Amaria- zaginiony skarb

Amaria- zaginiony skarb

Podstrony
 



Anabell - 03.05.2010 14:20
Amaria- zaginiony skarb
  Wprowadzenie:
POdziękowania i obietnica zabicia dla: Gargamela.

PROLOG

Blair niespokojnie kręciła się na łóżku. Zaczeła krzyczeć a jej oczy poruszały się pod powiekami.
-NIE!-krzykneła budząc się gwałtownie. Szybko rozejrzała się po pokoju oddychając szybko. "To sen. Spokojnie. To był sen. Ten i każdy inny." pomyślała starając się nie przywoływać tamtych obrazów. Znów zobaczyła puste i martwe szare oczy Davida. Mineły dwa lat, a ona nadal pamiętała każdy szczegół. Dwa lata od koszmaru. Dziewczyna wstała i skierowała się w stronę okna.
Była dość wysoka, na oko wyglądała na jakieś piętnaście lat ale w rzeczywistości niedawno skończyła siedemnaście. Miała zgrabną sylwetkę. Ciemne włosy okalały jej twarz o regularnych rysach. Blair nie przypominała rysami twarzy żadnego ze swoich rodziców. Jedną rzeczą podobną do matki lub ojca, były duże blado-niebieskie oczy otoczone długimi i gęstymi kruczoczarnymi rzęsami. Pod oczyma widniały cienie, Blair nie lubiła spać. Wtedy dręczyły ją koszmary. Westchneła i usiadła na parapecie. Wyjrzała przez okno i przymkneła oczy. Nawet nie poczuła kiedy osuneła się w półsen.

I.

Obudził ją dzwoniący budzik. Wstała i poczuła dotkiwy ból w kolanach i kręgosłupie po spędzeniu połowy nocy w pozycji siedzącej ze zgiętymi kolanami i to na parapecie. Mimo że był on dość szeroki, nie załagodził bólu. Wyłączyła budzik i chwiejnym krokiem podeszła do szafy. Przygotowała sobie ubranie- szarą bluzkę i sprane jeansy. Następnie ruszyła do łazienki gdzie wzieła prysznic, wyszczotkowała włosy i po namyśle zostawiła je spływające po plecach. Wruciwszy do pokoju założyła przygotowany wcześiej zestaw ubrań. Gdy zeszła do kuchni, zobaczyła karteczkę przyczepioną do lodówki."Blair, wrócę na kolację. Śniadanie gotowe. Obiad Ci przyniosą. Kocham Cię. Mama". Nie musiała już pisać tych karteczech. I tak codziennie od dziesięciu lat, jadała sama. Nie licząc piątkowych obiadów które jedli we troje. Ledwie rzuciła okiem na grzanki i zabrała się do jedzenia. Gdy skończyła, wyszła na plac przed domem. Obok czarnego mercedesa stał Marcus, jej szofer.
-Dzień dobry Blair .- powiedział czterdziestoletni mężczyzna. Pracował u jej ojca, Thomasa McQenna od dobrych dziesięciu lat. Był dobrym przyjacielem i czasem nawet opiekunem Blair. A w albumach rodzinnych pojawiał się czasem częściej niż Thomas.
-Dzień dobry.- odpowiedziała ze słabym uśmiechem.
Wysiadła obok szkoły. Był to duży, zadbany budynek z czerwono pomarańczowych cegieł. Uśmiechneła się do siebie by dodać sobie otuchy. Gdy weszła do klasy, zobaczyła dyrektora Madsona stojącego obok nauczycielki matematyki, pani Safer. Rozmawiali o czmś pół szeptem. Dziewczyna usiadła w swojej ławce i kiedy kończyła trzeci rysunek na marginesie zeszytu, zadzwonił dzwonek. Blair rozejrzała się, każdy dalej rozmawiał. Ona jedna siedziała sama. Reszta ławek była zajęta. Dyrektor chrząknął znacząco a klasa ucichła. Wzrokiem przebiegł po twarzach uczniów i przemówił.
-Chciałbym przedstawić wam nowego kolegę. Wejdź prosze!- krzyknął a zza drzwi do klasy wszedł wysoki chłopak o czarnych włosach i jadowicie zielonych oczach. Miał delikatnie wykrojone usta, które co raz wykrzywiałt się w szyderczym uśmiechu.
-To jest Jon Preston. Wasz nowy kolega. Siądziesz z Blair. To jedyne wolne miejsce. Blair, czy mogłabyś oprowadzić Jona po naszej szkole?
Dziewczyna spojrzała na dyrektora z niemą prośbą.
-Ja?- spytała.
-Tak, proszę abyś to zrobiła.- powiedział z uśmiechem. Bardzo się zmieniła odkąd wróciła do szkoły dwa lata temu. Kiedyś była uwielbiana przez wszystkich uczniów i nauczycieli. Miesiąc po jej powrocie do szkoły dotarła do nich wieść o śmierci Davida Feltona. Szkolnej gwiazdy futbolu, uwielbianego przez wszystkie dziewczyny w szkole, bardzo zdolnego uczenia. Od tamtej pory odizolowała się od reszty kolegów, stała się cicha i pokorna. Czarnowłosy chłopak usiadł obok Blair, ale najpierw zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się złośliwie. Spojrzał w jej niebieskie oczy i odwrócił się z szyderczym grymasem na twarzy. Gdy skupił swoją uwagę na nauczycielce dziewczyna przyjrzała mu się ukradkiem, miał nienaturalnie jasną cerę, ale nie chorobliwie a w oczach dostrzegła wesołe błyski. Lekcja dłużyła jej się niemiłosiernie, nawet nie wiedziała jaki jest jej temat. Gdy zadzwonił dzwonek, chłopak poderwał się z miejsca i szybko spakował książki do plecaka. Już miał wychodzić, kiedy obejrzał się na Blair i spytał.
-Idziesz? -w jego głosie wyczuwało się obojętność i irytację za razem.
-J...Jasne. Jak chcesz to Cię oprowadzę.- powiedziała niepewnym głosem. W odpowiedzi wzruszył ramionami, ale w jego oczach znów dostrzegła te wesołe iskierki.
-No to chodź.- powiedziała i ruszyła w stronę biblioteki. Przeszli przez korytarz i zeszli w dół po schodach.
-Tutaj jest biblioteka, z niektórych książek można korzystać tylko za pozwoleniem nauczyciela. Resztę można czytać w dowolnej chwili. Biblioteka jest otwarta od 7.40 do 19.00. Chyba że idziesz tam z nauczycielem, wtedy można korzystać z bibliotelki o każdej porze i z każdej książki.- spojrzała na Jona, jego jadowice zielone oczy były pełne wesołości chociaż minę miał obojętną. Poczuła irytację przez tę jego obojętność. Następnie skierowała się w stronę sal gimnastycznych. Po kolei pokazała mu halę sportową, salę korekcyjna, siłownię, salę do jogi oraz kort do tenisa i boiska. Podczas oprowadzania po salach gimnastycznych, chłopak nie wykazał się żadnym zainteresowaniem. Kiedy Blair pokazała mu sale muzyczne i plastyczne, ożywił się i pytał o nauczycieli i program. Kiedy skończyli zniknął w tłumie uczniów. Nawet nie zastanawiała się gdzie mógł się podziać. Po lekcjach przyjechał po nią Marcus i odebrał ze szkoły. Obiad zjadła samotnie tak jak prawie zawsze. Odrobiła lekcje i zaraz po tym musiała iść na lekcję gry w tenisa, następnie gry na pianinie i dodatkowe lekcje chemii oraz fizyki. Gdy wróciła z zajęć była wyczerpana. Po gorącej kąpieli ubrała się w piżame i położyła do łóżka by wyspać się, miała wrażnie że dzisiaj nie przyśni jej się żaden koszmar. Może w końcu uwolni się od pamięci o tamtej nocy. Zasneła niemal od razu.

Na wzgórzu za liceum nr 1 w Los Angeles im.Benjamina Franklina w świetle księżyca widniała sylwetka wysokiego chłopaka. Jego blada twarz w niebieskim blasku wydawała się niemal mleczna. Oczy błyszczały. Uśmiechnął się i spojrzał w dal. Jego wzrok zatrzymał się na pewnym budynku. Podskoczył a wiatr poniusł go w jego kierunku.

Blair, w nocy obudziła się, niemal tak jak zwykle. Ale nie ze względu na koszmary, obudził ją dźwięk zamykanych drzwi. Usiadła i rozejrzała się. Nie przypominała sobie żeby otwierała drzwi balkonowe. Wstała, zamkneła je, później na chwilę poszła do łazienki, przemyła twarz i wróciła do pokoju. Drzwi znów były otwarte. Blair przestraszona rozejrzała się po pokoju. Nie zauważyła tam nic niepokojącego. Zamkneła je i położyła się do łóżka. Zasneła bardzo szybko. Nastęnego dnia sprawdziła czy drzwi są otwarte. Westchneła z ulgą gdy zobaczyła je zamknięte. Zorientowała się że czuje się wypoczęta, cienie pod jej oczyma pojaśniały a w oczach znów zalśnił dawny blask pełni życia i poczucia humoru. Znów poczuła się niemal tak jak dawniej, jak przed śmiercią Davida. Przypomniał jej się tamten wieczór. Byli razem na imprezie u Sendy. Jej byłej najlepszej przyjaciółki. Kiedy wracali czuła że ktoś za nimi idzie, kiedy powiedziała to Davidowi uśmiechnął się w najbradziej czarujący sposób na jaki tylko było go stać, i nawet nie zdąrzył wypowiedzieć zdania, ponieważ został ogłuszony. Ona też straciła przytomność. Byli w jakimś starym magazynie, zostali związani. David odwiązał ją i kazał jej się ukryć. Siedziała w kryjówce kilka godzin. Usłyszała krzyk Davida i jakiś dziwny język niepodobny do żadnego innego. Chwilę później zobaczyła jego twarz leżącą około metra przed nią. Puste, martwe oczy. Szare ukochane oczy. Jego twarz była wykrzywiona cierpieniem, strachem. Odsuneła od siebie te myśli.Jak zwykle wstała, wzieła prysznic, ubrała się i samotnie zjadła śniadanie po czym pojechała do szkoły.
Na dziedzińcu stał Jon. Najwyraźniej na nią czekał. Kiedy napotkał jej pytające spojrzenie wzruszył ramionami i powiedział.
-Nie mogłem trafić do sali. Błądziłem przez jakieś piętnaście minut aż w końcu znalazłem wyjście z tego labiryntu.- mówił obojętnym tonem, ale w jego oczach wyczytała złość przez fakt że ktoś musi mu pomagać. Nie potrafił chować emocji.
-Jasne. -czuła się dziesiaj znakomicie, jakby jego przyjazd był balsamem na rany z przeszłości. Przecież to ona namówiła Davida by iść na tę imprezę. "Stop. Nie myśl o tym" pouczyła się w duchu. Razem szli przez korytarz, potem weszli po schodach w górę, potem kolejny korytarz i skręcili w lewo by w końcu dotrzeć do sali. Jon uśmiechnął się ponuro, nic nie wyglądało tak jak w jego domu. W jego świcie. Tak, bardzo za nim tęsknił. Za rodzicami, a nawet za swoimi trzema siostrami. "Jej. Naprawdę jestem zdesperowany skoro tęknie za diablicami." pomyślał. Westchnął, co nie umkneło uwadze Blair. Była bardzo przenikliwa, zdaniem Jona, zbyt bardzo. Mineły dwa tygodnie. Na pierwszej lekcjii mieli plastykę z panią Klomer. Kobietą czterdziestoletnią, której ulubionym zajęciem było robienie szalików na drutach. Lekcja nie była zbyt interesująca. Nauczycielka zawsze kuroczowo trzymała się podręcznika, jakby był jej jedyną deską ratunku. Na przerwie, Jon zniknął. Blair rozejrzała się, zastanawiała się gdzie on jest. Codziennie od pierwszego dnia robił to samo- znikał by pojawić się równo z dzwonkiem. Odwróciła się, gdy poczuła że ktoś delikatnie puka ją w ramię. Odwróciła się i zobaczyła Silver Westoret. Długonogą blondynkę o cudowniej twarzy i długich nogach. Podobno najcudowniejsza istota na ziemi, jak sama o sobie mówiła a jej przygłupie koleżanki potakiwały.
-Gdzie jest Jon? Muszę z nim pogadać.-mówiła słodkim głosem nie pasującym do pogardliwego wyrazu jej twarzy.
-Nie wiem. Nie jestem jego niańką. Sama go poszukaj Sili.- Blair niewinnie patrzyła na nią spod rzęś. Poczuła się tak jak dawniej. Znów była sobą. Uśmiechneła się kwaśno patrząc na dziewczynę stojącą przed nią. Sili- tak nazywały Silver jej koleżanki. Blair była jedą z nich, a właściwie to Silver była jej kumpelą. Kiedyś wszyscy zabiegali by Blair chociaż mówiła im cześć.
-Dzięki Blair.- sykneła Silver i odwróciła się ze sztucznym uśmiechem.
-Fajnie jej dogadałaś.- usłyszała znajomy głos i odwróciła się szybko.
-Jon! Nie skradaj się tak.- powiedziała do chłopaka stojącego zaledwie metr od niej. Spojrzała mu w oczy i nie spodobało jej się to co tam ujrzała.
-Co robiłeś?- spytała i zmrużyła oczy. Chłopak prychnął i odwrócił głowę.
-Wydaje mi się że to nie twój interes.- odrzekł lodowatym głosem. Blair otworzyła usta by coś powiedzieć, ale Jon odwrócił się i odszedł. Spojrzała na jego plecy. Z bezsilnej złości, ręce zacisneła w pięści. W myślach zmieszała go z błotem, ale mimo wszystko czuła się dobrze w jego towrzystkie , mimo że rozmowny to on nie był. Ale czuła że on też trochę ją lubi, gdyby było inaczej to nie odnosiłby się do niej niemal przyjaźnie. Westchneła i usiadła przy ścianie. Zadzwonił dzwonek i nagle obok niej pojawił się Jon. Blair przyzwyczaiła się do tego.
-Przepraszam. - szepnął i spojrzał jej w oczy. Nie nauczyła się jeszcze opierać jego spojrzeniu. Zamrugała szybko i odwróciła wzrok.
-Za każdym mnie przepraszasz. I co? Dalej robisz tak samo.- zmarszczyła brwi. Jon uśmiechnął się kwaśno. Pokręcił głową.
-Nie mogę obiecać że więcej tak nie zrobię. Tak jak nie mogę obiecać że jutro nie wstanie nowy dzień.- spojrzał przed siebie. Wstał płynnie i podał zgrabnie ręke Blair. Spojrzała zdziwiona na jego dłoń i niepewnie podała mu swoją. Podciągnął ją do góry i uśmiechnął się.
-Przyszedł nauczyciel.- dziewczyna pokiwała głową i wzieła swój plecak od Jona. Wkroczyła do klasy. Była to lekcja histori. Pan Manson zadał im pracę w parach. Wypracownie na przynajmniej dwie strony o wybranym ważnym wydarzeniu z okresu wielkich odkryć geograficznych. Przez resztę lekcjii Jon zachowywał się jakby jej nie było.
Razem wyszli ze szkoły, Blair mówiła jak nakręcona o tej pracy na lekcję historii, którą mieli razem przygotować. Kiedy spytała go czy mógłby przyjść do niej po lekcjach chłopak nie odpowiedział. Miał zamglony wzrok i najwidoczniej nie słyszał ani słowa z tego co mu mówiła w szatni szkolnej. Blair zacisneła usta i dała mu porządną sójkę w bok.
-Hej!- krzyknął Jon.
-W końcu kontaktujesz.- mrukneła- to przyjdziesz czy nie?
-Przyjdę? Dokąd?- spytał ze zdezorientowną miną, Blair potrząsneła głową i spojrzała na niego jak na głupka.
-Do mnie do domu. Po szkole. By omuwić tę sprawę z pracą z historii.
-Jasne.- powiedział i uśmiechnął się do niej zdawkowo. Na pół przyjaźnie i na pół złośliwie.
-No to chodź.- powiedziała i pociągneła go w stronę samochodu. KIedy szli, Marcus patrzał zdumiony na Jona.
-Dzień dobry Blair i... ? Może przedstawisz mi swojego kolegę.- powiedział uprzejmym tonem. Ale świdrował chłopaka wzrokiem, jakby chciał przeczytać jego myśli. Jona bawiła jego przesadna podejrzliwość. Posłał mu pół uśmiech i odpowiedział.
-Nazywam się Jon Preston.
-Wsiadajcie.- mruknął i w lusterku bacznie obserwował każdy ruch chłopaka. Gdy dojachali do rezydencjii państawa McQeen, Jon patrzył na budynek z zimną obojętnością.
Wysiedli z samochodu i Blair poprowadziła chłopaka do wielkich drzwi prowadzących do wnętrza domu. W hollu wisiały wielkie obrazy. Schody prowadzące w górę były dwa razy szersze niż normalnie. Blair poprowadziła chłopaka na samą górę, do jej pokoju. Ściany były błękitne w zielone kółka. Wszędzie stały obrazy, łóżko było szerokie i usłane poduszkami. Jon przebiegł wzrokiem po obrazach i jego wzrok spoczął na sztaludze stojącej obok okna.
-Malujesz?- spytał.
-Trochę.- uśmiechneła się zdawkowo.
-Ja też.- powiedział i spojrzał na nią. W blasku słońca, jej oczy błyszczały a we włosach dostrzegał rozmaite kolory które mogły dostrzec tylko amarijskie oczy. Tylko jego oczy. Zatrzymał się w pół kroku. "O nie. Nie mogę się w niej zakochać. Jestem tu by wypełnić misję, a nie by spoufalać się z Ziemianami." Wziął dwa głębokie wdechy i znów na nią spjrzał. Blair poczuła że na nią patrzy, więc odwróciła się do niego. Wdząc że uporczywie się jej przygląda, posłała mu przyjazny uśmiech. "Cholera! Czemu ona tak się uśmiecha?!" pomyślał i odwzajemnił uśmiech. Ale w jego wykonaniu, nie był to tak przyjazny uśmiech jak w wykonaniu Blair, tylko bardziej złośliwy i pełen ironi.
-To zabieramy się za tę pracę?- spytał chcąc na nią nawet nie patrzeć, ale jego oczy szukały jej mimo jego własnej woli. "No, pięknie. Za późno." pomyślał i uśmiechnął się ponuro.
-Tak, jasne. Tylko musimy wybrać temat. Pan Wolker dała nam wolną rękę, byle było to coś z okresu wielkich odkryć geograficznych. Masz jakiś pomysł?- spytała a Jon wzruszył ramionami. Spojrzała mu w oczy i uśmiechneła się.
-Zapewne większość osób przygotuje pracę o Kolumbie. Ja natomiast chciałabym napisać o kimś innym. Na przykład o...- Jon nie usłyszał reszty, jak zaczarowany wpatrywał się w jej poruszające się usta.
-Co ty na to?-spytała, całkowicie zdezorientowanego chłopaka.
-Jasne, mi to pasuje.- dziewczyna westchneła i spojrzała na niego.
-Nie słuchałeś. Prawda.- nawet nie musiała pytać by wiedzieć że ma rację..
-Ani trochę.-uśmiechnął się do niej. Blair pokręciła głową i zaczeła od nowa swój monolog o pracy na lekcję historii. Z pewną różnicą, tym razem Jon słuchał. Tak na wszelki wypadek gdyby Blair zechciała go przepytać. Godzinę później Jon pożałował decyzji, by zapisać się do tej szkoły. Blair bez przerwy mówiła.
-Skończ to wreszcie!- warknął na dziewczynę. Blair posłała mu zdziwone spojrzenie.
-Ja, przepraszam.- szepnął ledwie słyszalnie. "Co się ze mną dzieje?" Maska. Tak Jon określał swój spokój i opanowanie. Maska kamiennego spokoju. Wziął trzy szybkie ale głębokie oddechy i spojrzał na Blair siedzącą z dala od niego patrząc na niego jak na wariata.
-Blair. Przepraszam że na ciebie krzyknąłem. Jestem zmęczony i chciałbym iść do domu, ale ty i twoja gadatliwość nie umożliwiacie mi tego. Wybaczysz mi?-jego głos zabrzmiał dziwnie miękko i błagalnie. Zerknął w jej oczy z których zdziwienie ulatniało się by zrobić miejsce złości.
-I znów mnie przepraszasz. Ironia prawda? Mam już dosyć tych twoich humorów. Zachowujesz się jak dzieciak któremu zabrano lizaka lub kobieta w ciązy.- wszystko mówiła bardzo szybko. Jon zaśmiał się i zatkał jej usta dłonią. Nie miał ochoty wysłuchiwać jej obelg. Blair wzdrygneła się od jego dotyku. Sam chłopak był skręowany jej bliskością. Skrępowany tym co zrobił. Blair poczuła delikatny zapach, nie zdąrzyła go zidenfikować gdyż chłopak szybkim ruchem oddalił rękę od jej twarzy i odsunął się od niej jak najdalej.
-Muszę iść. -rzucił szybko, poczym chwycił swoją kurtkę i pobiegł na dół. Blair patrzyła przez okno za odchodzącym chłopakiem. "Jon" pomyślała. Ale same jego imie budziło w niej sprzeczne uczucia. Lubiła go, ale był taki chłodny w stosunku do niej. Przypomniała sobie scenę zaledwie sprzed pięciu minut, może mniej. Wybuch, przeprosiny, jego dłoń tak blisko jej twarzy. Nigdy nie był tak blisko niej. Wiedziała że chłopak coś ukrywa. Był... był taki inny. Nie jak każdy inny chłopak w jego wieku. Nie pasjonował się w strzelaniu do komputerowych mutantów, nie uważał za zabawne wrzucanie dziewczynom chrabąszczy za bluzkę. Był poważny, spokojny, inteligentny i taki dojrzały. Wszystkie dziewczyny w szkole patrzyły na niego gdy tylko przechodził korytarzem. Zupełnie jakby był nową bluzką czy spodniami które wześniej wypatrzyły w sklepie. Ale żądne z tych porównań nadal nie było słuszne. Blair spojrzała na szlik leżący na łóżku. Szalik Jona. Lekkim krokiem podeszła do łóżka i wzieła przedmiot do ręki. Był zielony w niebieskie i białe paski. Przytkneła go sobie bliżej do twarzy by przeczytać napis wyszyty złotą nitką w rogu materiału. Uderzyła ją słodka woń. Delikatna, a zarazem stanowcza. Słodko-gorzka. Gwałtownym ruchem oddaliła szlik od siebie. Tylko raz poczuła podobny zapach, kiedy Jon był tak blisko niej.

Jon siedział na wzgórzu za szkołą. To było jego ulubione miejsce. Uśmiechnął się i zapatrzył się na sylwetkę osoby stojącej na balkonie. Sam już nie wiedział czy woli wrócić do domu czy zostać. Uśmiechnął się smutno. Wiedział że nie będzie mógł. Nie on. Położył się na trawie i spojrzał w gwiazdy. Znów spochmurniał. Wiedział że będzie musiał wyjechać. I to już niedługo.

Następnego dnia Blair zabrała szalik do szkoły by oddać go właścicielowi. Jon jak zwykle czekał na nią, obok szkoły na dziedzińcu. Uśmiechnął się gorzko na jej widok. Blair poczuła się dotknięta, wyglądało to tak jakby jej nie lubił czy coś w tym rodzaju.
-Cześć, zostawiłeś szalik wczoraj u mnie. Więc proszę.-powiedziała i włożyła materiał do ręki chłopaka. Jon spojrzał najpierw na nią następnie na szlik.
-Dzięki, zauważyłem dopiero w domu że go zgubiłem.- w jego głosie dziewczyna usłyszała delikatną nutę zdziwienia. Jego zielone oczy były dzisiaj dziwnie przygaszone i niedostrzegła wesołych płomyków śmigający tu i tam w jego oczach. Sam Jon był inny. Jeszcze cichszy i spojniejszy niż zawsze. Cienie pod oczyma miał ciemne jakby nie spał kilka dni pod rząd.
-Co mamy pierwsze?- spytała siląc się na obojętność. W odpowiedzi chopak wzruszył tylko ramionami. Ospale wyjął z plecaka pomięty plan zajęć.
-Bilogię.- powiedział zmęczonym głosem. Blair zwróciła uwagę na sposób w jaki się poruszał. Był przygarbiony a nogi niezdarnie plątały się jedna o drugą. Podczas lekcjii był nieobecny duchem, ale kiedy pani Sarren wyrwała go do odpowiedzi odpowiedział bezbłędnie, bez najmniejszego zająknięcia. Pani Sarren patrzyła na niego podejrzliwie.
-Mogę usiąść?- spytał. Jego głos zabrzmiał całkiem inaczej niż zazwyczaj. Uważny słuchacz mógł dosłyszeć groźbę wetkniętą pomiędzy te dwa słowa. Nauczycielka powoli pokiwała głową. Nawet dzwonek zabrzmiał bardziej ponuro niż zazwyczaj. Blair spojrzała na chłopaka idącego obok niej. Nie widziała w tym ponuraku obok, wesołego Jona którego znała. Chłopak zatrzymał się gwałtownie. Blair dopiero chwilę później zwróciła na to uwagę. Odwróciwszy głowę spytała.
-Co się stało?- Jon spojrzał na nią ze złością w jego zielonych oczach.
-Nic. A nawet jeżeli to co Cię to obchodzi?- jego głos brzmiał jak przecięcie metalem powietrza. Mimo wszystko Blair uśmiechneła się do niego.
-Może i nie. Ale chciałabym wiedzieć co Cię dręczy. W końcu jesteś moim jedynym kumplem.- patrzyła na niego złośliwie. Jon powoli pokręcił głową.
-Nie masz prawa tak myśleć.- po tych słowach odwrócił się i odszedł od dziewczyny. Blair patrzyła na jego plecy dopóki nie znikł w tłumie uczniów.
-A ty jesteś idiotą!- krzykneła. W piersi poczuła dotkliwy ból jakiego jeszcze nigdy nie zaznała. Na jej serce spłynął ołów a umysł przysłoniła czarna szata. Szybkim krokiem zaczeła iść w stronę samochodu. Marcus jak zwykle na nią czekał. Nie potrafiła odpowiedzieć na jego uprzejme "dzień dobry". Wyjrzała przez okno na wzgórzu za szkołą zobaczyła siedzącego Jona. Miał pochyloną głowę a słońce świeciło na jego postać. Westchneła i odwróciła głowę. Gdy dojechała do domu jej rodzice tam byli. Czekali na nią przy stole. Jej matka- Emily McQeen chirurg światowej sławy- i ojciec- Thomas McQeen biznesmen. Emily miała jasne, kręcone włosy i niebieskie oczy a Thomas czarne włosy i piwne oczy. Rodzice idelani. Nie było ich nigdy w domu. Dawali swojej córce wszystko co chciała- z wyjątkiem ich uwagi.
-Jak było dzisiaj w szkole Blair?- spytała jej matka z ciepłym uśmiechem. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Normalnie.- starała się by nie usłyszeli bezsilnej złości w jej głosie. Zarówno Thomas jak i Emily pokiwali głowami. Zabrali się do jedzenia. Dziewczyna nie zwróciła nawet uwagi na to co ma na talerzu, jej myśli ciągle zajmował Jon. Któżby inny? Blair nie zuważyła kiedy jej rodzice wstali i odeszli od stołu by zagłębić się w pracy aż do natępnego piątkowego wieczoru. Dziesięć minut później rozejrzała się po jadalnie zaniepokojona ciszą. Już miała wychodzić gdy do pomieszczenia wkroczyła Margaret. Margaret była ich gospodynią domową.
-Panno McQeen. Ma panienka gościa.- mówiła donośnym głosem z wyraźnym akcentem świadczącym że nie pochodzi ze Stanów. Blair powolnym krokiem ruszyła w kierunku salonu. Na kanapie siedział Jon.
-Cześć.- jego głos zabrzmiał dokładnie tak jak rano. Blair patrzyła na niego. Nie sądziła że przyjdzie.
-Jon.- sykneła. A z jej oczu posypały się błyskawice. Dzisiaj miała go dosyć.
-Muszę z tobą porozmawiać.- spojrzał na stojącą w drzwiach Margaret.-Sami.
Blair pokiwała głową i odprawiła Margaet. Jon poczekał aż zajdzie się dostatecznie daleko by nie słyszała ich rozmowy.
-Nie rozumiem dlaczego zachowujesz się jak skończona idiotka.- jego głos brzmiał złośliwie. Spojrzał na nią z ukosa.
-Ja? Jak idiotka? Spójrz na siebie! Nie ja warczę dosłownie na każdego kogo spotkam.- krzykneła. Gdyby spojrzenia mogły zabijać chłopak niewątpliwie padłby trupem co najmniej trzy razy.
-Wcale nie na każdego.- odparł przez zaciśnięte zęby.
-Oczywiście.- chciała by jej głos zabrzmiał swobodnie ale zdawała sobie sprawę że to jej się nie udaję. Jon zawachał się.
-Nie na każdego. Tylko na ciebie.- Blair spojrzała na niego uważnie. Uśmiechneła się ironicznie.
-Dlaczego na mnie?- spytała.
-Tak wypadło.- odparł rozbawiony.
-A nie mógłby być to ktoś inny? A poza tym nie ja odwracam się i nie odchodzę nawet nie racząc się by udzielić komuś odpowiedź na pytanie.- sykneła bez cieniu złości i dyskretnie podsuneła się do niego.
-Nie przyszedłem tu o tym rozmawiać. Następne pytanie.- jego głos zabrzmiał chłodno. Szybkim i zwinnym ruchem odsunął się od dziewczyny. Blair sposępniała.
-W takim razie możesz sobie iść i nigdy nie wracać.- te trzy ostanie słowa wypowiedziała z jak największym jadem w głosie. Jon uśmiechnął się.
-Chciałabyś- syknął i szybko spojrzał na Blair.
-A żebyś wiedział.- nadal była na niego zła.Jon uśmiechnął się. Była na niego wściekła ale nie wyrzuciła go jak dotąd, to chyba dobry znak.
-Przejdzie Ci. - powiedział i spojrzał przez okno.
-Może kiedyś.- Blair uśmiechneła się rozbawiona. Prychnął.
-Oczywiście. -po tych słowach uśmiechnął się. Czując ciepło jej ciała. Spojrzał na twarz Blair. Jej oczy były blisko jego własnych.
-Muszę iść. Już późno.- uśmiechnął się do niej pogodnie. Wstał i już kierował się do wyjścia.
-Czekaj.- usłyszał cichy głos Blair. Odwrócił się i zaskoczony zobaczył jej twarz tak blisko swojej.- Jeszcze jedna rzecz.- Jon spojrzał w jej blado-niebieskie oczy. Dziewczyna staneła na palcach i pocałował go w usta. Chłopak delikatnie ale stanowczo odsunął ją od siebie.
-Nie.- ujarzł łzy w jej oczach gdy powiedział tylko to jedno słowo.
-Nie mogę. Przepraszam.- wziął kurtkę i ruszył w kierunku wyjścia. Przy drzwich zawachał się, odwrócił się i zobaczył łzy cieknące po jej policzach. Wyszedł. Blair patrzyła na miejsce w którym siedział przed dziesięcioma minutami. Z bólem w sercu poszła do swojego pokoju by móc wylać ocean łez. Weekend minął jej szybko. Czas mijał jej monotonnie. Bez przerwy tak samo. Śniadanie, płacz, obiad, płacz, kolacja i wszechogarniająca złość. Odrzucenie bolało dużo bardziej niż gdyby przyłożył jej w twarz. W poniedziałek pojechała normalnie do szkoły. Przygotowała się spotkanie z Jonem. Wiedziała że to zaboli. Przebiegła przez dziedziniec szkolny. Szybo zdjeła kurtkę i założyła trampki zamiast kozaków. Pobiegła do klasy. W drzwiach zamarła. Siedział w ławce i wpatrywał się w tablicę. Usiadła obok niego. Nie powiedział nic. Lekcja angielskiego dłużyła jej się. Pani Gerdasa spytała ją o coś. Blair wstała i oznajmiła że nie zna odpowiedzi. Nauczycielka spojrzała na nią surowo i kazała usiąść po czym wpisała uwagę do dziennika i jedynkę. Jon spojrzał na nią zdziwiony. Po lekcjach wolno szła do samochodu. Nagle usłyszała że ktoś ją woła.
-Blair! Blair! Poczekaj!- odwróciła się i zobaczyła biegnącego ku niej Jona. Wskoczyła do samochodu i powiedziała do Marcusa.
-Jedź. Szybko.- mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony ale posłuchał. Blair odwróciła się i zobaczyła Jona stojącego na chodniku.
-Dlaczego od niego uciekasz?- spytał i uśmiechnął się.- Co. Zakochał się i nie chce się odczepić- spytał niemal pewny że jego hipoteza jest prawdziwa.
-Nie.- odpowiedziała i znów się obejrzała. Szkoły nie było już widać.
Po śniadaniu powiedział Marcusowi że tego dnia pojedzie do szkoły sama. Swoim samochodem. Weszła do garażu i spojrzała na kilka smochodów stojących w nim. Mogła jechać tym którym chciała. Szybo wzieła kluczyki do najmniej pozornego samochodu w garażu. Była to czarna Kia z przyciemnianymi szybami. Wskoczyła do środka i włożyła kluczyk do stacyjki. Drzwi garażowe otworzyły się na dźwięk warkotu silnika. Ostrożnie wyjechała z podjazdu po czym pojechała w stronę szkoły. Na dziedzicu szkolnym obok bramy zobaczyła Jona. Najwyraźnie na nią czekał. Przejechała obok i zuważyła że jego wzrok dłużej zatrzymał się na jej aucie. Pobłogosławiła przyciemniane szyby. Chłopak odwrócił się i ruszył w kierunku szkoły. Blair wjechała na parking. Zaparkowała i wysiadła. Zamarła na krótką chwilę gdy zobaczyła Jona stojącego przed maską jej samochodu. Zatrzasneła drzwi i odwróciła się.
-Poczekaj. Nie możesz uciekać przedemną w nieskończoność. W końcu i tak Cię złapie.- uśmiechnął się kwaśno. Blair zacisneła ręce w pięści.
-Skąd wiesz? Może mogę.- odrzekła z zawziętym wyrazem twarzy. Zahichotał.
-Nie nie możesz bo nie będziesz żyła zawsze.- lustrował ją wzrokiem. Dziewczyna prychneła i odwróciła się by odejść.
-Poczekaj.- jęknął.- A ty mówisz że jestem idiotą. Nie ja obrażam się o byle co.- Blair odwróciła się i rzuciła mu mordercze spojrzenie.
-Byle co?- sykneła. Wpatrywała się w niego w furii.- Byle co?! Byle co!- wykrzyczała te dwa ostatnie słowa. Kilkoro uczniów odwróciło się by popatrzeć. Zignorowała ich. Jon cofnął się o jeden krok.
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Ale powiedz co Cię tak zdenerwowało.- w jego głosie wyczytała błaganie.
-Ty mnie denerwujesz! Tymi twoimi odzywkami. Myślisz że wiesz wszystko? Że jesteś najwspanialszy na świecie? I tu się mylisz!- wysyczała pszesiąknietym wściekłością głosem.
-Skoro tak myślisz, to po co wczoraj mnie pocałowałaś?- spytał ironicznie, nie odpowiedziała, odwróciła się na pięcie i odeszła. Nie zatrzymał jej. Westchnął i wolnym krokiem szedł w stronę szkoły unikając zaciekawionych spojrzeń przechodzących obok uczniów. Gdy dotarł do sali Blair już tam była. Siedziała twarzą do okna i nie zareagowała gdy usiadł na swoim miejscu. Zerknął na nią z ukosa i westchnął. Jeszcze nigdy nie spotkał tak upartej istoty. Była tak bardzo energiczna, że czasem był przy niej zmęczony. Chłopakowi, Blair kojarzyła się z kotem. Była dumna, niezleżna. Miła, ale potrafiła wysunąć pazury gdy coś jej się nie podobało. Przypomniał sobie scenę kiedy zobaczył ją z Silver. Ze złości zazgrzytał zębami. Jakże on jej nie znosił. Była wredna, kłamliwa, lubiła dręczyć innych. Co ludzie widzieli w niej że tak ją uwielbili? Prychnął i kontem oka zobaczył że Blair patrzyła na niego przez kilka sekund. Odwróciła się i spuściła wzrok. Matematyka dłużyła się wszystkim. Pani Derta, siedziała przy biurku i czytała ksiązkę. Wcześniej zadając pracę uczniom, miała nadzieję że zejdzie im rozwiązywanie ich do końca lekcjii. Jon skończył jako pierwszy. Podniusł ręke i intensywnie patrzył na nauczycielkę, gdy podniosła wzrok rwskazała na niego ręką i spytała.
-Słucham Jon?
-Skończyłem rozwiązywać zadania pani Derto. -wymówił to uprzejmym głosem i wysyłając jej swój dobrze wyćwiczony uśmiech.
-Cuż. W takim razie rób co chcesz, byle nie za głośno.-odowiedziała i znów zagłębiła się w lekturze. W tym samym czasie Blair nerwowo gryzła długopis zastanawiając się jak rozwiązać jedno z działań. Szybko spojrzała na nauczycielkę po czym otworzyła książkę na stronie, na której znajdowały się odpowiedzi. Przepisała je i zamkneła książkę.
-Oszustka.- usłyszała złośliwy szept brzmiący jak szelest liści. Prychneła.
-Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz.- szepneła, nawet nie zaszczycając Jona swoim spojrzeniem. Odwróciła się do okna uporczywie przez nie wyglądając. Śledziła wzrokiem małą sikorkę siedzącą na gałęzi. Westchneła i poczuła uporczywy wzrok na swoich plecach. Zadenerwowana odwróciła się i sykneła przepełniona furią.
-Odwal się. I nie gap się tak na mnie.- szepneła tak bardzo cicho że tylko osoba siedząca z nią w ławce mogła usłyszeć jej wypowiedzenie. Chłopak uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami.
-Myślałem że Ci się podoba kiedy zwracam na Ciebie uwagę.- odciął się złośliwym tonem.
-Głupek.- sykneła Blair nie odwracając się do niego.
-Idiotka.- odpowiedział z uśmiechem Jon.- Możesz mnie wyzywać. I tak mam spory zbiór moich własnych obelg.
Blair wzruszyła tylko ramionami i nie odezwała się do niego ani słowem do końca lekcjii. Gdy zabrzmiał dzwonek, chłopak wstał i powiedział do niej.
-Nie ma co. Masz charakterk.- uśmiechnął się do niej złośliwie. Prychneła i wyszła z klasy. Jon zaśmiał się się pod nosem.
-Skoro nie chcesz się odzywać, trudno. - powiedział. Po czym odwrócił się odszedł szybkim krokiem. Dziewczyna odwróciła się i uśmechneła się złośliwie pod nosem. Usiadła pod ścianą na chucznym,szkolnym korytarzu i zaczeła powtarzać historię. Pan Manson zapowiedział na dzisiejszą lekcję sprawdzian z całego działu. Na dźwięk pstryknięci tuż przy jej uchu podskoczyła. Nie była przygotowana.
-Przestraszyłeś mnie imbecylu.- sykneła w stronę chłopaka. Uśmiechnął się.
-Też się cieszę że Cię wiedzę Blair.- odpowiedział ironicznie. Blair spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
-Taki żarcik. -powiedział i zajrzał do podręcznika.
-Przeszło?- spytał po kilku minutach przesadnie troskliwym głosem.
-Nie. I przestań mnie w końcu denerwować. Nawet nie wyobrażasaz sobie jak to jest, gdy twój przyjaciel jest największym gburem na ziemi.- spojrzała na Jona.- Nie jesteś zły za to że nazwałam Cię gburem.- przyglądała się chłopakowi z ukosa.
-Nie. Mam tylko nadzieję że w końcu będziesz zachowywać się normalnie w stosunku do mnie. To strasznie irytujące gdy osoba która dopiero co wyzywała mnie od gburów sądzi że jestem jej przyjacielem. -odciął się gładko przedrzeźniając dziewczynę.
-No dobra. Przewinienie wybaczone.- uśmiechneła się do niego pogodnie.
-I wzajemnie.- odopowiedział i zapatrzył się w ścianę.
- Cholera!- krzykneła Blair i zerwała się na równe nogi.
-Co jest? -spytał Jon i starał się przypomnieć sobie co takiego mogło się stać.
-Praca z histori. Jest na dzisiaj.- jękneła zrozpaczona. Jon uśmiechnął się tajemniczo i wyjął z plecaka kilka kartek spiętych ze sobą zszywkami.
- Jest zrobiona. Postarałem się o to.- Blair odetchneła z ulgą. Znów usiadła i zatopiła się w podręczniku, robiąc "notatki" na malutkiej karteczce. Jon spojrzał na nią kątem oka. Nigdy nie była przykładną uczennicą, owszem, miała dobre stopnie, ale to nie przeszkadzało jej w drażnieniu nauczycieli i innych przy okazji. Zadzwonił dzwonek i wszyscy leniwie wstali z wyjątkiem Blair. Nadal zajęta była pisaniem ściągi, Jon delikatnie szturchnął ją nogą.
-Wstawaj księżniczko ściąg. Idzie nauczyciel.- dziewczyna podniosła wzrok i pokiwała głową. Podniosła się i szybko włożyła karteczkę pod rękaw bluzki. Weszli do klasy i usiedli na swoich miejscach.
-Najpierw oczekuję że oddacie mi referaty. No już. Kiedy będziecie pisać sprawdzian, sprawdze je. - pan Manson usiadł przy biurku a uczniowie w parach oddawali mu prace. Przy okazji, dawał uczniom też sprawdziany. Blair oddawając referat Jona poczuła ukłucie strachu. Nie miała bladego pojęcia o czym mógł napisać pracę. Z wachaniem położyła go na biurku i wzieła sprawdzian. Dziewczyna nie musiała nawet korzystać ze ściągi, którą przgotowała. Zadania były tak proste że skończyła pisać jako druga. Zaraz po swoim koledze z ławki, który był najlepszym uczniem w klasie. Rozejrzała się po klasie. Strapione miny kolegów próbujących wymyślić jakąs sensowną odpowiedź bawiły ją. Blair nigdy nie była koleżeńska. Zawsze liczyła że innym się nie uda i że to ona będzie najlepsza. Nigdy, niczego nie pożyczała. Prawie nikomu. Gdy chodziła do pierwszej klasy wszystko pżyczała jednej osobie. Osobą tą był Chris. Jej stary przyjaciel z którym oboje znali się właściwie od piaskownicy. Razem chodzili do podstawówki i gimnajzum. Wyjechał pięć lata temu. Utrzmywali kontakt. Często do siebie dzwonili, ale Chris wyjechał do wschodniej części Europy, a tam niestety nie miał zasięgu. Dwa lat nawet ze sobą nie rozmawiali, właśnie wtedy gdy urwał się im kontakt, jej życie zaczeło sypać. Chris i David byli najlepszymi kumplami pod słońcem. Nawet kiedy jeden z nich wyjechał to i tak nadal się przyjaźnili. Ale jeden z nich nie żyje, a drugi jest w Europie. Blair sposępniała przypominając sobie stare, dobre czasy. Jon zauważył to.
-Co się stało? -spytał cichym szeptem.
-Nic. Wspominam dzieciństwo. Moich przyjaciół. -głos załamał jej się. W jej oczach lśnił bezbrzeżny smutek. Nie musiała opowiadać mu historii śmierci Davida. Zrobił to dyrektor szkoły. Pierwszy raz od kąd chodziła do szkoły była mu za to wdzięczna. Jon nie pytał o nic więcej. Rozumiał. Właśnie za to Blair go ceniła- za wyrozumiałość. Mimo że był złośliwy i strasznie denerwujący, to ta jedna cecha równoważyła jego charakter. Zadzwonił dzwonek. Koniec lekcji nadszedł wyjątkowo wolno. Wsiadła do samochodu i pomachała swojemu kumplowi. Jednak nie jechała jeszcze do domu, zamierzała wpaść do księgarni żeby sprawdzić nowości czytelnicze. Co jak co, ale czytać po prostu uwielbiała. To Chris zaraził ją lubością do książek. Z budynku wyszła z wielką reklamówką. Blair uważnie spoglądała pod nogi żeby się nie przewrócić o którąś z wystających płyt chodnikowych, których było tu pod dostatkiem. Nie zwróciła uwagi że ktoś stoi przed nią i czyta gazęte. Wpadła na wysokiego chłopaka mniej więcej w jej wieku. Był wysoki, miał kasztnowe włosy i czysto bursztynowe oczy. Jego twarz wydawała jej się bardzo znajoma. Dziewczyna zatoczyła się, reklamówka z książkami pękła a książki rozsypały się po chodniku.
-Przepraszam.- bąkneła i zaczeła zbierać opasłe tomiska.
-Zaczekaj, pomogę Ci.- uśmiechnął się do niej pogodnie. szybko pozbierał resztę książek i zaproponował że pomoże je nieść. Zgodziła się, nie uśmiechało jej się nieść taką stertę książek do samochodu. Gdy doszli nieznajomy włożył je na tylne siedzenie i uśmiechnął się do dziewczyny.
-Dzięki i do zobaczenia.- powiedziała Blair i wsiadła do samochodu.
-Tak, do zobaczenia. Mam nam nadzieję że szybkiego.- odpowiedział i zawrócił w drugą stronę. Blair przez całą drogę powrotną zastanawiał się kim jest ten chłopak. Jego głos, twarz, oczy. Wszystko w nim wydawało się znajome. Wysiadła obok domu i wyciągneła książki. Z domu wybiegł Marcus i zabrał jej większość książek.
-Co tak długo? Przecież dzisiaj Thomas urządza ten bal charytatywny na rzecz głodujących dzieci. - Blair jękneła. Zupełnie zapomniała. Wbiegła do domu, położyła książki na stoliku i wpadła do swojego pokoju. Szybko założyła błękitną suknię z jedwabiu i pantofle na wysokich obcasach.
-Sylvio!- krzykneła do stylistki jej matki. Tamta wbiegła i zaczeła delikatnie układać brązowe włosy dziewczyny w kok. Gdy skończyła szybko umalowała dziewczynę i kazała dziewczynie schodzić na dół. Blair uśmiechneła się do niej niepewnie i wkroczyła do sali. Thomas i Emily dogonili ją w ostatnim momencie. Blair, wciąż zdyszana nie zdążyła opowiedzieć Marcusowi o tamtym chłopaku. On dobrze znał całą ich trójkę.
-Mamy dla ciebie miłą niespodziankę.- powiedział Thomas i uśmiechnął się tajemniczo. Dostojnym krokiem zeszli po schodach i uśmiechali się do gości. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyła była twarz chłopaka który pomógł nieść jej książki. Podeszła do niego, spojrzała mu w oczy i szepneła.
-Hej, tajemniczy nieznajomy.- rzuciła do niego, gdy w końcu zeszła ze schodów.
-Hej, tajemnicza gubicielko książek.- jego oczy lśniły radośnie. Nagle podszedł do nich Thomas wraz z Edmundem, ojcem Chrisa.
-Edmund! -wykrzykneła i przytuliła się do niego.- Jak miło Cię widzieć.
-Witaj słoneczko. Bardzo się cieszę że Thomas ściągnął nas tu z Niemiec. Jest tam pięknie, ale nie ma to jak w domu. No przynajmniej prawie domu.- Edmund Dasten stary przyjaciel Thomasa, jeszcze ze szkoły podstawowej. Blair posłała mu słodki uśmiech godny małej dziewczynki.
-Nasz dom to wasz dom. Tata zawsze to powtarza. A gdzie Chris? Koniecznie muszę się z nim przywitać.- nagle obaj mężczyźni zaśmiali się głośno.
-Stoi tuż obok ciebie Blair.-oboje spojrzeli na siebie.
-Chris?- wykrztusiła patrząc na chłopaka który od samego początku wydawał jej się tak znajomy. Gdy spojrzała na jego twarz że to aż nazbyt oczywiste że to on. Nie poznała go wtedy na ulicy, on jej też. Chłopak uśmiechnął się szarmancko.
-Blair. Tyle lat.- powiedział wciąż z uśmiechem na ustach.
-Jakie znowu "tyle lat"? Tylko pięć.- odpowiedziała i wywróciła oczami. Chłopak zaśmiał się.
-Wciąż ta sama Blair. Ironiczna i nie dająca nawet satysfakcjii. Dla ciebie pięć lat to mało? Dla innych to naprawdę dużo ty zacofana hipokrytko.- powiedział. Blai zmarszczyła brwi.
-Skąd ty bierzesz takie teksty?- spytała złośliwie.
-Z internetu.- zachichotał. Blair pokazała mu język. W tym samym czasie obydwaj ojcowie zawrócili w stronę stołu. Blair odwróciła się by spytać Edmunda czy jego syn zawsze się tak zachowuje. Chris wykorzystał że nie patrzy, przytulił ją i szepnął jej do ucha.
-Cieszę się że Cię widzę- Blair uśmiechneła się pod nosem.
-Ja też Chris.- również szepneła i przytuliła go jeszcze mocniej.

Wiem że czas leci tu bardzo szybko, ale poprawię to. Podziękował i się ukłonił.




Gargamel - 05.05.2010 16:19

  O mój Boże! trzeba było to rozłożyć na jakieś dwa lub trzy rozdziały!



Searle - 05.05.2010 20:17

  Taka długość tekstu odstrasza czytelników. Musiałam zrobić dwie przerwy, bo mnie już zamulało.
Tak, jak napisał Gargamel, mogłaś to rozłożyć na co najmniej dwie części.

Szykuje się powieść sf. Dobrze, że Jon jest kosmitą, a nie wampirem, bo powiewało mi Cullenem.

Za bardzo się to ciągnie. Skupiasz się na relacjach międzi Blair (uwielbiam pewną bohaterkę serialu o tym imieniu) i Jona, co jest trochę nudne, zważywszy na to, ze obrażają się o byle co i szybko się godzą. Mnie raczej interesuje misja Jona.

Robisz bardzo dużo błędów, głownie literówek. Nie będę wszystkich wypisywała, szczególnie tych gdzie zamiast 'ą' nadpisałaś 'a'.
Najlepiej przeczytaj to jeszcze raz sama i popraw.

Cytat:
wyszczotkowała włosy i po namyśle zostawiła je spływające po plecach. Jakieś złe sformułowanie. Może lepiej 'swobodnie opadające'?

Cytat:
przygotowany wcześiej zestaw ubrań. wcześniej

Cytat:
pisać tych karteczech. karteczkach

Cytat:
-Dzień dobry.- odpowiedziała ze słabym uśmiechem. nie stawiaj kropek po wypowiedzieć jeśli piszesz komentarz do tej wypowiedzi.

Cytat:
z czerwono pomarańczowych cegieł. czerwono-pomarańczowych

Cytat:
Rozmawiali o czmś pół szeptem czymś

Cytat:
wykrzywiałt się w szyderczym uśmiechu. wykrzywił

Cytat:
bardzo zdolnego uczenia ucznia

Cytat:
Lekcja dłużyła jej się niemiłosiernie, 'dłużyła się jej' - szyk zdania

Cytat:
oraz kort do tenisa i boiska. i boisko

Cytat:
a wiatr poniusł go poniósł

Cytat:
Byli razem na imprezie u Sendy. Jej byłej najlepszej przyjaciółki. u Sendy - jej najlepszej...

Cytat:
i nawet nie zdąrzył wypowiedzieć zdania, zdążył

Cytat:
czuła się dziesiaj znakomicie, dzisiaj

Cytat:
W jego świcie. świecie

Cytat:
skoro tęknie za diablicami. tęsknię

Cytat:
Na pierwszej lekcjii mieli plastykę z panią Klomer. Kobietą czterdziestoletnią, lekcji[...] panią Kromer - kobietą czterdziestoletnią

Cytat:
zabiegali by Blair chociaż mówiła im cześć. "Cześć" - z dużej i w cudzysłowowe

Cytat:
sykneła Silver syknęła. W ogóle zauważyłam, ze Twoi bohaterowie często 'syczą'. Poszukaj jakichś innych określeń na to słowo.

Cytat:
-Za każdym mnie przepraszasz. za każdym razem...

Cytat:
By omuwić tę sprawę z pracą z historii. omówić

Cytat:
KIedy szli, Marcus patrzał zdumiony Kiedy

Cytat:
Pan Manson zadał im pracę w parach. Wypracownie na przynajmniej dwie strony o wybranym ważnym wydarzeniu z okresu wielkich odkryć geograficznych. Cytat:
Tylko musimy wybrać temat. Pan Wolker dała nam wolną rękę, byle było to coś z okresu wielkich odkryć geograficznych. Najpierw pan Manson, a potem Wiolker. To kto jest w końcu nauczycielem historii?
I jeszcze 'wypracowanie'

Cytat:
chłopak był skręowany jej bliskością skrępowany

Cytat:
rzucił szybko, poczym chwycił swoją kurtkę po czym

Cytat:
Blair spojrzała na szlik leżący na łóżku. szalik

Cytat:
kiedy pani Sarren wyrwała go do odpowiedzi odpowiedział bezbłędnie powtórzenie

Cytat:
rozejrzała się po jadalnie zaniepokojona po jadalni

Cytat:
odprawiła Margaet.Jon poczekał aż zajdzie się dostatecznie Margaret

Cytat:
Przygotowała się spotkanie z Jonem. ...się na spotkanie

Cytat:
Najwyraźnie na nią czekał. Najwyraźniej

Cytat:
Nie możesz uciekać przedemną w nieskończoność.W końcu i tak Cię złapie. przede mną

Cytat:
Zahichotał. Zachichotał

Cytat:
Była dumna, niezleżna. niezależna

Cytat:
Wcześniej zadając pracę uczniom, miała nadzieję że zejdzie im rozwiązywanie ich do końca lekcjii. rozwiązywanie jej
I jeszcze: lekcji

Cytat:
Podniusł ręke i intensywnie patrzyłna nauczycielkę, gdy podniosła wzrok rwskazała na niego ręką i spytała. Podniósł rękę[...] patrzył na[...]wskazała
i powtórzenia: podniósł, podniosła; rękę, ręką

Cytat:
-Cuż. W takim razie rób co chcesz Cóż

Cytat:
mogła usłyszeć jej wypowiedzenie jej wypowiedź

Cytat:
-Nie ma co. Masz charakterk. charakterek

Cytat:
Usiadła pod ścianą na chucznym,szkolnym korytarzu hucznym

Cytat:
Na dźwięk pstryknięci pstryknięcia

Cytat:
- Nie jesteś zły za to że nazwałam Cię gburem.- jest to pytanie, więc na końcu "?"

Cytat:
-Praca z histori. Jest na dzisiaj historii

Cytat:
który był najlepszym uczniem w klasie. Rozejrzała się po klasie Powtórzenie: klasie

Cytat:
wszystko pżyczała pożyczała

Cytat:
Chris wyjechał do wschodniej części Europy, a tam niestety nie miał zasięgu. Dwa lat nawet ze sobą nie rozmawiali, Ale zacofana ta Europa wschodnia :D

Cytat:
Pierwszy raz od kąd chodziła do szkoły odkąd

Cytat:
Wyjechał pięć lata temu. pięć lat

Cytat:
To Chris zaraził ją lubością do książek. lepiej: 'zamiłowaniem'

Cytat:
zaproponował że pomoże je nieść. Zgodziła się, nie uśmiechało jej się nieść taką stertę książek do samochodu Powtórzenie: nieść

Cytat:
Tamta wbiegła i zaczeła delikatnie układać brązowe włosy dziewczyny w kok. Gdy skończyła szybko umalowała dziewczynę i kazała dziewczynie schodzić na dół. Powtórzenie

Cytat:
Blai zmarszczyła brwi. Blair

Uff! A to tylko część z tego, co wyłapałam.

Jeszcze odnoście Twojego stylu pisania: jest nawet fajny, prosty, zrozumiały.
Jednaj za bardzo ciągniesz akcję i przynudzasz czasami.

Proponuję krótsze części i więcej akcji, bo to w końcu sf, a nie melodramat, nie? :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shakyor.htw.pl



  • Strona 1 z 2 • Zostało wyszukane 9 wyników • 1, 2
    Amaria- zaginiony skarb
     
    Copyright Š 2006 MySite. Designed by Web Page Templates