|
|
|
Fata viam invenient |
PannaWampirka - 21.01.2008 12:49
Fata viam invenient
Fata viam invenient czyli Przeznaczenie znajdzie drogę.
Prolog
Niektórzy rodzą się tylko po to, aby zaraz umrzeć. Innym zaś przeznaczone są pieniądze, władza, miłość, szczęście. Czy jest w tym jakiś cel? Czy to na pewno było ich przeznaczenie? Przyjmując, że coś takiego w ogóle istnieje, zastanówmy się dlaczego. Dlaczego tak,a nie inaczej. Jesteśmy kowalami własnego losu... lecz czy na pewno do końca? Czy jeśli każdy ma jakiś przypisany cel w życiu, to jakiej drogi by nie wybrał i tak go osiągnie? Strasznie dużo pytań i na żadne nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć pełnym zdaniem. Ze słownika: *Przeznaczenie to: los, dola, fatum, fortuna; predestynacja; to co powiedziane, przepowiedziane, zrządzone przez bogów; nieodwołalna konieczność. Człowiek, chcąc uzasadnić sobie różnorodność kolei ludzkich losów, swoją bezradność wobec sił natury mających na nie wpływ i zdjąć z siebie choć część odpowiedzialności za bieg wydarzeń wymyślił przeznaczenie. Jest to koncepcja, według której losy człowieka są z góry określone. Takie postawienie sprawy działało jednak deprymująco. Dlatego próbowano poznać przyszłość, a następnie ją zmienić: poprzez uczynki podporządkowane regułom uznawanym za sposób polepszenia losu, lub za pomocą magii. Co byście zrobili, gdyby waszym przeznaczeniem było budzić się co pełnię, z zakrwawionymi rękami i myślą, czy kogoś nie zabiliście? Wyrzuty sumienia nie dawałyby wam spokoju, a społeczeństwo chciało usunąć jak pasożyta. Albo jeśli przeznaczone by wam było otrzeć się o śmierć tylko po to, żeby takiego człowieka poznać? Cśś! Nie odpowiadajcie. Niech główna bohaterka zrobi to za was. * Definicja z Wikipedii. *** Jestem dyslektykiem, więc byłabym wdzięczna za poinformowanie mnie o ewentualnych błędach. Życzę miłego czytania.
DarkSwan - 21.01.2008 15:16
Och, będzie coś o wilkołakach? Na razie nie da się ocenić pod względem treści, ale raczej nie wygląda źle :D Takie to podniosłe, niczym wstep czytany przez lektora w pierwszych minutach rozpoczynających jakiś film s-f :D Prosisz o poinformowanie o błedach, no to ok, poinformuję :D
Cytat:
Przyjmując, że coś takiego w ogóle istnieje zastanówmy się dlaczego.
Po "istnieje" powinien być przecinek (nie jestem pewna, czy przed "dlaczego" też powinien być, ale raczej nie).
Cytat:
Dlaczego tak, czy inaczej.
Mówi się: dlaczego tak, A NIE inaczej.
Cytat:
Czy jeśli każdy ma jakiś przypisany cel w życiu, to jaką drogę by nie wybrał i tak go osiągnie?
Powinno być "...to jakiej drogi by nie wybrał..."
Cytat:
Co byście zrobili gdyby waszym przeznaczenia było budzić się, co pełnie z zakrwawionymi rękami i myślą, czy kogoś nie zabiliście?
Po "zrobili" ma być przecinek. Ma być "przeznaczeniem", a nie "przeznaczenia" (to tylko zwykła literówka, ale jak już poprawiam...). Po "budzić się" nie powinno być przecinka, ale powinien być po "co pełnię" (pełnię przez "ę" ;) ).
Cytat:
Wyrzuty sumienia nie dawałby wam spokoju (...)
Nie "dawałby", tylko "dawałyby".
Cytat:
Albo jeśli przeznaczone by wam było otrzeć się o śmierć (...)
Po "albo" chyba powinien być przecinek, ale nie jestem pewna...
I tyle. Nie jestem pewna, czy o to ci chodziło ^^' (Czy to nie wygląda trochę bezczelnie, kiedy tak wytykasz komuś każdy przecinek? Z góry przepraszam ^^' )
PannaWampirka - 06.03.2008 16:39
Rodziny się nie wybiera, a w szczególności tej najbliższej. Iza nie narzekała i zawsze tłumaczyła sobie,że mogła trafić gorzej. Jednak gdy zapadł zmierzch wszystko zmieniło się diametralnie. Ojciec zepsuł wszystko na czym jej dotąd zależało. Na co pracowała bardzo długo. Zachwiał podstawy jej świata i zburzył go doszczętnie. Spalił jej wiersze. Niby taka głupota, ale przelała czarę goryczy. Nigdy dotąd w swoim szesnastoletnim życiu nie czuła się taka upokorzona i pusta. One znaczyły dla niej więcej niż dom w którym mieszkała. Tylko w nich mogła powiedzieć prawdę, wypłakać się. Gdy tylko to się stało porozumiała się z przyjacielem. Powiedziała żeby przyjechał po nią wieczorem. Zawsze chciała zmienić swoje życie. Teraz już wie, że zacznie od dzisiaj. Podobno w Warszawie miała ciotkę i warto było to sprawdzić. Daleko co prawda, ale wolała już spać na dworcu. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i gdy tylko ustały szmery w domu zeszła na dół. Otworzyła drzwi, coś pociągnęło ją do tyłu. Ojciec czatował na nią. Widać nie miał jeszcze dość. Złapał ją za ramie i zaczął szarpać. Wyrwała się mu i wybiegła na podwórze. Marek czekał już na nią. Wsiadła pospiesznie do samochodu i trzasnęła drzwiczkami. - Jedź! – krzyknęła. Chłopak gwałtownie wcisnął pedał gazu. Stary polonez nie był przyzwyczajony do takich prędkości. - Ja cię zaraz dorwę mała gówniaro! – odkrzyknął ojciec. Był zły jak diabli. Wpakował się do swojego zdezelowanego forda i ruszył w pościg. - Przyspiesz. – Iza strofowała chłopaka. Nie mogła dopuścić do tego aby ich dogonił nie teraz. – I zgaś światła. Może go zgubimy. – Chłopak niechętnie wykonał jej polecenie. - Nie chciał bym cię martwić, ale ten grat zaraz się rozleci, a wtedy stary mnie zbije. – spojrzała na niego ostro. - Nie pozwolę mu się rozlecieć. Nie ma mowy. – przycisnęła nogę chłopaka. Auto gwałtownie przyspieszyło. Marek o mało nie stracił panowania nad kierownicą. - Dokąd ci tak spieszno i co cię ugryzło? – przygryzła wargi. Serce waliło jej jak młot. Musiała coś wymyślić. - Skręć tu. – wskazała palcem las. - Żartujesz? – obrzucił ją pytającym spojrzeniem. – To puszcza, bór. Nie ma tam dróg i najprawdopodobniej rozwalimy się na jakimś drzewie. A nawet jeśli nie to zabije nas ten morderca. Nie ma mowy. - Skręć powiedziałam! – krzyknęła. Chłopak nie zareagował. Dalej jechał prosto. Starał się być nieugięty. - Powiedziałam skręć. – złapała kierownicę i z całej siły przekręciła w lewo. Samochód gwałtownie skręcił znikając za drzewami. Szarpanina trwała dobre kilka minut i cudem było, że nie wpadli na jakieś drzewo. Do czasu kiedy wjechali głębiej. Zrobiło się jeszcze ciemniej i mroczniej. Na ich drodze stanął nienaturalnie duży dąb. Iza zdążyła tylko krzyknąć, a Marek nacisnąć hamulec. Na nic to się jednak nie zdało. Samochód uderzył z głośnych hukiem. Z przedniej maski niewiele zostało, a przez zbita szybę do środka wdarły się twarde i ostre gałęzie. Iza poczuła jak krew kapie jej z ust i nosa. Głową uderzyła o radio i skrytkę. Żałowała, że nie zapięła pasów. Poduszki powietrzne się nie otworzyły. Próbowała się poruszyć, ale coś jej w tym przeszkadzał. Unieruchomiona czuła ból w brzuchu. Poddała się w końcu i zamknęła oczy.
ZuuZaa - 07.03.2008 09:40
Bardzo ładnie piszesz, nie wierzę że jesteś dyslektyczką! Ale jednak powinnaś pisać jakieś opisy i dłuższe zdania. Ogólnie 8/10 Pozdrowiona ;*
PannaWampirka - 23.03.2008 17:26
Już dawno zapadł mrok i jedynie księżyc w pełni oświetlał swoim blaskiem okolice. Mężczyzna niespokojnie chodził wokoło namiotu. Spojrzał na słabe światło, które tliło się w jego wnętrzu. Nagle wieczorną ciszę przerwał przeraźliwy jęk kobiety. Natychmiast przybiegł do szałasu. Już miał wejść, kiedy przysadzista pielęgniarka zagrodziła mu drogę. - Jeszcze nie czas. – wygłosiła po raz wtóry wyuczoną formułkę. W jej głosie dość dobrze było słychać obcy akcent. Ta wypowiedz nie podniosła go na duchu. Był lekarzem i dobrze wiedział, że to trwa za długo. Z drugiej strony był podekscytowany tym wszystkim i może trochę przesadzał. Jego rozmyślania przerwał przeraźliwy krzyk, ale tym razem pielęgniarki, która chwilę później wybiegła z namiotu. - Potwór! – krzyczała akuszerka i pobiegła w ślad za swoją poprzedniczką. – Szatan! Z piekła przybył! Próbował ją zatrzymać, ale na darmo. Obie kobiety wpadły w histerię. Odgarnął płótno i wszedł do środka. Rudowłosa kobieta trzymała na rękach wrzeszczące niemowlę. Nie wyglądało ono zwyczajnie; było całe porośnięte włosami, które przez krew pozlepiały się w grudki. Wziął je na ręce i zobaczył grube czarne pazury. Jednak kiedy spojrzał w zielone oczy malucha, zobaczył coś zupełnie innego: niewinność. - Jakie damy mu imię? – zwrócił się do kobiety, jednak nie usłyszał odpowiedzi. – Słyszysz?! – potrząsnął jej ramieniem. Przyłożył dłoń do jej szyi, nie wyczuł pulsu.
***
Czarnowłosa dziewczyna siedziała na ławce i czytała książkę. Nagle podbiegła do niej dziewczynka. Uśmiechnęła się i chwilę wpatrywała w kobietę. Ta jednak, trochę podirytowana ta sytuacją, odłożyła książkę. - Jest pani bardzo ładna. – wyrecytowała mała. Czarnowłosą to trochę zdziwiło. – A to od mojego tatusia. – wyjęła zza pleców czerwona różę. Kobieta przyjęła kwiatek z wdzięcznością i udała, że nie widzi jak mała pokazuje jakiemuś mężczyźnie kciuk uniesiony do góry. „Czego to już mężczyźni nie zrobią, żeby zdobyć kobietę.” – pomyślała i zaśmiała się.
*** Części pisane kursywą oznaczają jakieś fragmenty z przeszłości. Będą się one przeplatać jako wspomnienia z czasem teraźniejszym. Życzę miłego czytania.
DarkSwan - 28.03.2008 15:11
Przepraszam cię, że dopiero dzisiaj, ale miałam problemy i wcześniej nie mogłam, chociaż myślałam, że dam radę.
Cytat:
chodził w około
"wokoło" pisze się razem.
Cytat:
- Jeszcze nie czas. – wygłosiła
Po "czas" nie powinno być kropki.
Cytat:
Ta wypowiedz nie podziałała
Na co nie podziałała? Trzeba napisać na co, albo dać inne słowo.
Cytat:
przeraźliwy krzyk, ale pielęgniarki, która chwile później
Bez "ale" i wtedy też bez tego przecinka przed "ale". I "chwilĘ", nie "chwilE".
Cytat:
Jednak, kiedy spojrzał w zielone oczy malucha zobaczył coś zupełnie innego; dobroć i bezbronność.
Bez przecinka przed "kiedy", z przecinkiem po "malucha". Myślę, że tak brzmi lepiej i jest poprawnie. I po "innego" powinien być raczej dwukropek, nie średnik. Poza tym dziwnie brzmi ta "dobroć i bezbronność" w oczach dziecka. Dziecko może wyglądać na bezbronne, ale żeby miało bezbronność w oczach... I jeszcze dobroć. Prędzej jakąś niewinność czy coś... Zastanowiła bym się nad tym fragmentem, aczkolwiek w ostateczności może zostać jak jest. Ale coś tu jest nie tak.
Cytat:
– Słyszysz?! – potrząsnął jej ramieniem.
"Potrząsnął" powinno być od dużej litery. To i tamta kropka z poprzedniego dialogu, którego wypisałam fragment, to z zasad pisania. I tak raczej powinno być. Gdy piszesz dialog: np. - Gdzie byłeś?! - spytała wzburzona. - Czemu wracasz dopiero teraz? W takim przypadku, kiedy wystepuje słowo spytał, powiedział, szepnął, krzyknął itp., to piszemy je z małej litery, po czym zakańczamy takie sformułowanie kropką, chyba że: - Przynieś mi tamtą książkę - rozkazał - i jeszcze mój zielony długopis. Czyli jeśli masz zamiar prowadzić dalej zdanie, które wypowiada bohater, nie musi być kropki i po pauzie dalsze zdanie rozpoczyna mała litera. Lecz gdyby napisać: - Przynieś mi tamtą książkę - rozkazał. - I jeszcze mój zielony długopis. to też będzie dobrze. Następnie, kiedy piszemy: - I co o tym myślisz? - Nieśmiało objęła go wpół. czyli jeśli po słowach wypowiedzianych przez bohatera i po pauzie nastepuje opis jakiejść akcji lub czynności, którą ktoś wykonał, zdanie tego opisu rozpoczyna duża litera, po czym musi się ono skończyć kropką.
Cytat:
Uśmiechnęła się i chwile
Znowu "chwilĘ".
Cytat:
Ta jednak trochę podirytowana ta sytuacją odłożyła książkę.
Po "jednak" i "sytuacją" przecinek. To wtrącenie.
Cytat:
- Jest pani bardzo ładna. – wyrecytowała mała. Czarnowłosą to trochę zdziwiło. – A to od mojego tatusia. – wyjęła zza pleców czerwona różę.
Po "ładna" ma nie być kropki. "Wyrecytowała" brzmi jakoś tak nie na miejscu. Mogłaby wyrecytować jakieś dłuższe zdanie albo wypowiedź, ale to jest za krótkie... Zmieniłabym, ale może źle odczytałam twój zamysł. "Wyjęła" z dużej litery.
Cytat:
i udała, zenie widzi jak
"że nie"
Mam to robić zawsze? ^^
W ogóle czemu dajesz w tak krótkich fragmentach? Chyba lepiej by się czytało, gdyby były dłuższe. Bo tak, to zapomina się, co było wcześniej i nie wiadomo o co chodzi. Ale jeśli tak postanowiłaś, to nie ma sprawy.
PannaWampirka - 06.05.2008 18:37
Obudziła się na jakimś miękkim łóżku okryta grubym kocem. Bolały ją całe ciało. Myślała, że to dom, ale myliła się. Mała izba wyglądała dość przytulnie. Ogień żarzył się w kominku dając słaby blask i odrobinę ciepła zarazem. Obok stała stara kaflowa kuchnia. Na ścianie wisiały półki z jakimiś słoikami. Okno było szczelnie zakryte grubą, ciemną zasłoną. Przeniosła wzrok na drugą stronę. Koło drzwi znajdował się stół i ktoś przy nim najwyraźniej siedział. Po szerokich ramionach i dość masywnej sylwetce domyśliła się, że to mężczyzna i najwyraźniej je wybawca. Gdy spostrzegł, że na niego patrzy podszedł do jej łóżka. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Gardło miała suche i niemiłosiernie ją bolało. Dopiero po chwili wydukała coś przypominające bełkot pijanego. - Spokojnie. – poprawił jej poduszkę i otulił kocem. – Musisz odpocząć. - dotknął ręką jej czoła. Było rozpalone. - To teraz najważniejsze. – pogładził po jej czole i poczekał aż zaśnie. Podszedł do półek i wziął jeden ze słoików. Rozrobił jego zawartość z wodą, namoczył w nim watę i położył na głowie dziewczyny. Jego pacjentka nie wyglądała najlepiej. Czeka ją długie kurowanie. Pomimo licznych siniaków i zadrapań była ładna. Miała długie złociste loki i zimne, szare oczy. Gdyby były niebieskie wyglądałaby jak księżniczka z bajki. Pociągłą twarz psuły tylko wąskie usta. Przeciągnął się i położył na kocyku koło kominka. Wypadałoby się trochę zdrzemnąć i wstać przed nią. Ledwo zamknął oczy i natychmiast je otworzył. - Skleroza nie boli. – szepną do siebie, po czym wstał. Przez te całe jej wybrudzenie zapomniałby o najważniejszym. Miał sprawdzić jej torbę czy przypadkiem nie ma jakiś dokumentów. Jeśli okaże się jakimś rozpieszczonym bachorem wypadałoby odstawić ją do domu w tępię ekspresowym. Co prawda bardzo niegrzecznie jest grzebać w cudzym bagażu, ale robił to przecież ze szlachetnych powódek. Wysypał całą zawartość na stół. Nie było tego zbyt wiele. Bluzka, bielizna, chusteczki i notes. Na jednej ze ścianek spostrzegł kieszeń. W niej był portfel. Niestety wiele mu nie pomógł. Notes też nie zawierał imienia, a tym bardziej nazwiska. Kilka stron było tylko zapisane wierszami. Spakował wszystko z powrotem i odstawił torbę. Coś go tknęło i ściągnął z półki jeden ze słoików. Odkręcił go i powąchał ciemną ciecz. Wydawała się być świeża. Przeczuwał, że eliksir prawdy będzie niedługo bardzo potrzebny. *** Zapach duszonej cebulki oraz smalcu wypełniał całe pomieszczenie i dotarł w końcu do nozdrzy Izy. Poruszyła się lekko i otworzyła oczy. Jej wybawca stał przy kuchni i coś gotował. Śmiała przypuszczać, że jajecznicę. Dopiero teraz, kiedy blask poranka wpadał przez odsłonięte i otwarte okno, mogła mu się przyjrzeć. Był rudy. Ba, rude to złe słowo. Tak marchewkowych włosów w życiu nie widziała. I te oczy – zgniłozielone. Hipnotyzują i skrywają jakąś tajemnicę. Jako dziecko lubiła je odkrywać. Może teraz też zabawi się w detektywa? - Salve.* – powiedział, kiedy zorientował się, że go obserwuje. – Jak się spało? - Nawet dobrze. – wychrypiała. W gardle nadal miała strasznie sucho. Teraz powinna zasypać go pytaniami w stylu „Co się ze mną działo?” albo „Kim jesteś?”. Nie miała jednak na to ochoty. Do niczego się nie spieszyła, a chłopak wydawał się być miły. - Na pewno jesteś głodna. – podjął rozmowę. Pewnie chciała o coś zapytać, ale jeszcze nie pora na uświadamianie. Na stole położył dwa talerze i rozdzielił porcje. Do szklanek nalał soku. Iza w tym czasie chciała się podnieść, ale nie mogła. Nogi jakby jej skamieniały. Mężczyzna zauważył jej niepokój. - Uspokój się i nie szarp. To nie jest to, o czym myślisz. To tylko lek, który zwiotcza mięśnie. – Iza wzdrygnęła się. Nigdy nie słyszała o czymś takim. – Podałem ci go żebyś się nie wierciła ani broń boże wstawała. - spojrzała pytająco. Zastanowił się chwilę czy powinien jej powiedzieć, czy raczej zachować w błogiej nieświadomości, aż do końca leczenia. Wybrał to pierwsze. - Miałaś wypadek. – to zabrzmiało w jej głowie jak wyrok. W jednej chwili przypomniała sobie wszystko. Krzyk, szarpaninę i pisk opon. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było Marka. *** *Witaj
juice - 09.05.2008 13:57
Obudziła się na jakimś miękkim łóżku okryta grubym kocem. Bolało ją całe ciało. Myślała, że to dom, ale myliła się. Mała izba wyglądała dość przytulnie. Ogień żarzył się w kominku dając słaby blask i odrobinę ciepła zarazem. Obok stała stara, kaflowa kuchnia. Na ścianie wisiały półki z jakimiś słoikami. Okno było szczelnie zakryte grubą, ciemną zasłoną. Przeniosła wzrok na drugą stronę. Koło drzwi znajdował się stół i ktoś przy nim najwyraźniej siedział. Po szerokich ramionach i dość masywnej sylwetce domyśliła się, że to mężczyzna i najwyraźniej jej wybawca. Gdy spostrzegł, że na niego patrzy podszedł do jej łóżka. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Gardło miała suche i niemiłosiernie ją bolało. Dopiero po chwili wydukała coś przypominające bełkot pijanego. - Spokojnie. – poprawił jej poduszkę i otulił kocem. – Musisz odpocząć. - dotknął ręką jej czoła. Było rozpalone. - To teraz najważniejsze. – pogładził po jej czole i poczekał aż zaśnie. Podszedł do półek i wziął jeden ze słoików. Rozrobił jego zawartość z wodą, namoczył w nim watę i położył na głowie dziewczyny. Jego pacjentka nie wyglądała najlepiej. Czeka ją długie kurowanie. Pomimo licznych siniaków i zadrapań była ładna. Miała długie złociste loki i zimne, szare oczy. Gdyby były niebieskie wyglądałaby jak księżniczka z bajki. Pociągłą twarz psuły tylko wąskie usta. Przeciągnął się i położył na kocyku koło kominka. Wypadałoby się trochę zdrzemnąć i wstać przed nią. Ledwo zamknął oczy i natychmiast je otworzył. - Skleroza nie boli. – szepnął do siebie, po czym wstał. Przez te całe jej wybrudzenie zapomniałby o najważniejszym. Miał sprawdzić jej torbę czy przypadkiem nie ma jakiś dokumentów. Jeśli okaże się jakimś rozpieszczonym bachorem wypadałoby odstawić ją do domu w tępię ekspresowym. Co prawda bardzo niegrzecznie jest grzebać w cudzym bagażu, ale robił to przecież ze szlachetnych powódek. Wysypał całą zawartość na stół. Nie było tego zbyt wiele. Bluzka, bielizna, chusteczki i notes. Na jednej ze ścianek spostrzegł kieszeń. W niej był portfel. Niestety wiele mu nie pomógł. Notes też nie zawierał imienia, a tym bardziej nazwiska. Kilka stron było tylko zapisane wierszami. Spakował wszystko z powrotem i odstawił torbę. Coś go tknęło i ściągnął z półki jeden ze słoików. Odkręcił go i powąchał ciemną ciecz. Wydawała się być świeża. Przeczuwał, że eliksir prawdy będzie niedługo bardzo potrzebny. ***
Zapach duszonej cebulki oraz smalcu wypełniał całe pomieszczenie i dotarł w końcu do nozdrzy Izy. Poruszyła się lekko i otworzyła oczy. Jej wybawca stał przy kuchni i coś gotował. Śmiała przypuszczać, że jajecznicę. Dopiero teraz, kiedy blask poranka wpadał przez odsłonięte i otwarte okno, mogła mu się przyjrzeć. Był rudy. Ba, rude to złe słowo. Tak marchewkowych włosów w życiu nie widziała. I te oczy – zgniłozielone. Hipnotyzują i skrywają jakąś tajemnicę. Jako dziecko lubiła je odkrywać. Może teraz też zabawi się w detektywa? - Salve.* – powiedział, kiedy zorientował się, że go obserwuje. – Jak się spało? - Nawet dobrze. – wychrypiała. W gardle nadal miała strasznie sucho. Teraz powinna zasypać go pytaniami w stylu „Co się ze mną działo?” albo „Kim jesteś?”. Nie miała jednak na to ochoty. Do niczego się nie spieszyła, a chłopak wydawał się być miły. - Na pewno jesteś głodna. – podjął rozmowę. Pewnie chciała o coś zapytać, ale jeszcze nie pora na uświadamianie. Na stole położył dwa talerze i rozdzielił porcje. Do szklanek nalał soku. Iza w tym czasie chciała się podnieść, ale nie mogła. Nogi jakby jej skamieniały. Mężczyzna zauważył jej niepokój. - Uspokój się i nie szarp. To nie jest to, o czym myślisz. To tylko lek, który zwiotcza mięśnie. – Iza wzdrygnęła się. Nigdy nie słyszała o czymś takim. – Podałem ci go żebyś się nie wierciła ani broń boże wstawała. - spojrzała pytająco. Zastanowił się chwilę czy powinien jej powiedzieć, czy raczej zachować w błogiej nieświadomości, aż do końca leczenia. Wybrał to pierwsze. - Miałaś wypadek. – to zabrzmiało w jej głowie jak wyrok. W jednej chwili przypomniała sobie wszystko. Krzyk, szarpaninę i pisk opon. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było Marka.
Ciekawie piszesz ;). Dla mnie, jakby w niektórych miejscach akcja za szybko się działa. Ale jest Ok. Co do błędów, zauważyłam tylko kilka literówek i brak przecinka. Czekam na dalszą część :).
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|