|
|
 |
"Wspomnienia z przeszłości" |
MaciejS - 16.10.2005 16:25
"Zabójstwo po latach"
Zakładam nową powieść. Kiedyś zacząłem przelewać moją radosną twórczość na forum. Od kilku lat nosiłem się z zamiarem napisania dobrego kryminału. Tak w bólach rodziło się "Morderstwo w szkole nr 19". Po kilku (3) odcinkach zdobyłem sobie tylu przeciwników, że darowałem sobie. Oto moje najnowsze dzieło. Fabuła rodzi się praktycznie od nowa.
Rozdział 1
Był wieczór, godzina 20. Siedziałem nad aktami zakończonych już spraw. Każda była jakby osobną całością, osobną historią. Gdy siedziałem nad kolejną teczką, z roztargnienia wybudził mnie głos inspektora. - Słuchaj, mam do ciebie sprawę... - Tak? - odparłem zdziwiony. Od tygodnia nie miałem żadnego wezwania. O co, do diabła, może mu chodzić?? - Nie uważasz, że... No, wiesz, o co mi chodzi... Właśnie, o co? - Jesteś... Jakby... samotny? - Co? Przez głowę przemykały mi różne myśli. Żadna nie miałaa większego sensu. - Jedna z naszych sierżantek nie znam się na gramatyce - przyp. aut. otrzymała właśnie awans i pomyśleliśmy, że... - Przydzielicie ją do mnie? - No właśnie. Moja ostatnia partnerka została zwolniona. Okazało się, że miała układy z przestępcami. Od tego czasu działałem sam. Ucieszyło mnie to. Nareszcie ktoś posiedzi nad aktami. Jednakże inspektor, jakby czytając w moich myślach, odrzekł: - Uważaj. Ona raczej nie da się ustawić tak, jak ty tego będziesz chciał. Zawsze działała sama, nigdy nie miała partnera. Więc sam rozumiesz... - Rozumiem. - Paulina, pozwól tutaj! W drzwiach ukazała się dziewczyna, na oko w moim wieku. Dlaczego miałem wrażenie, że skądś ją znam? - Maciej, poznaj Paulinę. - Witam. Maciej Stachowski, komisarz. - Stachowski? Zaraz, skąd ja znam to nazwisko? - To ja może wyjdę? - odezwał się inspektor. Udał się do drzwi. - A pani? Jak na nazwisko? - Fabiszak... Poczułem się, jakby mnie prąd poraził. Po tylu latach! Gimnazjum skończyliśmy 15 lat temu, jakim cudem ja nie wiedziałem, że poszła na studia policyjne?!] - Mój Boże, tyle lat! - Tyle lat? Przepraszam, nie rozumiem... - Czy chodziłaś do Gimnazjum Salezjańskiego? - Niemożliwe... Maciej Stachowski?! No nie... - Przepraszam, że państwu przeszkadzam, ale... - to wszedł Adam, nasza "siła robocza". - Wejdź, wejdź. Adam, poznaj Paulinę. To moja... partnerka. - No to macie pierwszą wspólną sprawę. Jest zgłoszenie, ulica Przemysłowa 13. Znaleziono zwłoki w kontenerze na śmieci.
ignis - 16.10.2005 17:06
Drgą dedukcji doszłam, że to będzie kryminał. Ah ten mój refleks... Nie rozumiem, po co ludziszcza robicie introdakszyny.... Po cholerę to komu?? Osobiście nie przepadam za narracją w pierwszej osobie, ale to nie wliczy się do oceny, które pojawi się po drugim odcinku. Ogółem w porządku, ale zapowiada się "lepiej przeciętnie". pozdrawiam
MaciejS - 17.10.2005 16:28
Cytat:
Nie rozumiem, po co ludziszcza robicie introdakszyny.... Po cholerę to komu?? Osobiście nie przepadam za narracją w pierwszej osobie, ale to nie wliczy się do oceny, które pojawi się po drugim odcinku. Ogółem w porządku, ale zapowiada się "lepiej przeciętnie".
Introdakszyn skasowany :) Dzięki za ocenę, moje poprzednie dzieło zebrało takie cięgi, że bałem się, czy to zostanie przyjęte.
Odcinek 2. - Paskudnie to wygląda. Na miejscu zastaliśmy, jak zwykle, ekipę techników. Zawsze dowiadujemy się o wszystkim ostatni. Teraz nie mogło być inaczej. - Jak zginął? - Strzał z dość dużej odległości, prosto w serce. - Zawodowiec? - Na to wygląda. A... wybacz że pytam, ale... kim jest ta kobieta? - Paulina, moja nowa partnerka. Paulina, to jest Leszek, szef ekipy techników. - Bardzo mi miło. - Mnie również. Czyli co? Grupa przestępcza? - spytała. - Kto wie? Ale wtedy zajmie się tym kto inny. A znamy jakieś jego dane? - Mateusz Mrówczyński, urodzony w 1992, syn... - Cholera, to chyba nie koniec pojedynków z przeszłością... - Niemożliwe... Nie myślisz chyba o tym, co ja... To przecież nie on... Nie on... Sięgnęłem po telefon i wybrałem numer do biura. - Chłopaki, macie coś do roboty? - Chwilowe bezrobocie. A co? - Sprawdźcie dokładne dane Mateusza Mrówczyńskiego. Chodzi mi głównie o gimnazjum, do którego uczęszczał. - Zaraz... Jest. Urodzony w 1992 roku, chodził do Salezjan. Odłożyłem słuchawkę.
Nazajutrz przyszedłem do pracy za późno. Zapomniałem, że po 5 latach nie mogę przychodzić tak, jak mi się podoba. Paulina czekała na mnie z wyraźnym zniecierpliwieniem. - Cóż, rozumiem. Sama też przychodziłam późno. - Ale za to mnie olśniło. Przecież on jeszcze po gimnazjum chwalił się, że jego siostra zdaje na studia prawnicze. - Myślisz, że... zemsta za nieprzychylny wyrok? - Dokładnie tak. Musimy przesłuchać tą siostrę, ona może nam dużo powiedzieć.
Liczę teraz na surowe (i rzeczowe) komentarze.
Margierytka - 19.10.2005 18:25
Moim zdaniem świetne opowiadanie. Piszesz płynnie, akcja trzyma w napięciu. Brak literówek. Styl dojrzały. Cud, miód i słone orzeszki. Czekam z niecierpliwością na Twoje wtrącenia w opowieści!
MaciejS - 20.10.2005 15:40
Ha... Długo nie musisz czekać... Osobiście zdziwiłem się opinią. Zdziwiłem się też, że ktokolwiek cokolwiek zrozumiał ;P Ok, odcinek 3.
- Dzień dobry, komisarz Fabiszak. Czy pani nazywa się Natalia Mrówczyńska? - Tak, to ja. Proszę, wejdźcie. Widać, że była przygotowana na naszą wizytę. Co ciekawe, nikt jej nie zapowiadał. - Pierwsze pytanie: czy zna pani tego człowieka? Wyciągnąłem zdjęcie Mateusza. - Tak, to mój brat. A co? - Kolejne pytanie - czy otrzymywała pani jakieś listy z pogróżkami? Chrząknąłem. Paulina znała się na wszystkim - oprócz ludzkiej psychologii. Kobieta przede mną nie wyglądała na kogoś, kto nie potrafi kojarzyć faktów. A wiadomość o śmierci jej brata miałem zamiar zostawić na koniec. Chciałem z niej coś wyciągnąć zanim zamknie się w sobie. Na szczęście nic nie skojarzyła. - Powinniście o tym wiedzieć. Zgłaszałam na policję trzy listy i próbę zabójstwa. - Paulina, trzymaj mnie, bo na komendzie zamorduję Adama - powiedziałem półgębkiem. - Czy ma pani te listy? - Mam, chowam je w kopercie. O, są, proszę. Przeczytaliśmy "Daj sobi spokój, bo pożałujesz" -Ale ciągle nie wiem, o co chodzi. Rany boskie, mówić czy nie? - Jeszcze jedno pytanie. Jaką sprawę ostatnio pani prowadziła? - Józef Małecki, podrzędny meliniarz. Zabił żonę, bardzo okrutnie. Dostał 25 lat. Ale o co wam chodzi? Powiedzieć. Raz kozie śmierć. - Pani brat nie żyje. Został wczoraj zamordowany. Na darmo próbowaliśmy uspokoić płaczącą kobietę - Wiedziałam! Grozili mi, mówili! Nie pozostawało nam nic innego, jak wyjść.
- Małecki... Małecki... Skąd ja znam to nazwisko? - zastanawiałem się, jadąc samochodem. Nagle krzyknąłem: - Wiem! - Co wiesz? - Kojarzysz nazwisko "Małecki"? - Niezbyt... A co? Rzuciłem jej na kolana numer "Wprost" ze schowka samochodu. Skąd on się mógł tam wziąć? A, artykuł o premierze nowej płyty Grzegorza Turnaua. Na okładce jaśniał napis "100 najbogatszych Polaków". - Pierwsze miejsce - Jan Małecki. O, zobacz tutaj - pokazałem jej i szybko złapałem kierownicę. - Rodzina - zaczęła czytać. - Ma rodziców - Emilię i Andrzeja, oraz brata - Józefa. Faktycznie! Gorzej, że teraz możemy mieć problemy. - Masz rację. Zadzierać z człowiekiem, który ma willę i 500 milionów euro na koncie - to duże ryzyko. Ale co tam! Wolę bogacza niż prostytutki, meneli i handlarzy kradzionymi samochodami. I dopiero czas miał mi pokazać, że się mylę.
MaciejS - 30.10.2005 17:18
Po kilku minutach dostaliśmy telefon. - Ten facet, Małecki... Mieszka na Szafirowej 7. Możecie jechać po niego. - A skąd ty wiesz o Małeckim? Nie dzwoniliśmy... - Zostawiłeś włączoną radiostację. No, cud, że nie zaczęliśmy jeszcze o niczym poważnym rozmawiać. Paulina, nie ukrywając, podobała mi się jeszcze od czasów szkolnych, a teraz wypiękniała jeszcze bardziej. - Szeligowskiego... No, to wracamy na stary Konin. - powiedziałem i, co nigdy jeszcze mi się nie zdarzało, zawróciłem na podwójnej ciągłej.
- Dzień dobry, policja. Facet na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie miliardera. Garnitur od światowych projektantów mody to jeszcze nic, najpiękniejsze było to, że chodził w nim po ogródku. - O co wam chodzi, co? - Spokojnie, spokojnie, proszę się uspokoić. Chodzi nam o pańskiego brata. - Jakiego brata? Ja nie mam żadnego brata. - Owszem, ma pan. Józef Małecki, zamieszkały w... - Dość! Już dawno nie jest moim bratem. - A jakim cudem dostał 25 lat? Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem jst dożywocie. - Dość tego, nachodzicie mnie w moim własnym domu i wyciągacie na wierzch moją prywatność! Wynocha!
- Jak ja nienawidzę bogaczy! Patologicznie nienawidzę! - mówiła Paulina. I trudno było jej się dziwić. Nagle odezwał się telefon. - Słuchajcie, nie zauważyłem, ale Mrówczyński był notowany za handel narkotykami. Może to wam coś pomoże? - Dzięki, powinno pomóc.
- Niech to wszyscy diabli! No to możliwe, że to nie ten Małecki. - powiedziałem. Nagle sprawa zaczęła nam się komplikować. Mieliśmy dwa tropy. I same poszlaki... - Ale, Maciek, przecież... Małecki musiał być notowany, nie? W końcu zamordował żonę. A więc mamy jego wzorzec DNA. Skoro zaś strzał został oddany z dachu, to tam musi coś być, zwłaszcza że po dachu nikt nie chodzi. - Masz rację. Dzwonię do techników. A... - zawiesiłem głos. Coś mi się tu nie zgadzało. - Skąd wiesz, że strzał oddano z dachu? - Cholera, masz rację. Nie dałam ci balistyki. A żałuj, żałuj, było na co popatrzeć. Strzał oddano z broni snajperskiej, jednak nie mamy dokładnego modelu w rejestrach. - Interpol? - Też nie. Zadzwoń do tych techników, niech załatwią to DNA Małeckiego. - Nie, to nie ma sensu. Chociaż nie, mam koncepcję. Małecki jest dosyć bogaty, co nie? Nie przyznaje się do brata, ale może nas okłamuje. Mógł wynająć zawodowca. - Ale ci handlarze narkotykami... Oni też mogli mieć jakiegoś snajpera. - Nie kracz, bo wykraczesz... Ale tego Małeckiego trzeba przesłuchać. - Którego? - Jednego i drugiego. Ale najlepiej zacząć od tego bogatszego. Przecież drugi siedzi w więzieniu. Nie mógł go zabić.
Po kilku godzinach, podczas których omówiliśmy parę rzeczy z inspektorem, znów byliśmy pod jego willą. Tym razem postanowiliśmy zagrać nieco ostrzej. - Komisarz Stachowski, policja. - Znowu wy? Czego wy tu jeszcze chcecie? - Wyjaśnić kilka istotnych spraw. Po pierwsze, pański brat powinien dostać dożywocie. A dostał tylko 25 lat. - Owszem, słyszałem. Ale ciągle nie rozumiem, o co wam chodzi. Wtedy zauważyliśmy na stole gazetę, nożyczki i kartkę, na której naklejone były litery: TY K***O JESZCZE CI MAŁO JAK GO NIE UŁASK - i tu ślady kleju. - Co to jest, pytam? - wrzasnęła Paulina. - Co to, do cholery jasnej, jest?! Jedziesz z nami na komendę, i to już!
Na komendzie, w pokoju przesłuchań zaczynałem powolitracić cierpliwość. - Ale to naprawdę nie ja skasowałem Mrówczyńskiego. To musiał zrobić ktoś inny. - Tak? To skąd te pogróżki? - Owszem, groziłem jej, ale nie zabiłbym jej brata! Nie jestem mordercą! - Fakt, nie jesteś. Zamordował go morderca, którego wynająłeś, tak to było?! - Jaki morderca? Nie wynająłem żadnego mordercy! - Wszystkie dowody świadczą przeciwko tobie, rozumiesz? Nie wygrzebiesz się z tego kopertą! Już my o to zadbamy! Adam, wyprowadź go, facet mnie wnerwia.
Calthaniel - 28.11.2005 13:54
Uhh, ahh xD Nie przepadam za tego typu kryminałami, ale ten jest jakiś wyjątkowy xD Czekam ze zniecierpliwieniem na następny odcinek :>>
MaciejS - 03.12.2005 13:58
O, jak dawno nie pisałem...
- Do diabła, i ciągle nic nie mamy... - powiedziała Paulina. nów siedzieliśmy w biurze nad papierami. - Coś mamy. Słyszałaś o tych pogłoskach, jeśli chodzi o narkotyki? w tym rejonie, gdzie on mieszka, mam jednego takiego... znajomego. Stara sprawa... facet był oskarżony, wszystko przemawiało przeciwko niemu. Wtedy przekazali mi sprawę i dowiodłem jego niewinności. - No to jedziemy, nie ma na co czekać. Jak rany Boskie, mam nadzieję, że masz rację. Nie chciałabym wsadzać do aresztu Małeckiego.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Stare mieszkanie w bloku było obskurne i zniszczone. Gdzieniegdzie tynk odpadał ze ścian, a czasem zdarzały się i większe ubytki. - Aaa, komisarz Stachowski! Witam, witam! Herbatki, kawki? - Dzięki, my tu służbowo. - Rozumiem, rozumiem... co się stało? - Szukamy jednego takiego, Mrówczyński się nazywa. Znasz go? - Mrówczyński, powiadasz? Tak, znam. Nowa twarz w tej dzielnicy. Swoją drogą, ma gość odwagę, siostra prokurator, a on dealuje pod jej nosem... - Dealował. Gość nie żyje. Nie wiesz, kto mógł go skasować? - Wiesz... może wiem... może nie wiem... - Nie zapominaj, że możemy cię sypnąć w każdej chwili. - powiedziała Paulina. - W naszym kraju narkotyki nie są jeszcze legalne, więc wiesz... 3 latka będą. - Ok, ok, dobra. Koro... znaczy się Janusz Kordon. Kiedyś kupił u niego całkiem sporą ilość, zapłacił, a Mrówa mu nie dał. Więc może to on? - Dzięki, na razie. - Na razie.
- Zero zero dla G17, zgłoś się... - Zgłaszam się G17. - Sprawdźcie mi faceta, Janusz Kordon... pseudonim Koro. - Dobra, czekaj... o, jest. Janusz Kordon, pseudonim Koro, karany w 1999 za dealerkę, w 1982 miał sprawę o usiłowanie zabójstwa niejakiego Jana Adamiaka, odsiedział 10 lat i wyszedł. - Adres? - 1 Maja 19. - Dobra, dzięki. - Ok, na razie.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|