|
|
|
Nigdy więcej mnie nie skrzywdzi... |
bezsenna - 05.02.2009 18:08
Nigdy więcej mnie nie skrzywdzi...
No dobra, moje pierwsze opowiadanie:D Miało być fotostory ale okazało się fotograf że mnie marny:D Jeżeli ta historia będzie miała swoich czytelników, dodam kolejne części:) Co ja to powinnam jeszcze powiedzieć..aha, że proszę o przeczytanie i szczerą krytykę:D
CZ. 1
Dziś znów obudziłam się w środku nocy, zlana potem i z krzykiem na ustach, chowając się przed niewidzialną ręką gotową, by zadać mi kolejny cios. Teraz jest ona niewidzialna. Teraz…
W Rainbowtown mieszkałam od czasu, gdy ojciec dostał awans i musiał wyjechać z miasta do-no właśnie- do- Rainbowtown. Miałam wtedy jakieś 12 lat i nie przejęłam się tym zbytnio. Skoro tu są koleżanki to tam też muszą być. Rainbowtown to w luźnym tłumaczeniu Tęczowe Miasto i rzeczywiście- to miasto mieniło się wszystkimi kolorami. Na wprost pól golfowych i ekskluzywnej siłowni był dom opieki społecznej gdzie zawsze pałętały się małe dzieci lub starsi w nadziei na kromkę chleba. Obok obskurnej szkoły publicznej mieścił się elegancki budynek szklony, ale tylko dla „elity” Rainbowtown, czyli też dla mnie. Ulica na której ja mieszkałam nie różniła się zbytnio od innych. Naprzeciwko naszych apartamentowców - biznesmenów, prawników i lekarzy stał nędzny ponury blok robotników. Dzieciaki z obu stanów regularnie uczestniczyły w bójkach i walkach o terytorium. To były dwa wielkie gangi tylko rozbite na dzielnice. Takim jakby szefem „nędzarzy” był Christian. Zauważyłam go w pierwszym dniu. Siedział na schodach grając w zośkę z innym kolegą. Potem od koleżanek i kolegów z mieszkań(bo nasz blok to „mieszkania” a ich- „blok”) poznałam reguły rządzące tym miejscem. Było mi to szczerze obojętne bo zawsze i tak byłam na uboczu nie brałam udziału w żadnych ustawkach, a „bogacze” traktowali mnie jako swoją koleżankę, ale szanowali to, że się nie mieszam, dla nich zawsze byłam „nowa”. Któregoś dnia szlam ze sklepu. Było bardzo ślisko i sypał śnieg. W czapce i szaliku niewiele widziałam ale i mnie nikt by nie poznał. W pewnej chwili poczułam Tylko, że ziemia robi się mało stabilna i ziuu! Zrobiło mi się czarno przed oczami głowa jakby pękła mi na dwoje a oczy zaszły łzami. Chciałam się podnieść ale nie wiedziałam czy czaszka to zniesie. Wtedy usłyszałam czyjś glos: -Hej, nic ci się nie stało?- pomyślałam, że to jakiś chłopak z mieszkań i nawet się ucieszyłam, bo pomoże mi dojść do domu. -Zaczekaj nie wstawaj, gdzie cię boli? Pomogę ci dojść do domu- To był…Christian. Nie wiem które z nas było bardziej zaskoczone. Na jego twarzy pojawił się złośliwy grymas, ale powiedział, ku mojemu zaskoczeniu: -Cóż…słowo się rzekło, muszę ci pomóc. Uważaj, na głowę bo nieźle w ziemię przyrąbalaś. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić, nie wiedziałabym nawet zresztą co. Szliśmy, powoli zbliżałam się do domu. Przed frontowymi drzwiami Chrstian zatrzymał się. -Nie mogę tam wejść. Przepraszam, ale myślę ze rozumiesz. Na którym piętrze mieszkasz? -Na pierwszym. Tyle sobie dojdę. Dziękuję ci bardzo- wtedy spojrzałam w jego oczy-brązowe jak tabliczka gorzkiej czekolady. Na dworze było z -10 a ja poczułam, że się robi mi się gorąco. -Nie ma za co- odwrócił się i poszedł, chyba zły, że pozwolił sobie na chwilę słabości, że w ogóle spojrzał na „bogaczkę”. Chciałam biec za nim krzyczeć ale zmusiłam się tylko do tego, żeby wejść na to przeklęte pierwsze piętro, ale mając przed oczami jego oczy. -Matko kochana córeczko co ci się stało jak ty wyglądasz jesteś cala brudna!- okrzyk mamy wyrwał mnie z zamyślenia i kazał wracać na ziemie.
Liv - 05.02.2009 18:24
Za szybko. Wprowadzenie powinno drugi raz o tyle dłuższe. O bohaterce nie wiemy NIC- ani jak się nazywa, ile ma lat (z opisywanej sytuacji wnioskujemy, ze to dziecko/nastolatka), jak wygląda... Są, niestety, błędy- głównie przecinki. Fabuła jak najbardziej przewidywalna. Opisy w porządku, chociaż można by więcej.
A sam motyw (świat biednych i bogatych) kojarzy się znowuż z moim FS i podejrzewam, że nawet to będzie coś podobnego ;) I teraz nie wiem, czy to dobrze, czy źle...
Pisz dalej, zaliczam siebie do grona czytelników.
Sweet.Dreams - 06.02.2009 13:42
Po pierwsze przed "ale" przecinek, to samo przed słówkiem "bo" i innych, których już nie będę wymieniać. W czapce i szaliku niewiele widziałam ale i mnie nikt by nie poznał. To zdanie jest lekko niezrozumiałe. :P Parę literówek jednego typu: "l" zamiast "ł" :P -Matko kochana córeczko co ci się stało jak ty wyglądasz jesteś cala brudna!- Brakuje mi tu znaków interpunkcyjnych, napisałaś to jednym ciągiem. Myślę, że można by zrobić tak: -Matko kochana! Córeczko, co ci się stało? Jak ty wyglądasz? Jesteś cała brudna! Ogółem początek niezły. Może nie jest super ciekawie, bo kolejne części są przewidywalne, ale jest ładnie. Czekam na dalsze części, kontynuację tego opowiadania :)
bezsenna - 13.02.2009 13:17
Wklejam drugą część i dziękuje za krytykę, przeżyjmy jeszcze ten, dosyć pospolity odcinek:) A co do ł - na moim laptopie nie mam tej litery i nieraz nie zauważam tego, że gdzieś jest literówka, ale postaram się na to zwracać uwagę.
CZ.2
Od tamtego wieczoru często myślałam o Christianie. Jaki jest, co lubi, czy ma dziewczynę. Nieraz widywałam go, jednak zawsze byłam zbyt nieśmiała, by do niego zagadać, a do tego bałam się, że mnie zlekceważy. W końcu byłam bogaczką. W sobotę rano siedziałam u siebie myśląc o tym wszystkim, kiedy nagle weszła do pokoju mama.
-Vane, co ty robisz, znowu się obijasz? Chcę, żebyś pojechała ze mną do kosmetyczki, a potem do fryzjera, twoje włosy wyglądają fatalnie. Bosz, ona jest całkowicie uzależniona od kosmetyczki drogich ciuchów i operacji plastycznych. Nos operowała już dwa razy, usta tak samo. -Wieczór przyjeżdża Finnigan, chcę żebyś świeciła dobrym przykładem, zwłaszcza że JEGO córka jest teraz na odwyku, bo zaczęła się zadawać z takimi menelami jakich my mamy w bloku naprzeciwko. Poczułam, że zbiera się we mnie złość- Czy miejsce zamieszkania od razu świadczy o człowieku? -Nie każda kobieta miała takie szczęście że wyszła za mąż za chirurgia tak jak ty, mamo- mruknęłam pod nosem, ale tak żeby nie usłyszała. Wolałam być grzeczną córką. Tak jest prościej… -Dobrze zaraz się ubieram i idę- powiedziałam, po czym zaczęłam bez emocji wybierać ubrania. Dla tych fryzjerek i kosmetyczek mamy jestem i tak najpiękniejsza, w końcu to klient. Wsiadając do auta zauważyłam jego. Christiana. Poczułam, że jest mi wstyd. Że wstydzę się szpanerskiego auta i matki obwieszonej jak choinka na święta. Jeszcze bardziej zrobiło mi się głupio , gdy krzyknęła do mnie: -Vane, słonko wsiadaj spóźnimy się ten salon kosmetyczny w sobotę ma bardzo duży ruch. Jestem pewna, że zrobiła to tylko ze względu na zaniedbaną kobietę wchodząca właśnie do bloku. Byłam wściekła. - Wiesz co mamo przepraszam ale nie mogę z Tobą jechać. Mam strasznie ważną pracę do oddania na poniedziałek, a jutro miałyśmy jechać do stadniny i nie miałabym czasu zrobić tego kiedy indziej. -Słucham? Vane nie wygłupiaj się, Vane!- Ale ja już biegłam przed siebie. Byłam pewna że nawróci samochód i pojedzie za mną, ale nie. Czerwony mercedes zmierzał w kierunku miasta. Wiedziałam, że gdy znów będę w domu czeka mnie niezła awantura. Nie przejmowałam się tym. W tej chwili liczył się tylko on. Jakby cały świat się zatrzymał i wszystkie emocje i marzenia skumulowały się w tym biegu. Dostrzegłam zarys jego postaci. Jeszcze kilka oddechów. -Christian!- Ja krzyczę. Wypowiadam jego imię. To jakiś cud?- Christian, ja…- W tej chwili cud się kończy. Nie mogłam wydusić słowa czułam że wraca stara zakompleksiona Vane. -Vane… o co chodzi?- Przyjrzał mi się uważnie, Ach, te jego oczy… -Skąd znasz moje imię? -No wiesz…Twoja matka krzyczała dość głośno, usłyszałem- Uśmiechnął się lekko. -Ale ja nie chcę być taka jak ona. Wolę być taka jak ty… -Nie chcesz…wierz mi- Tu zaśmiał się cicho.
Uśmiechnęłam się niepewnie, a on wziął mnie za rękę i popatrzył mi prosto w oczy. Poczułam, że się rumienie, ale nie odwróciłam wzroku, bo oczy Christiana były najpiękniejszymi jakie miałam okazję oglądać… Wiedziałam, że Christian nie zaufa mi od razu. Ukrywaliśmy się, przed jego gangiem, moim gangiem i rodzicami. Uważałam to za szalenie romantyczne, prawie tak jak historia Romeo i Julia. Wszyscy przeciw nam, ale my jesteśmy jak skala i łączy nas potęga- miłość. Wtedy nic się dla nas nie liczyło. Czas bez Christiana był czasem Dla mnie straconym. Wiedziałam że on mnie kocha, widziałam to w jego oczach, słyszałam to, gdy wypowiadał moje imię, czułam, gdy brał mnie za rękę. I tak mijały nam dni i tygodnie. Byłam pewna tego, że ta idylla będzie trwała wiecznie, że Christian to miłość mojego życia i matka nigdy nie skrzywdzi moich uczuć.
Liv - 13.02.2009 13:48
W dialogach ciągle pojawiają się błędy, tzn. brak przecinków. Fabuła- znów za szybko wszystko się dzieje, "skaczesz". Robiąc tak przy 5 odcinku będziesz miała koniec opowiadania. I co, i Christian tak od razu jej zaufał, pokochał ją? Co on w niej takiego widział? Jak przebiegał ten cały "proces"? Czyli ogólnie, opowiadanie bardzo średnie.
Red Trumpet - 13.02.2009 14:17
hmmm... Zgadzam się z Liv, ponieważ akcja toczy się za szybko. Tak od razu nie można się w nikim zakochać, a to jak Vane i Richard razem się ukrywali mogłaś opisać przez cały jeden odcinek. Na razie nie ocenię, dopiero po następnym odcinku.
Sweet.Dreams - 18.02.2009 11:33
Uuu.. Ale pędzisz :D Za szybko, za szybko.. Błędów parę było np. przecinki Pisz dalej, ćwicz A ja żegnam, oczekując kolejnych części Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|