|
|
|
Wielka ucieczka |
Vegeta - 31.01.2008 18:03
Wielka ucieczka
Mam nadzieję że opowiadanko choć trochę wam się spodoba. Nie jest jakieś cudowne ale (chyba) nie jest też takie złe. Ok już nie ględze. Główna bohaterka to 8-letnia Weronika: Wielka Ucieczka cz. I Było lato. Weronika postanowiła wyjść na dwór i pobawić się z koleżankami. -Mamo - zawołała - mogę wyjść? - Niestety, ale masz szlaban! -Za co? Ja przecież nic nie zrobiłam! -Ależ owszem! Dorotka skarżyła mi się że ją popchnęłaś! Oczywiście. Dorota to największy wróg Weroniki. Już od przedszkola mała Dorotka przechwalała się swoją urodą i wdziękiem. Właściwie nikt jej nie lubi. Oczywiście poza jej mamusią i tatusiem. -Ale ja jej wcale nie popchnęłam! -To bardzo nieładnie że kłamiesz! Ona na pewno nie przyszła by do mnie bez powodu. Muszę być konsekwentna. Idź do swojego pokoju i przemyśl swoje postępowanie. - Na pewno zrobiła to specjalnie! - mówiła sama do siebie zła Weronika- Ona zawsze tak robi jak chce się kogoś pozbyć... Całe popołudnie Weronika spędziła w swoim pokoju czytając książki. Od czasu do czasu wyjrzała tylko przez okno żeby zerknąć na koleżanki które świetnie się bawią. Jednak wieczorem wpadła na pewien plan. Czy był dobry, sami osądźcie. Weronika złapała za telefon i wykręciła numer do swojej najlepszej przyjaciółki Magdy. -Halo? -Cześć Madzia to ja Weronika! -Weronika? Czemu nie było cię dzisiaj na placu? -Mam szlaban... -Tak? A co przeskrobałaś? - Właściwie to nic. Dorota powiedziała mojej mamie że ją pchnęłam... -Serio? Ona rzeczywiście potrafi zaleźć za skórę... A coś konkretnego chciałaś mi powiedzieć? - Tak! Właśnie miałam mówić! -No! Nawijaj! -Wiesz, obmyśliłam plan! -Gadaj! -Tak sobie myślałam że skoro mam szlaban, to mogę wyjść z domu ale tak żeby mama mnie nie zauważyła! -No co ty! Twoja mama nie jest ślepa! Na pewno zauważy! -Ale nie w nocy! -No czyś ty na głowę upadła? Albo jeszcze niżej?! A jak cię ktoś porwie? A jak twoja mama wstanie rano to będzie się martwić! - Nie martw się wrócimy zanim nasi rodzice się obudzą! -Nasi?! Jak to nasi? - No chyba nie mogę pójść sama! Nie mów mi że się boisz! -Jasne że nie! - No to umówmy się jutro o 24.00 pod huśtawką. Przynieś jakieś picie, ja wezmę trochę chipsów w torebkę i pójdziemy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. -A jak zachce nam się spać? -To torebki posłużą nam za poduszki i położymy się na kortach tenisowych. Tam są wygodne ławki. -No dobra...no to do jutra -Pa!
Narazie muszę kończyć. I pozostaje mi tylko prosić o komenty i ewentualnie rady :) Część druga najprawdopodobniej jutro
Edit: Poprawiłam już błędy ortograficzne.
Lossëheline - 02.02.2008 19:18
Moim zdaniem akcja rozwija się trochę za szybko, brakuje mi też opisów, w tym rozdziale umieściłaś same dialogi. Wyłapałam też kilka błędów Cytat:
najleprzej
pisze się najlepszej Cytat:
zaówarzyła
powinno być zauważyła :) Ogólnie ten rozdział nie jest zły. Zanim jednak wstawisz kolejny na forum,proponuję napisać go najpierw w Wordzie, wyłapie on błędy ortograficzne i literówki. Pozdrawiam :)
Vegeta - 05.02.2008 12:41
Dzięki za komenta ;) Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo poprostu nie mam czasu myśleć (sprawdzian z bioli, matmy,religi,histry)...
Vegeta - 17.02.2008 13:32
Ok dalszy ciąg!
Kolejny dzień minął Weronice zwyczajnie. Poszła do szkoły, zjadła obiad, odrobiła lekcje i czekała. Czekała na tę ważną godzinę. Około 22.00 jej mama położyła się spać. Weronika mogła wtedy spakować torebkę. Była 23.00. Weronika była już bardzo zmęczona, ale myśl o tym że została niesłusznie ukarana nie pozwalała jej zasnąć. W końcu nadszedł czas na wyjście. Weronika bardzo cicho ubrała buty i bluzę, żeby nie obudzić mamy. Wyszła przed dom. Niebo było rozgwieżdżone a na ulicach pusto jakby po wybuchu bomby. Weronika szła dosyć szybko, bo tak naprawdę tak jak Magda miała pietra. W końcu doszła do miejsca gdzie umówiła się z przyjaciółką. -No cześć, już jestem. -Już ?Jak kto już? Spóźniłaś się! -Tylko 3 minuty! -Trzy minuty samemu na ciemnym placu zabaw to jak cała wieczność! -No dobra już nie narzekaj! Przyniosłaś picie? -Jasne! I jeszcze chusteczki, plaster i mojego misia i jeszcze ciasteczka i…. -Dobrze, dobrze już wystarczy! No to gdzie najpierw idziemy? -Myślałam że wiesz….no to może pospacerujemy trochę? -No to chodźmy! Po drodze pomyślimy jeszcze gdzie pójść…
Idę na obiad potem będzie dalszy ciąg!
olliss - 17.02.2008 13:36
Cytat:
Ok dalszy ciąg! A tak nawiasem "zaówarzyła" pisze się przez "ó".
A tak nawiasem mówiąc, to zabrakło mi słów. Nie poprawiaj innych, jeśli sama nie jesteś pewna. Zauważyła pisze się przez żet z kropką i u otwarte, zauważać bo uwaga.
Opowiadanie, takie... przeciętne. Trochę błędów. Fabuła... Dziwna.
Takie jest moje zdanie. Dziękuję za uwagę i wybaczcie to z deka ironiczne zdanie, ale nie mogłam się powstrzymać :shifty:
Vegeta - 17.02.2008 14:23
Ok sorx Spacerowały długo. Szły, rozmawiały i od czasu do czasu wyjęły z plecaka to kanapkę, to ciastko. W końcu usiadły na jakiejś ławeczce pod latarnią. -Znudziło mi się – powiedziała po chwili Magda- chodzimy bez celu w nocy po jakiejś uliczce. Nie lepiej byłoby wrócić do domu i położyć się spać? A jak nasi rodzice zorientują się że nas nie ma? - Przecież śpią! - A może obudzą się bo przyśni im się koszmar? Ja zawsze budzę się jak śnią mi się koszmary! -E tam! Nie panikuj! - A jak ktoś nas porwie? -Ty zawsze lubiłaś przesadzać. Niby kto mógłby nas porwać? Tu mieszkają sami nasi znajomi i sąsiedzi. -No niby tak ale… -O, patrz! Ile tam złotych liści!- Weronika wskazała palcem na miejsce pod potężnym dębem.- chodź, pozbieramy kilka na pamiątkę! Dziewczynki zaczęły zbierać liście, a było ich tam sporo: złote, czerwone, brązowe, zielone, rude i inne. Nagle Madzia zauważyła ciężarówkę wjeżdżającą w jakąś ciemną uliczkę. - Ej, Weronika! Patrz! -Co? Zwyczajna ciężarówka! Ale….co w niej jest? -To chyba jacyś dostawcy! Ten proszek do chyba jakiś cukier albo proszek do pieczenia albo… -Zobacz! Ktoś z niej wysiada! Z ciężarówki wysiadło dwóch napakowanych mężczyzn ubranych w czarno-zielone stroje. Podeszli do grupki jakichś nastolatków stojących przy murku. -Patrz Madzia! Ale cieniasy! Takie mięśniaki i sprzedają cukier jakimś nastolatkom! - A może to nie cukier…może to proszek do pieczenia! -Nieee. Wygląda na cukier! -A skąd wiesz? -Chcesz się przekonać że mam rację? To chodź, zobaczymy co to! -Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. -No weź! Nie mów mi że masz pietra! - Jasne że mam! - No chodź. Tylko na chwilkę! Weźmiemy trochę tego cukru czy jak uważasz proszku do pieczenia i po cichutku odejdziemy. -No dobra chodźmy! Dziewczynki zajrzały od tyłu do ciężarówki. -Nie dosięgam! -jęczała Magda -Jeszcze kawałek….uff ! Nie dam rady! Musimy wejść do środka! Podnieś mnie. -O matko! Weronika wgramoliła się do ciężarówki i wciągnęła Magdę. Obie patrzyły się teraz na proszek rozsypany po całym wozie. Połowa wozu była zapakowana skrzyniami.
No i na razie to tyle
I edytuję:
-No to może ty pierwsza spróbuj. No bo to był w końcu twój pomysł! -Eee no nie wiem. To chyba nie cukier….może mąka… Dziewczynki jeszcze kilka minut siedziały w ciężarówce i kłóciły się która pierwsza spróbuje. Myślały tak jeszcze długo, aż usłyszały czyjeś kroki. - Słyszysz? Ktoś idzie! – zawołała Weronika- Szybko za tą skrzynię! – I obie poczołgały się po ziemi za największą skrzynię w wozie. Siedziały bez ruchu. Obie bały się umięśnionych facetów którzy zbliżali się do ciężarówki. Zamknęły nawet oczy. Nagle klapa zamknęła się z hukiem. Dziewczynki powoli zaczęły wstawać otrzepując spodnie z proszku rozsypanego po podłodze. -A nie mówiłam że coś się stanie?! Teraz jesteśmy tu uwięzione a jak ci faceci zorientują się że tu jesteśmy to mogą wezwać policję, a policja wezwie naszych rodziców a rodzice uziemią nas do osiemnastki i dadzą nam szlaban na słodycze, telewizję, gry komputerowe…..no i na wszystko! Weronika nic nie mówiła. Stała i patrzyła na klapę, jakby była zahipnotyzowana. - Kurcze masz rację! To moja wina! Teraz nie tylko ja będę miała szlaban ale ty też! I nawet nie wiemy dokąd oni będą teraz jechać! Może wywiozą nas za granicę i nigdy już nie zobaczymy rodziców? -Ech, no w każdym razie teraz możemy tylko czekać…ej patrz! Tam w rogu jest jakieś małe okienko! Pomórz mi przesunąć tą skrzynkę to zobaczę gdzie jesteśmy! Obie podbiegły do jednej ze skrzynek i z całej siły popchnęły ją w stronę rogu gdzie było okienko. Magda wdrapała się na nią i stanęła na palcach. - I co widzisz? -Na razie nic! Jest straszna mgła! Poczekajmy lepiej aż opadnie. Dziewczynki zmęczyły się czekaniem i usnęły oparte o siebie. Spały tylko pół godziny bo samochód wjechał na jakąś nierówną uliczkę i aż podskoczył do góry. -Hej, Weronika teraz ty zobacz gdzie jesteśmy. -No dobra!- odpowiedziała wdrapując się na skrzynię. -No i co widzisz? -Nie znam tej okolicy, ale jest tu jakoś dziwnie ciemno i pusto. Chyba wszyscy są w tym klubie za rogiem bo jakąś muzykę słyszę. Nagle drzwi otworzyły się. Dziewczynki znieruchomiały. Na szczęście w rogu było ciemno i nikt ich nie zobaczył. Mężczyźni otworzyli jedną ze skrzyń, wyjęli z niej kilka torebek z proszkiem i poszli. Na szczęście zostawili otwarte drzwi. -No chodź szybko! Wychodzimy!- wołała Weronika -Ale nawet jak wyjdziemy to i tak nie znajdziemy drogi do domu. -Spytamy się po prostu kogoś jaka to ulica i zadzwonimy po taksówkę! Wzięłam na wszelki wypadek portfelik. -No dobrze. A może zobaczymy dokąd poszli ci mężczyźni? -Do tego klubu widzisz? Ciekawe po co wzięli ten proszek? -Może nie mają pieniędzy i sprzedają mąkę? -Nie ważne! Ważne że jesteśmy wolne i możemy iść do domu. Nagle dziewczynki zobaczyły dwa cienie. Cienie które były dziwnie podobne do cieni dwóch mężczyzn z ciężarówki…
No dobra! Na dziś dosyć pisania! I chyba wszyscy już wiedzą co to za proszek…
Milkaa - 20.02.2008 18:30
Hehe To to w końcu mąka cukier czy sól xD?? Nie no żartuje Opowiadanie podoba mi sie;)
Vegeta - 08.03.2008 19:24
Dawno już nie pisałam więc daję kolejną część (która to bo już nie wiem?) Ok, nie zanudzam:
Odwróciły się i zobaczyły dwóch napakowanych facetów z ciężarówki. Przez chwilę stały nieruchomo, dopóki jeden z nich nie zaczął mówić: - No proszę! Kogo my tu mamy? Nie wiecie, że o tej porze małe dziewczynki już dawno powinny spać? -Bo my…tylko chciałyśmy z-zobaczyć c-co jest w wozie. – zaczęła niepewnie Weronika. -Tak, bo ja mówiłam że to proszek do pieczenia a Weronika mówiła że to cukier i… -Ale chyba nie próbowałyście?! - krzyknął mężczyzna. -Nie…a powie nam pan co to jest? -Eee…tak! Twoja koleżanka ma rację. To cukier. -A możemy spróbować? – zapytała Weronika -Nie! Znaczy…bo jakby każdy chciał próbować to w końcu nic by nie zostało i stracilibyśmy robotę. Nie chcemy mieć żadnych strat… -Acha, rozumiem…chyba… -Poczekajcie chwilę- powiedział drugi napakowany mężczyzna i obaj oddalili się parę metrów od dziewczynek tak, jakby nie chcieli by coś usłyszały. -Co oni robią Madzia? -Nie wiem, chyba się naradzają. -Ciekawe o czym mówią… będziemy podsłuchiwać? -Nie! To zły pomysł! Pamiętasz jak podsłuchiwałyśmy Dorotę w łazience jak się kłóciła ze swoim chłopakiem?! -A skąd mogłam wiedzieć że jak nagramy ją na kasetkę i puścimy po szkole to nauczycielka wezwie rodziców? -Nie, nie będziemy podsłuchiwać. I tak mamy dużo problemów na głowie. I obie na wszelki wypadek oddaliły się jeszcze trochę. -I po co prowadzisz taką inteligentną rozmowę z jakimiś smarkulami?!- mówił drugi facet. -To o wiele lepsze niż jakbym to zrobił po twojemu! Zresztą jeśli znajdzie nas policja to będziemy mieć zakładniczki. -Ale one są święcie przekonane że my sprzedajemy cukier! -Więc niech tak zostanie! Po tych słowach oboje podeszli do dziewczynek. -Wiecie co? – zaczął jeden z nich- Wpadliśmy na pewien pomysł. Może pomożecie nam porozwozić cukier, a rano odwieziemy was do domu? -No dobrze!- zawołały obie. -A powiecie nam jak się nazywacie? - Tak. Ja jestem Madzia, a to Weronika! A panowie jak się nazywają? -Ja jestem Świstak a to mój kumpel Żyleta. -Nie wieżę! Nie ma takich imion! – protestowała Weronika. -Bo to tylko nasze ksywki – powiedział Świstak i powiedział nieco ciszej- Imiona są ściśle tajne! -No dobrze! To gdzie najpierw jedziemy? – spytała Magda. - A co powiecie na to żeby wyskoczyć gdzieś i wrzucić coś na ruszt? -Dobry pomysł! My wzięłyśmy tylko ciasteczka… -No dobra! Wsiadajcie z tyłu a my z przodu. Tylko nie podjadajcie pro, znaczy cukru! -Spoko! Kiedy wszyscy wsiedli, ciężarówka ruszyła. Minęli ciemne uliczki i pojazd jechał teraz po autostradzie. Wokół były tylko pola, pola, jakieś drzewo i znowu pola. -Allee nuuudy!- ziewnęła Magda – Ile my już jedziemy? -Chyba godzinę. -Jak zaraz gdzieś nie wysiądziemy to umrę z nudów. -Masz szczęście! Nie umrzesz z nudów! Znowu wjechaliśmy w jakąś ciemną uliczkę. Nagle ciężarówka zatrzymała się gwałtownie. Świstak i Żyleta wysiedli i zawołali dziewczynki. -Patrzcie! To nasza baza!- powiedział Świstak i wskazał palcem na wielki, stary budynek przed nimi- Tu właśnie przechowujemy cały cukier. - Ojoj! Wielka ta baza! - Chcecie poznać naszych kumpli? -Jasne! Świstak ruszył, ale Żyleta zatrzymał go i bardzo cicho powiedział: -No co ty robisz?! Pójdę pierwszy i wyjaśnię chłopakom skąd wzięły się te smarkule! -Ok.- odpowiedział Świstak- Dziewczynki! Żyleta pójdzie pierwszy! -Czemu? -No wiecie? Przecież trzeba powiedzieć chłopakom że mamy gości! -Acha, dobrze. Po paru minutach drzwi budynku otworzyły się i zza ściany wyskoczył Żyleta. -Zapraszamy miłe panie! – powiedział kłaniając się nisko. Dziewczynki razem ze Świstakiem weszły do budynku, a drzwi zamknęły się z hukiem.
Vegeta - 12.03.2008 13:22
I jeszcze dzisiaj dam kawałek:
Dziewczynki były raczej zdziwione wystrojem domu. Miały nadzieję że to będzie wielka fabryka cukru. Dom wprawdzie był wielki, ale pusty, brudny, a na podłodze nie leżało praktycznie nic innego jak tylko skrzynki, worki i kilku nieprzytomnych facetów. Wszędzie były też kałuże i od czasu do czasu przebiegł jakiś szczur albo mysz. Obie stały i przyglądały się miejscu gdzie będą musiały spędzić noc. - Wybaczcie za bałagan, ale mieliśmy tyle roboty że aż nam niektórzy ze zmęczenia popadali- śmiał się Świstak- A wy co tak patrzycie? - Tu mamy spać? - Oczywiście że nie. Na górze mamy specjalny pokój. Chodźcie za mną. Świstak zaprowadził dziewczynki na górę, a Żyleta został na dole. Kiedy wdrapali się po długich jak wąż schodach, weszli w jeszcze dłuższy korytarz. Korytarz jak korytarz – nic specjalnego. Jedyna atrakcją były portrety jakichś dziwnych ludzi powieszone na ścianach. W końcu doszli do czarnych, drewnianych drzwi. -Tutaj będzie wasz pokój- oznajmił Świstak i zanim dziewczynki zdążyły o cokolwiek zapytać, wepchnął je do pomieszczenia. Po chwili dało się słyszeć „brzdęk” kluczy. Madzia i Weronika przez sekundę patrzyły na drzwi, po czym zaczęły rozglądać się po pokoju. Był sto razy lepszy od tego co zobaczyły po wejściu do domu, ale na pewno był sto razy gorszy od ich własnych pokoi. Na przykład Madzia zawsze w szufladzie obok łóżeczka trzymała swojego ukochanego misia. Zamiast misia, w szufladzie były tylko chusteczki. Weronika w szafie miała swoje najładniejsze sukienki i ubranka. W szafie którą zastały w pokoju była para kapci i kilka białych koszul. Jakby tego było mało, w pokoju czuć było zapach alkoholu i papierosów. Po paru minutach odezwała się Magda: - Mogło być gorzej. Zresztą czego można było się spodziewać po fabryce cukru. - Racja. Lepiej chodźmy już spać. Rano trzeba przypomnieć chłopakom że muszą odwieźć nas do domu. No to kto bierze łóżko a kto kanapę? - Zmieścimy się obie na łóżku. Boję się tylko że zaśpimy, a w tedy moja mama będzie się strasznie gniewać. - I tak już nic nie możemy zrobić. Chłopaki będą przez noc rozwozić towar po mieście. Jakbyśmy ich teraz poprosiły żeby nas zawieźli do domu to stracą robotę. A tak w ogóle to są bardzo mili… - Faktycznie- powiedziała Madzia kładąc się do łóżka – Dobranoc! - Dobranoc.- Odpowiedziała jej Weronika, ale gdzieś w środku czuła że to w cale nie będzie przyjemna noc…
Miko - 12.03.2008 15:40
A ja chcę się dowiedzieć co będzie dalej :P
Vegeta - 20.03.2008 07:19
Proszę bardzo : Wielka ucieczka część któraś tam ( tak konkretnie to piąta)
Obie długo nie mogły zasnąć. Myślały o tym wszystkim co się stało. Zastanawiały się co by się stało jakby ich rodzice dowiedzieli się o tym że uciekły. - Hej, Weronika! Wiem że nie śpisz. – powiedziała szeptem Magda - Nie mogę zasnąć. W tym pokoju tak dziwnie pachnie. Aż zakręciło mi się w głowie. -Mnie też. I ci pracownicy tak strasznie krzyczą na dole. - Może poprośmy ich żeby byli trochę ciszej? -No dobrze. Dziewczynki wstały z łóżka i podeszły do drzwi. Weronika pociągnęła za klamkę…i nic. Pociągnęła mocniej….też nic. - Może trzeba popchnąć? – spytała Madzia już nieco podenerwowana i pchnęła drzwi które nawet nie drgnęły -Wcale mi się to nie podoba. Po co mieli by nas zamykać? - A może nie chcą żebyśmy wyszły i zrobiły sobie krzywdę. Przecież to fabryka… - No właśnie widzę że nie chcieli żebyśmy wyszły! Drzwi są zamknięte! - Zawołajmy ich przez okno! – zaproponowała Weronika i obie podbiegły do wielkiej dziury w ścianie która raczej nie wyglądała jak okno. - Hej! Świstak! Żyleta! Nie możemy wyjść! – krzyczały jak najgłośniej ale niestety. Żadne okno obok nie było otwarte i nikt ich nie usłyszał. Nikt, oprócz Żylety który właśnie przechodził korytarzem. Zawołał Świstaka. - Po co żeś je zamknął?! - Żeby nie wyszły w nocy i nie skapowały się o co biega! Też pytanie! - To w ogóle był głupi pomysł żeby je ze sobą zabierać! Policja i tak nas nie znajdzie! – krzyknął głośniej Żyleta tak, że dziewczynki stojące przy oknie go usłyszały. Podeszły do drzwi i spojrzały przez dziurkę od klucza. Teraz już bardzo dobrze wiedziały o co chodzi. - Te dwie małe nie są nam potrzebne! Nie możemy ich teraz najzwyczajniej w świecie zawieść ich do domu! – krzyczał dalej Żyleta. – Rano się ich pozbędziemy. – powiedział na koniec a Świstak przytaknął mu głową i zeszli na dół. - A jednak! Miałam rację! – powiedziała Madzia - A o czym ty w ogóle mówisz? W czym miałaś rację? - Świstak i Żyleta to są….jak to się nazywa….no tacy ludzie co rozwożą narkotyki. - A skąd wiesz?! Chcą się nas pozbyć ale to nie znaczy jeszcze że…no właśnie! Chcą się nas pozbyć! Musimy wiać! - To właśnie jest wystarczający dowód! A poza tym cukier tak nie wygląda. Zresztą kto budowałby fabrykę cukru w ciemnej uliczce na jakimś odludziu? - No dobra! Masz rację! Ale teraz to ja bym wolała stąd wiać! - Ale jak? - Zwiążemy prześcieradła i koszule, wyrzucimy przez okno i zsuniemy się po nich! - …To najgłupszy pomysł jaki mógł ci przyjść do głowy! Poza tą ucieczką. - W kreskówkach zawsze działa! -Ale to nie jest kreskówka! - No weź! Naprawdę uważasz że pokazywaliby w telewizji coś czego nie da się zrobić? Skoro oni mogą to ja też! Zresztą innej opcji nie ma! - Tylko proszę cię wiąż mocno te prześcieradła. Wiązały i wiązały pół godziny. Wszystkie prześcieradła musiały być związane bardzo mocno, więc potem jeszcze piętnaście minut sprawdzania i można było już przywiązać „linę” do szafy. - Do szafy?! – krzyczała Madzia – Szafa się za nami osunie! - A widzisz tu jeszcze coś innego? Nie marudź tylko wiąż! -Na wszelki wypadek będę jeszcze trzymała linę. - Dobra! No to ja idę pierwsza! Weronika podeszła do okna, złapała mocno wiązankę z prześcieradeł i powoli wystawiła jedną nogę zza ściany, potem drugą i zanim się obejrzała, wisiała już na wysokości czwartego piętra. - No dobra! Raz kozie śmierć! – powiedziała i puściła nogami linę. -Aaaaa! - Nie krzycz bo nas usłyszą! -Ale ja spadnę! - Nie spadniesz, bo jesteś już na dole! - Serio? Uff! No to teraz ty! - O matko! Po co ja się w ogóle zgodziłam na tę ucieczkę o północy?! – powiedziała Madzia, po czym zacisnęła mocno zęby, złapała za linę i równie szybko jak to zrobiła znalazła się na dole. - No i udało się! – krzyczała uradowana Weronika - Nie ciesz się za wcześnie! Wciąż tkwimy na tym odludziu pod kryjówką jakichś narkomanów! Weronika spojrzała kątem oka na ciężarówkę stojącą pod domem. - Ooo nie! Nawet o tym nie myśl! - Za późno! Pomyślałam! - Dlaczego ja się na to wszystko godzę?! Wiesz chociaż jak się prowadzi auto? A konkretnie wielką ciężarówkę?! - Jak moja mama zdawała na prawo jazdy to się trochę pouczyłam! - Acha! Więc zapewne wiesz że żeby pojechać trzeba mieć kluczyki? - Już o tym pomyślałam i kiedy wchodziłyśmy do domu zabrałam kluczyki z kieszeni Świstaka! - Ale jak to? Po co ci w tedy były kluczyki? - Sama nie wiem. Tak dla żartu. No to włazimy! - Ja nie chcę! - Wolisz tu zostać? - Brr! Jasne że nie! Ale nie mam też ochoty jechać ciężarówką pełną narkotyków, prowadzoną przez ośmiolatkę! - Trudno! Właź – powiedziała Weronika otwierając drzwi ciężarówki.
lejdjikacha - 29.03.2008 16:00
Nie no extra!super!Bardzo jetem ciekawa co bedzie dalej!napisz ja njaszybciej kolejny odcinek!pozdrawiam!
Vegeta - 29.03.2008 17:16
Powinien już niedługo być. Nie miałam pojęcia że komuś się spodoba ;) (kurcze poniosło mnie z tą ciężarówką!)
Klaudy$ - 29.03.2008 22:02
Masz 11 lat ? Myślałam że 13 :D Opowiadanie boskie i czekam na kolejny odcinek
Vegeta - 03.04.2008 15:57
Wielka ucieczka cz. VI Madzia powoli wgramoliła się do wozu. Zapięła pasy, a rękami mocno trzymała się oparcia. - No dobra! – oznajmiła Weronika – Najpierw kluczyki! - Są! -Hamulce… - Działają! Chyba….. -Ok. – Weronika ostatni raz powtórzyła sobie wszystko co wiedziała o kierowaniu wozem. Potem mocno złapała za kierownicę, pociągnęła za dźwignię, nacisnęła pedał gazu ….. - Aaaaaa! – krzyczały kiedy ciężarówka gwałtownie ruszyła z miejsca tak, że opony aż zapiszczały. - Zwolnij! – krzyczała Magda - Nie mogę! - Mówiłaś że widziałaś jak twoja mama zdaje prawo jazdy! - Nawet na kompie widziałam! - I nie wiesz jak zwolnić?! - A czy ja powiedziałam że nauczyłam się wszystkiego?! Albo że chociaż mnie to obchodziło?! - Czekaj, chyba wiem! Przerzuć na dwójkę! Albo nie! Ja przerzucę! – Madzia pociągnęła za gałkę i pojazd zwolnił - Teraz jest za wolno! Przecież Świstak i Żyleta zaraz zauważą że nas nie ma! Musimy przyśpieszyć! Zmień na czwórkę! -No dobra…. – i wóz przyśpieszył - Uff! – Odsapnęły obie - Teraz jedziemy po prostej drodze! Nic się nie stanie! – powiedziała Weronika - Jesteś pewna? - Całkowicie! - No to patrz! Weronika spojrzała przed siebie. To co zobaczyła wcale się jej nie spodobało. Wręcz przeciwnie. W oddali, gdzie kończy się już pusta, ciemna ulica, zaczyna się autostrada. Jednak…. - Skręcaj! - Nie mogę! - Zaraz spadniemy z urwiska! - Ta kierownica jest za ciężka! Nie dam rady! – Weronika zasłoniła sobie oczy i zaczęła krzyczeć - Pomóż mi! – Madzia złapała za kierownicę – Przekręć z całej siły! – zaczęły zbliżać się do urwiska. W ostatniej chwili Weronika pchnęła kierownicę i ciężarówka przejechała obok urwiska, wyjeżdżając na prostą, długą jak wstęga drogę. Dziewczynki otarły pot z czoła i opadły im ręce. - O matko! Było blisko! Na razie droga jest prosta i chyba nic nam nie grozi….Madzia wyciągnij mapę! - Yyy…. – zaczęła szperać w szufladce – jest! Mam! Chwilka…jesteśmy na ulicy….nie mam pojęcia jakiej, ale jeśli przed nami jest takie wielkie jezioro to znaczy że jesteśmy…TU! – Madzia uderzyła palcem w mapę tak mocno, że aż zrobiła dziurę. - No fajnie…. - Ups! Sorka! Sprawdź to jezioro. - Nooo….- Weronika zaczęła się rozglądać- Czekaj! Widzę! Jest! To znaczy że miałaś rację! W którym kierunku musimy jechać żeby dotrzeć do domu? - Niedługo dojedziemy do skrzyżowania. Trzeba tam skręcić w prawo, a potem się jeszcze zobaczy! - Ok.! Myślisz, że Żyleta i Świstak nas nie dogonią? - Na pewno nie! Tymczasem u Żylety i Świstaka… - Niedługo 5.00 ! – zawołał Żyleta do Świstaka – Trzeba załatwić te dwie małe! - Ok., co z nimi zrobimy? - Nie ważne – odpowiedział Żyleta ładując pistolet – Byle szybko i bezboleśnie! Obaj wparowali na górę do pokoju dziewczynek. - Dawaj klucz Świstak! - Masz. Otworzyli drzwi i natychmiast zaczęli strzelać. Świstak zbił lustro, które spadło ze ściany , a Żyleta zbił ekran telewizora. - A te smarkule gdzie się podziały?! - Patrz! – Żyleta wskazał na miejsce przy oknie gdzie leżał sznur z bielizny i prześcieradeł. - No pięknie! Nawiały! - Phi! I co z tego? A gdzie takie dwie małe gówniary mogły nawiać?! - Jak się skapowały że trzeba wiać to na pewno znalazły sposób przemieszczania się! - No weź, Świstak! Nie rozśmieszaj mnie! A co? Ciężarówką nawiały? Hahaha – Żyleta zaczął się śmiać, a Świstak wyjrzał przez okno. - Żyleta! Gratulacje! Właśnie dostałeś pracę jako jasnowidz! – Żyleta śmiejąc się jeszcze głośno, podszedł do okna. - Osz kur! - Phi.... - A ty mi tu nie „phihaj” tylko wołaj chłopaków i szybko lecimy po te skradzione ostatnio auta! - No dobra, dobra! Bez nerwów! Przecież i tak rozbiją się na zakręcie! - Wolę się upewnić. Po kilku minutach Żyleta, Świstak i wszyscy inni jechali już ciemną ulicą do autostrady , gdzie, jak miał nadzieję Świstak, dziewczynki rozbiły się i kopnęły w kalendarz (A tak nawiasem to mądry pomysł jechać całą bandą gonić ośmiolatki). Kiedy dojechali do autostrady…. - Rozbiły się co?! – wrzeszczał Żyleta – Rozbiły się! - Spokojnie, wrzuć na luz! Pewnie rozbiły się gdzieś na murku albo coś… - Oj weź ty mnie już nie wnerwiaj! Jedziemy dalej! – krzyknął- <kurde tyle towaru stracić! Okradziony przez dwie ośmioletnie smarkule!> - rozmyślał jeszcze po drodze – Świstak! Nie wlecz się tak! To autostrada! Przyśpiesz! -Ech! – mruknął Świstak i przyśpieszył- I widzisz? Po co było się tak gorączkować? Zobacz! Są przed nami! Wystarczy że przebijemy opony i już! - Dobra, dawaj spluwę!
lejdjikacha - 08.04.2008 13:48
super!!!czekam z niecierpliwością na nastepny odcinek!;)
Vegeta - 01.05.2008 12:18
Ostatnio miałam drobne problemy z kompem i długo nie pisałam. A teraz daję urodzinkową część (jutro mam urodzinki) :
Wielka ucieczka cz. VII Świstak podał Żylecie broń a ten wycelował w koło ciężarówki, którą jechały dziewczynki. Całe szczęście, bo Weronika wcale nie była dobrym kierowcą i kiedy Żyleta strzelał, ciężarówka skręcała we wszystkie strony, przez co nie mógł trafić. - Jednak nas dogonili! – krzyczała Madzia – Przyśpiesz! -To nic nie da! Musimy ich zgubić! - Racja, ale jak przyśpieszymy trudniej będzie im trafić, więc to coś da! - No dobra! – odpowiedziała Weronika i przyśpieszyła. Dziewczynki były tak przerażone że już nawet nie patrzyły za siebie. Jechały tak szybko jak tylko się dało i nawet nie zauważyły, kiedy Żyleta, Świstak i wszyscy inni zniknęli zza ciężarówki. Po chwili Weronika zwolniła i wyjrzała przez okno. - Chyba ich zgubiłyśmy! – krzyknęła uradowana - No to całe szczęście! Teraz tylko wrócimy do domu i… o nie! Zupełnie zapomniałam! Szybko, która godzina? - Oj! Nie sądzę czy odpowiedź cię ucieszy. - Tak przypuszczałam! - O której zwykle wstają twoi rodzice? - Tak około ósmej. - Moja mama też…mamy kłopoty! - Więc która godzina? - Na pewno chcesz wiedzieć? - I tak nic na to nie poradzimy więc…. - Za minutę dziewiąta! - No nie! Jak my się wytłumaczymy? - No…możemy powiedzieć że… Weronika nie zdążyła dokończyć bo zauważyła że zza zakrętu wyjechała „gromada” aut. - Może już nie będziemy musiały się tłumaczyć…- powiedziała zrezygnowana Magda - Przestań i schyl się! - A co nam to da?! - Wyjdźcie z ciężarówki to może nic wam nie zrobimy! – krzyczał Świstak- Jeśli tego nie zrobicie wchodzimy i już po was! W tej chwili Świstak poczuł dosyć mocne uderzenie. - Ałć! No co? Żyleta, odbija? - Głupi! W tej ciężarówce jest broń! - No to co? Każdy z nas ma broń! - Lepiej być ostrożnym! Poczekamy aż się gówniarom znudzi a potem jeszcze zobaczymy! - Jak chcesz…. Jednak po godzinnym czekaniu w samochodzie wszyscy zasnęli. - Ej! Weronika! – szepnęła Madzia- Patrz! Chyba zasnęli! - No…po nieprzespanej nocy ja też mam ochotę spać…Dobranoc! - Jakie dobranoc?! Uciekamy! - Jak? Na piechotę? Oszalałaś?! - Wolisz zostać i poczekać aż się obudzą? - Ani jedno ani drugie. Ech! No ok. Madzia najciszej jak mogła otworzyła drzwiczki i powoli wyślizgnęła się z ciężarówki. Po chwili wyszła też Weronika. Obie skręciły w pierwszą lepszą uliczkę żeby nieco usunąć się z widoku. Za niecałą minutę pędziły już galopem najdalej jak tylko mogły. - Uchhh! Już nie mogę! – wystękała zasapana Madzia - Dugo tak nie pociągniemy! Musimy znaleźć coś, czym będziemy się szybciej poruszać! - Tylko nie śmigłowiec! – zaśmiała się Magda - Ale śmieszne! Tego już na pewno nie poprowadzę! - Tam jest ulica. Chodź, może ktoś nas podwiezie! - Dość mam już na dzisiaj wrażeń z obcymi ludźmi! - Marudzisz bardziej niż ja! - Akurat! - No to chodź! I obie podbiegły do ulicy. Na ich szczęście właśnie zbliżał się do nich czerwony wóz. Po chwili zatrzymał się obok dziewczynek. Z auta wyszedł wysoki mężczyzna w ciemnych okularach z rozwianą, blond czupryną. - A co tu robią takie grzdyle? – zapytał śmiejąc się - To długa historia ale możemy opowiedzieć! – zaproponowały - Dobra, dobra! Najpierw powiedzcie czy chcecie żeby was podwieźć? - Oczywiście! Jeśli to nie będzie kłopot. Mężczyzna tylko zaśmiał się i powiedział otwierając drzwi do samochodu: - Będą chłopaki miały radochę! Podwiozłem dwa zgubione „problemy” hahaha! - Z czego on się śmieje? – Spytała Weronika - Nie wiem, ale ma dziwne poczucie humoru… - Dobra! Wsiadajcie! Po drodze powiecie mi co się stało, to spróbuję wam jakoś pomóc!
Vegeta - 20.05.2008 14:30
Wielka ucieczka cz. VIII
Dziewczynki trochę się wahały, ale wolały wejść do sportowego auta z nieznanym mężczyzną niż poczekać na ich znajomych – Świstaka i Żyletę. Więc po chwili jechały już razem z nieznajomym, który nazywał się Joe. Pewnie jest zza granicy. Nazwiska nie podał. Powiedział że to tajne i mrugnął okiem. Weronika na zmianę z Magdą opowiadały mu co się stało z najdrobniejszymi szczegółami. Były bardzo przejęte, więc mówiły niewyraźnie. Joe co chwila prosił o powtórzenie. W końcu jednak dziewczynki skończyły i zapadła cisza. Słychać było tylko silnik auta i wiatr w uszach, dopóki nie odezwał się Joe: - To nieładnie ze strony Dorotki że na ciebie naskarżyła, ale czy nie uważasz że trochę przesadziłaś z tą ucieczką? - Teraz tak. - I ja też!!! – wtrąciła się Madzia - Tak. Nasi rodzice na pewno już się obudzili. Co my teraz zrobimy? Pewnie się martwią. - Ech, nie chcę żeby mama zadzwoniła jeszcze na policję. - Czemu? - Jeszcze bardziej będzie się denerwować jak policja ciągle będzie wydzwaniać i mówić że jeszcze nie mają żadnego tropu, ale niech nikt się nie martwi bo na pewno jesteśmy całe i zdrowe i że niedługo nas znajdą. - Racja, ale policja szybciej niż my poradzi sobie z bandą Świstaka i Żylety. - Pewno! Założę się że już siedzą nam na ogonie! - Nie byłbym taki pewien! – odezwał się Joe – Znam tych kolesi i wiem też jacy potrafią być upierdliwi, więc gdy byliśmy na skrzyżowaniu, skręciłem w stronę najbliższego miasta. Nie odważą się tu przyjechać. Zostaliby zdemaskowani, - No to całe szczęście. – odetchnęła Madzia – Boję się tylko, że gdy przestaną nas gonić, będą dręczyć innych ludzi. - Ale my nic na to nie poradzimy – odpowiedziała Weronika – Chyba że mielibyśmy jakiś super plan i jakąś zaawansowaną technologię! - Albo jakbyśmy się zawrócili i poczekali aż zaczną za nami jechać! – (super plan Madzi). Joe uśmiechnął się chytrze. - Świetny plan! - Że co?! Nie chcę znowu pakować się w kłopoty! – protestowała Weronika - Za późno! – Joe gwałtownie zakręcił samochód. - Powariowaliście? - Słuchaj! – zaczęła Magda- To wyciągnęłaś mnie w nocy z domu! To ty zmusiłaś mnie do robienia takich strasznych rzeczy jak jazda ciężarówką z tobą za kierownicą i spuszczania się po linie z okna! Udało nam się uciec bo to zawsze ty dowodziłaś! A teraz chcesz się poddać? - No właśnie tak powiedziałam. - Nie poznaję cię! - Ja ciebie też nie. - Zrobiłaś się strasznie nudna. Lepiej zapnij pasy bo już nigdy nie ujrzysz żelek- ciągutek oblanych czekoladą! - O nie! Tylko nie żelki ciągutki! Gaz do dechy Joe! - Się robi hahahaha!
Ta część jest trochę krótka ale piszcie komenty bo odechciewa mi się już pisać.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|