|
|
|
Zlecenie |
canny - 12.01.2009 13:03
Proszę następny odcineczek. Będzie to ostatni przed feriami. Następnego możecie spodziewać się gdzieś na początku lutego.
Odcinek 5
Alison podążając do samochodu zdała sobie sprawę z tego, że jednak nie uda jej się tak łatwo nią zmanipulować, jak to robiła z innymi ludźmi w jej otoczeniu. Ta myśl dodatkowo ją rozwścieczyła do tego stopnia, że o mało nie wybiła szyby w samochodzie obok którego przechodziła. Wychyliła się nieco nad auta i odnalazła swój samochód. Grafitowe volvo XC70 beztrosko stało sobie na środku parkingu czekając na swoją właścicielkę. Już kilkakrotnie chciała sprzedać samochód, ponieważ rozgrzebywał bolesne wspomnienia o mężu, jednak za każdym razem wygrywał coraz to inny argument, który zaprzeczał jej chęciom. Stanęła przy samochodzie i zaczęła manipulować przy zamku od podręcznej torebki. Kiedy wreszcie po długich poszukiwaniach odnalazła kluczyki i dostała się do samochodu, usłyszała za sobą znajomy głos. -Alison, czekaj! – Wołała Jane stanowczym tonem. Jednak policjantka zignorowała prośbę i przekręciła kluczyk w stacyjce. Samochód wydał cichy pomruk oznajmiając, że jest gotowy do odjazdu. Tak, kobieta kochała ten samochód za to, że był taki cichy. Był to jeden z argumentów, dzięki którym nie pozbyła się auta. Jane podbiegła do samochodu i zapukała w szybę. Alison posłała jej gniewne spojrzenie, po czym otworzyła okno. -Czego? – Spytała niezbyt uprzejmie jak to miała w swoim zwyczaju. Kobieta odgarnęła kasztanowy kosmyk kręconych włosów za ucho, po czym odezwała się: -Czemu uciekasz? Nie potrafisz przyjąć do siebie tego, że na świecie może być ktoś sprytniejszy od ciebie? Czy… Morrison przeczuwała, że zapowiada się długi monolog więc przerwała jej gestem i zaprosiła do samochodu, jeśli zwrot „Właź do auta” można nazwać zaproszeniem. Policjantka ruszyła, a ciemnoskóra kontynuowała. -Zupełnie cię nie rozumiem. Dlaczego ją tak potraktowałaś? Przecież nawet nie zdążyła ci nic zrobić… Ale pani inspektor jak zwykle miała w zanadrzu ciętą odpowiedź. -Nie żyję w stadzie. – Odpowiedziała ponuro. Janey przewróciła oczami i odwróciła głowę w bok. Ze średnią prędkością osiemdziesiąt pięć kilometrów na godzinę mijały szare budynki w Seattle. Dokładnie znała cel, w którym zmierzały, dziwiła się dlaczego zamiast wrócić do domu i usiąść z butelką whiskey, wolała jechać do pracy. Nie pytała się jednak o to, ponieważ nie chciała wystawiać na próbę cierpliwości przyjaciółki. * Z każdym dniem Kate czuła się lepiej, co sprawiało, że jej bliźniaczce coraz bardziej psuł się humor. Nie odwiedzała jej, o stanie jej zdrowia dowiadywała się od kolegów. Było beznadziejnie. Nie mówiąc już w ogóle o pracy. Sprawa z tajemniczym mordercą stała w martwym punkcie. Żadnych śladów, odcisków palców, niczego… W dodatku, jak twierdziła inspektor: „Mike i Maya przeszli na ciemną stronę mocy”, co miało znaczyć, że zakumplowali się z jej klonem. Ogromnie ją to irytowało, jednak starała się skupić całkowicie na rozwikłaniu zagadki. Tej, oraz tych, które przewijały się co jakiś czas. Pewnego dnia Mike powiadomił ją o kolejnym przestępstwie, jednak nie umiał sprecyzować co się właściwie stało. Mijając kolegę podążyła do sali przesłuchań.
* Zerknęła przez szybę i ujrzała Jane podpierającą głowę ręką i przeglądającą zapewne raport z miejsca zbrodni. Naprzeciwko niej siedział mężczyzna, około trzydziestki, wygolony prawie na łyso w białym podkoszulku i z kpiącym uśmieszkiem przyczepionym do twarzy, który odsłaniał szereg białych zębów. Alison uśmiechnęła się do własnych wspomnień, po czym hardym krokiem weszła do pomieszczenia. Swoim zwyczajem zatrzasnęła drzwi, czego następstwem było karcące spojrzenie Jane. Tak jak myślała, przesłuchiwany się nie poruszył. Tam, gdzie się wychowywał, było znacznie głośniej. – Przeleciało jej przez głowę. Uśmiechnęła się pewna siebie, podeszła do obrotowego krzesła, na którym siedział więzień i szybkim ruchem odwróciła je przodem do siebie. Twarz mężczyzny i jej dzieliła odległość kilkudziesięciu centymetrów. -Kogo my tu mamy? - Powiedziała odsuwając się od niego. Wyprostowała się i zaczęła lustrować go wzrokiem. – Wiedziałam, że prędzej czy później cię tu spotkam. Mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko i odpowiedział: -Ile to już lat, pani Morrison? -Dziesięć, może piętnaście. Jak sądzisz Jake? Jake pokiwał głową i również zaczął przyglądać się Alison. Zachichotał cicho. -Nic się nie zmieniłaś od czasów ogólniaka. Już wtedy miałaś największe cycki w szkole. -Ty za to wyrosłeś na jeszcze większego menela, niż to sobie wyobrażałam. Czarnowłosa usłyszała nagły szelest za sobą. Odwróciła się i ujrzała Jane przyglądającą się im z grobową miną i ściskającą w ręku kawałek papieru. Ciemnoskóra rzuciła w jej kierunku pytające spojrzenie. Odgarnęła kosmyk hebanowych włosów z czoła i westchnęła. Otworzyła usta, aby wszystko wytłumaczyć, ale to nie z jej warg wydobyły się słowa. -Mogłam się spodziewać, że to twój znajomy. – Zmierzyła ją krytycznym spojrzeniem. – Pozwolisz na chwilę? Jane kiwnęła głową wskazując miejsce najbardziej oddalone od stolika i wstała podążając za Alison. Kiedy już upewniła się, że mężczyzna ich nie słyszy, zaczęła mówić szeptem. -Dawno nie dostawałaś informacji ze szpitala… Na twarz Morrison wpełzł grymas zniesmaczenia. -Możesz mówić normalnie? Spałam z nim z dziesięć razy, czemu miałby się nie dowiedzieć, że mam siostrę bliźniaczkę? Jake odwrócił się przodem do nich wytrzeszczając oczy, jednak kobiety nie zwróciły na niego uwagi. -No dobrze. – Zaczęła Jane nieśmiało. – Bo widzisz, Kate… Ale nie zdążyła dokończyć , ponieważ przerwał jej szczęk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła płomiennowłosa kobieta. Alison osłupiała , jednak już po chwili czuła jak wściekłość wgryza jej się w przełyk, a płomienie nienawiści palą jej wnętrzności. Obróciła się rzucając Jane spojrzenie pełne złości, a tamta rozchyliła wargi, żeby coś powiedzieć, jednak słowa uwięzły jej w gardle. Spuściła smutno głowę. Alison ruszyła przed siebie zatrzymując się przy Kate i boleśnie ściskając ją za ramię. -Kto cię tu prosił? – Wysapała przez zaciśnięte zęby. Kate uśmiechnęła się szyderczo i wyswobodziła się z uścisku. Inspektor pełnym goryczy spojrzał w oczy siostry. W swoje oczy. -Nikt ci nie powiedział? – Spojrzała na Jane. – Janey, czemu nie oznajmiłaś jej, że tu pracuję? Oddech czarnowłosej zatrzymał się. Ma wszystko. Męża, syna, a teraz… Nawet moją pracę. Wszystko, co zawsze ja pragnęłam mieć. – Czarne myśli przyćmiły zdolność myślenia. Alison zazgrzytała zębami. Odruchowo sięgnęła w kierunku broni, ale opamiętała w porę i wybiegła z sali. Starała skupić się na jednaj myśli: Masz tylko ją…
* -Jak mogłeś mi to zrobić?! – Wrzasnęła na Joela wbiegając do jego gabinetu. Mężczyzna widać był przygotowany na taki przebieg sprawy, bo nie podskoczył słysząc wściekły ton podwładnej. Zaczerwienił się tylko i spuścił spojrzenie zawstydzony. Zaczął nerwowo poprawiać okulary na nosie. Alison runęła na krzesło i uderzyła pięścią w mahoniowe biurko. Co prawda starała się uspokoić, ale każdy kto z nią pracował wiedział, że graniczy to z cudem. -Joel! Dlaczego to zrobiłeś?! – Poczuła, że w jej głosie usłyszeć było nutę rozpaczy, więc od razu się poprawiła. – Ta wstrętna ruda małpa nie będzie tu pracować! Carter po raz pierwszy spojrzał w jej w oczy, w których tańczyły iskierki wściekłości. -Ma bardzo dobrą opinię. – Zaczął nieśmiało. – Chce się tu przeprowadzić do męża, – Alison zacisnęła pięść – więc pomyślałem… Nie mamy tu tylu dobrych policjantów, przyda nam się… Tobie się przyda… Alison zreflektowała się. Na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie. -Nie. Nie zrobiłeś tego. – Tłumiła wściekłość. Joel kiwnął głową, a Alison po raz kolejny uderzyła pięścią w stół. – Przydzieliłeś ją do mojego zespołu?! Zerwała się przewracając przy tym krzesło. Oparła się o biurko nachylając się nad nim, i spojrzała mu w oczy. Był przerażony, jednak to nie powstrzymało jej przed używaniem ostrego tonu. -Jedna Morrison jest do wytrzymania. – Wycedziła. – Dwie, to już tłum. Joel zrozumiał, że znaczyło to: „Albo ona, albo ja.” -Nie mogłybyście się jakoś dogadać? – Zaproponował nieśmiało. Nie przyniosło to dobrych rezultatów, ponieważ inspektor zalała fala wściekłości. -Joel, game over. – Wyszeptała, bo złość dusiła jej przełyk. – Odchodzę. -Alison… - Szepnął błagalnie. Lecz odpowiedział mu tylko głuchy trzask drzwi, który miał usłyszeć po raz ostatni. Zdjął okulary i zaczął pocierać czoło w zamyśleniu. W końcu westchnął zrezygnowany, a z jego ust wydobył się cichy jęk.
Trochę krótki, ale na więcej mnie nie stać
Liv - 17.01.2009 09:13
O jaaa, dlaczego ja zapomniałam o nowym odcinku?! :O No więc tak: podobało mi się, nawet bardzo. Doszukałam się paru " , ", ale to szczegół. Alison tylko zrujnuje sobie przez siostrę życie :(. I nie będzie miała pracy... No, jestem ciekawa, jak dalej to poprowadzisz. Nie mam pomysłu, co mogłoby się stać dalej... A, i następny odcinek postaram się skomentować szybciej...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
Strona 2 z 2 • Zostało wyszukane 42 wyników • 1, 2
|
|