|
|
|
N Jak NĘdza |
simoleonka - 13.03.2005 15:49
"N" jak nędza
Znudzona monotonnym życiem kobieta usiadła przed dopalającym się ogniskiem, chwyciła do ręki skrawek papieru oraz połamany ołówek... Zaczęła pisać.
Nazywam się Romana Walczuk, mieszkam przy ulicy....... a właściwie na ulicy Fabrycznej. Nie w małym, przytulnym domku wraz z mężem i dorastającymi pociechami, ale na.... wysypisku śmieci. Moją historię poznacie później. Muszę podzielić się resztkami jedzenia z bezdomnymi zwierzętami, a następnie położyć się spać.
W sąsiedztwie Romany mieszkał Hrabia Henryk Nowicki. Był to właściciel słynnej od lat masarni „Gruba Świnka” w SimCity. Wydawałoby się, że jest to bardzo opanowany biznesmen jednak w rzeczywistości był to bardzo roztargniony człowiek, wciąż czegoś zapominał. Być może dlatego był samotnym staruszkiem. Po SimCity krążyły plotki, że pokojówka hrabiego podkochuje się w nim, lecz on nie zwraca na nią uwagi.
- Panie Henryku kawa stygnie! – krzyknęła pokojówka właściciela masarni. - Już idę Asiu! – odpowiedział hrabia zostawiając na biurku bardzo ważną umowę. Gdy Henryk wypił kawę wyszedł z domu i poprosił panią Joasię aby posprzątała jego gabinet.
- O a co to, jakiś świstek pan Henryk ważne dokumenty zawsze bierze ze sobą – to mówiąc sprzątaczka hrabiego wrzuciła umowę do kosza, a ponieważ był już pełny wyniosła go na dwór i wrzuciła do kontenera. Akurat po drodze spotkała śmieciarza Zenka, porozmawiała chwilę i kazała opróżnić kontener, w którym był ten nieszczęsny bardzo ważny dla hrabiego świstek.
W dosłownie kilka minut po wyjeździe śmieciarza zadyszany hrabia przyjechał swoją limuzyną pod willę. - Joasiu biegnij szybko do mojego gabinetu i przynieś umowę, powinna leżeć na biurku!!! Sprzątaczka szybko pobiegła na górę. Po kilku minutach zeszła ze skwaszoną miną. - Co się stało!!!? – krzyknął zdenerwowany hrabia. - Bo ja... ja.... proszę pana... ja ten tą umowę wyrzuciłam – odpowiedziała zapłakana sprzątaczka. - Och Asiu, Asiu to leć szybko do kuchni kosz był pełen umowa musi być gdzieś na wierzchu. - Ale ja...... bo tu był pan Zenek, śmieciarz i skorzystałam z okazji.... i wywiózł śmieci na wysypisko. - Co!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Święty Florianie bez tej umowy stracę całą masarnię... dorobek mojej rodziny od stuleci!! Kierowca jedziemy na pobliskie wysypisko!!! Sprzątaczka i hrabia wsiedli do samochodu, ruszyli.
W tym czasie na wysypisku śmieci... Romana wyjęła kartkę z pod starej kanapy... zaczęła pisać Wszystko zaczęło się w maju. Mój mąż pracował jako kierowca w firmie dostawczej. Niestety pewnego majowego popołudnia gdy wrócił do domu powiedział mi, że szef zwolnił go z pracy. Starałam się pocieszyć męża, mówiłam mu, że wszystko się ułoży ale on był zbyt ambitny aby się nie przejmować długo nie mógł znaleźć pracy. Zaczął pić, bił mnie. Gdy wieczorem wróciłam z zakupów znowu był pijany. Robił mi wyrzuty, wszystkiego się czepiał, uderzył mnie, zdenerwowana pchnęłam go w stronę balkonu. Spadł... Zadzwoniłam po karetkę, niestety nic nie mogli zrobić. Zostałam aresztowana na 6 lat za nieumyślne spowodowanie śmierci... Gdy wyszłam na miejscu naszego starego domu stał supermarket... Nie miałam się gdzie podziać... zamieszkałam tu .......
Po brudnym policzku Romany spłynęła łza... Nagle usłyszała turkot... To na pewno Zenek – pomyślała...
simoleonka - 14.03.2005 15:23
Odcinek 2
.... Gdy Zenek wysypał śmieci na wysypisku porozmawiał chwilę z Romaną, jego starą znajomą i odjechał.
Było już dość późno kobieta odczuła głód... Zaczęła chodzić po wysypisku szukając jedzenia. Po kilku minutach znalazła starą paczkę chipsów, zaczęła jeść.
Nagle z za rogu dało się słyszeć pisk opon samochodu, który właśnie skręcał w stronę wysypiska. Romana myślała, że to znowu jacyś gówniarze urządzają wyścigi dopóki z samochodu nie wysiadł ubrany w długi czarny frak starszy pan, a zaraz za nim wyglądająca jak żona mężczyzny kobieta... Romana poczuła wstyd... stoi ona bowiem w podartych, starych łachach, je przeterminowane chrupki. Kobieta schowała się za stare drzewa. Nikt oprócz Zenka nie wie, że tu mieszkam, a to przecież może być jakaś inspekcja... co będzie jak mnie stąd wygonią, gdzie się podzieję – pomyślała
- To musi tu gdzieś być!!!!!!!!! Święta Neufryco ja za pięć minut mam spotkanie!!! Jeśli nie znajdę tej cholernej umowy to!!!!!!!!!!!!! - Proszę pana niech pan się nie denerwuje, zaraz to znajdę przyrzekam... To mówiąc starsza kobieta przyklękła i zaczęła grzebać w górze śmieci. Słysząc rozmowę nieznajomych Romana biła się z myślami... Chyba chodzi o ten papier, który znalazłam przy poszukiwaniu jedzenia w dzisiejszej dostawie śmieci... Wzięłam go sobie aby się przykryć w chłodniejsze dni. Mam go gdzieś tutaj... Pomóc mu czy nie, pewnie wyzwie mnie od benkartów i oskarży o kradzież. Nie, nie mogę... - Asiu!!!! Za minutę stracę dorobek całej mojej rodziny!!! Boże co mam robić... idę musze mu pomóc. – To mówiąc Romana zaczęła podążać w kierunku nieznajomego mężczyzny.
- Przepraszam, bo ja ... ja ... – Romana zaczęła ze wstydem – czy tego pan szuka? - Święty Krzysztofie tak!!! Dziękuję !!! Proszę pana!!! To złodziejka pewnie chciała przejąć pańską masarnię!!! – krzyknęła towarzyszka mężczyzny. Romana rozpłakała się pobiegła w stronę swojej kanapy. - Asiu!!! Gdyby nie ta pani już bym nie miał masarni!!! Wsiadaj do auta i zadzwoń do pana Eugeniusza powiedz, że się spóźnię. - Dobrze – powiedziała zniechęcona Asia. Proszę pani!!! Niech się pani nie przejmuję tą kobietą. – powiedział zadyszany hrabia.
Ucałował rękę nieznajomej i wbiegł do samochodu. Wynagrodzę to pani!!! – krzyknął odjeżdżając!!! Romana cała we łzach uśmiechnęła się lekko, wyjęła swój „pamiętnik” zaczęła pisać. Jestem taka szczęśliwa, a zarazem zawstydzona... Ten mężczyzna gdy stał obok mnie, pocałował mnie w rękę... Czułam dziwnie ukłucie w sercu... Teraz wiem, że dobrze zrobiłam...
Romana zaczerwieniła się, westchnęła cicho... Położyła się spać.
wybaczcie, że może krótkie troszkę ale mam mało czasu :\ szkoła i w ogóle .... ale już pracje nad kolejnym odcinkiem
simoleonka - 15.03.2005 18:04
Odcinek 3
Wieczorem w domu hrabiego ...
- Ależ to był męczący dzień Joasiu, najpierw ta umowa, potem cały dzień pracy – powiedział Henryk jedząc polędwicę. – Jak myślisz, co mogę zrobić dla tej kobiety? - Jakiej? – odparła służąca myjąc talerze. - No wiesz tej z wysypiska, może powinienem ją zatrudnić w masarni? - Radzę panu niech pan da sobie z nią spokój, nie wiadomo czy to nie złodziejka wątpię, że ta umowa znalazła się u niej przypadkiem – burknęła pokojówka. - Co ty opowiadasz Joasiu. Ja czuję jakbym ją znał od lat serce mi o mało nie pękło gdy zobaczyłem ją całą we łzach. - I to jest powód żeby całować w rękę żebraczkę!!! – krzyknęła zdenerwowana Asia. - Nie będziesz tak o niej mówiła!!! I wiesz co jutro pójdziemy tam razem przeprosisz ją za swoje zachowanie! Joasia wybiegła z kuchni... Hrabia usłyszał trzask drzwi. - Aśka, gdzie idziesz! Henryk nie usłyszał odpowiedzi, poczuł tylko powiew zimnego wiatru.
Staruszek wybiegł za gosposią... - A więc to prawda! – krzyknął hrabia idąc chodnikiem. - Niby co??? – Asia odwróciła się gwałtownie w stronę swojego pracodawcy. - Usiądź – Henryk wskazał ręką drewnianą ławeczkę.
Kobieta usiadła przy staruszku... - Wiesz, że po SimCity krążą plotki, że się we mnie podkochujesz... – zaczął. - Ja!!! – kobieta wstała z ławki. – Jak pan śmie tak sądzić!? - Wydaje mi się, że jesteś zazdrosna – hrabia stanął koło kobiety. - O tą żebraczkę!!!! Wie pan, co panu powiem, jest pan............... – kobieta rozpłakała się. – Ja nie mogę o panu złego słowa powiedzieć.
- Przepraszam cię Asiu – hrabia przytulił kobietę. –niech ci ludzie mówią, co chcą, pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć... Ty zawsze byłaś przy mnie, gdyby nie ty nie wiem, co bym zrobił, ale wiesz, że cię nie kocham, dlatego to uszanuj... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, dlatego myślę, że powinnaś mi mówić Henryk Joasia uśmiechnęła się lekko.. – Dobrze Henryku. – odpowiedziała. - Chodźmy zrobiło się chłodno. Hrabia wraz z Joanną doszli do rezydencji. - Idę się umyć. – powiedział staruszek idąc po schodach na górę. - Dobrze – krzyknęła Romana... - Przyjaźń?? Co według niego oznacza te słowo? To wszystko przez tą zdzirę... Już ona mnie popamięta – pomyślała... - Henryku!! – krzyknęła - Słucham! - odparł mężczyzna - Myślę, że powinnam pójść po produkty na jutrzejsze śniadanie mówiłeś mi, że musisz wyjść jutro o szóstej rano, a ja boję się, że się nie obudzę tak wcześnie!
- Jest już prawie 22 może nie chuć po nocach – hrabia zszedł po schodach w piżamie. - Nie bój się nic mi się nie stanie przecież tu za rogiem jest super market. - No dobrze... Asia wyszła z domu.
- Tylko uważaj na siebie! – krzyknął Henryk Ufff, już myślałam, że mnie nie wypuści... – pomyślała – o taxi, taxi !!! - Słucham panią! – spytał kierowca w zielonym berecie. - Na pobliskie wysypisko.... – odparła Joanna. Kierowca spojrzał podejrzliwie na kobietę. - I co się pan gapi!!! Proszę jechać!!! Po kilku minutach Joanna była już na miejscu...
- Dobry wieczór!!! – krzyknęła pokojówka hrabiego. Romana zerwała się nie przytomna ze snu. - Boże kim pani jest?!
cdn
simoleonka - 16.03.2005 14:23
Odcinek4 ... – Przepraszam mogę gdzieś usiąść? – spytała z ironicznym uśmiechem - Kim pani jest? – Romana była przerażona - Co moja droga już nie pamiętasz kochanki swojego księcia? – Joanna zaczęła się śmiać. - Jakiego księcia o czym pani mówi?? - Myślisz, że nie wiem, że chciałaś przejąć masarnię hrabiego... - Ale ....... ja nic złego nie chciałam znalazłam ten papierek ... – Romana zakłopotała się.
- Posłuchaj ty bękarcie !!! Jeśli myślisz, że twój książę z bajki cię kocha i się z tobą ożeni to jesteś w błędzie!!! Henryk kocha mnie, powiedział mi dziś, że się ze mną ożeni, ale oczywiście nie zapomniał co dla niego zrobiłaś! Jeśli zechcesz możesz nam usługiwać na naszym weselnym przyjęciu! – kobieta zaczęła się śmiać coraz głośniej. - Niech pani stąd wyjdzie!!!! – Romana ze łzami w oczach wskazała bramę. - Tak, o ile wiem to nie jest twoja własność, a co będzie jeśli burmistrz SimCity się dowie? Myyyy niech pomyślę przecież przebywasz tu nie legalnie. – Joanna poprawiła sobie fryzurę. – Zobaczysz jeśli przeszkodzisz mnie i Henrykowi, albo powiesz mu co się tutaj stało będziesz musiała pożegnać się ze swoim wysypiskiem. - Tylko nie to błagam panią, ja nic nie powiem przyrzekam. – Romana cała trzęsła się ze strachu.
Joanna wyszła pewna siebie po za bramę wysypiska śmiejąc się w niebogłosy. - Pod rezydencje państwa Nowickich! – Joanna podniosła głos. Taksówkarz był coraz bardziej zdziwiony całą sytuacją.... – Dobrze – odpowiedział. ...Romana była cała we łzach czuła jakby serce jej pękło. Do trzęsącej się ręki chwyciła skrawek papieru symbolizującego pamiętnik. Wiedziałam, że tak będzie... Nie potrzebnie mu pomogłam. To pewnie jakiś głupi staruch dla, którego liczą się tylko pieniądze, bo pewnie gdyby nie ten papierek straciłby kupę kasy. A ta paniusia to pewnie setna z kolei... ciekawe co zrobiła, że się z nią ożenił... - Dupek!!!!!!!!!! – Romana wydarła się na całe wysypisko... Kartka spadła na ziemię, - głodne psy rzuciły się na papierek myśląc, że to coś do jedzenia...
Joanna włożyła swój sweter do reklamówki, która miała przypominać zakupy, ponieważ tak naprawdę produkty na śniadanie kupiła już dawno. - Najwidoczniej już śpi – pomyślała... Po cichu poszła do łazienki. Po 5 minutach była już w piżamie delikatnie uchyliła drzwi do pokoju Henryka... - Już niedługo będziesz mój.... – wyszeptała po czym zamknęła drzwi i położyła się spać.
Joanna obudziła się wcześnie rano, wstała aby przygotować śniadanie. - Co się stało czyżby Henryk już się obudził? – powiedziała ziewając. Na stole zobaczyła kartkę „Joasiu wstałem wcześnie, więc zrobiłem śniadanie, w lodówce też jest coś dla ciebie, muszę przed pracą podziękować kobiecie z wysypiska... Henryk”
Asia zaczęła się śmiać – zobaczymy czy złoży mu życzenia ślubne.... Ciekawe co mi przygotowałeś misiu – powiedziała poczym otworzyła lodówkę. Romana zasnęła dopiero przed godziną, obudził ją warkot samochodu... przetarła oczy. - Czy to ........ – kobieta zobaczyła Henryka.
- Dzień dobry droga pani! – wesoły mężczyzna szedł w stronę Romany....
C.D.N
simoleonka - 19.03.2005 08:19
Wybaczcie z drobny zastój :| oto kolejny odcinek:
... – Dzień dobry. – Romana nie wiedziała co powiedzieć. - Chciałbym coś pani zaproponować. – Henryk uśmiechnął się lekko. - Nie dziękuję, wiem o co chodzi, nie zgadzam się – kobieta nie mogła powstrzymać łez.
- Jak może tak pani mówić, zamieszka pani z nami będę dobrze płacił za każdy dzień – hrabia był lekko zdziwiony. – poza tym, skąd pani wie co mam do zaproponowania? Romana zaczęła się denerwować. – nie ważne niech pan już stąd idzie. - Ale ja chcę tylko pomóc niech mnie pani wysłucha – bełkot mężczyzny przerwał dźwięk telefonu.
- Przepraszam – hrabia wycofał się o kilka kroków. – Co znowu?? Przecież wyraźnie ci mówiłem!!! Święty Jakubie !!! Zatrzymaj ich przez chwilę, już lecę! - Obiecuję, że wrócę, a pani niech się jeszcze zastanowi!!! – To mówiąc hrabia popędził w stronę samochodu. - Zastanowi nie mam zamiaru usługiwać tobie i tej paniusi na waszym ślubie żałuje, że nie mogę mu tego wykrzyczeć w twarz – Romana zaczęła płakać... Nagle przed wysypiskiem pojawił się Zenek. - Romciu ty płaczesz? – młody blondyn podbiegł do kobiety. - Nie, nie co przywiozłeś śmieci – Romana otarła łzy. - Tak ale ja wiedzę, że coś się stało, opowiadaj. Romana wyżaliła się Zenkowi. – A po jej nocnej wizycie przyszedł on! Udawałam, że nic się nie stało bo przecież gdzie się podzieję gdy burmistrz się dowie, że tu mieszkam. –
Romana przytuliła się do młodego chłopaka. - Poczekaj przecież, ja znam tego mężczyznę taki starszy dostojny hrabia tak?? – spytał. - No tak, ta kobieta mówiła do niego hrabio. - Słyszałaś może kiedyś o masarni „Gruba Świnka” ? - Tak, kiedyś nawet pracował tam mój tato, ta masarnia ma już wiele lat. - Znam pokojówkę, która pracuje dla niego, nic mi nie mówiła o żadnym ślubie. Krążą podobno plotki, że ona się w nim podkochuje, ale on nawet nie zwraca na nią uwagi. Romana zaczęła się śmiać...- najwidoczniej zrobiła coś, że się w niej zakochał, podobno planują huczny ślub. - Jak to ja nic takiego nie słyszałem? - Aaaaa tam, to i tak nieważne, przyzwyczaiłam się już do samotności – Romanie zżędła mina. - Nie martw się, jeszcze zobaczysz co to szczęście. - Dziękuję ci, jesteś kochany... - A teraz się uśmiechnij. – mężczyzna podał chusteczkę Romanie Kobieta i Zenek skierowali się w stronę ulicy...
Po południu Joanna myła łazienkę wesoło śpiewając „Gdzie strumyk płynie z wolna....” Nagle usłyszała trzask drzwi... - To ty Henryku? – krzyknęła. - Tak ja. – mężczyzna odpowiedział idąc na górę. - Już podaję obiad.- Joanna zaczęła myć ręce. - Nie dziękuję, nie jestem głodny poza tym głowa mnie boli.- hrabia usiadł na fotelu w gabinecie.
- Może ja przyniosę tabletkę od bólu – Asia weszła do gabinetu. - Możesz mnie zostawić samego, zaraz mi przejdzie! – mężczyzna podniósł głos. Asia wyszła z pokoju – co twoja luba cię zbyła – uśmiechnęła się ironicznie, po czym zeszła na dół. - O Zenek! – Joanna wyszła na zewnątrz, widząc wielką zieloną śmieciarkę. - No cześć. – odpowiedział - Ale niedawno opróżniłeś kontener... - Tak, tak ja już jestem po pracy, przyszedłem pogadać. - Ze mną – zapytała zdziwiona. - Tak, co już nie mogę pogadać z koleżanką – Zenek się uśmiechnął. - No jasne, że możesz chodź do środa zrobię herbatę – Joasia zawróciła w stronę rezydencji.
- Wiesz przyszedłem, bo słyszałem ... – Zenek usiadł przy stole. - Co słyszałeś? – Asia była lekko zdziwiona. - Trochę mi głupio, wiesz ci ludzie szczególnie starsze panie.... – głos mężczyzny przerwała Joasia. – daj już spokój, mów szybko. - Ahhh, dobrze powiem wprost, żenisz się?? – zapytał z głupawą miną. - Ja, z kim? – Joasia zaniepokoiła się. - Przepraszam, wiesz no z panem Henrykiem – Zenek był coraz bardziej zdenerwowany. - Nie no co ty, jak możesz tak myśleć – Joanna udawała obrażoną. - Wiesz sory... nie chciałem cię urazić – powiedział zawstydzony. - Powiedziałbym ci gdybym miała zamiar coś zrobić – staruszka uśmiechnęła się. - Dziękuję, że się nie gniewasz, muszę już iść mój Adaś ma dziś badania w przychodni muszę zawieść żonę, cześć. – Zenek skierował się w stronę drzwi. - Cześć – Asia pomachała mężczyźnie. - Cholera jasna, głupi szczeniak ciekawe skąd się dowiedział, matko święta co będzie jeśli hrabia się dowie to wszystko przez tą sukę musi znać Zenka. Cały mój plan diabli wzięli, musze coś zrobić z tą żebraczką!
- Asiu mówiłaś coś – Henryk zszedł na dół. - Nie, nie tak głośno myślałam, że jeszcze półki nie ma 16 to pójdę do baku zapłacić rachunki. – pokojówka hrabiego próbowała się wykręcić. - Tak, to wiesz co miałbym prośbę mogła byś jeszcze skoczyć na pocztę i wysłać mi ten list – hrabia wręczył białą kopertę Asi.
- No jasne Henryku, obiad jest w lodówce – to mówiąc kobieta wyszła z domu. - Do zobaczenia – pan Nowicki pokiwał głową. Kobieta machnęła ręką w stronę żółtego samochodu z czarnym napisem taxi. Joanna zaczęła się śmiać – to znowu pan, a więc chyba wie gdzie ma pan jechać – śmiała się coraz głośniej. - Na wysypisko? – spytał kierowca w zielonym berecie znany już Asi. - Nie do parku, no tak na wysypisko! – Joanna z skrzywioną miną wrzasnęła w stronę taksówkarza, jednocześnie głośno się śmiejąc Smuga siwego dymu uniosła się nad ulicą, ruszyli....
C.D.N
simoleonka - 20.03.2005 15:25
ok daje nastepny odcinek tym razem chyba wyczerpujący :P
- Niech pan się zatrzyma! – Asia popatrzyła przez szybę taksówki. - Ale wysypisko, jest dopiero na fabrycznej. – odpowiedział. - Za co ci płacę, za gadanie? Jeśli mówię żebyś się zatrzymał tu, to tak ma być. – krzyknęła. - Dobrze – kierowca nacisnął na hamulec.
Joanna zapłaciła taksówkarzowi, który natychmiast odjechał jakby bał się kobiety. Pokojówka hrabiego szła w stronę wysypiska. W blasku zachodzącego słońca skierowała się na tyły rzekomego mieszkania Romany. Żebraczka spała akurat na swojej starej kanapie.
Za drewnianym spróchniałym płotem przyklękła Asia. – pożałujesz ty głupia suko, że zawróciłaś we łbie mojemu Heniowi, pożałujesz... – Tym czasem robiło się coraz ciemniej, słońce zaszło zupełnie. Nagle mrok nocy rozświetliły ogromne kłęby ognia, dało się słyszeć skowytanie psów i szelest palących się śmieci. Romana spała jak zabita... obudził ją nagły przypływ ciepła .W jednej sekundzie kobieta znalazła się w kręgu płomieni. - Pomocy, pali się, ludzie, ratunku! – Romana wydzierała się jak mogła, po kilku minutach straciła jednak przytomność... Grupa simów zebrała się wokół palącego się wysypiska.
- Zadzwońcie po straż, ogień może roznieść się do pobliskich domów – jeden z świadków zdarzenia krzyknął do pozostałych. - Tam jest telefon – kobieta z dzieckiem wskazała ręką drewnianą budkę.
Jakiś mężczyzna podbiegł do automatu, po kilku minutach wielkie czerwone pojazdy były już na miejscu, zaczęły gasić... Nagle przed wysypiskiem pojawił się starszy mężczyzna w garniturze. – Co się tu dzieje? – spytał. - Pali się! – dało się słyszeć głos z oddali.
- Święty Tadeuszu! – mężczyzna przedarł się przez tłum i dotarł do strażaka przy bramie. - Panie Henryku proszę się nie martwić ogień nie dojdzie do pańskiej rezydencji za chwilę ugasimy ogień. Niech pan idzie do domu. – powiedział młody strażak.
- Ja muszę tam iść, tam jest kobieta! – krzyknął Henryk i w tej samej chwili był już przed kanapą na, której leżała Romana, niestety kobieta była otoczona wielkimi płomieniami ognia. - Proszę pana! Niech pan stąd idzie! Tu nikogo nie ma! – strażak był zdziwiony zachowaniem hrabiego. - Niech pan się zamknie – Henryk krzyknął w twarz strażakowi i wskoczył w płomienie...
Na kanapie leżała nieprzytomna kobieta.
Hrabia nie zastanawiając się długo wziął na ręce Romanę wziął głęboki oddech i przeszedł przez płonącą górę śmieci... - Dzwońcie po karetkę. – powiedział kaszlący hrabia.
- Ale jak to, co to za kobieta, nikt nie mówił, że ona tu jest. – zawstydził się strażak. - Może się pan zamknąć, ruszyć swoją dupę i zadzwonić po karetkę!!! – hrabia był bardzo zdenerwowany, położył Romanę na ziemi i próbował ocucić. Zebrane wokół simy nie mogły wyjść z podziwu dla starszego biznesmena. Po chwili, na miejscu zjawiła się policja i pogotowie... Policjantka próbowała zebrać poszlaki związane z pożarem, podpalenie czy wypadek? Zrobiło się niezłe zamieszanie, każdy próbował wtrącić swoje trzy grosze. Hrabia był tym bardzo roztargniony. – cholera jasna, gdzie jest ta karetka?!
- Niech się pan nie denerwuje zaraz będzie – policjantka uspokajała mężczyzne. - Nie denerwuje!!! Po co tu przyjechaliście te głupie simy zrobiło tu się takie zamieszanie – Henryk spoglądał z niecierpliwością na ulicę. - Jest!!! Przyjechała – hrabia zaniósł kobietę do karetki. - Mogę jechać z wami? – spytał Henryk
- Proszę. – uśmiechnął się kierowca. Po minucie drogi dojechali w końcu do szpitala. Romana trafiła na salę operacyjną. - Może pana opatrzę? - spytała pielęgniarka.
- Nie trzeba nic mi nie jest. – hrabia uśmiechnął się lekko. Henryk siedział na poczekalni w szpitalu. - O jest pan! – młoda policjantka wpadał do szpitala.
- Jeszcze mi tu pani brakowało. – Henryk miał już dość całej tej afery. - Proszę pana musi pan złożyć zeznania. – powiedziała. - Muszę przy niej być – Henryk był zdenerwowany. - Chce pan jej pomóc tak? – spytała - No tak. – Nowicki był przygnębiony. - Nic jej pan nie pomaga siedząc tu i się zamartwiając, a jeśli złoży pan zeznania pomoże pan ustalić czy to był wypadek, czy podpalenie. – wyjaśniła. - Może i ma pani rację... Ale jeśli zadzwonią ze szpitala będę mógł wyjść. – spytał - Tak. - No dobrze chodźmy. – hrabia wstał z krzesła.
Henryk siedział w małym pokoiku.
Wita państwa Krystyna Mróz „Sim Wiadomości” oto skrót najważniejszych informacji: Pożar na wysypisku miejskim w SimCity żebraczka walczy o życie. Bezrobocie ? Ponad 70 procent mieszkańców SimCity i okolic nie ma pracy. Morderca gwałciciel grasuje po ulicach naszego miasta 4 simki nie żyją. Zaczynamy informacje. ... około godziny 16 na wysypisku miejskim w SimCity wybuchł pożar. Strażacy myśleli, że na terenie wysypiska nie ma nikogo, gdy tym czasem hrabia Henryk Nowicki właściciel masarni „Gruba Świnka” wdarł się na wysypisko krzycząc, że jest tam kobieta... „Wpadł proszę pani i zaczął krzyczeć tam jest kobieta, ludzie ale nikt nie zareagował to on rzucił się w płomienie i wyniósł kobietę” Nieznana kobieta trafił do szpitala im. gen. Franciszka Kleberga, operacja trwa... – Cholerne hieny dziennikarskie – to mówiąc hrabia wyłączył telewizor. W tym samym momencie do pokoiku wpadła policjantka.
- Możemy zaczynać. Proszę pana skąd pan dowiedział się o pożarze? - Wyszedłem na taras zapalić i wtedy zobaczyłem dym. - Aha, mieszka pan sam? - Nie z Joanną moją pokojówką. - A gdzie ona w tym czasie była? - Poszła na pocztę i do banku. - Rozumiem, gdzie ona w tej chwili jest? - Nie wiem na pewno już wróciła i jest w domu. - Dobrze, potem z nią porozmawiam.... Panie Nowicki zna pan tą kobietę, skąd pan wiedział, że tam jest? – policjantka popatrzyła niemiłym wzrokiem na mężczyznę. – mieszkała tam? - Nie wiem... – hrabia był zdenerwowany wiedział bowiem, że kobieta przebywała tam nielegalnie. - Proszę pana! – policjantka była coraz bardziej stanowcza. - No dobrze, niecały tydzień temu byłem na wysypisku ponieważ dowiedziałam się, że jest tam moja umowa, wtedy zobaczyłam tam tą kobietę, domyśliłem się, że tam mieszka. – wyjąkał Henryk. - Dobrze... Przesłuchanie trwało jeszcze kilka minut, hrabia zaraz po wyjściu z komisariatu pobiegł do szpitala. - I co, operacja trwa? – hrabia wypytywał się pielęgniarki, która stała przy recepcji. - Już skończyli, ta pani leży w ósemce o tam. – dziewczyna wskazała palcem koniec korytarza.
- Dziękuję – Henryk skierował się w stronę drzwi z numerem 8.
C.D.N
Przepraszam za to zdjęcie jak ona tam lezy na tej trawie chyba zauwazyliście ze to jest dzien, ale ja się tak namęczyłam ze oooo dlatego sory wogóle ledwo mi sie udało zrobic to zdjęcie :\ :\
simoleonka - 22.03.2005 15:06
- Zaraz, zaraz chwileczkę. – krzyknął ciemnoskóry doktor. - O święty Władysławie ale mnie pan wystraszył. – Henryk był trochę zdenerwowany na lekarza, który zasłonił mu wejście do sali z numerem osiem.
- Pan wybaczy muszę się spytać czy jest pan kimś z rodziny ofiary. – powiedział mężczyzna oparty o drzwi. - Ale pielęgniarka powiedziała, że mogę wejść. – hrabia nie mógł się doczekać spotkania z Romaną. - Wanda? Wanda jest u nas dopiero kilka dni musi się nauczyć wszystkich procedur. – uśmiechnął się lekarz. - Ja zapłacę... – powiedział z głupią miną. - Proszę pana, nawet jeśli byłby pan kimś z rodziny to nie wiem czy bym pana wpuścił, pacjentka jest w bardzo ciężkim stanie. Mimo, że leżała na dworze zdążyła się zatruć dymem. - A skąd pan wie, że ja nie jestem kimś z rodziny. – Henryk próbował walczyć. Lekarz uśmiechną się i powiedział – przykro mi, proszę iść do domu, jutro zobaczymy co da się zrobić. Po za tym proszę zobaczyć już prawie 23 w nocy pacjenci chcą spać. - Dobrze, przepraszam. – właściciel masarni był bardzo przygnębiony. Wyszedł ze szpitala.
- Cześć, to ja Henryk przepraszam, że dzwonię tak późno ale moje auto stoi przy wysypisku na fabrycznej możesz poprosić chłopaków żeby odwieźli mi je do firmy... No dzięki dobranoc. – Hrabia wyciągnął swoją komórkę. Po rozmowie złapał taksówkę...
W czasie drogi do willi Henryk myślał o każdej spędzonej chwili z tą tajemniczą kobietą. Dlaczego mi pomogła? Dlaczego nie chciała zgodzić się na moją propozycję? Głowę mężczyzny zaprzątało wiele pytań, na które nie mógł sobie odpowiedzieć. - To tutaj proszę pana, należy się 20 simoleonów. – taksówkarz odwrócił się w stronę Henryka. Starszy pan zapłacił za podwózkę po czym ruszył w stronę drzwi swojej willi. W kuchni paliło się światło, hrabia był zdziwiony ponieważ jego pokojówka zawsze chodziła wcześnie spać. - Asiu jesteś tam? – krzyknął, po czym wszedł do kuchni. Młoda policjantka stała tuż obok stołu przy, którym siedziała Joanna.
- Dobry wieczór Henryku, jak widzisz przyszła do nas pani policjantka. - Wiesz już co się stało na wysypisku? – spytał - Tak, tak. – pokojówka pokiwała głową. - W takim razie nie będę przeszkadzał. – hrabia udał się do swojego gabinetu. - A więc mówi pani, że około godziny 15 po południu wyszła pani z domu. – wypytywała policjantka. - Tak, do banku aby zapłacić rachunki i jeszcze na pocztę bo Henryk po prosił mnie abym wysłała mu list. - Dobrze, a czy ktoś może to potwierdzić, nie wiem na przykład jakiś przelew, który robiła pani w tym samym czasie z datą i godziną. - Słucham, pani mnie o coś podejrzewa próbuje pani ustalić moje alibi? – kobieta wstała z krzesła.
- Proszę się nie denerwować to zwykła formalność. – popatrzyła miłym choć podejrzliwym wzrokiem. - Dobrze, ale ja takie dokumenty wyrzucam. – Joanna zaczęła się pocić, ręce drżały jej coraz bardziej. - Wyrzuca pani?! – krzyknęła – Przecież to może być jedyny dokument, że pan hrabia przelał pieniądze. Inne ważne dokumenty też pani wyrzuca? - Nie ja nie wiedziałam, przepraszam. - No nic pojadę z chłopakami do banku to ten na różanej, tak? – zapytała wychodząc. - Tak. – powiedziała po cichu. - W takim razie dobranoc. – policjantka wyszła z domu. - Cholera, cholera, cholera!!! – Joanna była bardzo wkurzona. – Jak się teraz z tego wyplącze? Po jaką chorobę powiedziałam mu, że idę do baku., mogłam się przecież wymknąć w nocy... Przynajmniej ta żebraczka jest w szpitalu i miejmy nadzieję, że z tego nie wyjdzie. A ty gówniaro policyjna nic mi nie zrobisz wyjedziemy razem z Heniem i będziemy żyć długo i szczęśliwie. – kobieta położyła się spać... Joanna sączyła kawę w kuchni.
- Dzień dobry Asiu. – Henryk wparował nagle do kuchni. - Dzień dobry. – uśmiechnęła się. - Jak tam przesłuchanie. – hrabia usiadł przy stole. - A dobrze zaraz po twoim przyjściu się skończyło. – Asia zajrzała do lodówki.
- To świetnie nie, nie szykuj nic zjem coś na mieście, mam kilka spraw do załatwienia – to mówiąc staruszek podbiegł do drzwi i wyszedł. Henryk kupił w pobliskiej kwiaciarni trzy czerwone róże. Był to bowiem ciepły wiosenny dzień chciał aby nieznajoma kobieta z wysypiska, do której właśnie jechał poczuła zapach wiosennych kwiatów. Po kilkunastu minutach spędzonych w miejskim korku dojechał w końcu do szpitala. Wchodząc wpadł na czarnoskórego lekarza. – Dzień dobry.
- A dzień dobry. – odpowiedział zasapany mężczyzna. - Czy z tą kobietą z pożaru wszystko dobrze. – spytał. - Tak kryzys minął, może już pan odwiedzić chorą. – uśmiechnął się. - Panie doktorze jest pan proszony na izbę przyjęć. – krzyknęła młoda pielęgniarka. - Przepraszam muszę iść, do widzenia. – powiedział - Do widzenia. – krzyknął po czym wesołym krokiem szedł w stronę sali z numerem 8.
W środku leżała starsza kobieta w koku oraz okrągłych okularach, od których odbijało się słońce. Henryk był zauroczony pięknem kobiety leżącej na sali. - To ty Basiu? – kobieta otworzyła oczy. - Co prawda moja babka miała na imię Barbara ale obawiam się, że ja nie mam tak na imię. – powiedział z uśmiechem. - Kim pan jest? – kobieta była zawstydzona. – A już wiem... - Cieszę się, że mnie pani pamięta to dla pani. – mężczyzna postawił czerwone róże w wazonie. - Dziękuję, ale nie wiem po co pan tu przyszedł, wcale się nie znamy. – staruszka nie była zbyt zadowolona. - Dlatego chciałbym abyśmy się poznali, mam na imię Henryk Nowicki. – hrabia uśmiechnął się. - Romana Walczuk. – odpowiedziała.
Zapadła niezręczna cisza... Henryk siedział na małym drewnianym krzesełku kompletnie nie wiedząc co powiedzieć. Romana czuła się głupio w nowej fryzurze i w okrągłych okularach zwisających jej na nosie...
C.D.N Przepraszam za ostatnie zdjęcie chodzi mi o łóżko to dodatek więc chyba dlatego sie tak zrobiło. pozdrawiam
simoleonka - 24.03.2005 06:36
Porszę bardzo mamy teraz wolne z okazji świąt więc mam już następny odcienk, miłego czytania (tym razem nie zapomniałam o trawie :P )
– Ciekawe czemu przyszedł, to dziwne do mnie żebraczki? Jest taki miły, ach... – Myślała. – A wie, pan... – A wie, pani.... – jednocześnie głuchą cisze przerwali leżąca w łóżku i hrabia. W sali rozległ się śmiech, który przerwała wchodząca do sali czterdziestoletnia kobieta. - O cześć Basiu! – Romana uśmiechnęła się. – to właśnie jest Basia. – odwróciła wzrok w stronę Henryka. – a to Basiu jest pan Henryk... - Dzień dobry pani. – starszy mężczyzna przedstawił się grzecznie jednocześnie wstając.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się. - Ja już pójdę, odwiedzę panią jeszcze wieczorem. – hrabia wyszedł z sali. - Ty, ale przystojniaczek skąd go znasz? – Basia usiadł na małym krzesełku, na którym przed chwilą siedział hrabia.
- Przestań to hrabia Henryk Nowicki... - odpowiedziała. - Ten Nowicki, niech mnie gęś kopnie! – krzyknęła podekscytowana kobieta. - Basiu... – Romana nie była zadowolona z zachowania koleżanki. - No sory, sory ale skąd go znasz? – spytała ciekawska kobieta. - Czy to takie ważne?! – kobieta żałowała, że nie może wyjść z sali. - Przepraszam Cię. – Basia okazała skruchę, położyła się do łóżka. - ... a zresztą – powiedziała po dłuższej chwili. – wiesz ja nigdy nie miałam koleżanki takiej prawdziwej od serca, a widzę że mogę ci zaufać... Romana rozgadała się jakby znała koleżankę ze szpitalnej sali od lat – no i podobno to właśnie on wyniósł mnie z płonącego wysypiska, a teraz te róże... – rozmarzyła się. – zresztą przepraszam cię znamy się dopiero od wczoraj, a ja tak....
- Romciu – Basia podeszła do kobiety – czasem warto się tak wyżalić, zwierzyć polubiłam cię i możesz mi mówić wszystko. - Dziękuję ..... ale może teraz ty mi opowiesz coś o sobie. – kobiety zaczęły rozmawiać jak stare, dobre przyjaciółki.
Joanna jadła właśnie lunch, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Wstała więc i otworzyła. - Dzień dobry. Podkomisarz Marta Krzemień. Niestety musi pani pojechać z nami. – powiedziała oficjalnym tonem.
- Ale jak to, o co chodzi? – Asia udawała głupią. - Wszystkiego dowie się pani na komisariacie proszę za mną. – powiedziała i ruszyła w stronę radiowozu. Joanna zamknęła willę hrabiego i wsiadła posłusznie do granatowego auta. Chwilę po tym gdy odjechały pod wielkim domem stanął podłużny samochód hrabiego. Staruszek wysiadł z auta i skierował się w stronę drzwi.
- Dziwne zamknięte. – hrabia pociągną za klamkę, po czym przekręcił klucz, który wygrzebał z kieszeni. - Asiu! Jesteś? – Henryk był pod denerwowany. Już miał iść na górę, lecz zadzwoniła jego komórka
- Słucham Nowicki. Co? Dobrze zaraz będę. – hrabia wybiegł na zewnątrz... Po chwili jego czarne auto było przy komisariacie. - Dzień dobry, ja... – wbiegł na hol.
- Tak, tak wiem proszę w sali przesłuchań czekają na pana. – odpowiedział policjant. - Asiu co się stało? – Henryk był zaniepokojony, usiadł koło kobiety.
- Ja... ta pani sugeruje, że to ja. – Asia zaczęła płakać. - Ale nie płacz, kochana proszę wytłumacz mi co się stało. – hrabia nie wiedział co mam myśleć o całej sytuacji. - Może ja powiem – wtrąciła policjantka. – Podejrzewamy, że pani Joanna Turecka podpaliła wysypisko. - Jak to? – staruszek nie mógł uwierzyć w to co powiedziała mu mundurowa. - Pani Joanna nie ma alibi wcale nie była w banku dnia 12 lipca 2004 roku o godzinie 16. - Mogła być przecież na poczcie. – hrabia próbował bronić kobiety. Policjantka pokiwała przecząco głową – nie sprawdzaliśmy pani Joanna nie była w żadnym ze wskazanych miejsc. - A motyw? Po co Joasia miałaby to robić? - To właśnie próbujemy ustalić. Marek wyprowadź panią. – powiedziała policjantka.
- Henryku to nie ja przyrzekam! – kobieta próbowała się wyrwać z rąk policjanta. Po chwili jednak policjantka została sama wraz ze staruszkiem... - Proszę pani ja mogę potwierdzić Asia to uczciwa i rozsądna kobieta. – Henryk był bardzo zdenerwowany. - Panie Henryku niech pan nie utrudnia śledztwa, ja tu zadaję pytania a pan odpowiada ok? – spytała - Dobrze. – odpowiedział pokornie. - Proszę pana co łączyło panią Joannę Turecką i panią Romanę Walczuk? - Tak jak opowiadałem pani wcześniej widziały się tylko wtedy, gdy zgubiłem tą umowę, co prawda Joanna nakrzyczała na panią Romanę, ale nie to żeby jej nienawidziła. - A czy jest pan pewien, że widziały się tylko ten jeden jedyny raz. - Tak z tego co wiem to tylko wtedy....
Przesłuchanie trwało jeszcze prawie godzinę zrobiło się ciemno. Joanna została zatrzymana na posterunku. Henryk chciał porozmawiać z kobietą ale policjantka nie zezwoliła na spotkanie. Hrabia po ciężkim przesłuchaniu przyjechał do domu, umył się i położył się spać...
C.D.N Jak myślicie o czym zapomniał hrabia? O tym w następnym odcinku...
simoleonka - 25.03.2005 16:45
następny odcinek może troche nudny sory postaram sie zrehabilitować w następnym odcinku :D
Romana i Basia leżały w swoich łóżkach po obfitym obiedzie. Nagle usłyszały zgrzyt drzwi. - Mama!!! – do sali wbiegła mała dziewczynka o ciemnych blond włosach - Natalciu, kochanie – Basia wstała z łóżka i przytuliła córeczkę. – Powiedz dla pani dzień dobry.
- Dzień dobly. – mała zawstydziła się. - Dzień dobry skarbie. – opowiedziała. - Cześć kochanie. – krzyknął grubszy, brodaty mężczyzna. – Widzę, że Natalka sobie poradziła musiałem zaparkować auto. Dzień dobry pani. – zorientował się, że Basia nie leży na sali sama. - Dzień dobry - odpowiedziała cicho, jakby z niechęcią. - To jest pani Romana. – powiedziała patrząc się na koleżankę z sali - Co słychać, Natalka była w szkole? – pytała z troskliwością. - Tak, nie martw się o nas doskonale dajemy sobie radę. – Basia i jej mąż rozmawiali bardzo czule, co jakiś czas do dialogu wtrącała się mała Natalka, w sali zapanowała miła, rodzinna atmosfera. Romana udawała, że spała ale tak naprawdę... płakała.
- Dobrze jedźcie już widzę, że Natalka jest senna. – powiedziała Basia. - Chyba masz rację, Natalko powiedz dla mamusi papa. – mężczyzna wstał z krzesła. – Do widzenia panią.
- Papa mamusiu.– w sali rozległ się wesoły okrzyk dziewczynki. Po chwili w sali zostały już tylko Romana i Basia. - Romana śpisz? – spytała po cichu. Kobieta leżąca na łóżku otarła szybko łzy o skrawek prześcieradła. – Nie, nie. - Natalka cię obudziła przepraszam – powiedziała. - Ależ nic się nie stało dziecko musi się wygadać. – odpowiedziała. - Romciu? Ty płakałaś? – zaniepokoiła się. - Nie! – zaprzeczyła stanowczo. – coś wpadło mi do oka.
- Do dwóch? – powiedziała z niedowierzaniem. – co się stało, powiedziałam coś nie tak, a może Krzysiek, z niego zawsze był taki gaduła. - Nie to, nie przez was po prostu, ach – westchnęła – powiedziałam ci co było dotychczas moje życie na wysypisku... Ale nie znasz mojej przeszłości. Bo widzisz nawet nie chodzi o męża, ale o dziecko zaraz po ślubie zaszłam w ciąże, niestety gdy byłam w trzecim miesiącu zachorowałam na ospę, dziecka nie udało się uratować, a potem już nie mogłam mieć dzieci.... Jak rozmawiałaś z mężem, że Natalka tak? - Myhy. – kiwnęła głową. - Jak rozmawiałaś z mężem o szóstych urodzinach Natalki to obliczyłam, że moje dziecko miałoby też tyle, lat. Rozumiesz? Być może też opiekowałabym się taką śliczną dziewczynką, albo chłopczykiem. Może też cieszyła bym się z szóstych urodzin. – kobieta zaczęła głośno płakać... - Boże tak mi przykro. – Basi zrobiło się smutno. – przepraszam. - Ale za co ty przepraszasz za to, że ułożyłaś sobie życie? Bardzo się cieszę, że masz kochającego męża i córeczkę... Każda z kobiet zamilkła i głęboko nad czymś myślała... Zrobiło się ciemno, Basia szybko zasnęła, Romana leżała nadal w łóżku, pamiętając co powiedział jej rano hrabia...
Była godzina 9 rano hrabia ledwo wygrzebał się z łóżka i poszedł się przebrać. W jego przypadku było to dziwne bowiem zawsze był to entuzjastyczny człowiek, który wstawał o szóstej rano wypijał filiżankę kawy i jechał do pracy. Dziś jednak był za bardzo przygnębiony tym co się stało.
Może to naprawdę ona? Ale nie co ja mówię to przecież kochana i dobra kobieta, nie podpaliła by wysypiska. Nie mógł przestać myśleć... Henryk właśnie miał zrobić sobie coś do jedzenia, gdy zadzwonił jego telefon. – Słucham. To zrób jak chcesz, nie mam teraz do tego głowy, przepraszam cię cześć.
O boże Romana! – staruszek przypomniał sobie o obietnicy jaką złożył kobiecie... Romana przez całą noc nie zmrużyła oka, miała odrobinę nadziei, że hrabia przyjdzie w pewnej chwili jednak zwątpiła, myślała co teraz może on robić. Pewnie jest z nią? Romana nie mogła znieść tej myśli... - Romana zjadłaś już śniadanie?– spytała Basia wstając z łóżka - Co? – powiedziała nie przytomna. – A tak, tak. - Co cię znowu gryzie? – spytała znowu. - Nic nie chce o tym gadać. – burknęła - Dobra, skoro nie chcesz. - Dzień dobry. – do sali wpadł lekarz. - Dzień dobry. – odpowiedziały jednocześnie. - Ja właściwie do pani Romany. – odparł lekarz.
- Właśnie miałam iść zanieść talerz. – powiedziała Basia wychodząc z sali. - Pani Romano, chodzi o pani leczenie. – powiedział siadając na małym krzesełku.
- Słucham. – odpowiedziała z niepokojem. - Nie jest pani niestety ubezpieczona polisa, którą ma pani w PZU została przerwana z powodu nie płacenia składek. - oznajmił - Tak wiem. – odparła smutna - Wie pani, że leczenie dziennie kosztuje ok. pięciuset złotych. Przykro mi to mówić, ale będzie musiała pokryć te koszty. - Boże przecież ja już tu jestem kilka dni, nie mam tyle pieniędzy. – zmartwiła się. - Przykro mi, nie wiem może niech pani od kogoś pożyczy, lub stara się o rentę, bo na pomoc państwa chyba nie ma co liczyć. – zaśmiał się. - Dobrze dziękuję. - Pani Wanda przyniesie pani formularz o rentę. – uśmiechnął się i skierował się w stronę drzwi. - Panie doktorze? – krzyknęła
- Tak? - Kiedy mógłby mnie pan wypisać? – spytała - Pani Romano, w pani stanie proszę się nie martwić tak tym ubezpieczeniem coś wymyślimy. – kiwnął głową i wyszedł - Co ja mam robić? Muszę stąd jak najszybciej wyjść. – usiłowała wstać, ale nie mogła, całe ciało przeszywało ją ból. C.D.N
simoleonka - 26.03.2005 14:16
- Romana, co ci powiedział lekarz? – Basia weszła do sali. - Przepraszam, ale nie mam ochoty o tym gadać. – powiedziała smutna. - Dobrze, przepraszam. - Basiu, ty pracujesz jako pielęgniarka tak? – spytała po dłuższej chwili. - Tak, ale nie tutaj dojeżdżam do szpitala na drugim końcu SimCity. - A czy pacjent może się wypisać, sam? - Masz na myśli wypisanie na własną prośbę? - No. – kiwnęła głową. - Jeśli stan nie jest krytyczny, lekarz nie ma prawa zatrzymać pacjenta. - A powiedz tak z ciekawości na przykład ja, mogła bym się wypisać? - Myślę, że chyba tak... ale Romana ty chcesz się wypisać? – podniosła głos. - Nie, no co ty. – uśmiechnęła się. - To dobrze, ja uważam, że tacy pacjenci to są głupi i nieodpowiedzialni. – powiedziała. Romana udawała, że śpi, w sali można było tylko słyszeć świergot skowronków za oknem. Podłużne, czarne auto stanęło przed szpitalem. Henryk szybkim krokiem wszedł na hol, gdzie spotkał lekarza.
- Dzień dobry. – powiedział lekarz. - Dzień dobry doktorze. – odpowiedział - Proszę pana chciałbym z panem pomówić. - O co chodzi, Romana źle się poczuła? – spytał zaniepokojony. - Nie, nie proszę się nie martwić, chodźmy może do pokoju lekarskiego mam teraz przerwę. – uśmiechnął się poczym obaj panowie skierowali się w stronę pokoju. - Proszę usiąść kawy, herbaty? – spytał.
- Nie dziękuję. - Proszę pana rozmawiałem dzisiaj z panią Romaną na temat jej polisy ubezpieczeniowej, niestety ubezpieczenie tej pani zostało przerwane w skutek nie płacenia składek. Dzień w szpitalu kosztuje około pięciuset złotych, pani Romana nie ma takiej sumy. Zaproponowałem jej, aby złożyła podanie o rentę, bo nie ma innego wyjścia ale szpital potrzebuje tych pieniędzy od zaraz. Leki, sprzęt, jedzenie. Sam pan rozumie.
- Dobrze porozmawiam z nią, a potem zapłacę tą sumę. – odpowiedział, po czym wyszedł, chwilę potem był już w sali z numerem 8. - Dzień dobry panią. – powiedział grzecznie. - Dzień dobry, pójdę się przejść. – Basia uśmiechnęła się i wyszła. - Dzień dobry. – ocknęła się Romana.
- Przepraszam, że nie przyszedłem wczoraj, ale miałem ciężki dzień. - Nic się nie stało - uśmiechnęła się. - Rozmawiałem z lekarzem. – oznajmił. Zapadła cisza, Romana wstydziła się, że przerwano jej ubezpieczenie z powodu nie płacenia składek. - Chodzi o pani polisę, niech się pani nie martwi ja zapłacę. – wziął głęboki oddech. - Co nie, nie zgadzam się pan nie może płacić moich składek. – krzyknęła. – sama znajdę pieniądze i zapłacę za to leczenie, które jest i tak zbyteczne. Po co mnie pan wyniósł z tego pożaru? Zginęła bym i przynajmniej nie miałabym tylu problemów! – rozpłakała się. - Niech pani tak nie mówi, przepraszam. - Proszę stąd wyjść! Jeśli zapłaci pan za mnie choć jeden simoleon to... nie wiem co panu zrobię! Słyszy pan?! - Przepraszam. – powiedział ze smutną miną i wyszedł. - I jak? – ktoś krzyknął z oddali.
- A to pan, nie zgodziła się powiedziała, że sama zapłaci za leczenie. - Ach... trudno. – lekarz był wyraźnie przygnębiony. - Proszę pana, czego wam najbardziej brakuje? – spytał. - Wydaje mi się, że jedzenia. – odpowiedział - To jest myśl! Dziękuję panu do widzenia. – krzyknął i pobiegł do auta. - Do widzenia, do widzenia. – powiedział, ze zdziwioną miną. - Halo, pani Ulu proszę przygotować ciężarówkę mięsa.
- Boże ale pan ubił interes! Kto za tyle zapłaci. – pytała zdziwiona sekretarka hrabiego. - Ja! – krzyknął wesoło hrabia. – wyślij ciężarówkę pod szpital im. gen Franciszka Kleberga. – powiedział i odłożył słuchawkę. - Pani doktorze! – wszedł z powrotem do szpitala. – Gdzie jest stołówka? - Po lewej stronie budynku, ale o co chodzi? - Macie wolne lodówki? - Panie Henryku i to jeszcze ile. – uśmiechnął się krzywo. - To bardzo dobrze! – krzyknął i wyszedł na ulicę.
Lekarz i reszta personelu gapiło się na hrabiego jakby był z innej planety. - Co mu odbiło? – rozmawiali między sobą – cieszy się, że mamy pusto w lodówkach. Nagle przed szpital nadjechała wielka ciężarówka z mięsem.
- Dobra Tomek bierzcie się za rozładowywanie! – krzyknął hrabia. - Co się dzieje pani Henryku. – spytał lekarz. - Romana zabroniła mi płacić za nią simoleonami, a że nie macie jedzenia moja masarnia ofiaruje wam ciężarówkę świeżego mięsa. – uśmiechnął się. - Romana, kobieto zbudź się!!! – krzyknęła Basia patrząc przez okno.
- Baśka co jest? – spytała - Nie uwierzysz co pan hrabia przywiózł do szpitala. – powiedziała z przejęciem. - No co? - Ciężarówkę mięsa, jacyś ludzie rozładowują je do naszej stołówki. - Jak to? - No tak, poczekaj pójdę po lekarza może nam coś wyjaśni – Basia wybiegła z sali.
- Słucham pani Romano? – powiedział lekarz. - Co to ma znaczyć? - Chodzi pani o hrabiego? - Tak, co on wyrabia? - Szpital potrzebuje jedzenia dlatego hrabia przywiózł nam za darmo ciężarówkę mięsa. - Naprawdę? - Tak, niech pani go sama spyta. Podekscytowana Basia pobiegła po Henryka.
- Witam pani Romano. – po chwili hrabia był już w środku. - Co to ma znaczyć? – spytała - Zabroniła mi pani płacić simoleonami, to płacę mięsem. – uśmiechnął się Romana nie mogła wyjść z podziwu. – To wszystko dla mnie? - Tak....- odpowiedział. C.D.N
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
Strona 1 z 3 • Zostało wyszukane 30 wyników • 1, 2, 3
|
|