Hermione Jane Granger

Hermione Jane Granger

Podstrony
 



Volturia - 11.05.2009 12:34
Hermione Jane Granger
  [ opowiesc o bohaterce sagi J. K. Rowling - Hermionie Granger, najwiekszej przyjaciolce Harr`ego Pottera. Zapraszam]

Hermione Jane Granger
- diary

Prolog

but I'll build a new beginning ...
_____________
Piątek 09:40 , 28 sierpnia 1995

Ciepły wiatr, plaża i szum morza.
Hermiona siedziała wsparta na rękach na niebieskim, miękkim ręczniku.Krople wody na jej ciele, mieniły się w blasku słońca i opadały na gorący piasek, w którym grzała stopy. Wystawiła twarz do promieni słonecznych i z uśmiechem zamknęła powieki.
Ciepły wiatr, plaża i szum morza... Słońce.
Dziewczyna w zielonym bikini na równie kolorowym ręczniku u boku przystojnego, młodego mężczyzny.
Hermiona położyła się. Kropelki wody spadały na materiał, pozwoliła aby słońce grzało całe jej ciało. Mruknęła z zadowoleniem. Poczuła się szczęśliwa.
Ciepły wiatr, plaża i woda... i On.
Chłopak o przenikliwych niebieskich oczach i włosach tak jasnych, opadających na rozgrzane ramiona.
Piasek wręcz parzył. Nie zwracali zupełnie uwagi na przechodniów. Na inne całujące się pary.
Dziewczyna otworzyła oczy, jakby chciała sprawdzić, czy on tam jest. Był przy niej, a gdy tylko uchyliła powieki, pocałował ją delikatnie. Potem już coraz namiętniej i mocniej...
- Nawet nie wiesz jak pięknie teraz wyglądasz.
- I tak Ci niewierze... - rzekła figlarnie, z przekąsem i zamknęła z powrotem oczy.
- Zaufaj mi. Tak bardzo Cię kocham...
Ciepły wiatr, plaża i szum morza... Słońce, woda i On.
Hermiona znów otworzyła oczy by jeszcze raz go zobaczyć i przekonać się ,że tam jest.
(Ciepły wiatr, plaża i szum morza... Słońce, woda i On).

Nie widziała go, ani przed sobą, ani obok. Nie było go. Na twarzy nie czuła już ciepłego, przyjemnego wiatru. Okno było uchylone, jednak był to bezwietrzny poranek.
Znów zobaczyła słońce, które teraz, chowało się za zasłoną. nie leżała na przemoczonym i miękkim ręczniku, lecz na suchym prześcieradle.
Spojrzała na swojego czarnego kota, Victor leżał na kołdrze i uważnie wpatrywał się w zadziwioną twarz Hermiony. Jej myśli nadal były poza rzeczywistością, przez chwile nawet wachała się, czy Victor nie był tym przystojnym chłopakiem. Roześmiała się, na tą absurdalną myśl.
- Nieee, chce tam wracać... - westchnęła, gdy opadła na poduszkę. Żałowała ,że to nie była rzeczywistość, lecz tylko zwykły sen.

Wstała, wsunęła stopy w puszyste kapcie i wzięła na ręce Victor`a. Podchodząc do okna, głaskała go za uszkiem pieszczotliwie .
- Ty też miałeś dzisiaj tak dziwny sen? - mruknęła do niego rozbawiona. - Nie pomyślałabym, że przyśni mi się coś podobnego w ostatnią noc przed Hogwartem. - spojrzała na kota.
- No dobra, faktycznie spędzę jeszcze co najmniej dwie u Rona.To porządny chłopak...
Mówiła już jakby do siebie, Victor miękko zeskoczył z ramion Hermiony. Ona , oparła ręce o drewnianą komodę i popatrzyła w ciężkie, drewniane lustro. Skrzywiła się, widząc swoje odbicie.
.

*

Kilka ulic dalej, później w samo południe.
Dziewczyny siedziały na ganku przy stoliku, ze szklanką kompotu wiśniowego. Zadowolone i uśmiechnięte, jak za dawnych czasów, gdy Hermiona była jeszcze przekonana, że jest tylko zwykłą dziewczynką.
- Szkoda ,że musisz tam wracać - mruknęła Cathy zmieniając ton.- będzie mi Ciebie brakowało.
- Nie martw się. Zawsze masz Melanie i Lucasa. A poza tym będę przyjeżdżać na Święta.
- Nie masz nawet jak zadzwonić...W ogóle lubię te listy itp. Ale po jakimś czasie - to się nudzi.
Hermiona tylko spojrzała na nią wymownie i sięgając po szklankę z kompotem, upiła kilka łyków.
- To nie wiem... Chodźmy do mojego pokoju i pokażesz mi parę małych uroków.
- Poza Hogwartem nie wolno nam używać czarów, zapomniałaś?
Przyjaciółka nalegała, jednak Hermiona,odmówiła i wiedziała, że nie spodobałoby się toministerstwu, przyjaciółka zasiadłaby jako świadek a ona samamiałaby prawo zachować milczenie...
-Wiesz, dzisiaj śnił mi się dziwny sen... - zagadała Hermiona, a już za chwilę siedziały w pokoju Cathy, która wysłuchiwała jej refleksjii.
- Hm... No nieźle. A wiesz może, był do kogoś podobny?- spytała ożywiona przyjaciółka.
- Niepamiętam go już zbyt dobrze... Eh niewiem. Wyglądało to tak realistycznie,że przez chwile nadal wydawało mi się, że się do mnie uśmiecha, a to już był Victor, który wpatrywał się we mnie jak w wariatkę.

*

Gdy pożegnawszy się, wróciła od Cathy, spędziła długie godziny poobiednie w swoim pokoju z ukochanym kotem, czytając jakiś ciekawy kryminał lub rysując w swoim ulubionym szkicowniku.Była bardzo zdolna. Od dziecka kochała rysować, a najczęściej rysowała komiksy.Z początku planowała odtworzyć chłopaka ze swojego snu lecz trudno jej było sobie go przypomnieć.
Tym razem jednak narysowała swojego, drogiego przyjeciela - Harr`ego w przyszłości.
- Hm.. Trochę szkoda, że w ogólę go nie przypominasz. - mruknęła pod nosem do uśmiechającego się namalowanego Harr`ego. - Przepraszam ,że zrobiłam Ci taką... `małpią twarz.
Za plecami usłyszała zbliżające się kroki, to mama.
Hermiona zaraz zejdzie na dół by zjeść ostatnią kolacja z rodzicami, przed kolejnym rokiem w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Była bardzo ciekawa, co tym razem ją czeka.

*

Brunetka wślizgnęła się pod zimną jeszcze kołdrę a Victor od razu na nią wskoczył.
- To co kocie? Dobranoc. - powiedziała cicho do czarnego kota i pogłaskała go za uszkiem.
Zamknęła oczy i poczuła jak zbliżył się i oparł łepek o skrawek jej poduszki. Uśmiechnęła się po czym, prawie po chwili zasnęła głębokim snem...
Czekając na ciepły wiatr, plażę i szum morza.

To opowiadanie pisze od paru mies. lecz dopiero teraz ze dla fanow Pottera i jego remix`ow [ ze tak to nazwe :D ] postanowilam je opublikowac.
Wiem, to dopiero początek historii Hermiony.
Mam nadzieje, że jednak nie był on tak nudny,
jak zazwyczaj bywają prologi. :P
#
Byłabym wdzięczna za komentarze,
Na pewno pomogą mi w dobrym rozpoczęciu tego opowiadania.




Ellie - 11.05.2009 18:22

  hm niektore fragmenty fajne, inne srednie jakby pisaly to dwie osoby XD
+ robisz bledy laczac wyrazy, to chyba przez roztargnienie
(spodobałoby się toministerstwu, przyjaciółka zasiadłaby jako świadek a ona samamiałaby)

i powinno sie pisac "Harry'emu", a nie "Harr'emu", a przy "victor'a" nie powinno imo byc apostrofa, apostrofu, nvm.

podoba mi sie, bede zagladac.



doom - 12.05.2009 09:19

  z oceną wstrzymam się do pierwszego odc.
na razie zapowiada się ok.
ciekawa jestem jak akcja się rozwinie.

p.s. też miałam kiedyś bloga z opowiadaniem jak to określiłaś zremixowanym z harrego :D



Volturia - 12.05.2009 11:06

  Cytat:
hm niektore fragmenty fajne, inne srednie jakby pisaly to dwie osoby XD Kto wie, może tak to odbierasz :D Pierwszy odcinek napisałam.. już mówię:
.. 15 listopada ;D uhuhu i jeszcze dawniej ;)

No co tu tak pusto, poczekam, aż coś naskrobiecie ^^




Ellie - 12.05.2009 17:03

  nie czekaj, napisz nastepne bo mam faze na pottera i sie nudze, a nie chce mi sie czytac 10 raz ksiazek rowling :[

proszeee cieee!



doom - 12.05.2009 18:06

  popieram Ellie ! ;d
pisz, pisz, pisz ! ; *



Volturia - 12.05.2009 21:44

  A więc okk :) o to na prośbę 'wiernych; ( jak sądzę :P ) czytelniczek, część 1. zapraszam

Podczas czytania polecam klip; Gary Jules - Mad world
(http://buziaczek0804.wrzuta.pl/audio...es_-_mad_world)
____

Rozdział I - dom Weasley`ów

______________
Sobota, 11:15, 29 sierpnia 1995

Hermiona przytknęła nos do zimnej szyby, za którą widniało piękne jezioro. Przetarła ją, zaparowała od jej oddechu. Dziewczyna zapragnęła świeżego powietrza, a dzień wydawał się ponury, zresztą nie tylko jej...
Myślała, że postrada zmysły, wybiegnie z auta i ruszy do Rona na piechotę. Dało się poczuć poranne uroki Londynu, nawet w sobotę. Korki zalegały na wszystkich ulicach i zaułkach.
Znów wsparła głowę na szybie i westchnęła ciężko. Była zmęczona, mimo że był to dopiero ranek a do tego zła. Zła na cały Londyn, wszystkich kierowców i swoje, nie do końca ułożone, włosy... A dzisiaj nie śnił jej się ten sam sen, ciąg dalszy...
Czekała na ciepły wiatr, zamiast tego następnego dnia za oknem, było pochmurnie i zerwał się wicher, który można by powiedzieć, nie przypominał miłego dla człowieka wietrzyka.
Ponury poranek udzielił się także rodzicom czarodziejki, a już na pewno jej bratu.
- Długo jeszcze? - spytała ponuro.
- Wygląda na to, że jeszcze trochę, wytrzymaj. - odpowiedziała jej mama.
- Nie no ja już nie mogę!!! Zaraz znowu mamy pakować tyłki w ten samochód, gdy tylko odprowadzimy do drzwi naszą czarownicę?!
Hermiona spojrzała na brata mściwie, ale nic nie powiedziała.
Mijali wzgórza za wzgórzami i pola za polami. Las zdawał się nie mieć końca.

*

Pani Weasley już stała w progu i witała państwa Granger z uśmiechem. Od razu zarzuciła ramiona i mocno przytuliła gryfonkę, która uśmiechnęła się promiennie do Rona i wybiegła uściskać przyjaciela.
- A gdzie Harry?
- Przyjedzie po wieczór, nie martw się. - westchnął Ron.
- Coś się stało? -spytała przejęta.Przyjaciel powiedział żeby się nie martwiła.
Dziewczyna kiwnęła głową, pomyślała, że było by miło Harr`emu gdyby pokazała mu swój wczorajszy szkic. Wolałaby to było w tajemnicy przed Ronem, aby nie poczuł się odstawiony na drugi tor i się nie obraził.
Hermiona weszła do środka, wraz z rodziną. Gdy brat dziewczyny dorwał się do zębatego freesbe, wybiegł na podwórko i tyle go widziała. Jej mama natomiast była pewna podziwu, dla samo myjących się naczyć i ukochanego zegaru ściennego, który pokazywał gdzie, kto się znajduję.
- Widzę, że Fred i George są w domu? - spytała Rona z tajemniczym uśmiechem. - Są w pokoju? - Ron kiwną głową.
Po chwili obydwoje udali się skrzypiącymi schodami na górę. Już od progu drzwi słychać było śmiech bliźniaków.
- Hej chłopaki! - otworzyły się drzwi i Hermiona wetknęła nos między framugę a drzwi. - A gdzie Fred? - zmarszczyła czoło.
- On, no wiesz, mogłabyś zapukać.- odparł George śmiejąc się, a Hermiona spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem.-...Jest pod kołdrą- dokończył
George i odkrył kawałek materiału z pod którego wystawała głowa Freda.
- Sorry chłopaki, ale śpieszyło mi się, by was przywitać.
- Hej, nie ma za co. Fakt byłem w samej bieliźnie, ale wiesz... - mruknął Fred z przekąsem.
Kiedy już się ubrał, wszyscy w czwórkę zeszli na śniadanie i zasiedli przy dużym drewnianym stole.
Hermiona od razu zauważyła swoja przyjaciółkę Ginny, która rzuciła jej się uradowana w ramiona. Przywitała się także z Panem Weasley`em i zasiedli do obiadu, wraz z nieznośnym bratem gryfonki, który zrównał z ziemią cały ogródek. Mama była jeszcze czerwona na twarzy, kiedy zobaczyła w jakim stanie jest ogródek nakrzyczała na niego, nawet na górze było ją słychać.
Natomiast ojciec dziewczyny bardzo zainteresowany był opowieściami i fascynacją pana Arthura Weasley`a mugolami.
Po podwieczorku rodzice gryfonki pojechali, ku niezadowoleniu syna.
- To co? Jeszcze jest szansa na quitticha na podwórku... - zagaił Ron.
- A no, mama nie będzie się zprzeciwiać, po interwencji twojego brata. Ile energii... - zaśmiał się Fred serdecznie do Hermiony.
Uśmiechnęła się promiennie i już chciała cos powiedzieć, ale w tym momencie chłopak biegł już po sprzęt. Ginny tylko spojrzała sceptycznie na ogródek, a właściwie na to, co po nim zostało i wzruszyła ramionami.

*

Kiedy Fred przyniósł sprzęt rozegrała się pełna emocji gra. Mimo iż trybuny nie były zapełnione przez głośnych kibiców, miło im się grało. Hermiona w końcu odkryła, że nie da sobie rady z tak dobrymi zawodnikami, chwile poćwiczyła, po czym zasiadła na ławce przed domem i komentowała mecz.
- A teraz? Tak, tak, to jedyny i niepowtarzalny Fred Weasley, niesamowite przejęcie piłki! - krzyczała uradowana, a chłopak tylko spojrzał na nią serdecznie i zmarszczył czoło.
- Ta piłka, to kafel...Następnym razem, błagam nie pomyl tego.- zaśmiał się.
- Dobrze, już dobrze... Niepomylę - powiedziała równie się śmiejąc.- Ale teraz Ronald Weasley, no, może być niebezpiecznie, dla drużyny naszego wybitnego i jedynego Freda...! - George popatrzył z przymrużeniem oka na Hermionę.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - spytał. - Ty jawnie faworyzujesz. - powiedział żartobliwie.
Hermiona tylko wzruszyła ramionami, Ginny pokiwała twierdząco głową.
- Ktoś tu kogoś bardzo lubi, mam rację? - spytała tajemniczo.
- Ginny, proszę... - mruknęła Hermiona.
- A ja widzę ten błysk w oku. - powiedział George, mrużąc oczy.
- A dajcie spokój. - zaśmiała się zakrywając twarz rękami.
Fred tylko popatrzył na nią uśmiechnięty od ucha do ucha i strzelił Ginny kolejnego gola. Hermiona natychmiast się opamiętała i zaczęła na nowo komentować, nie podkreślając już zalet chłopaka, a echo niosło jej słowa daleko, daleko za wzgórza otaczające dom Weasley`ów.

A więc to była część pierwsza :)
Dziękuję czytelnikom oczywiście.
I mam nadzieję, ze będziecie śledzić losy
naszej bohaterki, Hermiony.
Trwac w tym opowiadaniu do końca.
Dzięki za uwagę i ...
... zapraszam do komentowania! ;)



Holly - 13.05.2009 08:52

  Na początku opowiadanie średnio mi przypadło do gustu, ponieważ ostatnimi czasy nie darzę Hermiony nadzwyczajną sympatią (wydaje mi się, że to przez jej lekką zarozumiałość i despotyczność), tzn. jest mi bardziej taka obojętna, po tylu obejrzanych filmach mam jej trochę dość :D
Ale masz bardzo ładny styl, nie robisz błędów (ortograficznych, interpunkcyjnych i żadnych)
Ciekawie, powoli rozwijasz ten wątek. Jednak trochę zbyt wolno. Mam nadzieję, że pobyt u Weasley'ów nie będzie trwał przez 3 odcinki xd Ale znowu ten sam błąd: Harry'emu a nie Harr'emu.
Fajne i będę zaglądać.



Volturia - 13.05.2009 09:09

  Dzięki Irys ( jeszcze jakiś człowiek jest na forum! :O ;) ) Akcja nie będzie wolna, a przynajmniej następne odcinki będą dość burzliwe :D Dzięki jeszcze raz za uznanie. Ktoś jeszcze? :)



Holly - 13.05.2009 09:19

  To dobrze, w sumie teraz się ciągnie bo u Rona na chacie zawsze było zdeczka nudno (dla czytelników, nie dla nich. Ale ile to razy można czytać o łapaniu kafla?) Wierzę, że potem będzie ciekawiej :)



Volturia - 13.05.2009 09:24

  Oj. Będzie, będzie. Zapoczątkowałam coś raczej... Nie spotykanego ;)



doom - 13.05.2009 14:22

  zapowiada się nieźle. czekam, aż akcja bardziej się rozwinie i cieszę się, że opublikowałaś ten odcinek ;d
błędów jako takich się nie dopatrzyłam tylko:
Cytat:
- To co? Jeszcze jest szansa na quitticha na podwórku... - zagaił Ron. nie quitticha tylko quidditcha ; ))

pozdr ; *



Ellie - 13.05.2009 17:40

  znowu to harr'ego -_-

jest fajne, ale nie pasuje mi zachowanie hermiony z fredem i z tym komentowaniem .



Volturia - 17.05.2009 09:09

  Mam nadzieję, że nie wyłapiecie za dużo błędów. :) Póki mam w zapasie rozdziały to wam tu je machnę, a co! :D pozdrawiam, zapraszam do czytania i komentowania. :)

Rozdział II - Jak mogłeś

______________
Niedziela, 12;08, 30 sierpnia 1995

Minął słoneczny poranek następnego dnia, popołudniowe promienie słońca, ukazały się z lekkim, niemal ciepłym wietrzykiem.
Cała rodzina Weasley`ów łącznie z Hermioną zasiadła przy śniadaniu, snując plany na dzień dzisiejszy...
- Może wybierzemy się dzisiaj na zakupy książek i tak dalej?
- Nie ma mowy George, Harr`ego jeszcze nie ma. - zaprzeczył Ron trzymając widelec z bekonem w dłoni.
- Ale przecież miał być wczoraj...
- Przestańcie! Na ulica Pokątną wstąpimy nazajutrz. - huknęła pani Weasley i spiorunowała spojrzeniem Rona i Georga - Niedługo Harry powinien się zjawić.
Hermiona spojrzała na Ginny, która chichotała pod nosem, patrząc na rozjuszonego Georga, który westchnąwszy, odłożył talerz do zlewu.
Gryfonka odchodząc od stołu, podziękowała i pobiegła po drewnianych, starych schodach na górę, do pokoju Ginny.
Otworzyła swój pamiętnik, wyciągnąwszy z kufra opiekuńczo potarła palcami o już prawie zatarty napis '' My Diary".
Na ostatnio zapisanej stronie, widniała sierpniowa data i krótki wpis...
o blondynie, otaczającym ją piaskiem i miękkim, grubym ręczniku, nie wspominając już o lśniącej wodzie w słońcu i o tym pięknym śnie... Śnie, którego Hermiona, za nic nie mogła zapomnieć, nie chciała.
Właśnie teraz przypomniała sobie, jak bardzo chciała by jej znów się przyśnił. Lecz dzisiejszej nocy śniły jej się tylko drzwi, drzwi do tego pokoju, klamka lśniąca w lampce nocnej i zielone głębokie oczy.
Nie wiedziała, co myśleć o tym śnie, zastanawiając się dłuższy czas, postanowiła już nie rozmyślać, na ów temat. Chwyciła granatowy długopis i zapisawszy teraźniejszą datę, zabrała się za pisanie.

"Jestem już u Weasley`ów.
Myślałam, że będzie gorzej niż jest,
ale myliłam się :)
Mimo braku Harr`ego jest w porządku,
zwłaszcza że niedługo przybędzie.
Co więcej, mam przecież jeszcze Freda
a to z nim łączy mnie jakaś więź...
W końcu jest zabawny i miły.
Jest tu także Ginny,
to dla mnie bardzo ważne.
Ogółem, czekam na następne wydarzenia.
Chyba nie doczekam się, tego
magicznego snu. Szkoda..."

Popatrzyła na swoje pochyłe pismo z sentymentem i uśmiechnęła się sama do siebie. Nim zdążyła odłożyć długopis, usłyszała śmiechy dochodzące zza drzwi i Ginny z ognistymi warkoczami, wpadła do pokoju z hukiem.
- Hermiono, wiem, że na quidditcha nie masz ochoty, ale może na zabawę w chowanego? - zapytała z tajemniczym uśmiechem.
Brunetka kiwnęła twierdząco głową i zerwała się z łóżka, widząc dwa szerokie uśmiechy bliźniaków zza drzwi.

* * *

- Nadal sądzisz Arthurze, że mam się nie przejmować? - spytała Molly Weasley swojego męża, gdy żyrandol zachwiał się niebezpiecznie nad jej głową.
- Histeryzujesz Molly, chociaż przyznam, że masz trochę racji. - odparł pan Weasley i huknął - Dzieciaki! Bez przesady, nie tak głośno i nie tupcie tak.
- Dobrze tato! - zawołał George a Fred, wszedł do pokoju Ginny dysząc ciężko.
- Cóż... jak widać teraz ty szukasz! -mruknęła z przekąsem Ginny.
I pozostawiła go samemu sobie, zamknąwszy drzwi przed nosem brata.
Chłopak popatrzył z niechęcią na klamkę, która z powrotem uniosła się do góry i usiadł na łóżku.
"A to co to takiego?" - pomyślał biorąc otwarty notatniki do ręki.
Jego brwi stopniowo unosiły się do góry, z każdą chwilą kiedy czytał następne i następne zdania. Lecz gdy tylko doszedł do teraźniejszego wpisu, uśmiechnął się pod nosem. Wreszcie zerknął na okładkę... " My Diary". Natychmiast pohamował swoje oczy i zorientował się czyj jest pamiętnik (!). Jednak po chwili namysłu, nie myśląc o zabawie i innych wartościach, otworzył pamiętnik i zabrał się za czytanie kawałka po kawałku, od początku. '' Jaki blondyn?', '' Jezu'', " Kto, jak kto, ale ona?!'' - myśli o różnej treści krążyły po jego głowie, od czasu do czasu, zagarniał swoje karmelowe włosy, by dojrzeć litery. Pochłonięty lekturą nie usłyszał kroków zbliżających się do drzwi...
- Fred, co jest! Wszystko gra? - spytała dziewczyna wpadając do pokoju.
Otworzyła oczy w niemym okrzyku. Popatrzyła na chłopaka jak na barbarzyńce i z dziką furią wyrwała mu pamiętnik z ręki.
Fred zastygł z wyciągniętą ręką i patrzył bezwiednie na jej coraz to bardziej czerwoną twarz i coraz to bardziej mokre oczy...
Zerknęła na stronę pamiętnika, zapisaną około 3 miesiące wcześniej. Uderzyła się ręką w czoło i strużka łez wyłoniła się spod jej dłoni.
- Fred, jak mogłeś...! Jak... - krzyknęła wreszcie nieco zduszonym głosem.
Chłopak patrzył na nią z żalem i przerażeniem, w tle usłyszał tylko jej ciężki oddech i warkot silnika dochodzącego zza okna. Trzaskanie drzwiczek bębniło mu w uszach do czasu, aż znowu się nie odezwała...
- Co cię napadło... Ja rozumiem, źle zrobiłam nie chowając go, zastawiając go tak. Boże, ile rzeczy ja tam opisałam, jak ja je opisałam. Fred...!
- Ale ja, nawet nie wiesz, jak ja... - jąkając się objął ją ramieniem, gdy usiadła na skraju łóżka, w końcu nie wiedząc co powiedzieć - ... Przykro mi.
Hermiona zerwała się na nogi, nie słyszała nawet odgłosów na dole w pokoju, Ron już dawno zszedł na dół, czekając na Freda, który teraz patrzył na gryfonkę z żalem.
- Myślałam, byłam pewna, że mój pamiętnik, to coś czego nikt nie waży się dotykać, że moje myśli są bezpieczne na tych kartkach papieru... Ale ja, naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, nie chcę go spalać.
- To nie spalaj... Nie musisz.
- Musze! Nie chce by jeszcze ktokolwiek ... Ktoś obcy, ktoś inny go czytał.
Łzy powoli napływały do oczu Freda, czuł bezsilność, która go opanowała. Nie myśląc już o niczym, przerwał dalsze szlochania gryfonki. Zerwał się z łóżka.
- Obcy?! Uważasz, że jestem kimś obcym dla ciebie?! - chwyciwszy ją mocno za ramiona, namiętnie wtopił się w jej wargi, pocałował ją. Dziewczyna zamknęła oczy i zaparła dłonie na jego plecach...
Gdy stali w pocałunku, wtuleni w siebie, klamka uchyliła się a zza drzwi pojawiły się zielone, wesołe oczy, które wyglądały jakby w odbijały się w nich setki tańczących promieni i odcieni. Lecz odbijały się w nich tylko dwie postacie...
- Hermiono, Fred! Już jestem i... - dopiero wtedy zrozumiał to co zobaczył.
Gryfoni oderwali się od siebie, widząc zaskoczonego Harr`ego. Brunet tylko westchnąwszy powiedział:
- Aha, no cóż. Nie przeszkadzajcie sobie, jak skończycie, dajcie mi znać... Będę na dole.
Hermiona spojrzała na niego sparaliżowana. Wyciągnęła w jego stronę ręke, wysuwając się z objęć Freda i gdy Harry zamkną drzwi, krzyknęła za nim panicznie:
- Nie, Harry! Nie! To nie tak jak myślisz wracaj! - wreszcie głos uwiązł jej w gardle. - wracaj...



Ellie - 17.05.2009 18:11

  to hermione cos laczy z harrym? : o

spoko jest, tylko tak dziwnie zrobilas to z ta panika zwiazana z brakiem harry'ego. no i hermiona i fred...:p



Volturia - 18.05.2009 08:49

  Tak zwana Friona :D Nudzą mnie już połączenia typu Harry i Hermiona, tak szczerze mówiąc. O Ronie i Mionie nigdy nie pisałam, gdyż nie podoba mi się ta para ;) Mimo, że Ron jest świetną postacią. Na pewno będą niespodzianki i spektakularny obrót spraw w rozdziale 5. :) Ktoś już pytał mnie poza forum, czy zrobię z niej Femme Fatale. Niczego nie wykluczam ; >



Ellie - 29.05.2009 17:15

  a kiedy nastepny odcinek? =D



Volturia - 30.05.2009 07:33

  oh, właśnie . to może już dam? :)

"Czasem przeżywa się chwile,
które zapomnieć trudno.
Czasem spotyka się ludzi,
bez których tęskno i nudno.
Każdy kolejny dzień jest wielką niewiadomą...."

Rozdział III - Friona

______________
Niedziela, 18;12, 30 sierpnia 1995

Śmiech histeryczny, śmiech cichy, z goła zlękniony wydał się z jej gardła, jednak po chwili znów zamarł w krtani. Białe uzębienie połyskiwało jeszcze drapieżnie, po czym nic, cisza, tylko westchnienie. Trwało to kilka sekund, dla niej nieskończoną wieczność. Zasłony ledwie rozsunięte, szyba ukazywało zachodzące już słońce, które rozświetlało drewniane deski posadzki i meble. Stara, woskowana komoda, dywanik z akcentami błękitu, stoliczek z lampką, książek cała masa... Łóżko jednoosobowe oraz notatnik na nim rzucony. Tuż obok pewien chłopak, nieco rudy, kiedyś piegowaty. Jego błękitne oczy utkwiły w podłodze.
Usiadła przy nim, nawet nie zerknęła w jego stronę.
Jeszcze przed chwilą, był tu jeszcze ktoś, jednak uciekł nie wiadomo dlaczego ani po co. Znów wezbrał się w niej histeryczny śmiech. Miała się tym przejmować? I co z tego, że widział! Co z tego, że wie?! Hm... Moment, o czym wie?
Hermiona nie mogła poukładać myśli, wszystko zdawało jej się nie pasować do całości, jak puzzle z tysiąca kawałków, czy przedziwny sen. Nie miała się przed kim tłumaczyć, zarówno jak przed Harrym jak i rudym. Jej zmartwienia wydały jej się śmieszne, po prostu śmieszne. Mniej zabawne wydawało jej się wszystko to, co wydarzyło się jeszcze wcześniej, gdy Fred początkowo musnął jej górną wargę, a potem mocno swoje usta wbił w jej. Gdy ją wypuścił z uścisku zachwiała się niebezpiecznie.
Teraz siedziała przy nim sparaliżowana jego karcącym a jednocześnie ciepłym wzrokiem. Pragnęła po prostu stąd uciec, on uśmiechnął się zniewalająco, jego białe zęby współpracowały z kasztanowo-rudą czupryną w cudowny sposób.
- Nieźle całujesz... - powiedział nieśmiało - gdzie się tego nauczyłaś?
Dziewczyna już otwierała usta by coś powiedzieć i oblała się rumieńcem. Nie wiedziała nawet co odpowiedzieć na takie nietypowe pytanie.
Po chwili bez pohamowań, znów to zrobił. Znów ją pocałował, znienacka niemal się na nią rzucając, z tą siła opadli na plecy. Jej karmelowe loki rozsypały się na ciemnej pościeli, jej usta nadal były przyciśnięte do jego, szybkie bicie serca, oddech, bicie serca, oddech. Fred uśmiechnął się łobuzersko i musnął czubkiem nosa o jej nos bez żadnego sprzeciwu.
Hermiona leżała nadal nieruchomo, tylko ciężki oddech i turkot serca podnosiły jej klatkę piersiową do góry. Wznosiła się i opadała, jej oczy natomiast ze skupieniem szukały czegoś w jego oczach. Nastała kompletna cisza, którą przerywały tylko ich równomierne oddechy i coraz wolniejsze bicie serc, stopniowo się uspokajali a emocje opadały. Brunetka zastanawiała się, czy go kocha. Po raz pierwszy w życiu zadała sobie to pytanie, konkretnie o nim myśląc. Bo mimo wszystko, musiała z tego jakoś wybrnąć albo w tym wszystkim tkwić dalej. Fred jakby wyczytał jej zakłopotanie z twarzy i spytał:
- Kochasz mnie? - głos miał cichy i stłumiony, był nieco zażenowany tym co powiedział.
Hermiona spojrzała w jego niebieskie, przenikliwe oczy, jakby szukała ratunku. Nie wiedziała co powiedzieć. Czy coś czuje? Tak jej się wydawało, albo może to wiedziała. I co teraz? Co teraz? Nie mogła się skupić, jego pytające i czarujące spojrzenie rozkładało ją na łopatki.
- Myślę, że t-tak. - odparła nieśmiało, widząc, że patrzy na nią z rosnącą nadzieją, westchnęła i powiedziała szczerze się uśmiechając - No tak.
Zastygł w bezruchu z łobuzerskim uśmiechem, poczym podnosząc się z półleżącej pozycji, porwał ją na kolana.
- Dopóki śmierć...? - spytawszy, uśmiechnął się łobuzersko.
- ... dopóki nie rozłączy. - odpowiedziała dumnie, lecz bardzo niepewnie, ciesząc się jednocześnie, że ma to juz za sobą. Pocałował ją w policzek, nawet w oba.
Po czym nie mogąc się powstrzymać, znów złożył na jej wargach pamiętny pocałunek.
- Obiecaj mi jedno, nigdy nie pomylisz mnie z Georgem, jasne?
- Spróbuję... - powiedziała szczerząc się do niego. Także się uśmiechnął i zamyślił się, po czym prędko odparł:
- Ach, właśnie. Musimy o wszystkim powiedzieć Ronowi, Harr`emu, Ginny no i Georg`owi. Co do rodziców może się powstrzymamy, chociaż nowiny w tym domu rozchodzą się w zastraszającym tępie, więc... sama rozumiesz.
Szczery uśmiech, jaki widniał na twarzyczce gryfonki znikł w ułamek sekundy.
- Co masz na myśli? Jaką nowinę?
Oczy Freda rozwarły się w zdziwieniu. Po czym dodał trochę nieśmiało:
- No wiesz, chyba moge nazywać cię moją dziewczyną, nie...?
Zapomniała o tym... ' Ah, ty durna, tępa dziewucho...!' - pomyślała, poczym nie zdradzając swojej niepewności, powiedziała tylko:
- No, owszem - spróbowała się uśmiechnąć, co może nawet i jej wyszło.
On, wyszczerzył się jeszcze szerzej, jeżeli w ogóle było to możliwe i wziął jej twarz w dłonie, całując delikatnie w podzięce.
- Idę im o wszystkim powiedzieć! - zawołał z entuzjazmem na odchodnym i wybiegł na korytarz.
- Nie, Czekaj! -krzyknęła za nim, gdy zamykały się drzwi, skrzypiąc niemiłosiernie - Zaczekaj no! - łzy napływały jej do oczu, nie wiedziała nawet czemu.
Wyszedłszy z pokoju, wyjrzała za balustradę schodów, chcąc się dowiedzieć, gdzie chłopak pobiegł. Już zamierzała zejść po stopniach schodów, gdy usłyszała za drzwiami na końcu korytarza zdumiony okrzyk Ginny.
' O nie...' pomyślała i poczuła się żałośnie, po krótkim namyśle postanowiła tam wejść.
W pokoju Ginny panował, zresztą jak zwykle, mały, artystyczny bałagan, po prostu chaos. Hermiona wśliznęła się cicho i stanąwszy za plecami Freda, próbowała nieco się uspokoić. Nie zauważyła jednak, że na łóżku Ginny siedział jeszcze George z Ronem z rozwartymi szeroko oczami.
Wyglądali niemalże jak po pokazie iluzjonisty lub czymś w tym rodzaju, napięta cisza, zdumienie zarazem z innymi mieszanymi uczuciami.
- To wspaniale! - wypaliła Ginny, po czym George jej zawtórował. Gryfonka mogła się domyślić o czym właśnie cała trójkę poinformował. Było dla niej żałosne, oficjalne ogłaszanie czegoś takiego, ale wywrociła tylko oczami, czekając na ciąg dalszy. Ron z uśmiechem skinął głową, nawet nieco radośnie, kiedy Fred przycisnął ją do swej piersi. Dziewczyna nadal miała trochę zatroskaną minę.
- Gdzie jest Harry? - spytał rudy i rzucił pytające spojrzenie na pozostałych.
Ginny przytknęła palec do ust i zastanowiwszy się chwilę, odparła:
- Wydaje mi się, że siedział z panią Weasley w ogródku.
- Co on tam robi? - spytał ze zdziwieniem Ron, unosząc brew.
- Pieli Ron, pieli grządki - powiedział George wyniosłym tonem.
Fred popchnął Hermionę w stronę drzwi. Rzuciła mu karcące spojrzenie i posłusznie wyszła za drzwi. Ten wziął ją za rękę, chcąc pociągnąć za sobą.
- Fred, posłuchaj. - szarpnęła nadgarstkiem, uwalniając się z mocnego uścisku - Nie musimy im teraz przeszkadzać, tam jest twoja mama.
Chłopak westchnął cicho, ich spojrzenia się spotkały. Jego ciepłe i niewinne, jej stanowcze i dzikie.
- Może być? - spytała a on pokiwał opornie głową. - A teraz... Zostaw mnie na chwilę samą. Chciałabym...
Przerwał jej z tajemniczym uśmieszkiem i błyskiem w oku:
- ... spalić pamiętnik? Czy najpierw coś w nim opisać?
Wytknęła język i wyszczerzyła się drwiąco, co miało oznaczać; Nie.
Skrzypiące drzwi zamknęły się za nią, usiadła na łóżku, podwinęła nogi i wzięła ów notatnik do ręki. Wzdrygnęła się na myśl, że Fred większość zapisów przejrzał. Może myślał, że wie o niej wszystko i o tym co uważa, lecz jeżeli już tak sądził, mylił się.

" ' Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce' Terencjusz"

Zapisała tylko te słowa i zawzięła się za szkicowanie Hogwartu poniżej, na tej samej stronie. Z początku nawet zaczęło jej wychodzić, gdy kroki na korytarzu ucichły i ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - mruknęła, chciała aby zabrzmiało to obojętnie, mimo była teraz cała spięta tą sytuacją i ciekawa kto ukaże się zza progu.
- Em... Cześć. - powiedział chłopak i zmierzwił włosy.
- No hej - odparła ciepło i wskazała na ciemną pościel - Usiądź.
Brunet posłusznie usiadł, miał troche speszony wyraz twarzy. Dziewczyna nie patrzyła na niego, zapatrzyła się w dużą, starą komodę.
- Pieliłeś grządki? - spytała serdecznie ze śmiechem. On kiwnął głową i również się roześmiał.
- Doszły mnie słuchy, że ty coś z Fredem... - zaczął ze ściśniętym gardłem - Cóż, nawet to widziałem więc, jestem pewnien - Hermiona kiwała twierdząco głową jak w transie, poczym ponownie się uśmiechnęła. - No to gratuluję!
Energicznym ruchem zbliżył się do niej i uściskał ją, gdy tylko skończył ostatnie słowa. Hermiona trochę przyduszona przez ten jakże mocny gest, poklepała go po plecach i westchnęła.Tak przytuleni tkiwili troche czasu na wygodnym materacu, po czym po woli wysunęli się z uścisku.
- To teraz, ja i Ron chyba będziemy zdani na mniejszą dawkę twojegto towarzystwa - westchnął ponuro, nadal z delikatnym uśmiechem.
- Nie wydaje mi się - powiedziała i poklepała go po ramieniu.
Nie długo było cieszyć im sie tą chwilą, bo wparował Fred z łobuzerskim uśmiechem. Usiadł koło Hermiony, całując ją w policzek, jakby niewidział jej tydzień, chociaż rozstali się niespełna godzinę temu.
- Słuchaj, poszłabyś ze mną pod ten wielki świerk za domem? Proszę, chciałbym ci coś powiedzieć. - Dziewczyna spojrzała przepraszająco na przyjaciela i pokiwała do Freda twierdząco.
- Cieszę się - odparł z błyskiem w oku i pocałował ją prosto w usta, brunetka odwzajemniła mocny pocałunek. - No to chodź.
- No ale, tak tera...
- Nie marudź - przerwał jej z czarującym uśmiechem.
Po chwili zostawili Harr`ego samemu sobie. Siedział jeszcze moment na łóżku i zauważył otwarty pamiętnik, który Hermiona zawsze w roztargnieniu zostawiała otwarty.
" ' Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce' Terencjusz"
- Hm... - mruknął z zadowoleniem, gdy ujrzał mały zamek w tle a u jego wrót, jego, Hermionę i Rona. Patrzył jeszcze przez chwilę na śliczny rysunek, po czym zamknął pamiętnik i schował pod poduszkę brązowookiej. Cały pokój pachniał nią i uspokajał. Rozsunął firanki przy oknie, widząc Hermionę z Fredem, sunących w stronę lasu pod wielki świerk. Za chwilę, nacisnął na klamkę, a pokój opustoszał na dłuższy czas...

______
Przepraszam za opóźnienie.
Tak, dosyć zadziwniająca nota i obrót spraw.
Prosze o opinie i pozdrawiam. :)
Dziękuje wszystkim czytelnikom



Désignér - 25.06.2009 23:18

  Przeczytałem jak dotąd wszystko. No cóż. Jest dość sporo błędów i niektóre teksty głupio brzmią. Nie podobają mi się zwłaszcza określenia typu "gryfonka", "brunetka", "brązowooka" itp. Jakoś nie kojarzą mi się jednoznacznie z Hermioną czy kimkolwiek, kogo w ten sposób opisujesz. ;P Fabuła nie jest jakoś szczególnie wymyślna. ;D Trochę to wszystko za proste. ;P Nie zdziwię się, jak w ostatnim rozdziale Herma będzie z Harrym, przy okazji będąc jeszcze po drodze z Ronem, Georgem i Percy'm. ;D Jednak dość fajnie się czyta.

PS. Coś cicho w tym temacie. Mam nadzieję, że kolejne odcinki będą.



Volturia - 28.06.2009 14:21

  Désignér - na blogu idzie o wiele lepiej ;] pod odcinkami zazwyczaj jest z 10 komentarzy.
Cóż. prosto piszę, bo nie wkładam to tyle pracy ile powinnam. Zapraszam cię więc do mojego FS 'Why me?' - może ten typ będzie ci bardziej odpowiadał. pozdrawiam.



Pani_Snejp - 28.06.2009 15:01

  A ja byłam tą cichą czytelniczką. Pora się ujawnić ;>

Według mnie tematyka super, obydwie długo w niej siedzimy (xD) i nas kręci, dlatego na plus. Dosyć oryginalnie. Hermiona działa ;>
Hehe. Idę czytać dalej ^-^



Volturia - 11.09.2009 11:24

  www.miona-diary.blog.onet.pl

Rozdział IV

"Kiedy położysz rękę na me dłonie,

Luba mię jakaś spokojność owionie,

Zda się, że lekkim snem zakończę życie;

Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,

Które mi głośno zadaje pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?"

-A.Mickewicz 'Niepewność'

Rozdział IV - Wierzba Płacząca

______________
Poniedziałek, 08;00, 31 sierpnia 1995

Dziewczyna przebudziła się wyjątkowo wcześnie, z żalem patrząc na zielonawe wzgórza otaczające Dom Weasley`ów. Żałowała, że musi wracać do ciemnych i zimnych wrót zamku. Ciepło bijące od tego rodzinnego domu, było dla niej jak narkotyk. Słodkawy, szalenie niebezpieczny...

Wyjrzała za okno, za którym widniała piękna wierzba, jej wierzba. Freda i Hermiony. Westchnęła z ciepłym uśmiechem, jednak nieco smutnie. Jej czerwonawe usta jeszcze wczoraj całował ktoś bardzo jej bliski, który mógłby już nigdy tego nie uczynić...

Nie można powiedzieć, że wczorajszy wieczór pod wierzbą, był zły. Wydawałoby się - jedna z najwspanialszych nocy, dla Hermiony jednak pozostawiła mieszane uczucia.

Chłodne powietrze otarło się o ich rozpromienione twarze. Ona spojrzała na niego ciepło, on odruchowo musnął jej policzek opuszkiem palca. Odgarniał swoje

włosy, opadające mu na oczy, ona, mierzwiła je ręką, rwała z lekka, poszarpywała, uśmiechając się złośliwie, lecz słodko. Przez moment siedzieli w zupełnej ciszy. Tak było co jakiś czas. Słuchali szemrzącego strumyka, który płynął nieopodal, cykających koników polnych i tej intensywnej ciszy.

Gdy Fred się odezwał, jego głos był lekko zachrypnięty. Mówił raczej cicho, prawie szeptem jakby nie chciał jej przestraszyć.

- Cóż, zaciągnąłem cię, by ci powiedzieć, coś ważnego...

Hermiona spokojnym tonem mruknęła:

- Więc?

Myślał, że powie więcej. Zwlekał z tym trochę. Nie miał ochoty tego mówić...

- Nie jade do Hogwartu. - smutna prawda sprawiła, że głos się mu załamał.

Hermiona otworzyła usta w szczerym zdumieniu. Przez chwilę zastanawiała się czy to nie żart, jednak widząc jego twarz, powoli przestała powątpiewać w to co powiedział.

- Jak, jak to? - wykrztusiła w końcu - to gdzie zamierzasz iść?

Nie spodziewał się tego pytania. Chwilę milczał.

- Muszę coś załatwić dla ... Dla Dumbledora.

Brunetka przygryzła wargę, patrząc na niego wyczekująco.

- Hermiono! - złapał ją za ramiona i lekko nią wstrząsnął - Nie martw się. Bo... Zjawie się na zamku za jakieś dwa, trzy miesiące. Naprawdę, zobaczymy się niedługo.

W jej oczach zabłysł płomyczek nadziei jak małe świetliki w brązowych tęczówkach. On ujął jej twarz obiema rekami i pocałował opiekuńczo w czoło.

- Nie martw się proszę, ale... tęsknij. Jak najmocniej, bo ja też będe tak tęsknił...

Łza zakręciła jej się w oku. Uśmiechnęła się promiennie i mocno go pocałowała.

- Dzieci! - to była pani Weasley, stała w kuchni, wołając w stronę chybotliwych schodów.

- Chodź idziemy - powiedział Fred z błyskiem w oku - Ale po kolacji... Wrócimy tu.

Jego łobuzerski uśmiech był rozbrajający. Jednak smutek przybił dziewczynę tak, że go nie zauważyła. Nie mogła uspokoić myśli. Jakie ma zadanie jej ukochany? A co najważniejsze: Czy jest bezpieczny? Czy nic mu nie będzie? Nurtujące pytania powodowały - że jeszcze bardziej się bała. Bała się o nich... i że to wszystko się nie uda.

Ta kolacja zostanie w jej umyśle do końca życia. Ta przejmująca cisza, ustąpiła gwarze. Wszyscy uśmiechali się i cieszyli ostatnią kolacją przed wyjazdem w rodzinnym domu.

Tylko oni siedzieli nieco posępni, a zwłaszcza młoda Granger, która rzucając następne pytania, stawała się coraz to bardziej nieobecna. Mówiąc dokładniej, rozmów z tej kolacji nie zapamiętała, tak samo wątków, smaku potraw jak i dźwięków. Jedynie - maleńki, ale jakże głośny, głosik w jej umyśle i wszystkie pytania...

Hermiona stargała kufer na dół, Ron i Harry od razu rzucili się do pomocy, jednak ona odepchnęła ich ręką, twierdząc, że doskonale sama da sobie radę.
Fred natomiast stanął na schodach z uśmiechem, jednak ona dobrze wiedziała, że pod tą maską, kryje się cierpiący wyraz twarzy. Prawdziwy Fred Weasley. Nie dała się tym oszukać.
Denerwował ją widok Georga, chodź bardzo go lubiła. Czemu to nie on? Dlaczego właśnie Fred? - miała ochotę krzyczeń z wściekłości. Była zła na dyrektora Hogwartu i na wszystkich w około. Wiedziała o swoim złym nastawieniu i humorze, więc starała się być aż przesympatyczna...
- Nie cieszysz się na myśl, że znowu tam wracamy? - spytał Harry najmłodszego z Weasley`ów.
Ron tylko prychnął, przed oczami stanął mu Snape z flakonikami i Hagrid z rzadkim okazem kota, czy czymś podobnym.
- Och, tak. - mruknął, nieco nieufny w swojej wypowiedzi.
Harry zerknął na niego podejrzliwie, gdy w progu drzwi frontowych zjawiła się Hermiona i z dziwnym grymasem na twarzy podeszła do przyjaciół. Dobrze wiedziała, cóż to za grymas... Słyszała ich rozmowę.
- A ty Hermiono? - spytał z szerokim uśmiechem chłopak - masz ochotę, na kolejną dawkę eliksirów i Obrony przed czarną magią?
- Sama nie wiem... - odparła apatycznie - Może trochę.
Ją także zadziwiła ta odpowiedź. Chłopcy wlepili w nią wzrok jakby w ogóle jej nie poznawali - a taka była prawda.
Zanim któryś z nich zdążył się odezwać, przy boku Hermiony pojawił się długo włosy Fred. Jego błękitne oczy utkwiły w dziewczynie. Patrzył na nią z wielką troską i miłością.
Harry jak i Ron zrozumieli aluzję i natychmiast wycofali się na ganek.
Para została sama w wielkim pustym domu. Przez stare okna dostawały się promyki słońca pięknie oświetlające posadzkę przedsionka.
- Cóż... - mruknął Fred - To by było na tyle.
- Tak - odparła, uśmiechając się jednak szeroko, by oddać mu jeszcze trochę swojego ciepła. - Wiesz, że będę tęsknić każdego dnia i czekać na twój, mam nadzieję szczęśliwy, powrót... - w tych dwóch parach oczu zakręciły się łzy, jak diamenciki świeciły w porannym słońcu. Parę z nich spadło na drewniane deski podłogi. Inne wędrowały pod ich ubraniami lub znikały gdzieś pod uszami.
Przytulili się do siebie, nie chcąc się ruszyć z miejsca. Znów jak poprzedniego dnia ujął jej twarz w dłonie i namiętnie pocałował.

Gdy cała rodzina była gotowa by pojechać na peron a wszystkie bagaże znalazły swoje miejsce, Fred wykrztusił:
- Lepiej będzie, jak nie pojadę na peron, uwierz. - to mówiąc pocałował ją delikatnie w czoło, tak jak poprzedniego dnia i zanurzył się w zacienionej kuchni, wysuwając Hermionę ze swych objęć, by popatrzyć na odjeżdżający samochód, kierowany przez pana Weasley`a.

###

Taak, wybaczcie , że tak późno.
Ale cały czas brak mi czasu.
Mam nadzieję, że się jeszcze nie znudziliście ; )
Bo będzie na pewno
ciekawiej ^^
pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shakyor.htw.pl
  • Hermione Jane Granger
     
    Copyright Š 2006 MySite. Designed by Web Page Templates