|
|
|
Opowieści z Pani Wyobraźni cz.2 |
Odessa - 03.12.2008 09:22
Opowieści z Pani Wyobraźni cz.2
Nie wiedziałam czy wstawiać 1 część, bo pisałam ją gdy miałam lat 8 xD 2 Część pisałam 2 lata temu i postanowiłam że ja dokończę. Możecie po mnie jechać ile chcecie - to moje 1 opublikowane opowiadania ;p
Epilog
Niedługo po odejściu ich matek – Esmeraldy, Etel i Sei – Iza, Emila i Zuza postanowiły, że muszą za wszelką cenę zdobyć chociaż jedną mocy Salomona. Od tej chwili mają na to jeszcze 27 lat. To już nie jest zabawa.
To była noc po poprawinach. Ktoś po cichu przekręcał zamek w drzwiach starego domu. Klamka powoli opadła. Na dywan spłynęła strużka bladego światła księżyca. Trzy cienie weszły do pokoju i zamknęły za sobą drzwi. Zabłysnęło światło latarki, a dzięki jej poświacie można było dojrzeć kto wtargnął do środka. Trzy młode kobiety rozejrzały się dookoła. - Tam - wskazała schody jedna z nich i pomknęła w ich kierunku, delikatnie przeskakując co 2 stopnie. W ślad za nią postąpiły dwie następne. W pewnym momencie dało się słyszeć przytłumiony huk. - Cholera! Nie chcą się otworzyć! - Poszukaj klucza. Może gdzieś tu jest. - Szukać klucza z taką latarką? - zaśmiała się gorzko blondynka z kręconymi włosami i pokręciła krytycznie głową. - Też prawda - przyznała krótkowłosa szatynka. - Klucze zazwyczaj chowa się pod dywanikami albo na daszku przed wejściem do domu - powiedziała kobieta z czarnymi, idealnie prostymi włosami i natychmiast zbiegła ze schodów. Słychać było delikatne skrzypienie drzwi wejściowych. Po chwili czarnowłosa wróciła z kluczem. - To powinien być on - stwierdziła niepewnie podając klucz blondynce, a ta go odebrała i wsadziła w dziurkę. Wielka próba. - Uwaga, przekręcam klucz - i po upływie kilku sekund dało się słyszeć szczęk ustępującego zamka. Zawiasy starych drzwi skrzypiały niemiłosiernie. - Jest! - wykrzyknęły trzy kobiety i szybko wbiegły na strych. Światło latarki szybko ślizgało się po przedmiotach aż wreszcie trafiło na wielką skrzynię pośród zakurzonych gratów. Blondynka podbiegła do niej i zawołała swoje towarzyszki. - Chodźcie tutaj! Jest skrzynia! - szepnęła. Dwie pary stóp przebiegły po drewnianych deskach strychu. - Otwieraj, otwieraj! - popędzały blondynkę. Wieko starej skrzyni ciężko upadło na podłogę. - Może delikatniej, co? Zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany! - stwierdziła szatynka. - Staram się, ale to jest ciężkie. Może sama byś ruszyła tyłek, co? - jasnowłosa syknęła jadowicie wprost do ucha szatynki. - Cicho! Są księgi, stroje i inne rzeczy. Jakaś kula, mapa, zdjęcia, dziennik i jeszcze kilka drobiazgów. Wszystko się nam przyda. Dobra, robimy tu naszą siedzibę - odezwała się znad skrzyni czarnowłosa. - Hmm ... Wydaje mi się, że już tu byłam - zastanawiała się szatynka. - Mnie też się tak wydaje - podchwyciła blondi. - Tak byłyśmy tu 11 lat temu. Znalazłyśmy wehikuł czasu. No, nie pamiętacie? Na pewno pamiętacie, skoro ja pamiętam - skończyła temat czarnowłosa. - Co tu się dzieje? Kto tu jest? - usłyszały za sobą głos. Ich źrenice zwęziły się ze strachu, a po plecach przeszły ciarki. Szatynka odwróciła się twarzą do tajemniczej osoby. Tym kimś okazała się starsza pani ze świecą. - My... tego... to dom naszych mam, więc no… ten ... możemy tu być ile nam się podoba – powiedziała. - Emilia… - blondynka podniosła głowę znad ksiąg. – Zuzia… - Szatynka delikatnie przytaknęła starszej pani. - … i Iza? - Czarnowłosa spojrzała na kobietę. Staruszka nie wierzyła własnym oczom. - Chodźcie na dół, zapraszam - uśmiechnęła się do nich. - My nie możemy. Nie mamy teraz ani chwili do stracenia. 27 lat to za mało, aby złapać Salomona. - Wybranki? - wyszeptała staruszka z nabożeństwem. - A pani jest…? - zapytała Iza. - Ja jestem Mimmie. Moje siostry to Kate i Sara. Jesteśmy wnuczkami siódmego pokolenia matki Salomona. Zawsze byłyśmy młode, tylko teraz Salomeusz nas tak urządził - wspominała Mimmie - Ale skoro jesteście to możecie nam pomóc. Jesteśmy waszymi nieśmiertelnymi kuzynkami. - Dobrze, Mimmie, pozdrów od nas Kate i Sarę, ale my musimy już iść. Wrócimy tu jutro i zabierzemy Księgę Magii. Może zostaniemy z wami chwilę ale na pewno nie na długo. Dobrze wiesz, że trzeba się spieszyć. Salomon mógł zmienić kryjówkę dla swoich pozostałych dwóch mocy. Tak więc, do jutra Mimmie – powiedziała Zuzka i w zawrotnym tempie trzy kobiety pomknęły do drzwi i wybiegły w ciemność.
% % % % %
I jak się podobało ?? :P Czekam na komentarze a następny rozdział pojawi się w sobotę ^^
pozdrawiam Odessa :)
boyx - 03.12.2008 09:42
Cytat:
wskazała schody jedna z nich = jedna z nich wskazała schody Uwaga przekręcam klucz = Uwaga, przekręcam klucz jeśli chodzi o interpunkcję, to ogólnie dużo jest takich drobiazgów Są księgi, stroje i takie tam. = skąd mogę wiedzieć, co to "takie tam"? sdzatynka. = fajny kolor włosów. coś z sadzą? : ) Tak byłyśmy tu 11 lat temu. Znalazłyśmy wehikuł czasu. No, nie pamiętacie? - skończyła temat czarnowłosa. = a nie, bo nie skończyła 'kogosia'. Tym ' kogosiem ' = kogoś? równie dobrze mógłby to być 'facet od zmiejszenia źrenic' : ] - Emilia - blondynka podniosła głowę znad ksiąg - Zuza - przytaknęła szatynka - i Iza?- staruszka nie wierzyła własnym oczom. = ??? - Wybranki ... ? - wyszeptała staruszka - A pani... ? - zapytała Iza. = a po co ten wielokropek? nadużywasz go ; ) Jesteśmy pra x7 wnuczkami matki Salomona = what? pra x 7? jeśli już, to potomkami aby złapać Salomona. teraz Salomeusz nas = Salomon, Salomeusz czy jeszcze jakiś salom? A tak w ogóle to jesteśmy waszymi siostrami. = o.O - Dobra Mimmie. Pozdrów Kate i Sarę, a my idziemy. Wrócimy jutro i bierzemy Księgę Magii. Pa! - i w zawrotnym tempie pomknęły do drzwi. - Okej ... To robi się coraz dziwniejsze ... = khmm, no comment
Ja ci mogę powiedzieć tylko jedno - jeśli już zaczynasz w takim nastroju, to nie kończ tego tak: "Dobra, pozdrów siostry, papatki. Jutro wpadniemy". Wiem, że tak nie zakończyłaś, ale tak to wygląda.
Odessa - 03.12.2008 11:14
Zakończenie może jest dziwne - fakt xD Co do Salomona i tego, że ta Mimmie, Kate i Sara są ich siostrami to wytłumaczę w następnym rozdziale ;) a z tym pra x7 to chodziło o to, że są prapraprapraprapraprawnuczkami matki Salomona=Salomeusza. ;) Nie chciałam się z tym tak rozpisywać ;) Dzięki za komenta ;)
boyx - 03.12.2008 12:27
Salomona Salomeusza? Podwójne imię? :] Ja wiem, co znaczyło pra x 7 ale to jest brzydko napisane w taki sposób. Czy "potomczynie" nie brzmią lepiej?
Z każdym drobiazgiem się rozpisuj, bo takie cichociemme to wszystko :]
Odessa - 03.12.2008 13:13
no 'potomczynie brzmią lepiej ^^
Salomeusz to imię ( Salomeusz Smętky Mouse) a Salomon to pseudonim ^^ :)
boyx - 03.12.2008 13:25
Aha... To już mi się rozjaśniło :]
(lepiej byłoby Salomeusz Miki Mouse : D)
boyx - 03.12.2008 14:05
Taka dawka na dziś mi wystarczy ;)
Odessa - 24.01.2010 13:51
Po jakże długiej przerwie, postanowiłam odszukać to stare opowiadanie i dodać nową jego część ; ) Nie obiecuję, że szybko dodam kolejną część ale jeżeli te moje wypociny będą się komuś ( komukolwiek xd ) podobać to postaram się dodać :)
No to bez większych wstępów... Zapraszam do czytania :D
edit. I jeszcze jedno - dokonałam kilku zmian w poprzedniej części, więc myślę, że teraz jest już lepiej. ;D
W Starym Domu
Na horyzoncie zaczęła się rysować delikatna różowa kreska. Ptak siedzący na dachu starego domu poderwał się i odleciał w kierunku wschodzącego słońca. Jego pierwsze promyki padły na biały puch, który pod ich wpływem zaczął iskrzyć jak zaczarowany. Gdyby się mu dokładnie przyjrzeć, dało by się zobaczyć nawet gołym okiem tysiące małych, maluteńkich wróżek. Wtedy od razu każdy by zrozumiał, czemu śnieg tak iskrzy. A jeżeli ktoś nadal nie rozumie, to wytłumaczę mu, że tak właśnie iskrzą skrzydełka wróżek. Całej tej magii przypatrywała się z okna starego domu młoda kobieta, na oko dwudziestoletnia. Miała idealnie proste, czarne włosy z rzadką grzywką. Jedną ręką podpierała podbródek, a drugą bawiła się firanką. Patrzyła w dal zamglonym wzrokiem. Zapewne rozmyślała o czymś ważnym. I tak mijały kolejne minuty. Jej wzrok nagle się wyostrzył. Wyglądała na wystraszoną. W mgnieniu oka zerwała się, zasłoniła okno i odwróciła się do niego plecami. W pokoju zrobiło się ciemniej. W drzwiach stała czarna postać i trzymała coś w ręku. Spojrzenie czarnowłosej złagodniało. - Nie rób tak więcej. Wystraszyłam się ciebie – powiedziała. – A poza tym to ile można na ciebie czekać?– dodała z pretensją w głosie. - Spokojnie Iluś. Miałam być o wschodzie? To jestem. Fakt, spóźniłam się trochę, ale i tak widzę, że jeszcze nie ma Zuzki – odpowiedziała postać kobiecym głosem i wyszła z cienia. Wyłoniła się smukła blondynka o kręconych, długich włosach. Grzywkę miała zaczesaną na bok. Ona także wyglądała na dwadzieścia lat. - Byłam jeszcze na strychu po Księgę – powiedziała Emila. - Głupiaś ty! Przecież miałyśmy iść po nią razem! – zawołała Iza. - Ciii… - uciszyła gestem swą towarzyszkę blondynka. – Obudzisz je. Nie wiemy na razie do czego są zdolne, więc lepiej nie przesadzać. - A co mogą nam zrobić trzy staruszki? – prychnęła Iza. - Nie zapominaj, moja droga, że są wnuczkami samej matki Salomona! – przypomniała Emila. - Puk, puk. Można przeszkodzić w tej arcyciekawej pogawędce czy mam iść do domu? - zapytała nowo przybyła. - Zuzka! Nareszcie jesteś! – wykrzyknęła Emila. - No i co robisz?! Pouczasz mnie, a sama krzyczysz! – krzyknęła Iza. - Stulcie dzioby. Obie – powiedziała Zuzka. Z jej wyglądu można było sądzić, że jest to stanowcza kobieta i wie czego chce. Miała włosy w kolorze szatynu i sięgały jej do podbródka. Czoło zakrywała nieregularna grzywka. Iza i Emila popatrzyły po sobie i zamilkły. - Czy mamy w ogóle jakiś konkretny, podkreślam, konkretny plan działania? – zapytała szatynka. Odpowiedzią na jej pytanie była grobowa cisza. - Cudownie – westchnęła, a po niej jej dwie towarzyszki. Minęło kilka minut burzy mózgów, aż w końcu Iza wpadła na pomysł. - Może jednak obudzimy kuzynki? One muszą wiedzieć od nas o wiele więcej. Co z tego, że mamy tą księgę? Ona jest przeznaczona dla uczniów, czyli nie zawiera wszystkiego. Pewne informacje musiały zostać zatajone. - Jestem pewna, że jak je obudzimy to będą złe – odezwała się po chwili milczenia Zuzka. - A może one wcale nie śpią? – podrzuciła myśl Emila. - Skąd ten pomysł? – spojrzała na nią krytycznie Zuzka. - Sama nie wiem – odparła. – Co mamy do stracenia? Chodźmy tam. - No cóż… Skoro innej opcji już nie ma, to chodźmy – powiedziała Iza i wstała z kanapy, na której siedziały przyjaciółki.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|