Love story

Love story

Podstrony
 



ShiinaLP - 18.08.2007 12:51
Love story
  Historia z założenia ma być tkliwym opowiadaniem o miłości. Piszę to, by uniknąć komentarzy w stylu "no strasznie to banalne" Będę wdzięczna za wskazanie mi moich błędów. Napisałam ją nieco ponad trzy lata temu, jednak postanowiłam zmienić kilka detali, więc zamieszczę w częściach. Miłego czytania.


Słońce właśnie znikało za horyzontem, gdy Ewa minęła Kołobrzeg, kierując się w stronę Dźwirzyna. Ogarnęło ją lekkie podniecenie na myśl o nowym domu, do którego właśnie zmierzała. Niespodziewany spadek od wujka sprawił, że dziewczyna otrzymała wielką rezydencję nad samym morzem. Chociaż początkowo uważała przeprowadzkę za szaleństwo, to jednak jakimś cudownym zrządzeniem losu, właśnie tam mieszkały i pracowały jej dwie najlepsze przyjaciółki z czasów liceum- Karolina i Dominika. Pierwsza, ukończywszy z wyróżnieniem studia weterynaryjne na Akademii Rolniczej w Lublinie, przyjęła tam posadę w pobliskiej lecznicy zwierząt, gdzie pomimo młodego wieku zrobiła wielki sukces i cieszyła się szacunkiem wszystkich mieszkańców miasteczka. Druga natomiast, po trzech latach spędzonych na studiowaniu dziennikarstwa na WSD spełniła swoje marzenia z dzieciństwa podejmując się pracy w lokalnym radiu. Szybko odkryła, że w studiu, z dala od ludzi czuje się wyjątkowo pewnie, toteż swoją charyzmą i szczerością zdobyła rzesze sympatyków i otrzymała własną, wieczorną audycję poświęconą muzyce alternatywnej. Ewa nie wiedziała, że głos, który zabrzmiał w radiu, zapowiadając jakiś lokalny zespół, należy do jej starej przyjaciółki. „A teraz kochani, nasza miejscowa gwiazda, która wkrótce zawojuje całym światem. The Devils!”- Chyba the debilz- parsknęła Ewa, po czym nachyliła się w celu zmiany stacji, gdy do jej uszu dobiegł aksamitny, męski głos. Tkwiła tak pewien czas w błogim zapomnieniu, gdy jej głowę przeszył przeraźliwy pisk. Szybko chwyciła kierownicę, ratując tym się od bliskiego spotkania ze sprawcą tego hałasu- olbrzymią ciężarówką. Najwyraźniej jej zmizerowany, stary polonezik doznał takiego samego szoku jak ona, gdyż momentalnie zgasł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jakiegoś złośliwego małego czarodzieja. Tym samym dziewczyna została sama, pośrodku lasu w totalnej ciemności, gdyż słońce zdążyło już dawno się schować, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może je jeszcze potrzebować. Ewa, z sercem na ramieniu, (bo któż wie, kto się tu może pałętać po zmroku) opuściła auto i wyszła na ulicę w poszukiwaniu ratunku. „ Pamiętaj, The Devils”- powtarzała sobie w myślach wciąż będąc pod głębokim wrażeniem tajemniczego głosu, który w tej chwili dodawał jej otuchy. Po kilku minutach, które wydawały jej się wiecznością, zza zakrętu wyłonił się zbawienny samochód. Dziewczyna zaczęła histerycznie podskakiwać i machać rękami jakby się topiła. Właściwie każdy normalny człowiek, widząc taki widok, prędzej dodałby gazu, uważając ją za zbiega z jakiegoś pilnie strzeżonego więzienia dla obłąkanych, jednak najwyraźniej właściciel tego auta albo do normalnych nie należał, albo jego dobroć graniczyła z głupotą, gdyż zatrzymał się z piskiem opon. Z auta wysiadł wysoki brunet, ze śmiesznymi, kwadratowymi okularami, które sprawiały, że wyglądał jak jakiś młodociany profesorek.
-Pomóc w czymś?- Spytał z lekkim uśmiechem. Ewa dostrzegła, że ma on kolczyk w dolnej wardze, co całkowicie wymazało pierwsze profesorskie wrażenie. Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę silnika.
-Nigdy Cię tu nie widziałem, jesteś nowa?- Spytał zerkając na nią z ukosa.
-Tak, właśnie jechałam do nowego domu
-Hmm… muszę cię zmartwić, bo tym samochodem nie poruszysz się nawet o cal, mógłbym go naprawić, ale bez narzędzi w tej ciemności nic nie wskóram a najwyżej narobię więcej szkód, więc jedynym rozsądnym wyjściem w tej chwili jest zaufanie mi i zgoda na odwiezienie się do domu moim autem. Co ty na to?- Spytał, po czym znów nie czekając na odpowiedź otworzył jej drzwi swojego czterokołowca. Dziewczyna podała mu kartkę z adresem, na co „zbawiciel” odparł uradowany:
-O! Widzę, że będziemy sąsiadami! Mieszkam z bratem dwie ulice od ciebie. To chyba pasowałoby się przedstawić, nazywam się Błażej, ale znajomi mówią na mnie Bratek.
-Bratek? A czemu akurat tak?- Spytała, powstrzymując się od śmiechu… Jak dorosły mężczyzna może być nazywany bratkiem??
-Och.. To nic szczególnego.. Po prostu w dzieciństwie, gdy ja z moim bratem zaczynaliśmy się uczyć mówić, on przedstawił mnie jako Bratek. I tak zostało… Ot cała historia.. Nic ciekawego.. –uśmiechnął się nieśmiało.
-A twój brat jak ma na imię?- Spytała
-Filip.
-I mówią na niego fiołek?- Spytała, wywołując u swojego rozmówcy serdeczny śmiech.
-O chciałbym, może ode mnie by się odczepili! A ty nieznajoma? Jakie imię nosisz? Orchidea? – Tym razem to Ewa się roześmiała…
-Nie, skądże… noszę najstarsze imię na świecie- Ewa. I nie nazywają mnie eukaliptusem. Długo tu mieszkasz?-Spytała, zmieniając temat.
- Całe moje życie.
-To pewnie znasz taki zespół… kurczę jak oni się nazywali… the cośtam… lokalna kapela…
-The devils?- Spytał od niechcenia, Ewa odniosła wrażenie, że chłopak nie czuje sympatii do tego zespołu.
-Tak! Znasz ich?
-Prywatnie?
-Tak
-Kojarzę ich… -odpowiedział. Ewa miała nadzieję, że Błażej coś jeszcze o nich wspomni, ale on nie wykazywał najmniejszego nawet zainteresowania tym tematem- I oto jesteśmy na miejscu. Witam w imieniu wszystkich mieszkańców! Ewa wysiadła z samochodu i oniemiała z wrażenia. Wiedziała, że wujek przepisał jej dom w idealnym stanie, idealnym sąsiedztwie i o idealnej konstrukcji. Jednak nie spodziewała się tego, co ujrzała. Stała przed najśliczniejszym domem, jaki mogła sobie wyobrazić. Było to miejsce, o którym marzyła każda rodzina- był wystarczająco duży, by mogła w nim zamieszkać rodzina średniej wielkości i jednocześnie wystarczająco mały, by była go w stanie wysprzątać samotnie pani domu. W takim miejscu odpoczywa pan domu po dniu ciężkiej pracy, tam w spokoju wychowuje się gromadkę ślicznych bobasków i zaprasza sąsiadów na grilla. Ewa szybko pożegnała się z Błażejem i pobiegła dokładnie obejrzeć każdy zakamarek jej nowego domu. Z tyłu znajdował się duży taras, na którym można było podziwiać piękne morze. Na parterze znajdowała się kuchnia z jadalnią, salon i mały gabinet. Na pierwszym piętrze natomiast Ewa znalazła trzy pokoje i dość dużą łazienkę z ogromną wanną. Wszystko to było w pełni umeblowane z niezwykłym gustem. Gdy zegar w zaczął wybijać drugą w nocy, dziewczyna uzmysłowiła sobie jak bardzo jest wyczerpana. Niezwłocznie udała się do wielkiego łóżka… jej łóżka, gdzie zasnęła jak niemowlę.




Ośliczka - 18.08.2007 17:09

  TO OPOWIADANIE JEST PPPPPPPIIIIĘĘĘĘĘĘĘĘKKKKNNNNEEE!!!!!!!!!!!! :D
Wiem, że to dopiero pierwszy rozdział, ale i tak wiem, że polubię całą powieść. Tak lekko i przyjemnie się to czyta. Mam nadzieję, że nie pozwolisz mi długo czekać na dalsze rozdziały, jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Nie zauważyłam błędów. Jestem wręcz oczarowana. :)



ShiinaLP - 19.08.2007 16:48

  Tylko szkoda, że tak mało komentarzy :) Już chyba wolałabym krytykę ^^



Tittellë - 19.08.2007 17:03

  Świetnie opowiadanko, dużo opisów bohaterów i miejsc. Podoba mi sie dlatego, że składa sie w logiczną całość. Czekam na dalsze odcinki tego pięknego opowiadania.\
Pozdrawiam zniecierpliwiona Tittellë :P




ShiinaLP - 20.08.2007 08:48

  Część druga. Enjoy :)

Dochodziło południe, gdy dom Ewy wypełnił odgłos dzwonka do drzwi. Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka i ociągając się ruszyła w stronę frontowego wejścia. „Kogo do cholery niesie o tej porze?”- Pomyślała w drodze do drzwi, która okazała się wyjątkowo długa i ciężka. Gdy już dotarła do celu jej podróży i z wielkim trudem nacisnęła klamkę jej oczom ukazał się prawdziwy anioł… „Tak.. Anioł zstąpił z niebios i przyszedł mnie stąd zabrać…”-pomyślała, wciąż jeszcze balansując pomiędzy jawą i snem
-Cześć, to ja, Błażej.. Pamiętasz mnie? Wczoraj cię podwiozłem…-oznajmił cud natury, nieco zaskoczony jej spojrzeniem, które nie sygnalizowało, że Ewa go kojarzy
-Bratek??- Dziewczyna nie potrafiła ukryć zdziwienia, że wczoraj nie zauważyła jak przystojny jest jej wybawca. Pewnie to, dlatego, że było ciemno…
-Tak Bratek… Chyba się niewyspałaś… Za wcześnie przyszedłem, przepraszam… -Tu popatrzył znacząco na jej piżamę, a Ewa poczuła, że się rumieni, na szczęście chłopak darował sobie dalsze komentarze jej wyglądu i ciągnął dalej-Ale mój kumpel ma warsztat samochodowy, więc przyholowaliśmy twoje auto- Na podjeździe rzeczywiście stał jej niespełna dwudziestoletni polonez.
-Och, naprawdę nie wiem jak ci dziękować!- Zaczęła, jednak chłopak jej przerwał
-Ale na szczęście ja wiem!-Wypalił bez zażenowania- Może wyskoczymy gdzieś popołudniu? No wiesz… pokażę ci miasto i w ogóle… -zaproponował jednocześnie patrząc na nią tak niewinnie i słodko jak patrzy na swoją mamę pięcioletnie dziecko, które właśnie stłukło jej ukochaną wazę.
-Ok. Może być o 14?-Spytała starając się ukryć rosnącą w niej radość. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki, łobuzerski uśmiech. „Gdy tak robi, kolczyk mu się lekko wysuwa…”- Ta myśl, nie wiedząc, czemu tak bardzo ją rozśmieszyła.
-No to wpadnę po ciebie! Papa- odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami. Ewa stała jeszcze przez chwilę obserwując w oknie jego zgrabną sylwetkę, która w tym gorącym, porannym słońcu przypominała jej Tolkienowskiego elfa. „Koniec z podziwianiem Ewuś, trzeba się przygotować. Tym razem Błażej nie zastanie mnie w pidżamie z Kubusiem Puchatkiem i rozczochranymi włosami”- postanowiła, po czym omijając rozstawione w salonie pudła z jej bagażami przywiezione dzień wcześniej przez firmę przewozową pobiegła robić się na bóstwo…

***

Dochodziła za kwadrans druga, gdy Ewa powoli zaczynała popadać w histerię. „Nie przyjdzie!!” Powtarzała, co chwilę jej złośliwa wyobraźnia „Na pewno nie przyjdzie!! Coś ty sobie w ogóle myślała??” Chodziła po salonie w tą i z powrotem gorączkowo poprawiając włosy.. „Nie przyjdzie… O JEZU! Dzwonek!!” Oczekiwany dźwięk dzwonka całkowicie ją zaskoczył, lekko chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.



Ośliczka - 20.08.2007 09:51

  Cytat:
Część druga. Enjoy :)

Dzwonek!!” Oczekiwany dźwięk dzwonka całkowicie ją zaskoczył, lekko chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
"A tam stał obleśny, śmierdzący przetrawionym koniakiem listonosz!" :D

Nie, napewno to był Błażejek. Kiedy następna część? Strasznie lubię twoje opowiadania, piszesz świetnie i powinnaś jak najwięcej umieszczać swoich opowiadań na forum, jak nie na tym to może jakimś innym, gdzie ludzie cię naprawde docenią. :D
Ewa ma piżamkę z Kubusiem Puchatkiem?! Fajnie, mam z nią coś wspólnego, bo ja mam z Kłapouszkiem :D



ShiinaLP - 20.08.2007 17:23

  Cytat:
Nie, napewno to był Błażejek. A to się jeszcze okaże :P



ShiinaLP - 23.08.2007 08:52

  Kolejna część...

-COŚ TY SE W OGÓLE MYŚLAŁA?!- Usłyszała znajomy, choć od dawna niesłyszany głos.
-Domii? Karolina? Och, miałam do was zadzwonić…- odpowiedziała zaskoczona Ewa. Oczywiście miała zamiar zadzwonić, tak jak się umówiły zaraz po przyjeździe, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że doszła do wniosku, iż koleżanki wytrzymają parę godzin zwłoki. Karolina roześmiała się
-No pewnie!- Prychnęła obrażona Domii
-Czy ty wiesz jak my się poczułyśmy, gdy Bratek powiedział, że jesteś w mieście?-Spytała Karolina z wyrzutem
-Czy ty wiesz jak trudno było go zatrzymać w domu??- Dodała Domii
-CO?? To go tu nie ma??-Spytałała zawiedziona Ewa.
-No a widzisz go gdzieś? Karolina oznajmiła mu, że niestety w domu zostać musi, bo mamy do ciebie sprawę niecierpiącą zwłoki. No, ale, może byś nas zaprosiła do środka, co?- Po tych słowach wszystkie trzy weszły do środka. Kolejne kilka godzin dziewczęta spędziły na wspominaniu starych czasów a także opowiadaniu sobie nawzajem ich dalszych dziejów po otrzymaniu matury. Od Karoliny Ewa dowiedziała się, że ich stary kolega Brusik niedawno wyjechał do Londynu, gdzie obecnie pracuje w jednym z najbardziej renomowanych zakładów fryzjerskich. Swoim klientom udziela porad prawniczych. Rozprawiały tak o różnych sprawach aż do wieczora, gdy Domii wykrzyknęła
-O Jezu! Już szósta, znów spóźnimy się na koncert!
-Jaki koncert?? Mogę jechać z wami?- Spytała Ewa, Karolina prychnęła
-Czy możesz? Słońce, ty jedziesz z nami.
Pół godziny później samochód Karoliny, (która posiadała najlepszego czterokołowca dzięki jej pracy) zajechał pod mały, obskurny klub „Czerwona Gazela”. Miejsce to raczej nie budziło dobrych skojarzeń. Przypominało starą knajpę z amerykańskich filmów klasy B, gdzie otyły barman zawsze nosi poplamiony fartuch a szafa grająca nie działa odkąd stanęła w tym przeklętym miejscu. Jednak po radosnych minach swych towarzyszek Ewa wywnioskowała, że jednak te miejsce zaskoczy ją pozytywnie. Gdy weszły do środka, dziewczyna rzeczywiście została mile zaskoczona. Miejsce było wyjątkowo przytulne i klimatyczne. Barman chociaż z pokaźnym brzuszkiem, sprawiał wrażenie milutkiego starszego pana, natomiast szafa grająca nie była zepsuta. Chociaż to ostatnie wynikało nie tyle z faktu dbania o jej stan techniczny co o brak owej szafy. O tej porze klub świecił jeszcze pustkami. Jedynymi osobami oprócz barmana było pięciu kolesi siedzących na scenie i dłubiących w instrumentach. Jeden z nich spojrzał w ich stronę i krzyknął:
-Witam piękne panie! Cóż sprowadza was w nasze skromne progi?? Czyżbyście zostały wydalone z Olimpu za uwodzenie młodych bogów?
-Bartek, zamknij się.- odpowiedziała Karolina bez zbędnych ogródek, po czym dodała- Mamy coś dla Błażeja. Na dźwięk tego imienia Ewa zamarła na chwilę a zza wielkiej kolumny Marshalla wyłonił się jej nowy znajomy i uśmiechnął szeroko szczerząc zęby. Dziewczyny ruszyły w ich stronę. Bratek szybko wstał, zwinnie przeskoczył kolumnę i podbiegł do Ewy
-Przepraszam, że nie przyszedłem, ale masz wyjątkowo zawzięte przyjaciółki, a gdy jeszcze dołączyli do nich chłopcy z kapeli to już nie miałem szans.- mówiąc te słowa, miał tak słodki wyraz twarzy, że dziewczyna momentalnie poczuła, ze chce się nim opiekować do końca życia.
-Chłopcy z kapeli? A co im do tego?- spytała zaskoczona.
-Potrzebowali mnie do naprawiania sprzętu, ten szajs ciągle się psuje. No i jeszcze dochodzą specjalne sentymenty moich dwóch kumpli wobec twoich czarujących koleżanek no i co tu mówić więcej… nie miałem szans.. Wybaczysz??
-No jasne.- odpowiedziała, karcąc się w myślach za to, że nie wymyśliła jakiejś bardziej ciekawej, romantycznej i intrygującej odpowiedzi. Reszta towarzystwa najwyraźniej uznała, że wystarczająco długo rozmawiali w cztery oczy, gdyż jeden z muzyków krzyknął:
-Bratek łosiu, może byś nas tak zapoznał??- Oboje odwrócili się i ruszyli w stronę sceny, na której już zdążyły się rozsiąść jej koleżanki. Błażej pomógł Ewie wejść na scenę i powiedział:
-Poznajcie Ewę, naszą nową sąsiadkę. Ewa to są moi kumple z kapeli. Bartek gra u nas na perkusji i jest moim kuzynem.-Tu wskazał na chłopaka, który zażarcie dyskutował o czymś z Karoliną. Trzeba było przyznać, że z ta oburzoną miną wyglądał wyjątkowo intrygująco i pociągająco, najwyraźniej Karolina podzielała zdanie Ewy, gdyż jej zachowanie wskazywało, na głębokie zadurzenie.- Ci dwaj, sklejający kable goście to Kuba i Arek, pierwszy jest basistą, natomiast drugi zazwyczaj podrywa laski pod sceną, ale jest nieocenioną pomocą w sprawach technicznych, więc należy do zespołu.-Obaj wyglądali na dowcipnisiów i dziewczyna doszła do wniosku, iż pasowaliby idealnie do jakiegoś kabaretu.- A ta łajza co siedzi z gitarą na kolanach to mój brat, Filip.- Chłopak siedział obok Domii i tłumaczył jej coś związanego z leżącym na jego kolanach, nieco wytartym Ibanezie. Ewie wytarczyło jedno spojrzenie na niego, by zrozumieć co się święci. Ciemnooki brunet, z małą bródką, trzydniowym zarostem i przenikającym spojrzeniem z pewnością bez problemu rozkochał w sobie koleżankę. I rzeczywiście, mina przyjaciółki była jednoznaczna i nie pozostawiała wątpliwości- była do szaleństwa zakochana w tym gościu. Po słowach Bratka, Filip podniósł się i podszedł do Ewy
-A więc to ty jesteś tą, o której mój brat od wczoraj nieustannie ćwierka??
-Ćwierka?- spytała mile zaskoczona, poczuła również, że od razu polubiła ukochanego Domii.
-O tak.. Błaziu się rozćwierkał..- przerwał zastanawiając się nad czymś-.. no ale nie uprzedzajmy faktów.. lepiej zajmijcie już stoliki bo zaraz zaczną się tu złazić te silikonowe lalki… -westchnął i poszedł po gitarę. Domii z Karoliną szybko wstały i zeszły ze sceny mówiąc
-No, chodź Słońce, zaraz tu się zacznie oblężenie.



Ośliczka - 23.08.2007 12:40

  Robi się naprawde ciekawie. Dobrze, że każda z koleżanek Ewy upatrzyła sobie innego członka zespołu, bo mogłoby dojść do rękoczynów. :D



Byczu - 23.08.2007 15:54

  ShiinaLP - bardzo ciekawe:)



ShiinaLP - 27.08.2007 16:26

  Jak tak teraz to czytam to nieźle tkliwe wyszło... no ale napiszę do końca =)

-Kurcze, kiedy one zrozumią, że na róż ich nie poderwą… -Dominika aż podrapała się z zastanowieniem po głowie. Ewa poczuła nieoczekiwane i jakże silne ukłucie zazdrości. Zajęły stolik przy samej scenie i zamówiły trzy drinki. Im bliżej koncertu, tym sala coraz bardziej wypełniała się klientami. Rzeczywiście sporą ich część stanowiły blondynki w różowych spódniczkach, na których sam widok chciało się wymiotować. A co jeszcze mówić, żeby dotknąć taką?? Karolina odwróciła się, po czym sarkastycznie szepnęła Ewie
-A oto panie i panowie idiotka naczelna!- Przy stoliku obok usiadła właścicielka największych piersi i jednocześnie najmniejszej bluzki na świecie.- I ona myśli, że biednego Bratusia poderwie?? Przecież ona by biedaczka zadusiła tymi arbuzami!- Ostatnie słowa zagłuszył pisk panienek. Na scenę wyszedł Arek i ogłosił
-Drodzy koneserzy dobrej muzyki, zapraszamy na koncert najlepszej kapeli na Pomorzu!- Po tych słowach zszedł i dosiadł się do trzech Słoneczek. Zaraz po tym na scenę wkroczył Błażej wraz z kolegami. W świetle reflektorów reprezentował się rewelacyjnie, zresztą tak jak reszta jego towarzyszy. Podszedł pewnym krokiem do mikrofonu i zaczął mówić swoim zmysłowym głosem:

***

- Witam was wszystkich na naszym koncercie a w szczególności naszą nową sąsiadkę Ewę, której z radością dedykuję ten koncert!- mówiąc te słowa patrzył jej głęboko w oczy… tak głęboko, że aż miała wrażenie, że jej serce wkrótce się roztopi…
-Yeah! Pizdunia się wścieka!- krzyknęła uradowana Domii. Ewa nagle spostrzegła, że oczy wszystkich klubowiczów są skierowane w jej stronę. Na szczęście długo się tym nie przejmowała, gdyż do jej uszu dobiegł znany, boski głos, kojący wszystkie jej niepokoje i strachy. Uświadomiła sobie, że jest to chłopak z radia… zespół z radia…. Ewa przestała się dziwić, czemu dziewczyny tak tłumnie schodzą się na ich koncerty. Glos Błażeja mógł zapewnić kobiecie większe doznania, niż najlepsza banda męskich striptizerów. Z tych rozmyślań wyrwała ją Karolina
- Świetnie! Fabryka silikony nadchodzi!- W stronę ich stolika zbliżała się owa „idiotka naczelna”, której jej koleżanki wyjątkowo nie trawiły. Nawet Arek prychnął z obrzydzeniem „ Po kiego ona tu lezie?” Błażej wydał się być zaniepokojony tym nadciągającym agresorem ale Ewa dała mu znak, by się tym nie przejmował i śpiewał dalej. W końcu co jej może zrobić taka boska laska?? A nuż widelec paznokieć by się złamał i koniec świata! Bratek, widząc, że Ewa nie obawia się przeciwniczki, szeroko się uśmiechnął jakby kamień spadł mu z serca, co sprawiło, że Ewa (naładowana nieznaną energią) była gotowa stawić czoła nawet całej armii takich tlenionych silikoneczek.
-Ooo, widzę że mój Kwiatuszek znalazł sobie nową laleczkę- oznajmiła zarozumiale Barbie z odzysku. Ewa właśnie miała coś jej odszczekać („coś” gdyż jeszcze nie wiedziała co, wiedziała jedynie, że musi to być maksymalnie hardcore’owe tak by jej aż sylikon wyparował) ale ubiegł ją Arek.
-Pati, zamiast tak pompować cycki, mogłabyś zainwestować w jakąś porządną bluzkę, bo ta ścierka na tobie to chyba stara chusteczka Bratka, co? –Laske nieźle zamurowało, ale nie dawała za wygraną
-Kiedy wy wreszcie zrozumiecie, że Kwiatuszek i tak do mnie jeszcze wróci??- spytała z politowaniem.. nie no… Kwiatuszek… Ewa czuła, że dłużej nie wytrzyma
-Nie mów na niego KWIATUSZEK!!- ryknęła jednocześnie postanawiając, że jeśli tak wariatka się nie zamknie to ona wyjdzie z klubu.
-Jak mam nie mówić?? Kwiatuszek?? Mój Kwiatuszek?? Bo co??- droczyła się z nią bezczelnie Patrycja.
-Bo dupa- mruknęła Ewa i wyszła. Gdy wspominała po latach te chwile nie miała zielonego pojęcia jakim cudem dotarła do drzwi. Była tak wściekła, że zmierzała jedynie przed siebie, ale gdy odetchnęła już zimnym, świeżym powietrzem, od razu poczuła ulgę. Ruszyła przed siebie jednocześnie zastanawiając się, czy rzeczywiście dobrze zrobiła opuszczając „Czerwoną Gazelę”. „A jeśli on do niej wróci i powie, że nie lubi takich tchórzów jak ja??” „A jeśli Domii z Karoliną zgadają się z nią??” Te myśli nie pozwalały jej uspokoić się całkowicie. Równocześnie powtarzała sobie słowa „Nie odwracaj się”. Nie zdążyła przejść 10 metrów, gdy rozległ się za nią znajomy, słodki głos „Ewuń… zaczekaj!”- Ten dźwięk okazał się złotym środkiem na jej zły humor i rozdrażnienie. Chłopak podbiegł do niej zasapany i ledwo łapiąc dech w piersiach oznajmił:
-Ewuń, czekaj! Przepraszam cię za…-przerwała mu, wskazując spadającą gwiazdę i szepnęła- Pomyśl życzenie. Błażej złapał ją za ręce i zaczął- Aby….-ale dziewczyna znów mu przerwała- nie! Nie mów życzenia! Nagle w umyśle Ewy zabłysło czerwone światło. Pewna myśl nie dawała jej spokoju.
-Bratek?- zaczęła niepewnie- Co miała na myśli Patrycja mówiąc, że ty i tak do niej wrócisz?- Twarz chłopaka lekko się zmarszczyła.
-No bo widzisz… My byliśmy zaręczeni. –Takiej odpowiedzi Ewa się nie spodziewała, czego zresztą nie zamierzała ukrywać.
-CO??!! TY?? Z nią??
-Nie! Ona kiedyś była inna … Pati, którą kochałem była zwykłą dziewczyną… Pojawiła się w moim życiu, gdy byłem w totalnym dołku… zaczynałem się powoli staczać ale ona mnie z tego wyciągnęła… Wyglądała też normalnie… Bez silikonu i bluzek jak dla przedszkolaka… Ale widzisz…. –Błażej mówił o tych wspomnieniach z nie udawanym bólem i żalem- ona mnie zdradziła. Pewnego dnia wróciłem wcześniej z próby i nakryłem ich… w mojej kuchni… A ona… najwyraźniej myślała, że jej podziękuję za to… Bo gdy zerwałem zaręczyny ona dostała szału… Naprawdę czasem zastanawiam się czy ona nie postradała zmysłów… chyba wydaje jej się, że jak się „upiększy” to do niej wrócę.. Ale nie martwmy się o nią…
-No właśnie tu bym polemizowała… Myślę, że powinieneś traktować ją nieco poważniej.. Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy do czego może być zdolna porzucona kobieta..
-Ewuś.. Nie martw się ona nie…- w tym momencie głos Błażeja zamarł.. Zza pleców dziewczyny wynurzyła się dłoń. Jakieś ramię otoczyło jej szyję, szarpnęło ją do tyłu. Nagle zza Ewy wyłoniła się Patrycja unieruchamiając ją, przysunęła scyzoryk do jej szyi i szeroko uśmiechnęła się do chłopaka
-Skoro już o mnie mowa…

***

Nagle uśmiech na jej twarzy zastąpił grymas gniewu-Jesteś MOIM facetem!- krzyknęła Pati- Jeśli chcesz aby ta zdzira została cała i zdrowa, masz do mnie wrócić, NATYCHMIAST!!
-Patrycja…-zaczął spokojnie Błażej-dobrze wiesz, że sama to zniszczyłaś
-Nie trafiłeś!- wrzeszczała Pati- nigdy Cię nie było! Zawsze gdzieś się z tą głupią kapelą szwędałeś!!
Kątem oka Bratek zauważył ruch na ulicy. Od strony klubu zbliżała się do nich postać, prawdopodobnie Fill, ale nie ośmielił się nań spojrzeć. Jeśli Patrycja zorientuje się, że ktoś zachodzi ją od tyłu, to gotowa jeszcze zrobić krzywdę Ewie. Wystarczy jej tyle czasu ile trwa jedno mrugnięcie. Więc patrzył prosto w twarz Ewy. W jej niebieskich oczach widział ból, zmęczenie… ale nie strach. W tej chwili po raz pierwszy odkąd załamał się po zdradzie byłej narzeczonej, poczuł, że krok po kroku zaczyna wracać z krainy szaleństwa, w którą wpędziły go godziny bezowocnych odpowiedzi na pytanie „Co takiego zrobiłem, że ona w tak podły sposób mnie zdradziła?” i setki toksycznych myśli. Patrząc w te oczy, uzmysłowił sobie, że być normalnym, to niezwykle dziwna rzecz. Właściwie nikt nie wie, kiedy przestaje być normalnym. Człowiek dowiaduje się o tym, że jest normalny, dopiero gdy wraca z krainy szaleństwa. Ta dramatyczna chwila, gdy zdrowie, a nawet życie jego ukochanej wisiało na włosku, chłopak, w pewien surrealistyczny sposób, dochodził do filozoficznych wniosków.. „A więc ta normalność, której tak długo i bezowocnie poszukiwałem, jest jakimś złośliwym prastarym ptakiem, który zagnieżdża się w nas nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce…”
Tymczasem Filip wyszedł z klubu, aby odetchnąć po koncercie i po sprzeczce z Domii, która znów mu zarzuciła, że poświęca zbyt dużo uwagi córce barmana… a to, że była ona lesbijką, zupełnie ją nie obchodził… Ech ta Domii… Przed zakładem fryzjerskim dostrzegł grupę ludzi, stojących nieopodal latarni, oświetlonych niczym aktorzy na scenie. Dostrzegł zszokowanego brata, zwróconą twarzą do Błażeja, a tyłem do niego, kobietę uzbrojoną w scyzoryk (?). Dziewczyna ta, trzymała przed sobą jak tarczę drugą dziewczynę. Bez problemu rozpoznał w nich Ewę i Patrycję.
-Jezusie słodki, co tu się dzieje? Cokolwiek to jest, nie mogą mnie usłyszeć- pomyślał. Jeśli Błażej nie spojrzy w tą stronę… Szybko wrócił do klubu, chwycił pierwszą lepszą rzecz (gitarę Kuby) i wybiegł z baru (zanim to jednak zrobił, kątem oka dostrzegł dziwne wydarzenie przy barze… albo mu się zdawało, albo owe les, o romans z którą oskarżała go Domii, zalecała się właśnie do niej… „Będę musiał zrobić jej o to awanturę”- zdążył zanotować sobie w głowie).
Od stojącej na ulicy trójki, dzieliło go już 5 metrów, nie mógł jednak uderzyć, przynajmniej na razie- łatwo byłoby trafić zakładniczkę (szczególnie po tylu piwach… „Chyba jednak będę musiał posłuchać Domii.. będę zdrowszy i ominą mnie jej kazania na temat alkoholizmu i tego, że zaczynam od jednego piwa, ale się rozkręcę i popadnę w alkoholizm i sprzedam ją do albańskiego burdelu żeby mieć na żubrówkę … ” ) Więc niech ktoś się poruszy… Nie miał odwagi podejść bliżej. Niech ktoś się poruszy- modlił się Fill. Proszę, niech któreś z was się poruszy. Nie obchodzi mnie które, wystarczy, żeby któreś z was poruszyło się choćby odrobinę… Złapał gitarę za gryf i podniósł, oczekując na czyjś ruch.
-Nie chciałam, potrzebowałam miłości, Radek mi ją dał!! – Po policzkach Pati zaczęły spływać czarne łzy tuszu {Ha! Widać , że nie z oriflame^^} Ramię zaciśnięte na szyi Ewy rozluźniło się lekko, „Co za idiotka?”- pomyślała i wykorzystała niespodziewaną okazję. Obróciła głowę i aż po dziąsła zatopiła zęby w przegubie trzymającej ją dłoni (która zapewne spędziła długie godziny na solarium). Patrycja odepchnęła ją i Ewa jak długa opadła na ulicę. Pati wymierzyła w nią scyzoryk i wrzasnęła
-S**a !
-No!…-wrzasnął pełen wdzięczności Filip. Zacisnął dłonie na gryfie gitary, wziął duuży zamach i… Pati przeleciała nagle nad leżącą na asfalcie Ewą.
Bratek pomógł dziewczynie wstać poczym czule ją objął. Ciszę, jako pierwszy przerwał przeraźliwy krzyk.
-Co tu się do cholery dzieje?!- ryknęła zdziwiona Domii, łypiąc wzrokiem na całą grupę. Pierwszy odezwał się Fill
-Wiecie co? Wy już sobie idźcie, a ja tu wszystko posprzątam… chyba nieźle ją trzasnęłem… Domii, pomożesz mi?
-Tee.. jasne.. –odpowiedziała od niechcenia, jakby się nad czymś zastanawiając, po chwili ciszy ryknęła- Coś Ty do cholery zrobił z tą biedaczką??!!- słowa te, zszokowały wszystkich… czyżby żałowała tej chorej dziewczyny? Szybko się jednak zorientowali, że wzrok dziewczyny spoczywa na gitarze, wyglądającej niekoniecznie dobrze. – I co ty zamierzasz Kubie powiedzieć?- spytała z wyrzutem. Filip jedynie przekręcił oczami i rzekł
-To mi pomożesz, czy nie? Zresztą musimy jeszcze pogadać o córce barmana… A wy dwoje idźcie już sobie- mówiąc to zwrócił się do Błażeja i Ewy, którzy stali, wpatrzeni w siebie jak stara dewotka księdza na kazaniu.
-Nic ci nie jest?- spytał zaniepokojony Bratek gdy już oddalili się od przyjaciół.
-Niee… Gdzie idziemy?
-Pokażę ci najpiękniejsze miejsce w tym mieście. Okazało się, że chłopak zaprowadził ją na małe wzgórze majestatycznie rozciągające się nad równinnym miasteczkiem.
-To tutaj- oświadczył zadowolony. Widok rozciągający się w dolinie był rzeczywiście imponujący. Miasteczko pogrążone było w głębokim śnie. Jedynie liczne latarnie rozświetlały ciemność, tworząc wraz z gwiazdami przepiękną mozaikę. Chłopak objął ją i przysunął do siebie. Ewa poczuła na swej szyi jego oddech i bicie serca przy piersi. Zamknęła oczy i pozwoliła wszystkim myślom odpłynąć… wszystkim oprócz jednej „Niech ta chwila trwa wiecznie”
-Jesteś niesamowita- ciszę przerwał aksamitny głos Błażeja. Ewa lekko się uśmiechnęła, mimo, że nie należała do dziewczyn dających się zwieść na słodkie słówka, to jednak słowom Bratka nie sposób było nie ufać. Nie mogła wyjść z podziwu, że po świecie jeszcze chodzą takie cuda i to na dodatek na wolności.
-Czy ty? Wiesz… No tegez…- Ewa od razu zrozumiała o co chodzi chłopakowi i nieśmiało kiwnęła głową. Błażej lekko nachylił się nad Ewą, która przymknęła oczy, czekając na ich pierwszy, wspólny pocałunek…

-WSTAWAJ!!!- Nad głową Błażeja rozległ się przeraźliwy krzyk, który jak grom przeszył jego głowę. Tajemnicza Ewa zniknęła wraz z ostatnimi sekundami snu. Otworzył niechętnie oczy i dostrzegł wściekłego Filipa dyszącego nad nim.
-Zaraz mamy przesłuchanie! Wstawaj do cholery!- ryknął mu brat do ucha. Bratek jedynie lekko się uśmiechnął. Nic i nikt nie było w stanie popsuć mu dnia po tak pięknej nocy. Jedyne co go wściekało to to, że ten głupek obudził go w najlepszej chwili, a trzeba dodać, że jeszcze nigdy tak daleko nie doszedł z… no właśnie, kto to do cholery jest?
-Co ci tak wesoło, jakby ci wrona do spodni wpadła?- spytał nieco zdziwiony Arek.
-Ach, ale miałem sen…- odparł chłopak, wciągając na swój śliczny, wysportowany tyłek ciemne jeansy. Fill spojrzał na niego spode łba i burknął
-Phi. Wymyślił Sobie jakąś laskę i szpanuje. Ile to już trwa? Rok? Dwa?
-Ja jej nie wymyśliłem! –wykrzyknął, na co jego kumple wymienili znaczące spojrzenia. Wyszedł z domu, spojrzał prosto w budzące się słońce i westchnął
-Ona gdzieś tam jest, ja to czuję… tylko gdzie??

KONIEC



Tittellë - 05.09.2007 17:30

  ShiinaLP super jest to Love Story :) Fajne zakończenie :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shakyor.htw.pl
  • Love story
     
    Copyright Š 2006 MySite. Designed by Web Page Templates