|
|
|
Lirene Lancome |
Rapsbery - 09.04.2006 15:27
Lirene Lancome
Może nie zadowolę każdego, wiem, że nie wszystkim się to spodoba, bo piszę tylko dla siebie, no i dla Rapsberry...
Różowo-niebieski wschód rozjaśniał łunę jeszcze ciemnego nieba, niczym muśnięcia malarskiego pędzla po granatowym płótnie. Do wiejskiego "Dziennika" smutni, i ci mniej smutni mieszkańcy słali nekrologi informujące o "wielkim żalu", wynikającym ze śmierci lewicowego milionera, właściciela ziemi w wiosce Ravelon, na południu Francji. Na pogrzeb bogacza z różnych stron świata zjeżdżali się jego trzej synowie ze swoimi młodymi żonami i pierwszymi pociechami. Wszyscy sprawiali wrażenie nieco sztucznych podchodząc do grobu, roniąc nieszczere łzy i składając na grobie orientalne kwiaty, podczas gdy na co dzień nie pisywali listów, nie składali wizyt, czy nawet nie dawali znaku życia. Jedynie drobna, nie płacząca osóbka, młoda, pewna siebie i sprawiająca wrażenie zadziornej - 22-letnia narzeczona starszego od siebie o całe 39 lat milionera, w swoim spojrzeniu i zachowaniu zachowywała godność i szczerość, a co na pewno nie wyrażany łzami ból po zmarłym. Na pewno wszystkie przekupki Ravelon'skie opowiadały sobie teraz historie, o tym, jak młoda Lirene Lancome wyszła za Pierra Fitzera dla pieniędzy, wygód i szaleństw. Snuto wyobrażenia o tym co ta panna zamierza zrobić z wielką fortuną Fitzer'ów, zapewne roztrwaniając ją na wyszukanych rozrywkach, czy "łapiąc" na nią nowych mężów. Prawda jednak była taka, że blądwłosa Lirene pragnęła wrócić do Paryża, pewna tego, że jej zmarły narzeczony nie pozostawił jej ani grosza ze swojej fortuny. Nie mogę powiedzień, że była z tego niezadowolona, bo byłoby to najzwyklejszym kłamstwem, taka sytuacja była największym marzeniem Lirene. Za wszelką cenę chciała stąd wyjechać, pozostawiając za sobą wszelkie wspomnienia związane z Ravelon i szczęściem, którego zaznała. Mało kto wiedział, że dziewczyna powstrzymując się od płaczu traci wszystkie siły, za to wszyscy byli przekonani, że poprostu nie potrafi płakać za kimś kogo nie kochała. Ostatkiem sił ustwała na nogach, a w mniemaniu innych nie mogła powstrzymać się aby nie zacząć skakać i krzyczeć z radości. Ceremonia kończyła się, zebrani tak tylko, aby zachować pozory składali kondolencje młodej narzeczonaj, a potem odchodzili aby rozprawiać o szczęściu dziewczyny. -Teraz, to będzie pani szczęśliwa? - w złośliwym uśmiechu wykrzywiła się jedna z starszych kobiet. -Nie wydaje mi się. - chłodno odparła Lirene. Kobieta odeszła zdegustowana szepcząc coś na ucho swojej towarzyszce. Tego było już za wiele, łzy zbierały się w jej oczach, nie, już nie wytrzyma. Zamknie oczy, och jak dobrze zamknąć oczy...
...
Przepraszam za literówki, oczywiście będę pisać jeszcze dalej, bo to dopiero początek...
Wika - 10.04.2006 12:29
Różowo-niebieski wschód? ;)
Nawet fajne ;)
6/10
Narazie ;)
riannon - 02.05.2006 18:21
Całkiem fajnie. Podoba mi się twój styl pisania. Ale następnym razem uważaj na znaki interpunkcujne. Zauważyłam też jeden błąd: Cytat:
blądwłosa
Pisze się blond nie bląd. No i ten niebiesko-różowy zachód..nie wiedziałam, że taki istnieje xD
Lord Voldemort - 31.05.2006 11:45
Nawet niezłe ale ejst kilka błędów jak "ą,ę" zamiast "on, oł" ale daje 6,5/10
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|