|
|
|
No to ładnie. |
Wika - 20.03.2006 20:29
No to ładnie.
Na wstępie chciałam przeprosić, że w ogóle piszę to opowiadanie. Będzie ono pisane w pierwsze osobie przez zakompleksione dziewczyńsko zwane po prostu Wiktorią. Zapraszam do lektury i krytyki :) __________________________________________________ _______________
- Wiktoria, pokaż się! - zawołała mnie mama. Niepewnie zeszłam stromymi schodami do salonu i uśmiechnęłam się niewinnie. Miałam na sobie nowiutką sukienkę, którą miałam założyć na ślub mojej starszej siostry, Mellu. Tylko, że wyglądałam jak ostatnia idiotka... Co dobrego z ładnej kiecki ma dziewczyna o długich czarnych włosach, które za nic nie chcą się ułożyć i brązowych oczach, i tak wiecznie czerwonych, ponieważ od lat mam alergię praktycznie na wszystko? Nie wspomnę już o astmie. A do tego mam 15 lat. Gorzej już być nie może. W każdym bądź razie sukienka była fantastyczna, taka błękitna i błyszcząca... Najładniejsza, jaką dotąd widziałam. Kosztowała mnóstwo pieniędzy, ale wszystkie koszty pokryli rodzice. Mama, jako bardzo dobry architekt zarabia krocie, a tata - producent zabawek... no, też sporo. Ja nigdy nie zastanawiałam się nad tym, kim chcę zostać. Może... będę zamiatać ulicę jako totalnie zniszczona i pokrzywdzona stara kobieta w kwiecistej chuście na ramionach...? Pewnie nawet mogłabym zawiązać sobie tą chustę wokół głowy... O tak, to by mi się przydało.
No więc stałam tam jak ten cieć w tej sukience, a mama przyglądała mi się z zachwytem, gdy do domu jak burza wpadła Mellu. - Cześć! - rzuciła od progu i zatrzymała się gwałtownie. Otworzyła usta i wydała z siebie stłumiony okrzyk. - Siostra, jak ty bosko wyglądasz! - zdjęła kurtkę i podeszła do mnie ociężałym krokiem. Gładziła wierzchem dłoni mój rękaw i kręciła głową z niedowierzaniem. No tak, jej włosy były koloru brązowego (po tacie), a zielone oczy rzucały się w oczy (ależ to głupio brzmi, już taki mój 'talent pisarski', niestety). - Ty chyba masz dzisiaj z sobą problem. - mruknęłam i sprawdziłam, czy jej czoło nie jest gorące. Ale niestety, było całkiem normalne. A więc wiedziała, co mówiła. - Co masz na myśli mówiąc, że mam z sobą problem? - spytała. Ale chyba uważała odpowiedź za zbędną, bo bez słowa pobiegła do swojego pokoju. __________________________________________________ _______________
Narazie nieciekawie, ale to tak jakby wstęp. No i krótki, bo nie mam zbytnio teraz czasu. Napiszę pewnie coś jutro.
euphoria - 21.03.2006 13:41
Hm... Typowe opowiadanie o zakompleksionej gąsce :D Czekam na ciąg dalszy...
Wika - 22.03.2006 14:32
Pojutrze dodam drugą część. Dzisiaj nie mam siły na nic...
*Linka* - 22.03.2006 16:40
Nie chcę się zbytnio czepiać, więc tlyko tyle:
"- Wiktoria, pokaż się! - zawołała mnie mama. Niepewnie zeszłam stromymi schodami do salonu i uśmiechnęłam się niewinnie."
Po takich kwestiach dawaj enter. Lepiej brzmiałoby zdanie " Ostrożnie stawiając kroki zeszłam stromymi schodami do salonu i uśmiechnęłam się niewinnie" Niewinnie i niepewnie troche do siebie nie pasują.
"Co dobrego z ładnej kiecki ma dziewczyna o długich czarnych włosach, które za nic nie chcą się ułożyć i brązowych oczach, i tak wiecznie czerwonych, ponieważ od lat mam alergię praktycznie na wszystko?" - to zdanie jest dość niepoprawne stylistycznie. Lepiej brzmiałoby "Tylko jaki pożytek z takiej sukienki ma brunetka o wiecznie nieułożonych, długich włosach, w dodatku alergiczka, której brązowe oczy zazwyczaj stają się czerwone od działania różnych pyłków?"
" A do tego mam 15 lat. Gorzej już być nie może." Nie zaczynamy zdań od "a" . Pozatym nie wiem, czy ona sie żali ? Przecież ta dziewczyna ma nową, fantastyczną sukienkę, powinna skakać z radości.
"Kosztowała mnóstwo pieniędzy, ale wszystkie koszty pokryli rodzice." A nie lepiej : Była bardzo droga, ale zapłacili za nią rodzice. ?
Za dużo wielokropków ... :)
"zamiatać ulicę jako totalnie zniszczona" Totalnie zniszczona? Pod jakim względem. Pierwszy błąd logiczny.
"No więc (Gdy)stałam tam jak ten cieć w tej sukience, a mama przyglądała mi się z zachwytem, gdy do domu jak burza wpadła Mellu(nagle do domu wpadła Mellu). "
"- Cześć! - rzuciła od progu i zatrzymała się gwałtownie. Otworzyła usta i wydała z siebie stłumiony okrzyk. - Siostra, jak ty bosko wyglądasz! - zdjęła kurtkę i podeszła do mnie ociężałym krokiem. " Twój 2 błąd logiczny. Jeśli była tak rozbiegana i podniecona to czemu podeszła do tej dziewczyny ociężałym krokiem?
"zielone oczy rzucały się w oczy " - to rzeczywiście głupio brzmi. Nie lepiej : "A zielone oczy przykuwały uwagę' ?
Nie, to nie jest wstęp. Nie wprowadziłas nas w nastrój całego mieszkania, otoczenia. nie wiemy w jakim jesteśmy mieście, czy dom jest duży, nie wiemy czy Wiktoria jest osoba wysoką, czy niską, ani jak wyglądają jej rodzice. Nie potrafimy sobie przez to wyobrazić sytuacji.
mam nadzieję, że w następnym "odcinku" poprawisz się trochę stylistycznie, a aakcja się rozkręci. Fabuła niby typowa, ale fajna z niej podstawa na całkiem dobry tekst. Pozdrawiam i czekam na następny post. Po pierwszym nigdy nie oceniam :)
Wika - 03.04.2006 19:29
Siedziałam z siostrą przy kuchennym stole i wlepiałam wzrok w miskę z owsianką. - Blee... - jęknęłam i wykrzywiając twarz z odrazą odstawiłam naczynię na szafkę. Nienawidzę owsianki. Kiedy oni się tego nauczą?! - Co ci się stało? - Mellu uniosła wzrok znad kolorowego czasopisma i popatrzyła na mnie jak na kosmitkę. - Jesteś jakaś przybita. Wzniosłam oczy ku niebu i westchnęłam ciężko. Nasza kuchnia była najmniejszym pomieszczeniem w całym domu (nie licząc składziku), więc gdziekolwiek się nie ruszyłam, zawsze musiałam uderzyć się w rękę czy coś takiego. Tak stało się tym razem. Zamachnęłam się by wyjąć z lodówki sok pomarańczowy i... - AŁA!!! - wrzasnęłam i złapałam się za nadgarstek. Wyleciałam z kuchni jak oparzona i pobiegłam do swojego pokoju. - Mój beznadziejny pech... - mruknęłam, opadając na łóżko. Postanowiłam potańczyć - to zawsze łagodziło moje nerwy. Tańczyłam już od dwunastu lat, szło mi chyba całkiem nieźle. W każdym razie w mojej Szkole Baletowej nie uważali mnie za swoją porażkę edukacyjną. Założyłam pointy i zaczęłam ćwiczyć wariację na konkurs. Nagle jednak rozległ się dzwonek do drzwi. To pewnie Kirsi - pomyśłałam.
- Dzień dobry... - w drzwiach stała dość chuda kobieta o długich blond włosach. Nie umiałam powstrzymać się od wniosku, że twarz miała totalnie szczurzą. Pociągłą, chudą... Okropnie nieprzyjemną. - Czy zastałam mamę? - spytała, lustrując mnie od palców stóp po czubek głowy z dziwnym uśmiechem. - Dzień dobry - odparłam - mamy niestety nie ma, jest w pracy. - Ooo... Pracuje w soboty? - wyraźnie mi nie wierzyła. - Hm, tak. - odparłam, a w gardle stanął mi glut. __________________________________________________ _______________
Wiem, że krótko, ale tak jak mówiłam - nie zawsze mam czas. Postaram się następną część napisać dłuższą ;)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|