|
|
|
Życie... |
zlota_rosa - 12.05.2006 19:34
Życie...
Tutaj kolejne jakieś opowiadanie, fragment.
Moje życie i to, co podczas niego mi się zdarzało nie jest jakieś ciekawe, lecz i tak opowiem. Moje życie na zaczęło się w sumie we Wrocławiu, gdzie pewnej dosyć gwiaździstej nocy przyszłam na świat. Nie sprawiłam większych problemów, gdyż na szczęście nie trzeba było robić cesarskiego cięcia. Parę dni posiedziałam przy mamie w szpitalu, a potem do domu. Dokładnych faktów nie pamiętam jak byłam niemowlęciem, ale jak miała parę lat to już bardziej. Kiedy miałam 5 lat, mama pewnego dnia zabrała mnie na zakupy do jakiegoś dużego sklepu. Byłam podekscytowana, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w tak dużym sklepie. Kiedy była już w środku hipermarketu, rozglądałam się dookoła. Wszystko wydawało mi się gigantyczne, tym bardziej, że ja byłam malutka. Zaraz po wejściu do sklepu stanęłam w jakimś miejscu i zaczęłam kręcić się dookoła mając głowę w górze. W końcu mama chwyciła mnie za moją chudą rączkę( w końcu nie należałam do jakichś grubszych dzieci, byłam chudziutka) i poprowadziła w kierunku stoisk. Najpierw doszłyśmy do stoiska ze słodyczami. Jak ja to zobaczyłam to zaczęło się. - Mamo, kup mi – zażyczyłam sobie pokazując na czekoladę. - Dobrze, kupię Ci- opowiedziała ulegle moja mama. Nie było by tak źle, ponieważ jedną czekoladę może ewentualnie dostać dziecko, ale chciałam więcej. - Mamo, kup mi to- znów zażyczyłam sobie, tym razem batonika. - Nie, kochanie. Powiedziałam, że kupię Ci czekoladę. Więcej nie dostaniesz. - Ja chcię to. Ja chcię to- zaczęłam marudzić. - Nie dostaniesz. Kochanie uspokój się. - Ja chcę to- zaczęłam w końcu płakać. - Jeśli się nie uspokoisz, to nawet czekolady nie dostaniesz. - Ja chcię ciuciu – mówiłam przez płacz. W końcu mama znów chwyciła moją dość gładką, lecz kościstą rączkę i zabrała mnie do innego stoiska. Ja natomiast zaczęła się wyrywać i krzyczeć. Patrzyłam na odchodzące w dal słodycze i byłam zdenerwowana, że nie dostałam tego, co chciałam. Mama wzięła z półek parę rzeczy, a widząc, że ja ciągle płaczę, przykucnęła przy mnie. - Iza, ty nie możesz się tak zachowywać. Już uspokój się. Chodź, możesz pooglądać zabaweczki, ale nic Ci nie kupię- powiedziała czule mama, wyjęła z torebki chusteczkę i otarła mi nią łzy. Ja trochę się uspokoiłam i cieszyłam, się, że pooglądam zabawki. Wiele dzieci zdaję się, że lubi zabawki i ja też taka byłam.
:) :)
zlota_rosa - 21.05.2006 06:35
Fragment
A.. i jak coś to nie jest raczej o mnie to opowiadanie...
Mama zaprowadziła mnie do stoiska z zabawkami. Zaczęłam się rzucać na różne zabawki, oglądać je i chciałam odtworzyć pudełka od lalek. Lecz wtedy mama zabrała mi to z ręki i powiedziała, że nie mogę tak robić, ponieważ to nie jest moje. Do mnie to nie za bardzo dotarła i naburmuszyłam się. Jednak za chwilę zobaczyłam na końcu stoiska, na półce pluszowego misia. No i zaczęło się marudzenie. - Ja chcę misia- powiedziałam wskazując palcem na misia. - Masz pluszaki domu. Powiedziałam zresztą, że nie kupię Ci nic. – Odpowiedziała mama, a ja zaczęłam płakać. - Ja to chcę!- Krzyknęłam marudząc. - Nie dostaniesz tego. Idziemy gdzie indziej. Widać nie umiesz się zachować jak trzeba- moja mam lekko już się zdenerwowała i straciła cierpliwość. Chwyciła moją rękę, znowu wytarła mi łzy i zaprowadziła mnie do stoiska z produktami mlecznymi. Zwróciła się w moją stronę. - Teraz kupię, co trzeba i będziemy wychodzić. Jakoś nie za bardzo byłam z tego szczęśliwa, ale już nie protestowałam. Kobieta wzięła parę rzeczy, potem poszła ze mną do innych stoisk, z których też coś zabrała, a później doszłyśmy do kasy.
zlota_rosa - 21.05.2006 09:57
Kolejny fragment...
Kolejka była długa, jak to bywa w hipermarketach. Trochę mi się nudziło i zaczęłam podchodzić do ludzi czekających w kolejce i oglądać ich zawartości koszyków. Mama zaczęła mnie odciągać i wróciłam do swojego koszyka. Nagle zobaczyłam jak jakieś dziecko siedzi w wózku sklepowym. - Ja też tak chcę. – Powiedziałam. - Co chcesz?- Odpowiedziała mama mając dosyć już moich zachcianek. - Do tego, do tego- zaczęłam wskazywać palcem na wózek. - Zaraz wychodzimy stąd, może innym razem. - Teraz, teraz. Mama przykucnęła przy mnie i zaczęła mówić cichszym głosem. - Iza, ty dzisiaj bardzo źle się zachowujesz. Tak nie można. Chcesz żebym więcej nie zabrała Cię do sklepu? – Powiedziała zezłoszczona. Nie odpowiedziałam, tylko naburmuszyłam się. Minęło parę minut i w końcu przeszłyśmy przez kasę, udałyśmy się do wyjścia z hipermarketu i do samochodu. Mama wpakowała rzeczy, a mnie usadziła na tylnim siedzeniu i zapięła pasami. Nie odzywałam się przez parę minut jazdy, głównie, dlatego, że patrzyłam przez szybę na przelatujący obraz. Po pewnym czasie, gdy byłam razem z moją mamą niedaleko już domu, zatrzymałyśmy się na pasach. Na chodniku zobaczyłam idącego właściciela ze szczeniakiem. Zachwyciłam się nim. - Piesek- krzyknęłam uradowana. – Chcię pieska. Mama się odwróciła zaskoczona i na początku nie wiedziała, co się dzieje. Za chwilę jednak zauważyła to, czym się zachwyciłam. Ponieważ moja mama nie zareagowała zbytnio na moje słowa, zaczęłam krzyczeć. - Chcię pieska. Wtedy odwróciła się w moją stronę. - Kolejna zachcianka…- powiedziała pod nosem. Nagle ktoś zatrąbił, więc szybko się odwróciła, zauważyła, że jest już zielone światło i wcisnęła pedał gazu.
cornelia123 - 21.05.2006 11:43
5/10 nie jest znakomite ale proszę :P
zlota_rosa - 21.05.2006 14:16
kolejny...fragment dziecinnego opowiadania...
Zobaczyłam jak pies umyka mi przed oczami. - Piesek, chodź tutaj- odezwałam się posmutniawszy. - Daj już spokój z tym psem- powiedziała moja mama, zdenerwowana moim zachowaniem. Do końca drogi już siedziałam cicho, ale droga nie była zbyt długa. Dojechawszy pod dom, mama pomogła mi wysiąść z samochodu, a potem wyjęła zakupy. Mieszkałam w jednym z dzielnicowych bloków, do którego udałyśmy się z moją mamą. Po wejściu do klatki nacisnęła przycisk domofonu. Za chwilę słychać było brzęczenie i mama chwyciła za drzwi, które się otworzyły. Przez długi czas zastanawiałam się, co to za sztuczka. Nie wiedziałam, czy mama czaruje, czy coś i za każdym razem, kiedy w ten sposób drzwi były otwierane, ja rozmyślałam, czy to jakieś czary. Wracając jednak do danej sytuacji, to weszłyśmy po schodach, a potem wsiadłyśmy do windy, której mechanizm też mnie kiedyś zadziwiał. Mieszkałam na 4 piętrze. Wysiadłyśmy tam windą i dotarłyśmy do drzwi z prawej strony. Były to ciemnobrązowe drzwi, z dwoma zamkami w środku. Lecz kobieta, czyli moja mama, nie skorzystała z nich tylko pociągnęła za klamkę i w ten sposób otworzyła drzwi. Szybko przemknęłam obok mamy do środka i podbiegłam do pewnego mężczyzny stojącego w przedsionku. Nie był to jakiś nadzwyczajny i bardzo dobrze wyposażony dom, lecz raczej zwykły. Ściany w przedsionku były błękitne, wykładzina jasnożółta, a w pomieszczeniu było parę drzwi do innych.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|