|
|
|
Uśmiech |
canny - 18.04.2010 18:06
Uśmiech
Opowiadanie, które pisałam na polski, postanowiłam, ze wrzucę. Daję w trzech częściach, bo dość długie.
UŚMIECH Część I
Jak w co drugą środę miesiąca ulicą szła grupka kobiet szczelnie otulonych kożuchami czy zimowymi płaszczami. Na głowie miały pozawiązywane chustki lub czapki, albo po prostu nasunęły na nie kaptury. Padał śnieg. Białe płateczki wyraźnie odznaczały się na tle ciemniejącego nieba. Jak powszechnie wiadomo, o tej porze roku zmierzcha już wczesnym popołudniem, a obecnie zegarki wskazywały osiemnastą piętnaście. Jedna z kobiet, idąca właściwie na samym końcu, trzęsącymi się z zimna dłońmi wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Z trudem trafiła w nieustająco gasnący płomień, ale zaciągnięcie się przyniosło jej natychmiastową ulgę. Od trzech lat obiecywała sobie, że rzuci. Odkąd tylko trafiła do tego przeklętego miejsca, znienawidzonego przez nią do cna. Chciała coś zmienić w związku z tym mało radosnym faktem, a rzucenie palenia wydawało się odpowiednią rzeczą. Tylko że nie wyszło. Jak większość rzeczy przez ostatnie zmarnowane lata. Dmuchnęła dymem w osobę przed nią. Bawił ją dziko zainteresowany wyraz twarzy tamtej, gdy odwróciła się w jej stronę. Uśmiechnęła się. Często się uśmiechała, mimo tak kiepskiej sytuacji, nie wiedząc nawet skąd jej to przychodzi. -Coś nie tak? – Spytała rozbawiona, znów wtykając sobie papierosa do ust. Kobieta przed nią wzruszyła ramionami z obojętnym wyrazem twarzy i odwróciła się przodem do kierunku spaceru. I w tym momencie zza niedużego pagórka pod który podchodziły wyłoniła się spora tablica z jasnego kamienia, z pozłacanymi literami drukowanymi, ułożonymi w napis SHACKELTON. Niżej, mniejszą, lecz równie wyraźną czcionką wytłoczono napis: „Szpital psychiatryczny”. Następnie znajdowała się miejscowość i inne duperele, które pacjenci mieli szansę podziwiać za każdym razem, gdy tylko wydostawali się na zewnątrz tego okropnego miejsca. Kobietę z papierosem widok ten doprowadzał do wściekłości i wywoływał u niej chęć zwrócenia ostatniego posiłku. Krzywiąc się do siebie nie spostrzegła drobnej sylwetki, która pojawiła się tuż obok niej. -O, Schiz. Myślałam, że cię tam zostawili. – Znów na jej twarzy rozciągnął się szczerzy uśmiech. Tamta odpowiedziała jej podobnym uśmiechem, jednak nieco bardziej nieśmiałym. -Nie, Margaret wygoniła mnie stamtąd jako pierwszą. – Wyrwał jej się dziwny, wyrażający samozadowolenie chichot. -No tak, mogłam się tego spodziewać po ostatnim numerze. Gdzie się wtedy zaszyłaś? Pod zlewozmywakiem w kuchni? -Tak, miałam zamiar zrobić, ale wiesz… - Rozejrzała się wokół siebie i wielce konspiracyjnym tonem szepnęła: -To miejsce było już zajęte przez Lestera. Nie mogłam go po prostu wyrzucić. – Ton głosu wyrażał zwykłą, ludzką uprzejmość, nikt postronny nie zorientowałby się pewnie, że Lucy mówi o żywej osobie. Cóż, nie mówiła. -Ach, Lester! – Palaczka wywróciła oczami i strzepnęła popiół z niemal wypalonego papierosa. – Co tam u niego? Kolejna porcja rozglądania się dookoła, głęboki wdech i towarzyszący temu świst oraz jej przerażone spojrzenie wpatrujące się w nieokreślony punkt kilkanaście metrów od nich. Znajdowały się już na terenie szpitala, brama została zamknięta. -Fox, on tam stoi… - Szepnęła, przysuwając się do kobiety i jednocześnie zmuszając ją do wyrzucania peta na ziemię. Kobieta, którą nazwano Fox, złapała tamtą za ramiona. -Lucy, nie pamiętasz, co ci mówiłam? Wdech, wydech, parę strasznych min i sobie pójdzie. – Odepchnęła ją od siebie, ale nie załagodziło to sytuacji, a wręcz przeciwnie – oczy Lucy były teraz wielkości talerzy, a sama zaczęła mamrotać coś nerwowo pod nosem. Fox, jakby zirytowana, a jednocześnie znudzona tą sytuacją, tupnęła głośno obcasem o bruk. W tym momencie tamta wydarła się na całe gardło i zaczęła biec w kierunku przeciwnym niż zalecony, nie przestając wydawać z siebie okrzyków rozpaczy. -Stuknięta Lucy. – Westchnęła pod nosem Fox, odwracając wzrok od sanitariuszy dopadających dziewczyny. Kobieta weszła do budynku, rezygnując z obejrzenia, jak tamta wije się jak w amoku, a następnie dostaje zastrzyk usypiający.
I część krótka, bo inaczej nie dało się sensownie podzielić tekstu. Czekam na Wasze opinię, zanim dostanę tą od nauczycielki :P
bezsenna - 18.04.2010 19:39
hm...już pierwsze zdanie mi się nie podoba, jest jakieś takie nieporadne, podobnie jak opis. Wydaję mi się, że na siłę próbujesz pisać eleganckim, pseudo-naukowym językiem. Nie warto! Unikaj zdrobnień, białe płateczki, wtf? Nie rozpoczynaj zdania(a już tym bardziej akapitu) od spójnika 'i'. Następnie znajdowała się miejscowość i inne duperele, ponowne wtf Co do dialogu na samym końcu...szczerze powiedziawszy czytałam go 2 razy i nic nie zrozumiałam. Sama fabuła interesująca- psychiatryk, uśmiechy itd. Podoba mi się, a język pisania się wyćwiczy! Przepraszam, że tak ostro, napisałam co mi nie pasuje, nie oznacza to, że sama piszę jakieś zdumiewające treści, wręcz przeciwnie- jestem zdania, że im więcej błędów będzie wpatrzonych, tym mniej będzie ich w przyszłości(nie po polskiemu to zdanie, ale nieważne) kończąc- czekam na kolejną część, bo jestem ciekawa, jaka akcja wywiąże się w tym opowiadaniu
canny - 19.04.2010 12:35
Nie ma sprawy - ceniuę sobie krytykę ;] zdanie które zacytowałas 'Następnie znajdowała się miejscowość i inne duperele' jest faktycznie dziwnie ułożone, ale chcialam w nim pokazać stosunek bohaterki do tego miejsca. dialog na końcu - no cóż, w końcu wypowiada się w nim schizofreniczka, więc logika idzie na drugi plan. 'Lester' jest wytworem wyobraźni Lucy, tak btw. pierwsze zdanie nie wiem, jak poprawić, w każdym razie bron Boze nie sililam sie na pseudo-naukowy styl, po prostu tak mam. co do 'i' jeśli chodzi o zdanie 'I w tym momencie zza niedużego pagórka[...]' to tutaj, na forum jest od nowego wiersza, ale w wordzie jest po środku xD w sensie, że po prostu to zdanie nie zmieściło się na ekranie.
no, myślę, że wyjaśniłam to, co powinnam wyjaśnic ;)
Searle - 19.04.2010 16:12
Temat ciekawy. Zakład psychiatryczny i zapewne perypetie jego pacjentów lub pracowników. Mozę być fajne. Faktycznie te 'duperele' należy wykreślić. Możesz to inaczej obrać w słowa. Może jako cytowaną myśl bohaterki? Innych błędów czy literówek nie znalazłam, a dialog pomiędzy kobietami zrozumiałam :)
Plastikowa Prezerwatywa - 22.04.2010 16:13
Na poczatku tez troche nie rozumialam tego dialogu, ale jak juz wytlumaczylas to spoko. Okropnie podoba mi sie tematyka. Psychiatryk <3 No w kazdym razie to nie fair, talent do modeliny i jeszcze do pisania. szczesciara ;d czekam na nastepna czesc ;}
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|