|
|
|
Du bist am besten, was es mir passiert ist. |
Nordin - 11.09.2008 13:12
Du bist am besten, was es mir passiert ist.
W małym mieszkaniu, gdzieś pośrodku niczego siedziała w fotelu młoda kobieta. Szczelnie owinięta kocem patrzyła tępym wzrokiem przez okno, na ulicę. Kogo chciała tam zobaczyć? Czyżby nadal czekała? Tak, ona czeka, naiwna jak nigdy, niezłomna jak zawsze. Świat jakby szarzał, przytłoczony jej wspomnieniami. Zszarzałby zupełnie gdyby nie fakt, że na miejskim zegarze wybiła właśnie godzina 19. Ona jednak nie miała ochoty wracać do ludzi, wolała zostać. Zanurzyć się intensywnie, tak jak to tylko możliwe we wspomnieniu. Wspomnieniu mistrza, mentora, ojca, przyjaciela. Kogoś kto był zawsze, choćby wszyscy inni odeszli. Znał smak samotności i ludzkiej pogardy tak samo dobrze jak ona. Czy dlatego tak mocno go kochała? Nawet jeśli, teraz się do tego nie przyzna. Na parapecie leży książka, jej biblia. Na pierwszej stronie jego, jej życiowe motto. Coś co daje jej siłę, by codziennie wstać z łóżka. Obiecała mu, że będzie walczyć i że ona wygra.
„Kto walczy, czasem przegrywa. Kto nie walczy, przegrywa zawsze.”
Nie obiecywała jednak, że kiedykolwiek polubi Boże Narodzenie. Nie ma świąt bardziej znienawidzonych. Czemu tak czuje? Przecież mogła się pożegnać. Minęło już osiem miesięcy a ona nadal ich nie cierpi. Wie doskonale, że to wtedy zrozumiała jak ma żyć. Dzięki niemu, po raz ostatni coś zrozumiała.
P.S. Tytuł oznacza: "Jesteś najlepszym, co mi się przydarzyło."
Björk - 03.11.2008 15:36
Bardzo, bardzo ładnie dobrane słowa... dawno mnie nie było w tym dziale... Chociaż nie zgadzam się z zawartością merytoryczną tego "utworu" - rozumiesz, inne podejście do życia, to wyczuwam w nim wielki ładunek emocjonalny... Szkoda, że tak mało ludzi tutaj było...
Nordin - 03.11.2008 16:26
Kiedy po raz setny przywoływała obrazy z przeszłości tak, by jawiły się jako rzeczywiste i teraźniejsze zdarzenia coś niespodziewanie zakłóciło ten mistyczny obrzęd. Sprowadzona, cokolwiek boleśnie na ziemię spojrzała przez okno. Było już zupełnie ciemno i latarnia przed domem mrugała niezłomnie, jakby chciała zapewnić, że na pewno nie będzie świecić całą noc. Spojrzała obojętnym wzrokiem na psa biegającego po trawie i starszą panią, która usiłowała złapać tę karłowatą bestię. Przeszedł ją zimny dreszcz. Zrzuciła koc na podłogę i wstała. Należy nadmienić, że tak prosta z pozoru czynność jak wstawanie wcale nie była dla niej teraz czymś zwyczajnym. Kiedy się z tym uporała i stała już całkowicie wyprostowana telefon, rzucony niedbale na parapet, zaczął sygnalizować połączenie. Robił to tak nieznośnie, że podeszła sprawdzić. Wzięła go do ręki i natychmiast poczuła, że musi ponownie usiąść. Opanowała się jednak i odłożyła go, tym razem na poduszki, żeby nie hałasował. Nie chciała hałasu, nie chciała z nikim rozmawiać. Nie chciała? Bzdura, teraz, jak nigdy wcześniej, panicznie bała się konsekwencji. Wiedziała, że powinna odebrać, że ten telefon drugi raz może już nie zadzwonić. A właśnie, co zrobi, jeśli nie zadzwoni gdy ona już będzie gotowa? Jednak usiała, nie poszła zrobić sobie herbaty, wmawiała sobie, że następnym razem naciśnie zieloną słuchawkę na klawiaturze telefonicznej. Czy ona wie, co robi? Stary zegar właśnie wybijał 21.
Björk - 03.11.2008 16:40
Właśnie takie coś lubię... To naprawdę wzrusza... Można się z tym niezgadzać, ale widać ładunek emocjonalny. No i ładnie łączysz słowa... Nic w tym "opowiadaniu" (sorka za cudzysów, ale trudno mi nazwać tą formę literacką) nie jest oczywiste, jasno wyjaśnione i dzięki temu każdy może odnaleźć tam cząstkę siebie :)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|