|
|
|
Prosta historia - moje pisarskie wypociny |
Moloko - 18.12.2005 16:03
Prosta historia - moje pisarskie wypociny
Szóstkę Anglików przyjętych na studia przeprowadzają się do domku uniwersyteckiego. Razem będą mieszkali i studiowali. Mają po 19 lat i wkraczają w dorosłe życie. Ale jak się okazuję, bycie pełnoletnim wcale nie jest łatwe. Jak potoczą się losy Renee, Pinky, Charlie, Manfreda, Jamiego i Calluma? Czy uda się im zaprzyjaźnić się ze sobą? Zapraszam na opowieść pt. "Simple History - Prosta Historia". *** ROZDZIAŁ 1: GDY KILKA ŚWIATÓW STYKA SIĘ ZE SOBĄ W ekspresowym pociągu z Liverpoolu do Cambridge siedziała krótkowłosa blondynka w glanach i kraciastej spódnicy, czytającej jakiś magazyn, a obok niej młody chłopak, który nerwowo ściskał szalik klubowy Liverpool FC i w błogosławieństwie słuchał w radiu relacji z meczu. Obok siedział staruszek, wielki weteran kolejowy, który opowiadał pozostałym w przedziale o tym, jak to kiedyś pracowało się w starej, brytyjskiej kolei. Blondynka zapytała się domniemanego weterana: - Długo jest z Liverpoolu do Cambridge? - Nie wiem dokładnie, dziecino. - odpowiedział staruszek. - Zdaję mi się, że około trzech godzin.. "Ech, ścierpły mi nogi, a Callum nadal siedzi i słucha tego radia! Straciłam poczucie czasu" - pomyślała z wściekłością. Szturchnęła więc kolegę: - Ej, Callum ile wygrywają The Reds? - Na razie 0-0, Pinky. Ale zaraz będzie rzut wolny. O, posłuchaj! - Callum przyłożył słuchawkę do ucha Pinky i trzymając kciuki słuchali. Spiker krzyczał "Gol! Gol, pięknie! Xabi Alonso w 28 minucie meczu!" . Zmęczeni, choć był środek dnia zdrzemnęli się trochę. Nagle jednak obudził ich dźwięk trąby. Pinky ujrzała za oknem tablicę z napisem "Cambridge", a za nim dworzec kolejowy. Wzięli swe bagaże i udali się do dworcowej kafejki. Zadzwonili po taksówkę. Gdy taksiarz podjechał pod dworzec, Pinky i Callum pobiegli w kierunku żółtej taksówki: - 158 Elisabeth Avenue. - poleciła Pinky. - Przy uniwerku? - spytał dziarskim głosem taksówkarz - wspaniale, studenci! Nie musicie płacić, bo przez cały październik dla studentów taksówki są za darmo. Wsiadać! - To wspaniale. - uśmiechnął się Callum. Czas zaczynał tak jakby zwalniać. Oglądając ulice Cambridge Calluma ogarniała nostalgia. Tęsknił za Liverpoolem, a przecież długo go tam nie będzie. Tęsknił za przyjaciółmi, którzy wybrali Oxford. A on jeden, jak czarna owca - Cambridge. Ale w końcu ponure rozmyślania przerwał głos taksowkarza: - To tutaj. Proszę bardzo, możecie wysiadać. - Dziękujemy. - Odpowiedzieli chórem Pinky i Callum. *** Dom zdumiał Pinky bardziej niż tego się spodziewała. Był on niebieski, z niezliczoną ilością okien i wielkimi drzwiami. Nieśmiało weszli, wiedząc że jedna osoba już tu jest. Drzwi otworzyła im młoda dziewczyna, rówieśniczka, jak można było się domyślić: - Ach, to współlokatorzy! Witam serdecznie - dziewczyna sprawiała wrażenie, że mieszkała w tym domu od lat - Wejdźcie, wejdźcie. Ale widząc zdziwienie w oczach Pinky i Calluma uśmiechnęła się znowu: - Ach, tak. Zawsze zapominam się przedstawić. Jestem Charlie Connors. Uśmiechnęli się i oni, aż w końcu z góry zeszła pani o podsiwiałych włosach i okularach i powiedziała: - Ach, to przecież nowi mieszkańcy! - Witam, to jeden z uniwersyteckich domów, nadzoruję przeprowadzkę. Nazywam się Margaret Potters. - Pinky Morrison - przedstawiła się Pinky. - Callum Brown - przedstawił się Callum. Pani Potters pokazała im pokoje i zaczęli się rozpakowywać. Pinky postanowiła jednak zrobić to później i poszła do salonu zapoznać się z Charlie. Charlie była ciekawą istotą. Miała ona czarne włosy, a oczy w kolorze migdałowym, ubrana była tak, jakby wróciła z lat 60. Pinky podjęła rozmowę: - A więc też będziesz tu studiować? - Owszem. Mam zamiar rozpocząć tu studia dziennikarskie - oznajmiła Charlie. - Dziennikarskie? Super! Ja również. A tak w ogóle, jestem z Liverpoolu, a ty? - Ja jestem z Manchesteru, ale widzę że twój towarzysz jest kibicem Liverpoolu. Czy to twój brat? - Nie, to mój kuzyn - sprostowała Pinky. Pinky, Charlie i Callum dzień spędzili raczej w milczeniu, rozpakowując swoje rzeczy. Miało zacząć się dziać dopiero wieczorem, kiedy przyjedzie pozostała trójka. Nikt nie mógł się już doczekać. *** Popołudnie mijało leniwie, aż w końcu doszło do śmiertelnej nudy. Pinky, Callum i Charlie siedzieli na kanapie w salonie i z wyczekiwaniem patrzyli się na drzwi. Ale one długo się nie otwierały. Wściekły Callum krzyknął: - Bo dostanę szału! - Nie tylko ty - odpowiedziała spokojnie Charlie - ja również zaraz stracę cierpliwość. Zapadło znów długie milczenie i czekanie na przyjazd pozostałej trójki. Pinky zaczęły pocić się ręce, a Callum zgrzytał zębami. Aż w końcu nadeszła ta chwila. Trzasnęła klamka od drzwi, a do domu weszło trzech młodych ludzi. Jeden wyglądał trochę jak na liceum, z pasiastym szalikiem można było wywnioskować że to romantyk. Drugi chłopak był wysoki, postawny i umięśniony z charakterystyczną fryzurą i niesamowicie niebieskimi oczami. Trzecia osoba - jedyna dziewczyna wyglądała jak chodząca delikatność. Piękne ciemne blond włosy, zielone oczy a ubranie, jakie miała na sobie przypominało czasy hipisów. Wysoki chłopak pierwszy wyciągnął rękę: - Manfred Manson - uśmiechnął się. Pinky przeszedł dreszcz. - Renee Armstrong - hipisowska dziewczyna również przedstawiła się. - Jamie Cardelwell - wyciągnął rękę chłopak w szaliku. Pozostała trójka również się przedstawiła. Gdy rozpakowali się, wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać i wymieniać się numerami. Aż do godziny 22:00, kiedy to Jamie przypomniał sobie pewną rzecz: - Hej, a może wpadniemy do jakiegoś klubu? Dziś w "Extravaganza" jest impreza dla wszystkich przyszłych studentów. - Niezły pomysł - zaaprobował go Manfred. - Jamie, nie wiedziałam, że taki z ciebie imprezowicz! - zaśmiała się Pinky. - Właściwie nie - zaprzeczył Jamie - lubię czasami pobawić się na jakiś melanżach, ale nie codziennie. - Nie - odpowiedziała na propozycję Renee - wolałabym domówkę. Wszyscy ochoczo zgodzili się na pomysł Renee: - Tak, spontan jest najlepszy! - ucieszył się Callum. *** Impreza trwała do bardzo późna. Renee obudziła się z oczami czerwonymi jak królik. "To nie do wiary" - pomyślała. "Przecież jeszcze nie tak dawno byłam małą dziewczynką chodzącą do szkoły podstawowej, a teraz..." - zarzucała sobie że nikogo nie zapytała, dlaczego czas tak szybko płynie. Rozmyślania przerwał trzask klamki, a za drzwiami Jamie. Uśmiechnął się i zapytał: - Ren, może śniadanko? Choć, bo wszyscy już jedzą. - Śniadanie?! Przecież to pora lunchu! - zdziwiła się Renee - E... Lunch i śniadanie nie różnią się od siebie, no choć! - wyciągnął Renee z łóżka. Ren zastanawiała się, dlaczego pozwoliła sobie pokazywać się w piżamie, ale okazało się, że wszyscy jeszcze w nich paradują: - Cześć, Ren - przywitali dziewczynę pozostali domownicy. - Hej - przywitała się - Czy to nie dziwne, że poznaliśmy się dopiero wczoraj? - Ta domóweczka trochę nas do siebie zbliżyła - stwierdził humorystycznie Manfred. Manfred nieustająco wpatrywał się w Pinky, która bez przerwy czytała najnowsze wydanie "The Independent" - zadziorna, wysoka i postawna. Ale w głębi duszy delikatna i miękka - tak zarysował sobie Manfred w swych oczach obraz Pinky. - Ej, Man! - szturchnął go Callum - coś ty się tak na Pinky narwał? - Ja się nie narwałem - obruszył się Manfred - ona tylko... Hm... przykuła moją uwagę - wyjaśnił z lekkim uśmiechem. Renee sączyła łagodną kawę i razem z Pinky czytała o ulgach podatkowych, o których pisał "The Independent". Charlie z uśmiechem robiła sobie tradycyjne śniadanie: sadzone jajko, bekon, tosty i herbata. Gdy już skończyła, ceremonialnie postawiła swoje śniadanie na stole: - Ty jeszcze jadasz takie śniadania? - zdziwił się Jamie - przecież to jest przeszłość! - Bo uwielbiam tradycyjną kuchnię - ale takie śniadania robiłam głównie w weekendy - odpowiedziała Charlie. Po śniadaniu wszyscy zerwali się z domu i wyszli zwiedzać uniwersytet. Cambridge był wielką, majestatyczną uczelnią. Roiło się w niej od korytarzy, drzwi i sal wykładowych. Ale najciekawsze były legendy o wykładowcach: - Słyszeliście o profesorze Shanianie? - podjął temat Jamie - on wykłada tu weterynarię. - A co, idziesz na weterynarię? - zapytał Callum. - Tak - odpowiedział Jamie. - Moja siostra studiowała tu w Cambridge weterynarię - powiedziała Pinky - słyszałam, że Shanian jest trochę dziwny. Taka złagodzona wersję Szalonookiego Moody'ego z "Harry'ego Pottera" - Nie wierzę - zaśmiała się Charlie - Właściwie nie jest taki jak Szalonooki - zaraziła się śmiechem Pinky - to dziwny, ale poczciwy typ - Lubi zamykać się wieczorem w uniwersyteckim laboratorium i tam badać zwierzęta. Studenci mogą też oddawać mu w opiekę swoje chore zwierzątka - kontynuowała Pinky. - Tak czy inaczej - zobaczymy jutro - podsumował Manfred. Spacer po okolicach uniwersytetu wprowadzał ich w atmosferę tajemnicy, która być może wiła się po Cambridge. Zaczął padać deszcz, który całkowicie spotęgował tą atmosferę. *** KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO
Vanillienné - 21.12.2005 18:42
Bardzo ciekawe, inne... nie zauważyłam większych błędów... potrafisz bardzo ładnie pisać :) Czekam na następne części.
Moloko - 24.12.2005 18:16
Rozdział 2: Sny na jawie cz.1 Dzisiejszy dzień oznaczał rozpoczęcie roku akademickiego. W domu od szóstej rano panował już ruch. Charlie otworzyła oczy, a towarzyszyła mu myśl "O boże, to już dzisiaj!" i jak oparzona wyskoczyła z łóżka. Po wczorajszym spacerze wyglądała bardzo promiennie i świeżo. jednak, jak zobaczyła jej przyjaciele już się ubierali. Podeszła więc do Renee, która akurat robiła sobie makijaż: - Ren, ale jest dopiero... Siódma rano! - Radziłabym ci się spieszyć - odpowiedziała Renee - za półtorej godziny zaczną się zajęcia! - Po co ty się więc tak odstawiasz? - zapytała zdziwiona Charlie. - Charlie - uśmiechnęła się Renee - lepiej idź i dobudź się, to od razu bedzie lepiej. - Tak... Myślę, że tak - mruknęła Charlie. Dziewczyna nadal pielgrzymowała po domu, a gdy weszła do łazienki, zobaczyła Jamiego, który akurat się golił: - Jamie? - spytała się. Jamie odrwócił się. Z białymi od pianki do golenia policzkami wyglądał naprawdę zabawnie: - Cześc, Ren! - uśmiechnął się mimo wszystko i kontynuował golenie. Wyszła z łazienki i witała się ze wszystkimi i czuła sie tak, jakby wczoraj się upiła. *** Sala wykładowa była już zapełniona. Studenci tłoczyli się po sali i szukali miejsca dla siebie. Pinky, Charlie i Renee weszły o mało spóźnione. W końcu do sali wszedł pan o krępej posturze z dziwną miną pdobna do tej, z filmu z Freddym Krugerem. Zapadła chwila cisza i profesor zaczął: - Witam. Jestem Fredric Adams. Będę wykładał etykę dziennikarską. Więc zacznę... - Boże, chyba się zacznę bać - szepnęła Pinky Dziewczyny potrząsały głową w znaku zgody. Zajęcia skończyły się szybko. Po zajęciach Charlie, wracając do domu zderzyła z drzwiami z napisem: "Thinker" - Redakcja". Olśniło ją. Tego właśnie chciała. Pisała już w liceum w gazetce szkolnej "Manchester Secondary News" i czytała jej artykuły cała szkoła. Ale "Thinkera" czytało nie tylko cały uniwersytet, ale i miasto Cambridge. Nieśmiało weszła. To, co zobaczyła zrobiło na niej niemałe wrażenie. Z Manchesteru pamiętała małą kanciapę z komputerem, kserokopiarką i korkową tablicą. A tu zobaczyła szereg pomieszczeń i poważny sprzęt na miarę niemałego magazynu. Weszła do jednego z nich. Ujrzała młodego mężczyznę, który sortował jakieś papiery. Przedstawiła się: - Jestem Charlie Connors, witam. Uśmiechnął się wyciągnął dłoń. Charlie zaczynał robić się mętlik w głowie. Był niesamowicie przystojny, o niezbyt dokładnie ogolonej twarzy i robił wrażenie erudyty o nieprzeciętnej inteligencji: - Ashton Coles. Mów mi po imieniu, mam 22 lata. Dobrze, o co prosisz. Zbliżył się do niej, a Charlie coraz bardziej robiło się niedobrze: - Ja chciałabym dołączyć do redakcji, czy mogłabym? - Oczywiście, ale najpierw napisz mi artykuł próbny. Powiedzmy... Felieton o pierwszym wrażeniach w Cambridge. Jesteś na pierwszym roku? - Dziennikarstwa - wypowiedziała te słowo i straciła przytomność. Przestraszony Ashton ukląkł nad Charlie i czekał, aż się obudzi. Stało się to po kilku sekundach: - Dobrze się czujesz? - zapytał troskliwie. - Chyba tak. Przepraszam, że sprawiłam kłopot - odpowiedziała. Ashton uśmiechnął się i odpowiedział: Ależ nie, skąd! Pomogę ci wstać. Wyciągnął dłoń. Gdy Charlie wstała ujął ją za ramię i zapytał: - Na wszelki wypadek cię zaprowadzę. Skąd przyjechałaś? - Z Manchesteru. - Z Manchesteru, fajnie. Kibicujesz ManU czy ManCity? Charlie uśmiechnęła się: - ManU. - O, mam do czynienia z wrogiem - zaśmiał się Ashton - ja jestem kibicem ManCity. - Spoko. *** Rozmawiali dłuższą chwilę, wymienili się numerami telefonów. Charlie wróciła do domu, gdy wszyscy już w nim byli. Pinky rzuciła kontrolne spojrzenie i spytała: - Hej, Charlie! Co tak późno? - Musiałam tylko załatwić parę spraw. Pozwólcie, że pójdę się zdrzemnąć. Charlie długo myślała, czy ta sytuacja nie przypomina jej scen z serialowych tasiemców. O dziwo, Charlie lubiła seriale, a najbardziej: "The Young and Restles". Początek studenckiego życia wydawał jej się trochę dziwny. Było jej strasznie wstyd przez to, że zemdlała przy Ashtonie. Przecież mogła go poznać inaczej, a nie tak, jakby życie to był serial, poza tym wolałaby się uczyć, a nie poznawać nowych chłopaków. Uspokoił ją dopiero sen
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|