Missed forever - opowiadanie by Sophie - Zapraszam! :)

Missed forever - opowiadanie by Sophie - Zapraszam! :)

Podstrony
 



Sophie - 25.07.2010 10:18
Missed forever - opowiadanie by Sophie - Zapraszam! :)
  Spis treści
1 - Wodociągi
2 - Testament

Rozdział I
"Wodociągi"


Był piękny październikowy wieczór. Zapach wrzosów unosił się nad łąką.
Elizabeth odpoczywała na skórzanej sofie ogrzewając się przy murowanym kominku, popijając zieloną herbatę. Ogień w piecu cudownie trzaskał. Iskry wznosiły się nad paleniskiem. Kobieta rozmyślała nad całym dniem. Niemal zasypiała, ktoś niespodziewanie zapukał do drzwi. Elizabeth zdenerwowała się, ale przecież musiała wstać, ponieważ czekała na ważną przesyłkę z Izraela. Przez całą drogę do drzwi stara, drewniana podłoga skrzypiała niemiłosiernie. Kiedy kobieta nacisnęła klamkę nie ujrzała nikogo, dosłownie nikogo, była pewna, że słyszała pukanie. Rozdrażniona ruszyła w kierunku sofy, kiedy usłyszała drobny szelest. Ponownie wyjrzała zza drzwi. Jej wzrok skierował się na wycieraczkę. Leżała tam niewielka, nieco zniszczona koperta. „List?” – pomyślała. Raźnym krokiem, przy którym podłoga skrzypiała jeszcze bardziej niemiłosiernie kierowała się w stronę salonu. Kiedy dotarła na miejsce usiadła na brzegu otrzymanego ze spadku, obitego w jedwab fotela. Otworzyła kopertę z nadzieją, że czeka tam na nią długo oczekiwana przesyłka. Wyciągnęła z niej duży, lekko wilgotny list. Rozłożyła arkusz papieru i zabrała się do czytania.

„Droga Panno Elizabeth Lincoln!
Ze smutkiem pragniemy oznajmić, iż podczas ostatniej
podróży do Izraela zdarzyła się olbrzymia katastrofa.
Niestety pani rodzice nie przeżyli ataku…”


Załamana kobieta nie zdołała czytać dalej, w myśli powiedziała „skończę jutro”. Łzy nieubłaganie płynęły jej po policzkach. Powiedziała do siebie:
– Przecież mówiłam im, że mogą zginąć, że to jest niebezpieczne, ale oni mnie nie posłuchali, jaka ja jestem głupia, mówili mi, że zawsze będą ze mną!
W rozsypce poszła w stronę sypialni. Po schodach szła bardzo drętwo, nie miała już nikogo przy duszy. Po przekroczeniu progu sypialni usiadła na cienkiej lawendowo-wrzosowej kołdrze, która na łóżku leżała idealnie, nie miała żadnego, nawet najmniejszego zagniecenia. Wystarczyło kilka minut aby kobieta zasnęła.

Na wrzosowiskach świt wygląda przepięknie, niemal jak w niebie.
Elizabeth uchyliła oczy, by sprawdzić czy jest już ranek, światło przebijało się przez uchylone okno. Niespodziewanie
centralnie na nos leżącej na łóżku kobiety spadła kropla wody. Zdezorientowana pomarszczyła brwi. Potem
trochę już większa kropla spadła na jej czoło.
- Coś tu nie gra – powiedziała i podniosła się do pozycji siedzącej.
Wtem na jej głowę wylała się woda. Niemal duże wiadro, wtedy prawie cała mokra spojrzała na sufit. Nic dziwnego, znowu pan Alfred zrobił coś z rurami. Elizabeth podeszła do niewielkiej dębowej komódki , aby zmienić przemoczone ubranie. Trochę rozczesała poczochrane włosy i weszła na piętro. Zadzwoniła, wtem rozległ się dźwięk „Ding, dong”. Zaraz po tym w drzwiach ukazał się sześćdziesięcio letni mężczyzna. Twarz miał bardzo przyjazną, trochę zmarszczek i siwy porost.
- Witam Cię Elizo, tak wcześnie, a ty już na nogach? Nawet zdążyłaś już włosy umyć? – Zapytał sąsiad.
- Ach, no panie Alfredzie, chyba znowu panu rury szwankują.
- Nie, to nie możliwe, wczoraj był u mnie hydraulik, naprawił mi wszystko, wymienił uszczelki i zardzewiałe rury.
- Jak to? Rano obudziła mnie kapiąca woda. Sufit mam cały mokry, jeśli czegoś z tym nie zrobimy zaraz całe
mieszkanie porośnie mi pleśnią. Ja już będę szła do siebie, nie będę przeszkadzać jak pan jeszcze w pidżamie,
do widzenia!
- Do widzenia Elizo! – powiedział staruszek zamykając drzwi i kierując się w stronę własnego łóżka.
Kobieta zeszła ze schodów najciszej jak potrafiła, aby nie rozdrażnić pozostałych mieszkańców kamienicy.
Weszła do mieszkania, kiedy przypomniała sobie o liście od biura archeologicznego.
Podniosła kartkę z małego stolika do kawy, usiadła na skórzanej, czarnej kanapie i zabrała się do czytania.

„Droga Panno Elizabeth Lincoln!
Ze smutkiem pragniemy oznajmić, iż podczas ostatniej
podróży do Izraela zdarzyła się olbrzymia katastrofa.
Niestety pani rodzice nie przeżyli ataku. Zostawili
Oni jednak testament, w którymi piszą, iż cały ich ma-
jątek przekazują swojej córce - Elizabeth Lincoln.
Sprawę skierujemy do sądu, który przydzieli pani fo-
rtunę.
Pragniemy podziękować za wspaniałe odkrycie,
pańskich rodziców. Odkryli oni niespotykany jeszcze
gatunek dinozaura, który nazwali na pani cześć –
Elizabethus.

Archeolog Pan Konrad Vincenty”


Elizabeth poczuła obecność rodziców. Kiedy uświadomiła sobie, że będzie ich widziała
jedynie na zdjęciu ślubnym stojącym na ceglanym kominku, w głębi poczuła smutek.
- No cóż, muszę coś zjeść – powiedziała do siebie przecierając łzy i wciągając katar.
Idąc w stronę kuchni myślała nad odnowieniem skrzypiącej podłogi, za każdym razem kiedy gdzieś się wybiera dokucza jej to bezlitosne skrzypienie. Podeszła do kuchennego blatu i z szafki wyjęła płatki śniadaniowe. Położyła je na stole i podeszła do lodówki, by wyjąć z niej schłodzone mleko. Wyciągnęła potrzebny składnik i odeszła.
- Zaraz, zaraz – powiedziała tajemniczo maszcząc brwi.
Ponownie otworzyła chłodziarkę i na jednej z półek zobaczyła swój portfel i telefon komórkowy. Poczuła się głupio.
Włożyła głowę głębiej, by sprawdzić, czy nie zostawiał czegoś innego. Zalała musli mlekiem i zabrała się do napełniania
żołądka. Wtem ktoś zapukał do drzwi.
- Już idę, zaraz, już idę! – powiedziała z pełnymi ustami.
Idąc przez korytarz kończyła przeżuwać śniadanie. Otworzyła drzwi. Ujrzała mężczyznę w ciemnym garniturze,
z teczką pod pachą rozluźniającym krawat.
- Witam! – radośnie powitała gościa.
- Dzień dobry…czytała pani pewnie już list…
- Ach… tak, czytałam – ze smutkiem w głosie odpowiedziała Elizabeth.
- Przychodzę do pani, aby powiedzieć, że rozprawa sądowa odbędzie się ze trzy miesiące, dokładnie 23 w czwartek.
- Nie można szybciej? Poczekam... – powiedziała spuszczając głowę i żegnając się z mężczyzną – Żegnam.
- Do widzenia, życzę miłego dnia.
- Ta, miłego – powiedziała do siebie Eliza kierując się do kuchni, by dokończyć posiłek.
Po zjedzonym śniadaniu udała się do sypiali. Zaskoczył ją wygląd pokoju, ponieważ całe łóżko było mokre, na podłodze woda była aż po kostki.
- Nie to nie możliwe! – krzyknęła.
Sięgnęła po telefon myśląc „Staremu zgredowi nawet nie chce się zadzwonić po specjalistę” Pośpiesznie wykręciła numer.
- Witam, wodociągi miejskie, w czym mogę służyć? - w słuchawce rozległ się głos.
- Witam, chciałam zgłosić przeciek u sąsiada.
- Ach tak, jaki adres?
- Wrzosowa 10, drugie piętro pierwsze drzwi.
- Dobrze, niebawem będziemy – rozłączył się mężczyzna.
Dziewczyna odłożyła słuchawkę i wybiegła na zewnątrz po pompę do odsysania wody.

W południe specjaliści już byli. Zniecierpliwiona Elizabeth i pan Alfred dawno już się zezłościli, ile można czekać na pomoc? Pokój kobiety był już do połowy napełniony wodą, a rury sąsiada nie mogą się same naprawić. Zawodowcy zajęli się wszystkim, okazało się, że poprzedni „hydraulik” nie był doświadczony. Na reszcie mogłam zacząć wypompowywać wodę z mojego namoczonego pokoju. Zmęczona zeszłam na dół i położyła się przed kominkiem z nadzieją, że zaśnie. Głowa jednak nie dała jej odpocząć, ponieważ ciągle myślała jak to się mogło stać, jak jej rodzice mogli zginąć, jak mogli zostawić ją samą, dlaczego ona ich tam puściła. Zamknęła oczy, chwilę później zasnęła.

Wstała, było już ciemno, bodajże po 20. Elizabeth przeciągnęła się i ziewnęła. Podniosła się, kiedy zobaczyła odwróconą postać siedzącą na jedwabnym fotelu. Nie miała zielonego pojęcia kto to.
- Już pani wstała panno Elizabeth? – zapytał tajemniczy gość.




Lira - 25.07.2010 12:58

  Albo przegapiłam, albo nie ma opisu wyglądu bohaterki. Nie bardzo wiem kogo mam sobie wyobrazić:)
Elizabeth chyba nie była uczuciowo związana z rodzicami zbyt mocno, skoro po przeczytaniu kawałka listu położyła się spać, a gdy skończyła czytać stwierdziła, że trzeba wymienić podłogę...
Dialogi wydały mi się dość sztywne, dużo ich. Nie wiem czy przedstawienie rozmowy telefonicznej z hydraulikiem było potrzebne.

Mimo wszystko zapowiada się ciekawie.
Język ładny, gdyby nie było tylu powtórzeń. Roi się od nich. Kilka zdań było dziwnie zbudowanych, np. brakowało gdy, kiedy itp.("Niemal zasypiała, ktoś niespodziewanie zapukał do drzwi")
Poza tym jak się czyta tekst ma się wrażenie, że jest niedopowiedziany.
Chciałam dać przykład, ale pogubiłam fragmenty:/

Cytat:
Na reszcie mogłam zacząć wypompowywać wodę z mojego namoczonego pokoju. Zmęczona zeszłam na dół [...] Zmieniłaś tu narrację.

Czekam na następny odcinek. Myślę, że będzie lepszy, bo to przecież tylko początek, nie można wiele o nim powiedzieć, a jedynie się domyślać:)



Sophie - 25.07.2010 13:01

  Tak, tak dokładnie, nadal jestem trochę zmęczona, więc pogubiłam się w błędach, dzięki za komentarz. Strasznie mi się nudziło, więc postatnowiłam coś napisać.



Liv - 29.07.2010 13:28

  Cytat:
Kiedy dotarła na miejsce usiadła na brzegu otrzymanego ze spadku, obitego w jedwab fotela. A nie w spadku?
Cytat:
Zaraz po tym w drzwiach ukazał się sześćdziesięcio letni mężczyzna. sześćdziesięcioletni
Cytat:
Twarz miał bardzo przyjazną, trochę zmarszczek i siwy porost. A nie zarost?
Cytat:
- No cóż, muszę coś zjeść – powiedziała do siebie przecierając łzy i wciągając katar. Nie spotkałam się nigdy z takim wyrażeniem o_O
Cytat:
- Nie, to nie możliwe! – krzyknęła. Cytat:
Na reszcie Nareszcie.

Nie jest źle, nawet mnie tym zaciekawiłaś, ale błędy dały się we znaki.
Myślenie bohaterki jest tylko skierowane na przeszłość? Dlaczego nie rozważyła nowych możliwości? Chodzi mi o ten spadek. W ogóle jej nie interesowała, co zrobić z pieniędzmi? Trochę dziwne jest to dochodzenie do siebie przez Elizę.
Fajnie, ze wprowadziłaś pod koniec element zaskoczenia, który skontrastował z całą resztą ciągnącego się, nienaładowanego akcją tekstu.
Opowiadanie wydaje mi się być sztywne. Nie wiem, czy robiłaś na siłę opisy, w każdym bądź razie jest tu coś "wymuszonego". Albo to mnie się źle zdaje. Może często musiałaś robić przerwy na zastanowienie i to Cię wytrąciło?
Nie pochwalam takiego pisania w stylu "O, chce mi się pisać! Zaraz siądę do kompa, włączę worda i coś stworzę, bo mam świetny pomysł!" Potem zapał może opaść i z opowiadania nici.
Nie wiem, może ja się doszukuję Bóg wie czego, w każdym bądź razie opisałam Ci moje wrażenia, których doświadczyłam przy czytaniu. Przynajmniej komentarz jest dłuższy xD
Widzę, że miałaś edytowany tytuł. Mówiąc szczerze,wersja pierwotna bardziej przypadła mi do gustu :P
Jeden odcinek na miesiąc? Czy zdajesz sobie sprawę, jakie to poniesie za sobą konsekwencje? Po takim czasie zapomni się wszystko. Może odejdą Cię chęci i... klapa! Za dużo naszych forumowych pisarzy nie kończy swoich dzieł - obyś Ty się wśród nich nie znalazła.




Sophie - 29.07.2010 15:59

  Lira - Dziękuję za opinię :)
Liv- Dziękuję za uznanie, błędy poprawię niebawem, kolejny odcinek? Mówisz i masz. Pisałam rano, mogłam nie poprawić wszystkich błędów, bardzo się ciesze, ze Cię wciągnęło.

Odcinek pisałam chyba z godzinę. Co prawda miałam już wymyślone, ale nie zapisane, strasznie się nudzę więc dodaje odcinek :) Następnego spodziewajcie się w przyszłym tygodniu.

Rozdział II
"Testament"


Elizabeth oniemiała kiedy zobaczyła nieznajomego w swoim domu.
- Konrad Vincenty jestem.
Kobieta archeologa wcześniej na oczy nie widziała. Mężczyzna roześmiał się pod nosem co w połączeniu z panującą na dworze przeraźliwą burzą wyglądało jak w horrorze. Zdesperowany podszedł do przerażonej dziewczyny i przycisnął ją do ciemnej sofy, na której zawsze zasiadała by się odprężyć. Tym razem skuliła się i zacisnęła zielone jak szmaragdy oczy.
- Niedługo rozprawa w siądzie… - odrzekł pogardliwie Konrad przyciskając rudowłosą niewiastę jeszcze mocniej. Eliza nic nie odpowiadała, lecz szarpała się coraz bardziej.
- Wiem, że twoi rodzice są bardzo zamożni! Oj, przepraszam, byli – kpił Vincenty – Nie jesteś jeszcze pełnoletnia! Nawet nie tkniesz pieniędzy, które twoi rodzice zapisali mi!
- Nie możesz mi tego zrobić… Nie możesz! – wyrywała się Elizabeth.
Zdenerwowany wysunął z kieszeni scyzoryk przymierzył go do szyi dziewczyny. Najwidoczniej zmienił zamiary i schował ostrze do kurtki. Zaczął krzyczeć. Kiedy lekko się uspokoił wyszedł i trzasnąć drzwiami. Bezsilna Eliza nie zdołała nawet ruszyć placem, dlatego zasnęła w pozycji w jakiej wredny archeolog ją zostawił. Rano obudziła się obolała. Na ramionach zauważyła fioletowe siniaki. W krótkim czasie zdążyła się pozbierać i zjeść posiłek. Przez cały dzień siedziała w jednej pozycji z przerażeniem, że wczorajszy gość znów ją odwiedzi. Bała się, ze straci dobytek życia rodziców, że straci wszystko, lecz strach przeminął kiedy opowiedziała wszystko swojej przyjaciółce – Dianie. Ona zawsze ją wspierała, nawet w najtrudniejszych w chwilach, na przykład kiedy jej rodzice niemal się nie rozwiedli.
- Odwiedzę Cię niebawem – mówiła Diana.
- Czekam – zakończyła rozmowę rudowłosa.

***
Dwa miesiące później

- Tak panowie, deski proszę położyć tutaj w korytarzu – co chwile mówiła Eliza. W mieszkaniu zanosiło się na remont. Trzeba było powiększyć kuchnię, odnowić salon, zmienić tapety, położyć nowe kafelki w łazience i co najważniejsze rzecz jasna wymienić starą podłogę.
- Pani Elizo, w kuchni to szafki będziemy zmieniać? Zamówić te dębowe, które oglądała pani wczoraj w katalogu? – dobiegał głos z drugiego końca mieszkania. Dziewczyna pomarszczyła brwi i po chwili stwierdziła, ze mają one już swoje lata i wypadało by kupić nowe.
- Nie wiem czy wystarczy pieniędzy – szepnęła pod nosem przeliczając pieniądze.
- Kominek burzymy? Ten stolik to przeniesiemy pod okno – dochodziły głosy z salonu.
Tak mijały godziny kiedy do drzwi zapukał sąsiad.
- Och dzień dobry panie Alfredzie!
- No witam…
- Wygląda pan na zdenerwowanego – stwierdziła rudowłosa odgryzając kawałek jabłka.
- Co tu się dzieje, co to za hałasy? Nie słyszę swoich myśli!
- Widzi pan… remont robię – odrzekła rozglądając się po mieszkaniu.
Mężczyzna obdarzył Elizę głupią miną, odwrócił się i ruszył w swoją stronę.
„ No cóż, różni są ludzie” pomyślała kobieta.
Weszła do salonu i podniosła z kominka oprawione w sosnowe drewno zdjęcie jej zmarłych rodziców. „Och... pewnie byliby ze mnie dumni widząc jak sama odnawiam mieszkanie” pomyślała. Wtem coś zaczęło warczeć , ziemia zaczęła lekko drżeć. Przerażona dziewczyna przypadkowo upuściła fotografię po czym pobiegła na piętro, by sprawdzić co było przyczyną sytuacji. Przekraczając próg pokoju zobaczyła stepującego pana Alfreda. Mężczyzna uczył się stepować, co bardzo zdziwiło dziewczynę. Dziewczyna z obawą stłuczenia nowiutkich szyb zaczęła pouczać skikającego starca. Kiedy w salonie ujrzała rozbity portret rodziców zaraz zabrała się do sprzątania. Jej wzrok jednak przykuł fragment papieru wystający zza zdjęcia. Z przymrużeniem oka podeszła do przypadkowego znaleziska i zwinnym ruchem szarpnęła za kartkę. „Czyżby wiersze mamy?” zapytała się w myśli po czym rozejrzała się dookoła. Zaczęła czytać. Z tekstu wynikało, iż był to testament rodziców, w którym piszą, że cały ich dorobek przepisują Elizabeth. Oboje uznali, że otrzyma go bez względu na wiek.
- Że co?! – Zdziwiła się dziewczyna. Z nie dowierzeniem trzymała przed sobą testament rodzicieli poczym położyła arkusz na stół. Usiadła się na zamszowej leżance i patrzyła w sufit, kiedy niespodziewanie poczuła ulatniający się gaz. Wstała i pobiegła w stronę źródła. Zdenerwowała się gdy zobaczyła wypinającego pupę w jej stronę robotnika.
- Panie Mieciu! Jeszcze jeden taki numer i ja zawału dostanę! – krzyknęła zielonooka przewracając oczami. Rozdrażniona chwyciła za deski stojące nieopodal kuchni i ruszyła w stronę schodów.
„ Jak ja sobie z tym poradzę?” pomyślała spoglądając na setkę stopni prowadzących na piętro. Kiedy zabrała się do pracy nagle usłyszała głosy robotnika:
- Pani Elizo, te stare gazety ze stołu można wyrzucić? .
- Można, można – powiedziała nie zastanawiając się.
Stuk, stuk, stuk… - Elizabeth wbijała gwóźdź za gwoździem. Kiedy skończyła odnawiać schody spojrzała na duży, okrągły zegar nad drzwiami. Dochodziła dwudziesta druga, a zielonooka niemal zasypiała. Podparła ręce o kolana i wstała, weszła na ostatni stopień i ruszyła w kierunku sypialni. Była tak zmordowana samodzielnym przybijaniem desek, że postanowiła wziąć prysznic. Nie zważając na nic rzuciła robocze ubrania i weszła do kabiny. Niespodziewanie usłyszała szelest. Okryła się ręcznikiem i rozejrzała się po łazience. Nikogo nie było, więc spokojna Elizabeth wróciła do sypialni. Rzuciła ręcznik na łóżko i przebrała się w pidżamę. Przechodząc koło szafki chwyciła za lusterko i zaczęła wyciskać wielkiego pryszcza znajdującego się na nosie.
- Kurczę! – spojrzała w odbicie zakrywając dłonią twarz. Szybkim krokiem udała się do łazienki, aby zabrać waciki.
Co to ma być? – powiedziała do siebie, po czym na dużym łazienkowym lustrze zobaczyła napisane jej ulubioną szminką słowo „ZGINIESZ”. Przestraszona schyliła się, w tym samym momencie ktoś energicznie wbił nóż w zwierciadło. Elizabeth krzyczała w niebogłosy. Wtem złoczyńca zatkał jej usta.
- Cicho! – szepnął jej do ucha.



Miley98 - 29.07.2010 17:36

  Podoba mi się odcinek. Tak samo poprzedni. Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia.



Liv - 07.08.2010 10:01

  Cytat:
Kiedy lekko się uspokoił, wyszedł i trzasnąć drzwiami. trzasnął
Cytat:
- Odwiedzę Cię niebawem – mówiła Diana. To nie jest list... Mała litera.
Cytat:
co chwile mówiła Eliza. chwilę
Cytat:
(...)i co najważniejsze, rzecz jasna, wymienić starą podłogę. Cytat:
Mężczyzna uczył się stepować, co bardzo zdziwiło dziewczynę. Dziewczyna... Cytat:
zapytała się w myśli, po czym rozejrzała się dookoła. Cytat:
Z niedowierzaniem trzymała przed sobą testament rodzicieli, po_czym położyła arkusz na stół. Nie podoba mi się pierwsze zdanie składowe. Może lepiej byłoby "Niedowierzając"?
Fajne zakończenie :D Nudziłaś niemal przez cały odcinek, a tu proszę ^^
Więc kryminał? Oj oj oj. Raczej nie czytuję, ale może zrobię wyjątek.
Brakuje mi w Twoim stylu lekkości, jakby niektóre zdania, szczególnie z tej nudnej części, były pisane na siłę. Powiedz - wydaje mi się, czy mam rację?



Sophie - 07.08.2010 10:10

  Liv, masz całkowitą racje... :> Opowiadanie to wakacyjna nuda. Pisze ja dla siebie, ale postanowiłam opublikować... Nie, kryminał broń boże, boję się sama :) Co do nastepnego odcinka.. nie napisąłm nawet jednej strony w moim "brudnopisie"... w następnym tygodniu MOŻE dodam :>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shakyor.htw.pl
  • Missed forever - opowiadanie by Sophie - Zapraszam! :)
     
    Copyright Š 2006 MySite. Designed by Web Page Templates