|
|
|
Słowolejstwo |
UnknowN - 13.04.2006 21:46
Słowolejstwo
No jak widać, mnie też dopadło. Napisała mi się wczoraj gadaninka. Taka trochę może psychologiczno-filozoficzna. Ale podobnio się przyjemnie czyta. I nawet ma sens... Takie coś w czasami zwą FELIETON. Pomysł wziął się z małej afery w jednej z niżej opisanych "grup". __________________
Wodo/słowolejstwo
Żyję w wielkim mieście zwanym podobno „stolica”, choć prawdopodobnie wielu mieszkańców zapomina o tym. Miasto, jak miasto, ulice, budynki, szkoły, szpitale, sklepy, hipermarkety, kina... Tak by można bez końca. Choć sam koniec już jest. Są to ludzie. Jestem też tam ja, moi koledzy, koleżanki itd. Ale, ja nie o tym... Można by powiedzieć, że uprawiam wodolejstwo... czy nawet słowolejstwo. Zgadzam się. Sam nawet nie wiem, co napiszę dalej, jakie słowo będzie następne i w którym miejscu postawię jaki znak interpunkcyjny. Ale co tam, ważne, że piszę, nie? Taki właśnie jestem. Chłopak z poczuciem NORMALNEGO humoru. Ta, teraz zapytacie, co znaczy pojęcie „normalny humor”. Sprawa jest prosta. Dzisiejszy humor sytuacyjny wśród młodzieży polega na jak najdokładniejszym wyśmianiu pewnej, niewinnej osoby od stóp do głów. Można się śmiać z tego jak stoi. Co z tego, że przed chwilą sam tak stałem. Ale jest się z czego śmiać. Potem się ofiarę przeprasza i sprawy nie ma. Ale co kogo obchodzi, że taka osoba może być wrażliwa? Czuła? Mieć delikatną psychikę? A może ma wielką, rozbudowaną i umocnioną betonem osobowość jak jakiś bunkier stojący na kilku drewnianych deskach które byle wiatr, nawet niechcący może zawalić? Tak, o tym nikt nie myśli... Teraz będzie następne pytanie, czemu tak jest? Znów, odpowiedź jest prosta. W grupie pojawia się jeden osobnik. Jedynak. Nie ma na kim się wyżyć, jego rodzice pracują do późna. Kiedy wraca do domu zastaję puste cztery ściany i czasami kota pod nogami, który bardzo natarczywie upomina się o jedzenie. No więc do kota się mówi, gada z nim, daje jeść, kot idzie spać i znów przykładowy kolega zostaje sam. Prawie bez kontaktu z innymi. Czasami wychodzi na podwórko, a czasami nie. I zaczyna mu brakować rozmowy, dialogu. Więc, jak spotyka kolegę, nie zamierza porozmawiać z nim, tylko rozśmieszyć innych. Jak to się robi najprościej? Dorywa się ofiarę i nabija się z niej póki kij się nie złamie. A jak się pałka złamie, to się osobę przeprasza. Ale nie będę się powtarzał... Po prostu, sposób dowartościowania się... A reszta? A co ma robić reszta, jeśli nie śmiać się z kolegami? Jeden się śmieje, to i reszta musi. I nawet pewnie nie wie z czego. Ale się śmieją... Żeby im nie zaczęli jeździć. Strach i tchórzostwo. A ofiara co ma zrobić? Może nic nie robić. I tak też się najczęściej dzieje. Może próbować odwdzięczyć się „nabijaczowi” za obelgi. Ale takie osoby nie mają najczęściej siły psychicznej, by uderzyć inną osobę. I właśnie dla tego kończą tak, jak kończą. Jak ofiara. Ofiara może się zbuntować. Ma prawo. Może komuś powiedzieć, może samym numerantom. Ale to najczęściej kończy się jeszcze gorzej. Może też się śmiać z siebie. Jednak to nie pomoże, najwyżej spotęguje żarty. Co jeszcze może? Odejść? Powiedzieć „Mnie to nie śmieszy”? Co jeszcze może? Nic? Naprawdę nic? Tak... nic. Stać i patrzeć, jak coraz więcej osób się od niego odwraca, jak kolejne dziewczyny zaczynają go postrzegać takim, jaki jest w fałszywych opowieściach numerantów i najwyżej płakać w kącie. Unikanie numerantów też nic nie da. Jeśli nie będą się śmiać w oczy (co tak naprawdę jest szczytem CHamstwa przez duże CH) to będą się śmiać po cichu, przez telefon i w toalecie. Albo na końcu autobusu. I tak się dowiadujemy, że X nie umie tego, że X nie umie tamtego. I że X jest głupi i niepełnosprytny. I co druga osoba wierzy. No bo co ma robić? Mówią, to pewno mają rację, nie? Prawdą jest, że takie ofiary mają często wiele talentów, są inteligentne, mądre, bystre. Tylko nie mają tych kilku rzeczy. Tych które zmieniają ofiarę w numeranta. Takie osoby nie umieją po prostu stroić sobie żartów ze swoich kolegów, bo są wychowane przez rodzinę. Osoby wyrzucane na podwórko na kilka godzin dziennie nie umieją bez tego żyć. I to jest właśnie choroba dzisiejszej młodzieży. Są równi i równiejsi, mądrzy i mądrzejsi. Tylko na jakiej podstawie się ich ocenia? Ile razy komu pojechali i jak to było dla nich dotkliwe i jak śmieszne. Ma sens? NIE. No dobra, dacie taki tekst numerantowi i co się stanie? Stwierdzi, że jego to nie dotyczy i tyle. Ale to właśnie on jest adresatem tych wypowiedzi. Gdyby tylko ci ludzie mogli się znaleźć w sytuacji ofiary... Choć sam nie wiem. Jest przecież coś takiego jak grupa, nie? Grupa silna, trzymająca się razem, a w niej jedna ofiara. Ale ta ofiara idzie za grupą numerantów. Wie, że idzie w głąb obelg i śmiechów, ale nie ma co ze sobą począć. Czasami odchodzi. Do innej grupy, czy nawet pojedynczego osobnika. Jednak nie może złapać z nim języka. Czemu? Bo w dzisiejszych czasach wśród nas stoi nowa, wyższa wieża Babel. Wieża, która kłóci ze sobą wszystkich, wiąże im języki, dzieli ludzi na ofiary i numerantów. Tak to jest. Dzisiejsza wieża jeszcze się nie zawaliła. Wręcz przeciwnie. Rośnie. Kiedyś, jak każda budowla runie. Z wielkim hukiem. Kiedy? To pytanie zostanie bez odpowiedzi, do momentu, kiedy wieża będzie już tylko kupką pyłu. Ludziom będzie obojętne, czy ona jest, czy już runęła. Liczy się kariera, pieniądze... Ludzie płyną przez życie nie zastanawiając się, co wokół nich się rozgrywa. Przelatują przez to sito jak woda, nie zostawiając po sobie nic wartego uwagi. Jednak czasami na tym sicie ktoś osiada. Ma tyle siły, by wybić się z wodnego, płynącego jak duchy przez brukowaną drogę istnienia ludu. Osiadają na sicie osobniki i takich ludzi oznacza się mianem geniuszy. Jednak, jak spada się na sito jest się w pozycji leżącej. Trzeba jeszcze wstać. A to wstawanie jest opisane wyżej. Ci geniusze to ofiary. Ofiary płynącego bezmyślnie głośnego, wręcz głupiego ludu. Bez celu. Bez sensu. Jeśli ofiara się nie podda, wstanie, to dokona wielkich rzeczy. Ale może też nie wstać. Przelecieć poprzez to przysłowiowe sito popchnięta przez numeranta. Tak giną wielkie talenty. Ale trzeba być silnym, nie poddawać się i z słowami „Normalny, wśród idiotów postrzegany jest za idiotę” powoli podnosić się z sita, rozkładać skrzydła i lecieć. Lecieć i być człowiekiem sukcesu. Amerykańskie pisma pytają artystów „Jaki jest klucz do sukcesu?”. Klucz jest prosty. Nie wolno przelecieć przez sito. A skąd takie pytania? Bo ludzie przepłynęli już na drugą stronę. Zrozumieli że już za późno. Na próżno skaczą do drutów i próbują się ich złapać. Wpadają do wody i wirują jak w sedesie. Spływają zostawiając po sobie wyblakłe wspomnienia i nieprzyjemny zapach. Bul, bul społeczeństwo spływa do kanalizacji... No co ja mogę jeszcze powiedzieć? Czysta prawda. Obrona milczy. Czemu? Skończyły się argumenty? Przykro mi. Wieża Babel jest wyższa o następną partię obywateli spłukanych w muszli. I tak jest co dzień, co noc, bez przerwy, póki wieża stoi. I nikt nic nie może zrobić... A właśnie że może. Trzeba się łapać sitka, póki jest sposobność. I co którego numeranta będzie obchodzić, że on kopiąc rowy przy autostradzie w telewizji będzie oglądał swoją ofiarę. I będzie słuchał pozytywnych uwag na temat kogoś, z kogo się wiele lat temu śmiał? Może mu (numerantowi) zrobić się przykro, że taki był (Co będzie pozytywną cechą. Taka jakby próba doskoczenia do sitka), a może wyłączyć pudło, olać wszystko i ze słowami „E, Mietek K. , daj K. szluga, bo ja pierd. i nie wytrzymam” wróci do kopania rowów za pieniądze miniaturowe. Życie daje po równo. Ofiarą jesteś rano, w południe osobą „jedyną normalną” a pod wieczór geniuszem. A w nocy leżysz na Powązkach w Alei Zasłużonych wśród kwiatów. Lub też „normalnym” lub „geniuszem” jesteś rano, w południe „idiotą” a kończysz nawet bez krzyża wbitego w ziemię. A wieża Babel rośnie o jedno piętro więcej. Życie daje po równo... Jest jeszcze opozycja. Są ludzie trzymający się z dala od tego procederu. Jak oni to robią? Nasza tajemnica. Trzeba mieć silną wolę i nie ulec grupie. Łatwe. I oprócz ofiar wszyscy ci ludzie lądują NA sicie. I wstają bez problemu. Bo nie hamuję ich nic. Żaden numerant, nikt. Właśnie sobie uświadomiłem, że tacy ludzie możliwe że zachodzą jeszcze wyżej... Ale tu już zamilknę, ponieważ wszystko już powiedziałem. I nie dawajcie tych tekstów numerantom. Oni tego nie zrozumieją. Bez urazy, ale są po prostu zbyt prymitywnymi osobnikami, by nawet myśleć o złapaniu się sita. A wieża Babel rośnie...
__________________
:arrow: Drugiego odcinka nie będzie. :arrow: Za jakiekolwiek błędy przepraszam, choć nie mają one prawa wystąpić. :arrow: Dziękuję za ocenę i wypowiedź na ten temat. :arrow: Jakieś wasze doświadczenia??
Vanillienné - 14.04.2006 07:30
Jestem jedynaczką, mam kota, i nie wyżywam się na innych T_T
UnknowN - 14.04.2006 08:48
Taa... Też jestem jedynakiem mam kota i nikomu nie jeżdżę... Ja omawiałem sytuację przykładowego "numeranta"... Ktoś jeszcze?
▫Lily▫ - 21.04.2006 22:14
To takie wyrażenie zdania na dany temat? No mniejsza. Podoba mi się to jak wyraziłeś swoje zdanie. W kulturalny sposób. Podobało mi się także porównanie do wieży babel. Styl którym pisałeś swoją wypowiedź jest szczery, bez upiększeń i psesadyzmu. Po tym tekscie widzę ,że potarfisz wyrazić swoje zdanie...
zlota_rosa - 21.05.2006 14:33
Fajny tekst i ciekawy. Rzeczywiscie przyjemnie sie czyta. Dobre porownania, ktore sa zarazem dobitne, ale niezbyt naiwne.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|