|
|
|
Kończyna story |
ShiinaLP - 03.08.2007 18:34
Koniczyna story
Napisana przeze mnie jakiś czas temu historia postaci na pewną stronę. Ciekawi mnie Wasza opinia na jej temat.
Koniczyna… wszędzie wokół.. Bezkresne morze koniczyny… Obudziłam się na leśnej polanie porośniętej tą rośliną, a w zasadzie to zostałam obudzona. Poczułam na swej twarzy oddech. Ktoś najwyraźniej sprawdzał czy żyję. Przez zmrużone oczy dostrzegłam zakapturzoną postać… Usiłowałam się odezwać, ruszyć, ale bezskutecznie. Wszystkie moje zmysły były otępiałe. Słońce oślepiało moje ledwo otwarte oczy, w uszach szumiało a jedynym zapachem, jaki czułam był zapach świeżej koniczyny… Cholera! Chyba nigdy w życiu go nie zapomnę. Chciałam wstać, ale żaden z mięśni nie zareagował na wysłany z mózgu rozkaz. Skrzywiłam się z wściekłości -Nie usiłuj się ruszać i tak nic ci z tego nie wyjdzie a tylko stracisz tak bardzo potrzebną ci teraz energię- nieznajomy najwyraźniej dostrzegł moje starania. Drugie, co zapamiętam to barwa jego głosu- ciepła i zarazem stanowcza i męska. Po kilku minutach albo godzinach, sama nie wiem, poczułam jak ktoś mnie podnosi.. Zaraz po tym odpłynęłam w głąb mojej podświadomości i zemdlałam…
***
…Ocknęła się w jakimś pomieszczeniu. Tym razem bez problemu otworzyłam oczy. Leżałam w ogromnym łożu z baldachimem. Rozejrzałam się wokoło… Ot zwykła sypialnia, jakich wiele… W pewnym momencie usłyszałam głosy dobiegające z pokoju obok
-I co? Długo zamierzasz ją tu trzymać?- Poirytowany mężczyzna nie wzbudził mojej sympatii. Mówił z ożywieniem i wściekłością. -Ile tylko będzie trzeba- bez problemu rozpoznałam głos mojego wybawcy. -Przecież dobrze wiesz, że to nie ma sensu!! -Ma. I będę ją tu trzymać dopóki moje zdanie nie ulegnie zmianie. I daruj sobie wyrzuty i tak zdania nie zmienię. Po tych słowach usłyszałam tupot stóp i trzask zamykanych drzwi. Najwyraźniej jedna osoba opuściła pomieszczenie bardzo poruszona. Chwilę później ktoś wstał i zaczął kierować się w stronę mojego pokoju. Drzwi cichutko się uchyliły…
***
Stanął w nich mężczyzna, którego wyglądu nie jestem dziś w stanie opisać… Dalsze wydarzenia wymazały z mojej pamięci jego obraz. -Witam ponownie w świecie żywych-wyszeptał siadając w fotelu stojącym obok łóżka. -Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Skąd się tu wzięłam?-Bez zbędnego wstępu zasypałam go pytaniami. Uśmiechnął się i zaczął mówić tym swym niebiańskim, spokojnym głosem. -A więc ja jestem wojownikiem, którego imieniem nie musisz zaśmiecać swojego umysłu. Znajdujesz się w mojej sypialni. Znalazłem cię na leśnej polanie a skąd się tam wzięłaś to już niestety nie wiem. -Długo tu leże? –Spytałam -Jutro upłyną trzy tygodnie- odpowiedział. -Co?! -Byłaś w transie… Czymś pomiędzy snem a śpiączką… Jednego dnia spałaś spokojnie by drugiego miotać się w gorączce. Pozwól teraz, że ja zadam ci kilka pytań. Po pierwsze- Co się stało? –Nagle uświadomiłam sobie, że w mojej głowie panuje kompletna pustka. Zawstydzona tym, że nie mogę udzielić mu tak wyczerpujących odpowiedzi, jakich on mi udzielił wyszeptałam: -Nie pamiętam. –On w ogóle niewytrącony z równowagi tymi słowami rzekł: -No… to trochę komplikuje sprawę… Pamiętasz cokolwiek? -Nie, nic.. Jedynie chwilę, gdy mnie znalazłeś i coś jeszcze… imię… moje… Kyriake -Zawsze coś.-Uśmiechnął się do mnie- Teraz już się nie martw. Nic ci nie grozi. Bardzo źle z tobą było, ale już za kilka tygodni zapomnisz, że cokolwiek ci dolegało. -No właśnie, co mi się właściwie stało?- Po tym pytaniu jego twarz zmarkotniała. -Obawiałem się tego pytania. Problem polega na tym, że nie wiem. Znalazłem cię w opłakanym stanie. Twoje ciało było lodowate a twarz trupioblada. Ponadto byłaś strasznie zakrwawiona. W domu, po umyciu twojego ciała nie znalazłem żadnych ran. Pomyślałem, że to pewnie cudza krew.. Ale następnego dnia, gdy poszedłem sprawdzić czy może się ocknęłaś łóżko tonęło we krwi. Co więcej nie był to ostatni raz. Za każdym razem, gdy księżyc znika z nieba, ty krwawisz całym swoim ciałem.- Po tych słowach spojrzał mi prosto w oczy-Damy rade-wyszeptał, a ja ciągle nie rozumiałam jednej kwestii. -Czemu to robisz? -Nie mam zielonego pojęcia-odpowiedział wzruszając ramionami-Teraz połóż się spać, musisz odpoczywać. Wstał i ruszył w kierunku drzwi. Gdy już miał je zamknąć coś sobie uzmysłowiłam -Czeekaj ! - Krzyknęłam, na co on szybko odwrócił głowę. –Przypomniało mi się jeszcze jedno imię… Gavlin…
***
Mijały tygodnie a ja w żółwim tempie dochodziłam do siebie. Krwawienia nie ustępowały, co bardzo utrudniało moją rehabilitację. Wojownika często nie było w domu, więc wolny czas w większości spędzałam samotnie. Mężczyzna, z którym rozmawiał mój wybawca w dniu „przebudzenia” nie pojawił się już więcej. Przynajmniej ja go nie spotkałam. Z dnia na dzień coraz bardziej wnikliwie obserwowałam to, co dzieje się wokół mnie i wcale mi się to nie podobało. Pierwszym, co mnie zaniepokoiło, był brak towarzystwa innych istot. Żadnej służby, przyjaciół, rodziny czy wścibskich sąsiadów. Chociaż początkowo samotność była mi na rękę to jednak już po tygodniu zaczęłam się modlić o przybycie tu jakiejkolwiek żywej duszy… Boże…mógłby to być nawet złodziej! Wojownik prawie wcale ze mną nie rozmawiał, unikał spotkań ze mną a na pytania odpowiadał jedynie: „Jeszcze nie teraz”. Tak, więc pozostawiona sama sobie miałam setki godzin na przemyślenia. Intuicja mówiła mi, że coś tu nie gra. Po kilku tygodniach, gdy moja cierpliwość przeszła do historii natchniona powiedzeniem, „Jeśli Mahomet nie przyjdzie do góry to góra przyjdzie do Mahometa”, postanowiłam wybrać się na spacer w poszukiwaniu ludzi.
***
Wyruszyłam wczesnym rankiem kierując się na zachód. Po kilkunastu minutach marszu dotarłam do niewielkiej osady. Zmęczona usiadłam na ławce i zaczęłam obserwować otoczenie. Po tak długiej alienacji widok tylu ludzi naraz był dla mnie szokiem. Wszyscy wokół rozmawiali, robili zakupy przy ulicznych straganach a ja nie mogłam się temu napatrzeć. W pewnym momencie zorientowałam się, że uważnie przygląda mi się jakaś kobieta. Gdy uświadomiła sobie, że ja również ją obserwuje podeszła i usiadła obok mnie. -Wszyscy się tu znamy- zaczęła. –Więc wiem, że to ty się wprowadziłaś do tego domostwa na wschód od miasteczka- spojrzałam na nią zaskoczona. Nie miałam zielonego pojęcia, co jej odpowiedzieć. Zastanawiałam się, czy wiadomość, że Wojownik mieszka tu od niedawna ma jakiś związek ze mną. Po krótkiej przerwie kobieta kontynuowała- Wybacz, jeśli moja szczerość cię urazi, ale wprowadziliście się tu w środku nocy, nie pojawiacie się w mieście, ludzie gadają… Nie chcemy tu żadnych bandytów… -Naprawdę nie wiem, co… -zaczęłam, ale zdanie zagłuszył tętent kopyt. Wojownik zatrzymał się koło nas i zwrócił się do mojej rozmówczyni -Jak śmiesz wieśniaczko odzywać się do tej damy?!?- Kobieta przerażona wściekłością w jego oczach wstała i oddaliła się. Odwrócił głowę w moją stronę i powiedział: -Na konia. Nie odważywszy się na choćby jedno zdanie buntu wstałam i wskoczyłam na konia. Zanim odjechaliśmy kątem oka dostrzegłam, że całe miasteczko zamarło a oczy wszystkich zwrócone są w naszą stronę. Podczas drogi powrotnej żadne z nas się nie odezwało. W milczeniu weszliśmy do domu- ja do sypialni, on do gabinetu. Po godzinie wpadł do mojego pokoju i ryknął: -Nie waż się więcej opuszczać tego domu!! -Co? Nie masz prawa! Nie możesz!-Zaprotestowałam. On jedynie uśmiechnął się szyderczo i odparł: -Ależ mogę.. Co więcej postanowiłem cię tu zamknąć by nic cię nie kusiło.- Mówiąc to machnął ręką a w oknach pojawiły się kraty. -Au Revoir maleńka!- Puścił do mnie oczko i wyszedł. Usłyszałam jeszcze brzęk kluczy w drzwiach i zapadła cisza. Najgorsza cisza w moim życiu zwiastująca najciemniejszy okres mojej egzystencji… okres niewoli.
***
Dni mijały a ja coraz bardziej pogrążałam się w swej rozpaczy. Wstyd przyznać, ale poddałam się bez najmniejszych nawet prób walki. Zrezygnowałam. Bezgranicznie zaufałam mężczyźnie, którego imienia nawet nie znałam a teraz zbierałam tego bolesne żniwo. W chwili, gdy moje zwątpienie sięgnęło zenitu, w najmniej oczekiwanym momencie przyszło zbawienie… Była to jedna z nocy moich krwawień, które bardzo nasiliły się ostatnimi czasy. Miotałam się w łóżku skręcając się z bólu, gdy drzwi z hukiem wypadły z zawiasów. Stanęły w nich dwie zakapturzone postacie. „Boże… znowu kaptury”- pomyślałam, po czym zemdlałam.
***
To, co zobaczyłam po otworzeniu oczu zupełnie nie przypominało mojego poprzedniego przebudzenia… Wokół mnie krzątało się wiele osób… Jakaś pulchna kobieta podlewała kwiaty, druga z kolei wycierała kurze. Pierwsza szybko zorientowała się, że odzyskałam przytomność. -Wreszcie panienka się przebudziła! Pan się ucieszy!-po tych słowach szybko wybiegła z pokoju. Druga natomiast odłożyła ściereczkę i podeszła do mnie: -Myśmy myśleli, że po tym wszystkim panienka się nie ocknie. A jak się nasz pan martwił. Ale cóż to? Słyszę jego kroki, więc nie przeszkadzam- Tak jak powiedziała tak też zrobiła- opuściła sypialnię, do której zaraz po niej wbiegł przejęty krasnolud. Złapał mnie za rękę, ucałował i wyszeptał: -Nareszcie.. przepraszam, że pozwoliłem na to.… Ale zapomniałem… ty nadal nic nie pamiętasz? –Spojrzał zatroskany a ja kiwnęłam głową. –A więc pytaj. Nie ma co zwlekać. –Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i zaczęłam: -A więc po pierwsze, kim tak właściwie jestem? -Kyriake De Torges. Piękna elfka. -Skąd się tu wzięłam? -Odbiłem cię z rąk tego nikczemnika Gavlina, który cię więził. („A więc dlatego nie chciał ujawnić swego imienia..”-pomyślałam) -A więc to on był tym Gavlinem? –byłam w szoku. W końcu pamiętałam te imię. -Tak. Niegdyś był twym ukochanym. Ale złamał ci serce. Gdy wyszłaś za mąż porwał cię, rzucił potężne zaklęcie, które powodowało krwawienie, by mieć powód do przetrzymywania cię w swoim domu. Całą sytuację z ratunkiem zaaranżował, to on również rzucił na ciebie zaklęcie zapomnienia, którego nie jesteśmy w stanie odwrócić. Ale teraz już nic ci nie grozi. Przepraszam, że tyle czasu musiałaś z nim żyć… ale nie mogłem trafić na wasz trop. -A gdzie mój mąż?-spytałam. On spojrzał na mnie z czułością, ucałował w dłoń i wyszeptał: -Kyriake… Przecież ja… Ogromne zdziwienie na moment odebrało mi mowę. Było prawdą, że moja pamięć została kompletnie wymazana, ale świetnie zdawałam sobie sprawę, że chyba nie o takim małżonku marzy każda normalna dziewczyna. Nie żeby był brzydki, bo urody nie można mu było odmówić, ale jego wzrost pozostawiał wiele do życzenia. Czy zdrowa na umyśle dziewczyna bierze sobie za męża karła?! W miarę jak po mojej głowie przewalały się te upiorne myśli twarz mojego rozmówcy traciła swój radosny blask i pomału pokrywała się maską bólu i nieopisanego wprost żalu. -Przeczuwałem, że kiedyś może nastąpić ta chwila, tylko zawsze myślałem, że twoja miłość po prostu zgaśnie, skąd mogłem przypuszczać, że o niej zapomnisz! -Wybacz mi proszę moje zdziwienie, ale tyle się ostatnio wokół mnie dzieje, a ja już się w tym wszystkim pogubiłam. Mój wybawca okazał się oprawcą, schronienie więzieniem. Mój cudem odnaleziony mąż jest wzrostu dziecka, a ja nawet nie pamiętam, że byłam mężatką. Bolesne westchnienie wydarło się z piersi Krasnoluda. Ciągle trzymał moją rękę w swoich dłoniach a ja zdałam sobie nagle sprawę z tego, że znam ten dotyk. Znam miękkość skóry, każde zagłębienie linii papilarnych i twardość odcisków, jakby te dłonie nie raz gładziły moje, a moje jego. -Gdy Gavlin skrzywdził cię tak straszliwie, że już nie chciałaś zostać jego żoną…-zaczął smutnie- i nie chciałaś nawet wyjawić, co zrobił ci nieszczęśliwej ten okrutnik. Twój ból i rozpacz i twoje piękno spowodowały, że zapragnąłem ci pomóc, pocieszyć, ulżyć w niedoli. Tak, wiem, że jestem tylko Krasnoludem, a Ty pięknym elfem, ale przecież nie zamierzałem cię uwieść, choć już wtedy kochałem cię całym sercem jak tylko mężczyzna może kochać kobietę. Pewnej nocy zakradłem się do ogrodu, w którym przebywałaś i przemówiłem do ciebie, ale ty się przelękłaś i uciekłaś przede mną jak przed złym zwierzem, chociaż nawet nie zobaczyłaś mojej postaci. Mimo to każdego wieczoru pojawiałem się na twych wieczornych spacerach, alby przynajmniej cię widzieć z ukrycia, chłonąć twą obecność, pieścić wzrokiem. Nie miałem pojęcia, że ty wyczułaś moją obecność, przyzwyczaiłaś się do niej i w końcu polubiłaś. Potem zaczęły się nasze rozmowy, ja zawsze pozostawałem w ukryciu, lękając się, że zakłócę tę delikatną nić przyjaźni, jaka się między nami utworzyła. Odkryliśmy oboje, że wiele nas łączy, wspólne zainteresowania i cechy charakteru sprawiły, że potrafiliśmy godzinami rozmawiać o rzeczach ważnych, ale i błahych jak lot motyla czy gwiazdy na niebie. Mój rozmówca mówił, a ja po raz kolejny zrozumiałam, że znam ten głos, jego barwę, ciepło i moc. Jak przez mgłę wyłaniał się obraz małej kamiennej ławeczki i mnie na niej siedzącej. I ten głos unoszący się w powietrzu jak głos anioła, przynoszący radość i nadzieję… -Przy mnie roześmiałaś się w końcu…-kontynuował-…a potem śmiałaś się już wiele razy. I w końcu zapragnęłaś mnie zobaczyć. –przerwał na chwilę i z jego ust wydostało się kolejne westchnienie.- Jakże ja się bałem tej chwili. Wiedziałem już, że kocham jak ślepiec, jak szaleniec i jeżeli nie dane mi będzie przebywać w twym towarzystwie, umrę, uschnę z tęsknoty. Bałem się, że cię stracę, bałem się, że nie zniesiesz mojego widoku. Ale ty nalegałaś a ja musiałem ulec twojej prośbie. Gdy wyszedłem z ukrycia z sercem tak ciężkim jak głaz i usłyszałem twój radosny śmiech, nie wiedziałem przez moment czy to dobry, czy zły dla mnie znak. Ty, widząc moje zakłopotanie powiedziałaś „O niemądry! Tak się wzbraniałeś przed naszym spotkaniem, że już się obawiałam, że masz postać gnoma o paskudnej, poskręcanej twarzy, a ty jesteś najpiękniejszym Krasnoludem, jakiego kiedykolwiek widziały moje oczy!” Myślałem wtedy, że śnię i gdy wyznałem ci miłość a ty wyznałaś swoją także wszystko wydawało się tylko piękną bajką. Powiedziałem ci wtedy, że jesteśmy jak noc i dzień, jakże kiedykolwiek możemy być razem. Ale ty nie chciałaś nawet o tym słuchać, zapewniłaś, że nie ma na całym świecie nikogo bardziej zasługującego na twoją rękę niż ja właśnie. I że jestem dla ciebie największym i najpiękniejszym mężczyzną, jaki stąpał kiedykolwiek po tej ziemi. -Cii…-położyłam mu palec na ustach. –Już nie musisz mówić ani słowa więcej. –On spojrzał na mnie smutno a ja spojrzałam z czułością w te oczy, w których tonęłam już nie raz, w ten niezmącony niczym błękit… -Serce mi mówi, że jesteś najważniejszym dla mnie człowiekiem na tej ziemi. Moja pamięć płata figle, ale jeżeli tylko zechcesz przemawiać do mnie tak jak wtedy, gdy podglądałeś mnie ukryty w krzakach… -Wcale nie podglądałem!- Obruszył się mój mężulek -To przypomnę sobie o wszystkim, chociaż to, że podglądałeś mnie ukryty w zaroślach wolałabym zapomnieć. -Wcale nie podglądałem!! -No to powiedz mi mój drogi, czy to ładnie patrzeć na niewiastę, gdy ta dłubie sobie w nosie?
Liv_Hanna - 04.08.2007 19:47
bardzo mi się podobało, zrobisz jeszcze jakiś ciąg dalszy czy tylko tyle. Bardzo mnie ta historia zaciekawiła. Uwielbiam fantastykę :) , pliss, pisz dalej ;( :shy: Czytałam tą opowieść jak książkę :wub:
Ośliczka - 07.08.2007 05:59
Ta historia jest poprostu świetna! Mam nadzieję, że to nie koniec i napiszesz coś jeszcze, bo masz talent. :D
Mam tylko jedno zastrzeżenie: Kończyna - to noga, ręka itd., ale chyba nie o to chodziło w tym opowiadaniu, Koniczyna - to roślina , raczej o to chodziło. Poprostu pozamieniaj "ń" na "ni", bo jak przeczytałam "a jedynym zapachem, jaki czułam był zapach świeżej kończyny" to ogarnął mnie śmiech na myśl o brudnych skarpetkach mojego brata. :D
ShiinaLP - 08.08.2007 15:10
Fakt, mój błąd:) Poprawiłam. Dzięki Ośliczka, za poprawienie mnie :)
Liv_Hanna - 08.08.2007 19:11
Kontynuujesz opowieść? Mam nadzieję, że tak bo szkoda takiego talentu.
ShiinaLP - 13.08.2007 15:54
Hmm w zasadzie nie myślałam o kontynuacji jej, ale się zastanowię. Z pewnością wrzucę jeszcze jakieś opowiadanie, mam tego masę ;) tylko w większości są to historie typu love story pisane dla koleżanek z nimi w roli głównej ;) ale jest też parę innych rzeczy.
Ośliczka - 13.08.2007 18:53
Nie koniecznie musisz wrzucac fantasy, ja z chęcią przeczytam i romansidła. Trochę urozmaicenia nie zaszkodzi, bo wszyscy jakoś same fantasy piszą. Żadne się nie równało jednak z twoim. :D A ja lubię bardzo obyczaje, wiec jak cos masz to wrzucaj na forum.
Kokoszka - 15.08.2007 08:27
świetna historia ;p
Byczu - 23.08.2007 15:58
Kokoszka - potwierdzam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|