|
|
|
"Znalazłam Kwait Paproci" |
bubel-96 - 18.10.2008 21:24
"Znalazłam Kwait Paproci"
... czyli moje opowiadanie na polaka xD
Dzisiaj opowiem wam, o jednej z wielu moich historii, ta będzie o kwiecie paproci. Wielu z was prawdopodobnie ją zna, lecz jeżeli nie, ja jej nie opowiem. Jednego ranka, gdy wstawał blady świt na małą dzielnicą Gdańska, nazwaną Górkami Zachodnimi. Było to mała, biedna dzielnica, przez którą przebiega Wisła, oddzielając od Górek Zachodnich. Zielone liście pobłyskiwały w lekkim, porannym słońcu. Las iglasty, ciemno-zielonej barwy, gdzie była droga do plaży. Był wtedy letni, czerwcowy poranek. Ja wstałam około 6. Po zrobieniu codziennych czynności i obiedzie, wyszłam z domu. Gdy znalazłam się na miękkiej, zielonkawej murawie pomyślałam, że to właśnie dzisiaj powinna gdzieś, na świecie wyrosnąć paproć, a może jej poszukam? Wróciłam do domu i powiedziałam mamie, że chce zrobić sobie biwak. Noc pod namiotami dobrze mi zrobi, nie mówiąc już o nocnych poszukiwaniach kwiatu. Wróciłam się do domu. Mamę znalazłam w niewielkiej, podłużnej kuchni. Spytałam mamę biwak. - Ale, po co? To już ci łóżko nie wystarczy? – spytała mama, po moim pytaniu o biwak. – Ja myślę, że ty po prostu, koleżankom chcesz pokazać, jaka ty fajna. A tam. Nigdzie nie pójdziesz – mimo ostatniego zdania, moje nadzieje na znalezienie kwiat paproci nie zgasły. Wiedziałam jak przekonać mamusie moją ukochaną. Była to młoda kobieta o czarnych ciemnych, brązowych włosach i szaro-niebieskich oczach. - To nie o to chodzi, mamo. Musimy napisać wypracowanie na piątek, o tym jak wygląda nasz biwak w wakacje. Nie lepiej żebym dokładnie sprawdziła i wszystkie odczucia spisała na papier? – To się nie mijało z prawdą. Panie rzeczywiście zadała takie wypracowanie. - No, to zmienia całkowicie postać rzeczy. Namiot jest na strychu. O wpółdo dziesiątej masz być w domu! – Na moje szczęście mama dała się przekonać. Około godziny dwudziestej powiedziałam, że na mnie już czas. W lesie wybrałam strasznie ciemnie miejsce. Zieleń była tu dominującym kolorem. Różne odcienie: jasne, ciemnie najzwyklejsze, jak farba. Był to kwadrat, gdzie mchy było chyba najwięcej. Sięgałby do kolan. Słońce, które powinno tu zaglądało, chciało chyba pokazać, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Dopiero po chwili dało się zauważyć cicho płynący strumyk, który przepływał na Górkach niewidzialnie, jak szprotka na dnie morza. „To cudowne miejsce, nawet jak nie znajdę tego kwiatu, to będę szczęśliwa, że tu trafiłam!” pomyślałam z zachwytem. Od razu wypakowałam namiot i rozłożyłam na mchu. Coś mnie podkusiło, by spróbować wody z tej połyskującej srebrem i szarością, nie mówiąc już o granacie, cieczy. Woda tak samo czysta jak i smaczna, smakowała jak te najlepsze lody, takie, którymi inni będą gardzić, ale ty byś mógł je jeść do końca świata. Takie właśnie rzeczy są najlepsze. Aczkolwiek w końcu zjadłam kanapki z szynką i zasnęłam. W takim miejscu myśli się, że to już bura noc, gdy w taki piękny dzień słońce jest jeszcze bardzo dobrze widoczne. Śniły mi się bardzo dziwne sytuacje. Otóż nagle znalazłam się w jakiejś otchłani, czymś, czego nie potrafię dobrze nazwać, ale co wydaje się być pustkowiem, jak na środku Sahary, gdzie w około jest tylko piasek, a widzimy różne fatamorgany. Czymś takim wydawała się ta otchłań, taką fatamorganą. Wszędzie w tym miejscu był piasek, jak na pustyni właśnie. Nagle w oddali zobaczyłam paproć. Zwykła paprotka przybrała postać… kota. W tej samej chwili wyrosło ze sto koto-paproci, które rzuciły się na mnie. Już miały mnie rozszarpać, gdy obudziłam się. Oślepiające światło wydobywało się z małego, cztero płatkowego kwiatka, gdzie każdy płatek miał inny kolor. Jeden był żółty, drugi liliowy, trzeci niebieski i czwarty czerwony. Jego liście były podobne do paproci, z ciemno-zieloną łodygą. Szybko wstałam i zerwałam roślinę i schowałam do kieszeni. - Udało się! – wykrzyknęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że jest noc, a księżyc widziałam dokładnie. Była pełnia księżyca. Wtedy przebiegł mnie dreszcz i chęć wrócenia do domu. Jednak położyłam się spokojnie w namiocie i zasnęłam. Tym razem nic mi śniło. Może to i dobrze. Następnego dnia już o ósmej byłam w domu, pod prysznicem, nad kranem myjąc zęby, a potem na krześle jedząc śniadanie. Nie pomyślałam wcześniej o skutkach tego przedsięwzięcia. Okazały się one raczej dziwne. Na szczęście nie byłam niewidzialna z kwiatem, a według wszystkich legend tak powinno być. Na nieszczęście są i jeszcze te negatywne działania roślinki. Gdy po raz pierwszy z kwiatem w kieszeni, czy też bez, wszyscy znajomi i przyjaciele nie zachowywali się godnie, jak przystało na uczniów tej szkoły, którzy powinni być kulturalni, uczynni, mili i mądrzy jak ideał człowieka teraźniejszego. Wszyscy ci mieli za nic innych, nie licząc swoich grup, lecz mimo wszystko udawali mądrych i miłych. To akurat, jak i zupełne bez zainteresowanie moją osobą przez nauczycieli mogłam znieść, ale nie wytrzymałam jak zaczęli się tak zachowywać wszyscy; patrzyli na mnie z pogardą i śmiejąc się po cichu odchodzili dalej. A więc kwiat nie daje bogactwa, ale chciwym go zabiera. Ja byłam taką chciwą osobą. Pewnie jak bym miała jakąś intencje do tego, co zrobię z kwiatem, nie było by tak źle. Miałam o czym napisać w opowiadaniu o biwaku. Postanowiłam jednak wyrzucić kwiat na to samo miejsce, gdzie go znalazłam. Lecz po wyrzuceniu znalazłam się w tym pamiętnym namiocie, gdy kładłam się po raz drugi spać. Natychmiast przetrzepałam kieszenie, lecz nic nie znalazłam. Znowu nic mi się nie śniło, a w domu byłam punktualnie. Wszystko wróciło do „normy”. „Normy”, czyli rzeczywistości. Znowu wszystko było takie same, takie nudne. Bez żadnego urozmaicenia, bez żadnej fantazji. Dlaczego…? Czy do urozmaiconego życia potrzeba legendarnych przedmiotów? Kto by w takie historie uwierzył? Powiem wam jeszcze, że ta historia nauczyła mnie, że nie warto akceptować takich wad jak na przykład chciwość, jeżeli ona zależy od nas, od tego, jacy chcemy być, bo nie warto być chciwym czy próżnym.. Lepiej „naprawić” siebie, z takich rzeczy, z których można, niż potem mieć pretensje do innych oto, co my zrobiliśmy źle.
____
Czekam na jakieś opinie o tym, czy to się w ogóle nadaje.;)
hayden - 19.10.2008 11:00
Trochę cienko jak na 13 latkę
bubel-96 - 19.10.2008 13:49
Mam jedenaście lat ;D
Woltuwa - 19.10.2008 18:27
Cytat:
Wróciłam do domu i powiedziałam mamie, że chce zrobić sobie biwak. Noc pod namiotami dobrze mi zrobi, nie mówiąc już o nocnych poszukiwaniach kwiatu. Wróciłam się do domu. Mamę znalazłam w niewielkiej, podłużnej kuchni. Spytałam mamę biwak.
Przepraszam, ale czy można dwa razy wrócić się do domu? Po opowiadaniu "Historia Katarzyny Nowackiej" jestem uprzedzony do takich sformułowań :-)
Ogólnie jest cienko, sam punkt kulminacyjny jest szybko pominięty: "Szybko wstałam i zerwałam roślinę i schowałam do kieszeni." - Brakuje mi tutaj napięcia. Pominę powtórzenia wyrazowe.
Oceniłbym tak na 4 (skala szkolna)
Ale tą decyzje pozostawię nauczycielowi :D
Pozdrawiam :) Woltuwa
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|