|
|
|
Spotkanie z Danem:D |
Colleen - 17.08.2005 13:03
Spotkanie z Danem:D
Krótki wstęp: Pewnego dnia buszując w necie natrafiłam na forum dotyczące D. Radcliffa, który gra tytułową rolę w serii o Harrym Potterze. Postanowiłam poczytać sobie różne zabawne wypowiedzi fanek owego „aktora”. Strasznie uśmiałam się przy tym i wysłałam linka mojej przyjaciółce – Ewci. Wspólnie znalazłyśmy temat „Moje spotkanie z Danem” i postanowiłyśmy opisać nasze spotkanie z Danem, choć mamy nadzieję, że raczej do niego nie dojdzie. Główną bohaterką jest Ewcia:) Miejsce to dzielnica miasta w którym mieszkamy, uznawana powszechnie za wieś. Opowiadanie jest autorstwa mojego, Ewy i jej siostry. Przed wami opowiadanie o Ewci i Danie:
Był piękny, słoneczny dzień. Dan przyjechal do Jelenia aby zakupić krowę na swoją farmę. Kiedy przechadzał się po łąkach i pastwiskach, ze źdźbłem trawy w ustach i rękami zaplecionymi na plecach dojrzał mnie, w czasie gdy doiłam kozę. Gdy go zauważyłam, podniosłam się, a moje włosy i sukienka zafalowały niczym flaga na witrze. Daniel zauroczony tym widokiem cudownej istoty, przypominającej nimfę leśną wybałuszył swe przepiękne, błękitne oczy. Podeszłam do niego z wiadrem mleka i spytałam, bardzo sexownym głosem, czy nie chciałby może skosztować. Odpowiedział, że z wielką chęcią. Kiedy tak siedzieliśmy na zielonej, pachnącej trawie i popijaliśmy mleko, Dan nagle dostał duszności, a na jego twarzy pojawiły się czerwone krosty. Potem okazało się, iż ma on uczulenie na białko. W tym jqkże dramatycznym momencie, nie straciłam zimnej krwi. Z patosem wskoczyłam na grzbiet mojej szlachetnej kozy i czem prędzej pognałam w kierunku najbliższej budki telefonicznej. Wezwałam mężych rycerzy Zakonu Szpitalnego Ojca Lenina i Brata Stalina. Kiedy dotarliśmy na miejsce tragedii, ujrzałam Dana konającego w agonii. Po kilku nieudanych próbach reanimacji, ten wspaniały,dobroduszny, jakże przystojny czlowiek odszedł na zawsze. Ze łzami spływającymi po moim bladym licu, sercem ciężkim niczym ołowiana kula, jak motyl z podciętymi skrzydłami zmieszany z błotem ulicy, beznmiętnie pogrążony w czarnej, bezdennej otchłani rozpaczy straciłam przytomność rzucając czarną różę w kierunku miejsca jego wiecznego spoczynku. Obudziłam się w cudownie umięśnionych ramionach człowieka, który, jak później się okazało, uratował mnie przed męczeńską śmiercią w straszliwym grobowym dole. Mym wybawcą był... DANIEL RADCLIFFE!!! (żywy). Wyjaśnił mi, iż ten niedojda w trumnie to jego brat bliźniak, a on jest tym prawdziwym Danem, który jest światową sławą. Oniemiałam z zachwytu. Aby wynagrodzić mi powstałe w wyniku tego drobnego incydentu stresy, zaprosił mnie na premierę najnowszej części Harrego Pottera. Następnego dnia w kinie tak bardzo zatraciłam się w swoim szczęściu, że nie zauważyłam, kiedy wepchnęłam Danielowi różdżkę z zestawu Małego czarodzieja, (który mi wcześniej zafundował), do nosa. Nie obraził się jednak, rzekł za to z namiętnością w głosie, iż ten czuły gest jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył, co było dla mnie kompletnym zaskoczeniem, które wywołało u mnie kolejne omdlenie. Tak właśnie zaczęła się nasza urzekająca wszystkich historia, która z resztą trwa do dziś.
The End
Bazuka Rozi - 18.08.2005 18:10
O Boże. O Boże. Kompletny CHŁAM. Tyle , że jak na chłam , to można się z niego na praaaaaaaawdę pośmiać. Och , lool.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|