|
|
|
jakieś tam opowiadanie... |
zlota_rosa - 01.07.2006 15:44
jakieś tam opowiadanie...
Tutaj... taki fragment opowiadania... pewnie dla was wyda się dziecinny.. ale jest :P
Siedziałam w małym, ciasnym i starym pokoju na podziurawionej kanapie. W pomieszczeniu czuć było nieprzyjemny zapach odpadków. Rozejrzałam się po pokoju i nie widząc żadnych porozrzucanych śmieci lub kosza na nie, mój wzrok powędrował na pozdzieraną, żółtą z domieszką czarnego od brudu wykładzinę. Ale zaraz znów rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam drewnianą szafę obklejoną gumami do żucia, popisaną i trochę podziurawioną. Wstałam z kanapy i idąc w samych skarpetkach po brudnej podłodze, czułam pewną odrazę. Doszłam do szafy i niepewnych ruchem otworzyłam ją. Tam leżały różne odpadki oraz zdechła mysz. Gdy zobaczyłam zwierze odeszłam kawałek w tył od szafy. Wyglądało to okropnie. Koło tego jeszcze latały muchy i aż było mi nie dobrze. Miałam ochotę z wymiotować. Lecz zatkałam nos, zamknęłam szafę i wróciłam na kanapę. Po pewnym czasie jakoś udało mi się o smrodzie i widokach, gdyż zajęłam się problemem wyjścia z pomieszczenia. Najpierw przeanalizowałam sobie miejsce. Było małe ciasne, brudne i w ogóle. Była w nim jedna wstrętna szafa, jedno malutkie okno z porysowaną szybą i jedne drzwi bez klamki. No i kanapa, którą uznałam chyba za najlepsze miejsce pomimo licznych dziur, wystających sprężyn, ale przynajmniej nie czułam do niej takiej odrazy. Później chciałam przypomnieć sobie jak się tu znalazłam. Oparłam się o jedno z oparć kanapy i zamknęłam oczy. Chciałam wrócić w przeszłość, by przypomnieć sobie jak tutaj trafiłam, lecz nic z tego. Wydawało mi się, że ktoś mnie mógł porwać albo coś w tym rodzaju. No, ale po pierwsze nie byłam pewna, a po drugie nawet, jeśli tak było, to niby, dlaczego akurat ja? Przecież w końcu nie byłam kimś bogatym, kimś, kto ma wpływy na różne rzeczy. Nie umiałam sobie za bardzo wyjaśnić. Próbowałam zgadywać, że może to była jakaś pomyłka, a może tak po prostu, a może to nie jest porwania i zaraz wszystko się wyjaśni i będzie dobrze. Różne myśli chodziły mi po głowie. W jednej chwili robiłam sobie różne nadzieje, a w innej nie było ich w ogóle. Minęła jakaś godzina takich przemyśleń i po prostu myśli. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna. Ale zaraz znów wróciłam na kanapę. Chciałam sobie opracować jakiś plan ucieczki, ponieważ w końcu nie wiem jak tu trafiłam i co się ze mną stanie. „, Jeśli okno można otworzyć, to, gdy już je otworzę wyjrzę przez nie i sprawdzę jak jestem wysoko. Potem sprawdzę czy mogę się przez nie przecisnąć. Jeśli jest zamknięte, to może spróbuję jakoś otworzyć drzwi. Albo zastąpić czymś klamkę albo wywarzyć ją.” Tak zaczęły się moje kolejne rozważania. Moje zachowanie może było dziwne, nie pomyślałam może o wszystkim i może też miałam za późne reakcje, ale to chyba był wynik szoku, zdezorientowania. Kiedy już podeszłam do okna, które miało klamkę, z czego się ucieszyłam i czym trochę zaskoczyłam, zaczęłam nią manewrować, lecz udało mi się tylko lekko uchylić okno. Chciałam choćby przez tą szparę coś zobaczyć, a ponieważ uchylenie było za wysoko, chciałam przesunąć kanapę. Nie udało mi się jednak, gdyż chyba była przymocowana albo ja nie miałam po prostu siły. Zawiodłam się trochę, ale przynajmniej napłynęło trochę świeżego powietrza. Po prawie nieudanej próbie z oknem, zabrałam się do drzwi. Podeszłam do nich, a za chwilę rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co może zastąpić. Nie znalazłam nic, więc planu. Najpierw stanęła przy drzwiach i ramieniem próbowałam wywarzyć drzwi, ale to nic nie dało, dlatego wzięłam rozbieg i rzuciłam się bokiem na drzwi. Poczułam mocny ból, a oczywiście z drzwiami nic się nie stało. Położyłam się przy drzwiach z bólu. Miałam wrażenie, że zaraz pojawi mi się ogromny siniec. Minęła chwila i wstałam z podłogi, jęcząc. Zauważyłam tą szafę, co wcześniej i podeszłam do niej. Nie do końca wiem, po co, ale otworzyłam ją. „ A może za tymi odpadkami coś jest?” – Pomyślałam sobie i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu za jakimś workiem lub czymś innym by móc chwycić śmieci. Nie znalazłam, ale pomimo wstrętu i obrzydzeniu chwyciłam stos śmieci, na których leżała mysz i wyjęła z szafy. Potem strzepnęłam ręce i zajrzałam w głąb drewnianego prostopadłościanu. Była tam jakaś dziura, co zaciekawiło mnie i uznałam, że domyślałam się w pewnym sensie tego i że dzięki dziurze uda mi się wyjść. Wprawdzie dziura w szafie była niewielka, ale ja mając niewielki przebłysk lekko przesunęłam szafę, gdyż bardziej nie zdołałam i zauważyłam większą dziurę. Ucieszyłam się, włożyłam głowę i już chciałam włożyć resztę ciała, gdy poczułam uderzenie w czubek głowy. Wyjęłam ją szybko i pomasowałam ją trochę. Spojrzałam w dziurę i zauważyłam, że jest tam kawałek przestrzeni, a potem od razu ceglana ściana.
zlota_rosa - 01.07.2006 17:46
Ałł”- powiedziałam szeptem krzywiąc się. „ Nie dość, że uderzyłam w drzwi to jeszcze głową w mur. W końcu jest takie powiedzenie:” Głową muru nie przebijesz”. Sprawdziłam je” – pomyślałam śmiejąc się. Będąc w pomieszczeniu moje pomysły nie należały do inteligentnych, ale to chyba wynikało może z przerażenia, że już stamtąd nie wyjdę, że nie wiem, co za chwilę się wydarzy. W końcu człowiek czasem może być nieobliczalny. Wracając jednak do tego niezbyt oświetlonego pomieszczenia, w kolorach żółto-szarych, to powróciłam na moje miejsce, kanapę. „ Ciekawe, czy jeślibym miała komórkę, to byłby tu zasięg”- przemknęło mi w myślach. Znowu pochłonęłam się myślami, co zajęło jakieś półgodziny. Znałam w sumie czas, ponieważ w tym małym pomieszczeniu o dziwo znajdował się również niewielki zegar ścienny, który wydawało mi się, że wskazuje dobry czas. Po moich kolejnych rozważaniach spojrzałam na zegar. Wskazywał on godzinę za piętnaście trzecią. Od pewnego czasu zaczynał doskwierać mi głód i teraz znowu sobie o nim przypomniałam. Ale jednak bardziej potrzebował wody. Było o tyle dobrze, że z tego, co wiem, pomimo, że było lato, dzień nie był zbyt gorący i duszny. Nie była zbyt piękna pogoda, chociaż nie widziałam jej, ale czułam powietrze. Dodam jeszcze wracając do okna, że nie widziałam nieba, ponieważ naprzeciwko okna znajdował się jakiś szaro-czarny budynek, który zdaje się, ciągnął się jeszcze w gorę.
zlota_rosa - 02.07.2006 10:57
A oto kolejny fragment... chyba nikomu nie chce się tego czytać... I chyba nic dziwnego :P
Pomyślałam sobie o tym jakby było dobrze gdybym mogła napić się wody no i coś przekąsić. Jednak nie wydawało mi się do możliwe. Z poza drzwi nie słyszałam żadnych dźwięków, co z jednej strony może nie było takie złe, ale z drugiej mogło oznaczać, że w tym budynku jestem sama i zamknięta w jakimś potwornym miejscu. Nagle usłyszałam jakiś trzask dobiegający z zewnątrz. Podeszłam do okna, lecz i tak nic nie zobaczyłam. „, Co to mogło być. Może ktoś coś rzucił, może komuś coś wypadło. Coś się potłukło. Albo nie wiem, co” - chciałam sobie wyjaśnić i zaczęłam motać się z oknem by jakoś je szerzej otworzyć. „ A jeślibym je potłukła. Może by ktoś tu przyszedł i pomógł mi albo i niekoniecznie. Albo, chociaż bym coś zobaczyłam”- przeszło mi przez myśl i zaczęłam szukać w tym pokoiku czegoś ciężkiego i twardego. „ Czy tu nic nie ma”- powiedziałam do siebie złoszcząc się. „ Jest tylko jakaś wstrętna szafa, fuj, kanapa, niby podłoga, gdzie już nawet ziemię widać i jeszcze mur za szafą, od którego głowa mnie boli. Nic, co może mi pomóc. Czyżby sprawcy, przez których tutaj się dostałam pomyśleli o wszystkim? Czy mam tu umrzeć z głodu, w męczarniach? Nie, nie chcę”- myślałam coraz bardziej przerażając się.
zlota_rosa - 03.07.2006 19:53
I kolejny fragment :D...
Minęło parę godzin mojego bezcelowego krzątania się po pokoju, co chwilowego siadania, jęczenia a nawet płaczu. Poczułam senność, lecz nie zamierzałam spać. „Spać tutaj? Niewiadomo gdzie? Nie, ja nie chcę tu być”- pomyślałam i rozpłakałam się. Miałam już wszystkiego dosyć. Nic nie wiedziałam, byłam w szoku, dezorientacji, zaczynałam coraz bardziej wariować i denerwować się. „Chcę z stąd wyjść”- krzyczałam rzucając się na drzwi. „ Proszę wypuście mnie”. Coraz bardziej się bałam. Nie słyszałam żadnych dźwięków oprócz bicia w moim pokoju zegara. A w moim pokoju było już coraz bardziej ciemno. Do głowy przyszedł mi kolejny pomysł. „ A jeśli ten zegar jest tu po to by wskazywać ile czasu mi pozostało. Może jest to jakby „zegar śmierci” i coraz mniej mam czasu. Może, kiedy się już całkowicie ściemni, to będzie koniec.”- Po tych słowach umilkłam z przerażenia, a do oczu napłynęły mi kolejne łzy. Może robię wrażenie małej rozbeczanej dziewczynki, ale byłam w szoku, chociaż może niektórzy by tak się zachowali, no, ale każdy jest inny. A pro po wieku, to miałam już z jakieś 16 lat. To rzeczywiście myślałam niezbyt dorośle i panikowałam strasznie. Teraz trochę nie mogę uwierzyć jak się wtedy zachowałam i wydaje się to dla mnie nawet śmieszne, chociaż nieprzyjemne z drugiej strony, ale jak już pisałam ludzie są nieobliczalni, sami nawet czasem nie wiemy jak się zachowamy w danej sytuacji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------- porprawiam słowo na pro po
zlota_rosa - 22.07.2006 19:49
Wracając jednak do opowiadanego momentu kiedy to byłam przerażona i moje myśli coraz bardziej stawały się „czarne” i dziwaczne, to miałam wrażenie, że oczy mi zaraz wylecą. Tak już je wytrzeszczałam, że nie wiem czy można bardziej. I jeszcze ten mój oddech, głośny i szybki, jak po bieganiu. Z każdym zabiciem zegara coraz bardziej się denerwowałam, coraz bardziej wariowałam, co chwilę uderzałam w drzwi, krzyczałam, szperałam w szafie w poszukiwaniu czegoś, co może rozbić okno. Jednak wszystko na marne. Miałam wrażenie, że wskazówki okrąglutkiego zegara ściennego coraz szybciej się przesuwają. Oszalałam zupełnie, wszystko co robiłam było bez większych zastanowień, byle się wydostać, byle przeżyć.
zlota_rosa - 27.07.2006 10:43
Przez okienko widziałam, że na dworze było już ciemno, a w pokoju, w którym aktualnie się znajdowałam również zapanowała już ciemność. Nie widziałam już prawie nic. Jedynie niewielkie światło wchodzące przez okno ukazywało mi, gdzie znajduje się tapczan, tzn. prostokątny przedmiot. Wolnym i niepewnym krokiem udałam się do niego wymacując go trochę rękami, ponieważ światło nie dawało prawie nic. Kiedy wreszcie dotarłam usiadłam z lekko ulgą. Oczywiście o wiele większą ulgę miałabym gdybym była w domu, ale na razie, kiedy usiadłam uspokoiłam się trochę, co nie znaczy, że już nie byłam oszalała. Posiedziałam kilka minut nerwowo stukając palcami w poręcz kanapy i wsłuchując się w uderzanie zegara. Teraz miałam wrażenie, że uderzenia są coraz wolniejsze, co wzbudzało moje przedziwne myśli, związane, z tym, że zaraz mogę umrzeć. Nie mogłam usiedzieć spokojnie. Wstałam i zaczęłam kręcić się na oślep po pokoju.
Kati_Simka - 27.07.2006 14:30
a mi się podoba ;P Pisz dalej :) Będę zaglądała tu częściej ;)
zlota_rosa - 01.08.2006 19:20
Nagle zegar przestał chodzić. Ja również stanęłam w bezruchu czekając aż coś się wydarzy. Byłam przerażona jak nigdy dotąd. Prosiłam tylko o to bym wydostała się stąd żywa. Minęło parę minut, oczywiście liczyłam na oko. Nic się nie wydarzyło, oprócz tego, że cisza była jeszcze większa. W końcu cała w nerwach i strachu, dotarłam jakoś do starej, wstrętnej kanapy, na której się ułożyłam trzęsąc się nadal. Myślałam, że nie zasnę. Chciałam czuwać, lecz oczywiście nic z tego nie wyszło. Już po niedługim czasie, moje oczy zamknęły się. Tłumaczyłam to wprawdzie, że to tylko na chwilę, ale później zapadłam w sen. To, co mi się śniło, było bardzo dziwne. Widziałam jak siedzę obok kierowcy w jakimś samochodzie, lecz nie widziałam twarzy owego człowieka. Samochód zatrzymał się przy jakiejś łące, a ja razem z kierowcą wysiadłam. Zaczęliśmy iść przez łąkę, lecz kiedy dotarliśmy do jakichś zabudowań, mój krótki sen się urwał. To był komar, który właśnie mnie ukąsił. Trzepnęłam go ręką i znów chciałam chwilę czuwać.
zlota_rosa - 02.08.2006 16:47
Usiłowałam nie zasnąć i co chwilę, gdy zamykały mi się oczy, otwierałam je na krótką chwilę, a potem znowu się zamykały. Ten tak jakby „manewr” nie trwał długo, gdyż jak można się domyśleć, po pewnym czasie zasnęłam. Jednak tym razem śniło mi się już, co innego. Nie wiele ze snu pamiętam, ale wiem, że śnił mi się pobyt w jakimś zamku. Byłam tam sama i zwiedzałam zabytek. Najdziwniejsze było to, że po zamku chodziłam zupełnie sama i nikt mnie nie oprowadzał, czyli żaden przewodnik. Weszłam do jakiegoś pomieszczenia, z którego nagle coś się wyłoniło. Ze strachu przewróciłam się w śnie, ale kiedy się obudziłam, okazało się, że spadłam z kanapy. Czasem przez sen można zrobić coś na jawie. Wydaje mi się, że najgorsze w takim przypadku jest to, że w sumie nie umiemy nad tym zapanować. Coś się dzieje w śnie, a my nawet nie zauważamy, że zrobiliśmy coś naprawdę. A może to ma związek z lunatykiem. Powrócę jednak do sytuacji, kiedy to zleciałam z łóżka i obiłam sobie dolną część ciała. Kiedy sobie o tym pomyślę, śmiać mi się chcę. Byłam zaskoczona i poobijana. Odezwałam się cicho „Ałł” i zaczęłam masować obolałe części ciała po upadku. Przez to trochę się rozbudziłam i już bałam się zasnąć, żebym nie zrobiła sobie czegoś gorszego.
zlota_rosa - 04.08.2006 20:59
Jeśli kogoś to interesuje to dalszy ciąg niedługo... może jutro, może trochę później..:P
zlota_rosa - 12.08.2006 09:45
Małe niewielkie światło wpadało do tego wstrętnego pokoju, który bym najchętniej zburzyła. Wpatrywałam się na zewnątrz przez okno, które nie wiele dawało. Widziałam tylko ten stary budynek. „Cóż mi to da. Nawet okien tam nie ma. No gdzie ja jestem”- moje myśli krzyczały. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Byłam już cała w nerwach i w napięciu czekałam, co się stanie. „Czy to już koniec? Czy to koniec mnie?- Pomyślałam przerażona i sparaliżowana stałam nieruchomo. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a z korytarza wpadało światło do pokoju. Wychyliłam się nie pewnie bojąc się, że zaraz ktoś mnie zaskoczy. Nie zobaczyłam nikogo. Stanęłam przed schodami i spojrzałam w dół nich. Było tam ciemno, nie wiedziałam, co się stanie, jeśli tam zejdę, Bałam się, że to wszystko jest zaplanowane i że tam ktoś czeka na mnie. „ A może to jakiś głupi żart”- chciałam się pocieszyć. Minęła chwila i w końcu zebrałam się na odwagę. Ale najpierw rozglądnęłam się za jakimś włącznikiem. Nie znalazłam. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam schodzić, po tych starych drewnianych schodach jak najbardziej wolno i ostrożnie, by nie skrzypiały. A wracając jeszcze do korytarza, to było to też niezbyt duże, puste z zabrudzonymi białymi ścianami i tylko jedną starą lampą. W końcu zeszłam na dół. Stanęłam i wsłuchiwałam się w ciszę. Nic nie usłyszałam i zmierzałam dalej. Wydawało mi się, że widzę jakąś szparę, przez którą przebija się światło. Uznałam, że to są drzwi.
zlota_rosa - 16.08.2006 09:11
Podeszłam to nich i zaczęłam wyszukiwać w ciemnościach klamki. Natknęłam się na jakąś metalową kulkę, za którą najpierw pociągnęłam, a kiedy drzwi się nadal nie otworzyły, zaczęłam nią kręcić. „ A niech to”- pomyślałam zdenerwowana. Serce biło mi bardzo szybko ze strachu, ponieważ bałam się, że zaraz ktoś tu przyjdzie, a wtedy może nie być ze mną najlepiej. A drzwi ani rusz. Zaczęłam się z nimi szamotać, ale jednak starałam się nie robić tego głośno. Teraz zaczęłam znowu dotykać drzwi, by sprawdzić gdzie jest zamek. Zeszłam ręką niedaleko poniżej klamki i wyczułam zamek. Oczywiście kluczy w nim nie było. Uznałam, że albo mogę poszukać klucza albo wyjdę jakoś inaczej. Do głowy przyszło mi okno. „ Może, jeśli byłoby obok drzwi, to widać by było jakieś światło”- przeszło mi przez myśl i zaczęłam się rozglądać. Nic nie widziałam i niepewnie zmierzyłam w drugą stronę pomieszczenia. Nie wiedziałam czy tam przypadkiem nikt na mnie nie czyha, ale nie widziałam innego wyjścia. Szłam rozglądając się w ciemnościach na wszystkie strony. Nagle zobaczyłam jakieś małe światełko, które uznałam za sygnalizację okna.
zlota_rosa - 16.08.2006 13:53
Podeszłam tam, lecz okazało się, że to nie było okno, tylko jakaś dziura w cegle w tym starym, okropnym budynku. Ponieważ dziura ta nie znajdowała się na wysokości mojej głowy, dlatego uklęknęłam i przyłożyłam do niej głowę. Zaczęłam zerkać przez nią, ale w sumie nic nie widziałam. Widziałam tylko fragment jakiegoś podwórka, ponieważ światło latarni, które wpadało również przez dziurę, oświetlało je. „No i co mi to dało?”- Zapytałam sama siebie. „, Co ja teraz zrobię. Jak stąd wyjdę? Czy to jakiś głupi żart?”. Oparłam się o brudną, pełno pajęczyn ścianę oraz pewnie wielu innych rzeczy. Była dosyć chłodna, co sprawiało mi pewnego rodzaju przyjemność, odpoczynek od gorąca, który panował w całym budynku. Chwilę posiedziałam i przemyślałam sobie wiele rzeczy. W końcu wstałam i szłam w sumie na oślep przed siebie, chcąc dość do drugiego końca pomieszczenia. By nie uderzyć w jakąś ścianę albo coś innego trzymałam przed sobą ręce i szłam bardzo wolno. Po chwili moje ręce natknęły się na kolejne cegły. Zaczęłam ich dotykać, by sprawdzić czy może nie znajdę jakichś drzwi, okna lub czegokolwiek.
zlota_rosa - 17.08.2006 12:14
Kiedy to wykonywałam usłyszałam nagle jakiś trzask dobiegający z piętra. Uznałam, że tu musi być jakiś człowiek i skuliłam się przy ścianie. Myślałam, że za chwilę usłyszę kroki i skrzypienie schodów. Minęła chwila, a w budynku panowała totalna cisza. Nic już nie rozumiałam. Zastanawiałam się czy nie poczekać do rana, aż będzie jaśniej, ale wtedy ktoś by mógł przyjść. Dłuższą chwilę spędziłam na rozmyślaniu i snuciu planu ewakuacji. W końcu jakimś cudem cała podenerwowana i przestraszona zasnęłam, chociaż tego nie chciałam.
zlota_rosa - 17.08.2006 12:32
Obudziłam się, kiedy poczułam, że coś sypie się na moją twarz. Szybko wstałam i dostrzegłam, że to była jedna ze starych cegieł. Otarłam zabrudzoną twarz i znów przypomniałam sobie o głodzie. „Jeśli zaraz stąd nie wyjdę i czegoś nie zjem, to nie wytrzymam”- pomyślałam krzywiąc się. Do tego zaczęłam myśleć jeszcze o tym, że nie myłam się, co było dla mnie obrzydliwe. Czułam się okropnie źle. Po chwili narzekań rozejrzałam się po pomieszczeniu i nagle uradowana dostrzegłam okno. Myślałam, że już mi się nie uda, ale wiedziałam, że okno może nie chcieć się otworzyć. Brzuch mnie już bardzo mocno bolał i burczało mi w nim. Pomimo to wolnym krokiem doszłam do okna, które czego wcześniej nie zauważyłam nie miało klamki. „ Nie… może przynajmniej znajdę jakieś klucze albo młotek’- to myśląc znowu rozejrzałam się by może znaleźć jakiś pokój. Jednak nie było go. Bałam się, że cokolwiek pomocnego mi w wyjściu z stamtąd może znajdować się na górze. Nie chciałam tam wracać, ponieważ bałam się spotkać kogokolwiek tam.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|