|
|
|
4 serca |
sing - 22.08.2010 15:33
4 serca
4 serca Chcialem tylko dodac, ze jest to moje pierwsze fotostory, jestem ciekaw waszych opinii. milego :) seria 1
odcinek 1 odcinek 2 odcinek 3
Odcinek 1 Pierwszą rzeczą którą musicie wiedzieć o Mrs Roap, jest to, że nienawidzi powitań nowych sąsiadów. Na osiedle wprowadziła się paczka czterech przyjaciół. Każde z nich przyniosło drobny upominek.
Alice – inteligentna, najmłodsza z grupy przyjaciół, zajmująca się polityką postanowiła podarować Mrs Roap książkę „Tajemnica zaginionej Belli”.
Pełna marzeń, zapału i dobrego nastawienia do otoczenia Lilly upiekła świeże gofry, aby poczęstować rodzinę Roap. Lilly pracuje jako kieszonkowiec, lecz udowadnia swoją postawą codziennie, że nie jest tym „złym”. Przepełnia ją optymizm, najczęściej to ona pomaga swoim przyjaciołom w trudnych momentach. Niestety, jest bardzo nieśmiała, martwi się trochę o swoją przyszłość.
Człowiek renesansu, Robert kupił srebrny wazon z najdroższymi orchideami w mieście. Niestety Robert jest największą niezdarą jaką znałem. Ceni sobie luksus, marzy o wspaniałej rodzinie i domku z białym, drewnianym płotem.
Wysportowany, skłonny do licznych romansów Roukey postanowił podarować modną świecę. Na co dzień Robert jest trenerem młodzieżowym, mimo i tak swojego zadowolenia z pracy chciał osiągnąć więcej i więcej.
Tak, Mrs Roap nie znosiła powitań, lecz te były zupełnie inne. Czuła, że pojawił się na ulicy ktoś ważny, dla niej i dla jej rodziny. - Wspaniale wyglądasz Alice, czym się zajmujesz? – zapytała pani Roap. - Dziękuję bardzo, staram się rozwinąć karierę polityczną tutaj. Myślę, że to miasto potrzebuje więcej miejsc do spędzenia czasu ze swoimi przyjaciółmi. Jest bardzo mało kawiarń, nie wspomnę już o dobrych butikach.
- No tak, masz rację. Szczerze mówiąc, ja teraz zajmuję się tylko rodziną. Zapomniałam już jak to jest być niezależną kobietą. - Ach, piękny dom. Musi Pani … - Jaka pani? – przerwała jej ze śmiechem Mrs Roap. – mów mi Bernarda. - Ahah, dobrze Bernardo. Musisz kiedyś wpaść do nas, jesteś naprawdę sympatyczną osobą. – uśmiechnęła się Alice.
- Jej, dlaczego wy tak razem mieszkacie? – dosyć nietaktownie zadał pytanie pan Roap.- Wie pan, znamy się ze studiów, kocham ich. Chcemy otworzyć wspólnie biznes tutaj, nie mamy pieniędzy na osobne domy, choć w przyszłości na pewno się rozdzielimy. – odparła szorstko Lilly. Oczywiście to było kłamstwo, moi przyjaciele nie chcieli otwierać żadnego biznesu.
- Jeny, widziałeś że Gim Gardashian powiększyła sobie do F? - No co Ty, żartujesz chyba. Wiesz, kiepski mają telewizor, może pójdziemy już? Tak jest zawsze, gdziekolwiek by się nie przeprowadzili, to część męska nie chce poznawać nowych sąsiadów, tymbardziej starszych od siebie bez miseczek F. Dużo dzieli ich, choć zawsze są razem. Dlaczego w wieku dwudziestukilku lat mieszkają razem? Myślę, że boją się tego dorosłego życia, więc uważali że razem będzie raźniej. Szkoda, że mimo swojego wieku, mało wiedzą o życiu. Nieraz będzie im trudno. Zapewniam was. Wizyta u nowych sąsiadów dobiegła końca, wrócili wszyscy do domu. Robert zrobił wszystkim zupę mleczną, była obrzydliwa, choć nikt mu tego nie chciał mówić
- Ghy, ghy- zakrztusiła się Lilly. – Dobra zupa. - Gdzie jest Roukey? – spytała Alice. - Siedzi przed telewizorem, mecz chyba jakiś leci. - No to tradycyjnie. Wiecie, całkiem mili wydają mi się sąsiedzi. - No proszę Cię! – krzyknął Robert do Alice. - No co? Jak wy cały czas siedzieliście przed telewizorem u nich, to nie dziwcie się, że tak na was krzywo patrzyli. - Ja nie wiem, przychodzić z powitaniem do nowych sąsiadów i zasiadać przed telewizor. –odparła Lilly. Była godzina 23.14. Wszyscy poszli do łóżek. Wszyscy za wyjątkiem Alice i Roukey’a. - Nowy dom, nowe życie. Wiesz, dobrze że jesteś ze mną. – powiedziała słodko Alice, po czym obydwoje zaczęli się obejmować.
Od trzech lat Alice i Roen zaczęli czuć coś do siebie. Chyba ta miejscowość dodała im więcej odwagi. - Zamieszkamy kiedyś razem? W dużym domu, w samym centrum. Będzie ładnie. - Wiesz Alice, dobrze mi jest tak jak teraz. - Ech, okej. W tym momencie, Alice poczuła jakby ktoś ją zranił. Była perfekcjonistką, w życiu zawodowym, w relacjach z innymi. Nie miała szczęścia tylko w miłości. Wyszła na zewnątrz pogadać z Lilly. - Nie mam siły, wiesz, coś zapłonęło między mną a Roukey. Tylko on nie chce się w nic angażować, to trudne dla mnie. - Już od dwóch lat między wami iskrzy. Na pewno gdy Roukey wydorośleje, zwiąże się z Tobą. - Wiesz, on czuje teraz ogromną presje. Za wszelką cenę chce zdobyć sympatię tutejszych zawodników. Jest dobry, wierzę że mu się uda. –zamyśliła się Alice, po czym nagle dodała- A gdzie jest Robert?! - W swoim pokoju chyba, powiedział żeby mu nie przeszkadzać.
- Jej, żeby mi się tylko udało. Mam nadzieję, że niedługo to wszystko się skończy. Na pewno.- głośno myślał Robert. Nie znałem moich przyjaciół z takich stron. Z pewnością będę uważny i będę trzymać kciuki za ich sukcesy. Dobiegała północ, Alice spotkała Roukey’a w salonie. Tęsknym wzrokiem uśmiechnęła się do niego. - Chodź tu- powiedział niskim głosem Roukey. Alice wtuliła się w niego. Czuła jak bije mu serce, a jej, samo przyspieszyło. Roukey dał zgubną szansę Alice. Tamtejszą noc spędzili razem.
Mikolea - 22.08.2010 16:10
Strasznie mało tekstu. Ogólnie dużo dialogów, a mało opisów. Ja jak zaczynałam pisać też miałam podobnie i nadal nie jest idealnie. To kwestia praktyki. Życzę ci weny i może napiszę coś więcej po kolejnym odcinku.
Liv - 22.08.2010 16:20
Dobrze się zapowiada. Jest takie inne i zarazem fajne :) Będę śledzić losy owej czwórki :) Przyczepię się do zdjęć. Kit z tym, że w TS3, chociaż nie lubię wyglądu tych ludków z plasteliny. Na ostatnim zdjęciu Alice ma ubranie codzienne a trochę wyżej piżamę, chociaż akcja dzieje się w nocy. Na plakacie ten kwiatek chyba zahaczył o leżak :D Jak zobaczyłam twarz Roberta, zaczęłam się śmiać ; D Taki miał być efekt? :D Ocena będzie kiedyśtam.
@down: cierpliwości ; D
sing - 23.08.2010 18:58
dzieki wielkie, Liv- tak, taki mial byc efekt. w ogole wszystko pojdzie w komedie jak zobaczysz, mam juz napisane 5 odcinkow wiec mysle ze jeszcze nieraz sie zasmiejesz ;)
wezcie skomentujcie, bo tak wstyd dawac drugi odcinek po dwoch postach :p
Beniak - 24.08.2010 07:45
Mi się akurat bardzo podoba. ;) I dobrze, że mało opisów. Po co mi wiedzieć jak kwiatki pachniały czy co było na obrazie w pokoju? Czekam na 2 rozdział i powodzenia ;).
Kamis - 24.08.2010 08:04
No przeczytałam. Fajne, tylko faktiko mało opisów :P Czekam na next ^^
Searle - 24.08.2010 16:14
Cieszę się, że jest to FS w The Sims 3 :) Za to wielki plus dla Ciebie.
Na razie nie jest ciekawe - takie przedstawienie postaci.
Mała uwaga: gdy ktoś nowy wprowadza się, to obecni, nowi sąsiedzi dają im upominki :)
Co do tekstu, to faktycznie jest go mało. Przeważają zdjęcia... i nawet mi się to podoba, bo szybko się czyta :)
Piszesz prawie bezbłędnie:
Cytat:
czuje teraz ogromną presje
- presję
sing - 24.08.2010 20:39
No pierwszy odcinek dla mnei byl najtrudniejszy, wiec wybaczcie ze nudny. Z pewnoscia sie rozkreci. Skomentuje ktos jeszcze? Na drugiej stronie chce dac drugi odcinek wiec czekam na kilka komentarzy jeszcze ;p
rudzielec - 24.08.2010 21:22
No dobra, to ja wtrącę tu swoje trzy grosze. Fajnie, że zrobiłaś zdjęcia do FS w TS3 (choć nie lubię TS3, te postacie są takie hmm... gumowate) lecz jest coś co mi się w nich nie podoba, mianowicie ostrość. Kolory są tak nasycone, że aż "biją" po oczach (może to wina godziny i nadmiernego siedzenia przed kompem :P) Na razie akcja się rozkręca, przedstawiłaś nam swoje postacie, więc niewiele można powiedzieć o tym co się będzie działo w następnym odcinku. Ale masz moje słowo, że na pewno zajrzę tu, kiedy dodasz kolejny ;)
Paulasia12 - 25.08.2010 21:10
Mi się podoba :) FS takie szczere. Dobrze, że nie przymula, szybko się czyta. I czekam na next odcineczek :P
Edit: oooo druga strona! Możesz dodać xD :D
sing - 25.08.2010 22:42
no to dodaje :d
Odcinek 2 To było spokojne popołudnie, dom przyjaciół pachniał ciastkami waniliowymi i ogromną dawką marzeń. Lilly poznała w pracy starszego mężczyznę, Beau Andrewsa. Jeszcze z nikim jej się tak nie rozmawiało. Mimo wyglądu, dla Lilly Beau był wspaniały. Przypominał jej cichych bohaterów z bajek dla małych dziewczynek.
- Hahaha, a pamiętasz co mówił Hugh gdy go upomniałeś o pensję? - No tak. Pamiętam dokładnie. – oboje zaczęli się śmiać. Wspaniale im się rozmawiało. Tak, jakby znali się od wieków. - A to ty dzisiaj tak pierdnąłeś przy omawianiu umowy?- roześmiała się głośno Lilly. - Tak, ale cicho. Nie mów nikomu.- odpowiedział zawstydzony Beau. Tymczasem gdzieś w centrum Alice rozprawiała się z panią Ćwir, której nie podobały się propozycje dotyczące miasta sugerowane przez moją przyjaciółkę. - Chyba żartuje Pani, tu nie będzie żadnej kawiarni, dosyć jest tego wszystkiego! Młodzież się rozpuści … - oburzony ton kierowała ku ciemnowłosej Alice - Przez kilka kawiarni? – odpowiedziała pytającym sarkazmem. - Pani mnie nie poucza! Ja wiem przez co! Mamy ładne księgarnie, po co nam jakieś kawiarnie?
- Wie pani, jestem w trakcie podpisywania umowy na wynajem gruntów przeznaczonych właśnie na kawiarnię, uwierzy mi pani, że to naprawdę dobra decyzja. - A, nie chce mi się z panią gadać. – odeszła naburmuszona pani Ćwir. Alice przygnębiona z powodu opinii pani Ćwir usiadła na ławce i zaczęła wszystko układać w swojej głowie. Zastanawiała się czy potrzebna jest jej miłość, czy nie zaślepi ona jej oczu i czy będzie w stanie osiągnąć sukces w polityce. Po chwili refleksji, wróciła do domu. - O hej Lilly! - Cześć! Co tam? - Po pracy miałam niezłe starcie. Pani Ćwir, osoba bardzo ważna tutaj, w tej okolicy, obwieściła mi, że moje wszystkie propozycje są do dupy. Bez sensu. Rozumiesz? - Jej, nie przejmuj się! Na pewno wszystko pogodzisz. - Wątpię, bo jutro podpisuję umowę dotyczącą kawiarni, za tydzień jest spotkanie z przedstawicielami mody ślubnej, chcieliby tu także zaistnieć. Tak. Robiły to co zawsze. Jedna się skarżyła, druga ją pocieszała. To była norma, czasem role były odwrócone.
- Muszę też Ci się z czegoś zwierzyć. – zawstydziła się Alice. – poznałam bardzo sympatycznego chłopaka, mieszka koło nas naprzeciwko. Powiem Ci, że coś zaczyna iskrzyć! - A Roukey? Alice wiedziała, że Lilly zada to pytanie, lecz nie chciała udzielać obszernej odpowiedzi. - Roukey nie chce ślubu, nie chce wyznać nawet miłości. Nie chce do niczego się zobowiązywać. Dobrze jest nam tak jak teraz, jesteśmy przyjaciółmi i tyle. - Ech, tak w ogóle to ja też kogoś poznałam. Dzisiaj przyjdzie do mnie o 21, jest dużo starszy ode mnie, ale to wspaniały człowiek! Naprawdę. - Przystojny chociaż? - No nie bardzo … - Hahaha. Idę trochę popisać na laptopie. - Ok, ja idę pograć w zbijaka z Robertem bo nikt inny ze mną nie chce! Alice głośno się roześmiała.
- Poznałam fajnego faceta … starszy ode mnie jest, mieszka gdzieś niedaleko. Robert nie wiedział co powiedzieć ,postanowił przemilczeć to. - A u ciebie co tam? Ostatnio w ogóle cię nie ma w domu, co ty robisz? Kolejna chwila milczenia. Robert postanowił odpowiedzieć. - Rzuciłem pracę. - Jak to?! – Lilly złapała piłkę w ręce i na chwilę poprzestali gry. - No normalnie. Poszedłem do biura i złożyłem papiery. - Jej, no wiem że tak! Ale czemu zrezygnowałeś. - Nie czemu, tylko dlaczego. – Robert zachowywał humor, Lilly nie było tak do śmiechu. – Nie satysfakcjonowała mnie, nie interesuje mnie siedzenie do późna. To było takie nudne. Poszukam sobie czegoś ciekawszego. - Ech, chodź napijemy się tequili. – powiedziała Lilly, razem poszli do środka. Tymczasem w sypialni Alice pachniało płynem do kąpieli i unoszącą się niezręcznością. Roen leżał na łóżku. - Wiesz Alice, muszę Ci coś wyznać. Alice nie zwróciła nawet uwagi, zaczytana w „Jak dojść do ludzi” gubiła swoją uwagę. - Trudno jest mi to powiedzieć. Mam ciężki czas w życiu, Ty pewnie też. Może spróbowalibyśmy żyć razem? Alice była zmieszana, próbowała zapomnieć o Roukey’u, na horyzoncie pojawił się ktoś inny. Lepszy. - Nie chcę mi się angażować w coś, co okaże się później, że tylko ja będę cierpieć. Wyszła do łazienki użyć kremu na noc. Ten dom był wypełniony dzisiaj różnymi zapachami, u Alice i Roukeya pachniało brakiem zainteresowania, u Roberta błogą nieświadomością swoich decyzji, a u Lilly?
U Lilly pachniało tuńczykiem z podwieczorku …
I nadchodzącą miłością …
Paulasia12 - 25.08.2010 23:01
Bardzo fajnie i ciekawie piszesz ;) Trochę mało tekstu, za to dużo zdjęć :) Całościowo to nawet ciekawie :D Czekam na next. A kiedy ? :P
sing - 26.08.2010 08:13
dzieki, osobiscie strasznie nie lubie jak ktos robi fotostory i pisze strasznie duzo a daje 2 czy 3 zdjecia do dwustronnicowego tekstu. czekam na komentarze i wtedy dam trzeci ;d
Liv - 26.08.2010 08:36
Cytat:
- A to ty dzisiaj tak pierdnąłeś przy omawianiu umowy?- roześmiała się głośno Lilly.
Weź xDD To było co najmniej niesmaczne! Cytat:
- Chyba żartuje Pani
Mała litera... Piszesz FS, a nie list! Cytat:
- Muszę też Ci się z czegoś zwierzyć. - zawstydziła się Alice.
J.w., bez kropek! Cytat:
Lilly złapała piłkę w ręce i na chwilę poprzestali gry.
Lepiej byłoby "przestali grać". Cytat:
- Jej, no wiem, że tak! Ale czemu zrezygnowałeś.
A nie "jak"? Zamiast drugiej kropki - "?". Miły ten odcinek, do czego się miałam przyczepić to się przyczepiłam. Fajną historię wymyśliłeś, nie jest taka sztuczna. Po prostu jakbym czytała relację z Twojej gry upiększoną opisami, dialogami itd. I to mi się bardzo podoba :) Sama kiedyś tworzyłam coś takiego, to były moje pierwsze nieopublikowane nigdzie romansidła ze zdjęciami z TS1, ale potem przyszła pora na to, ze gra służyła mi tylko do robienia zdjęć do wymyślnej przeze mnie fabuły. Teraz raczej nie potrafiłbym się przestawiać na pierwotny styl, ale miło widzieć, że Ciebie jeszcze nie zmącił styl tutejszych bestsellerów. 9/10
rudzielec - 26.08.2010 09:08
Bardzo fajnie ci to wychodzi :) i nawet zdjęcia są ładniejsze od poprzednich (ach te nocne przesiadywanki prze kompem :D) Było kilka błędów i powtórzeń ale wszystko wyłapała Liv. Staraj się poprawiać tekst na bieżąco, szczególnie jeśli ktoś męczy się z poprawianiem go, czasami ciężko samemu jest wyłapać błędy, a jeśli ktoś robi to za nas to chociaż w taki sposób trzeba mu się odwdzięczyć ;) Ogólnie mówiąc historyjka jest bardzo wciągająca, szkoda tylko, że tak mało tekstu bo mogłabym czytać i czytać, tak mi się spodobało ^^ No i najbardziej z całego odcinka urzekło mnie zakończenie, wyszło ci to tak romantycznie, że aż się uśmiechnęłam kiedy skończyłam czytać ;) Czekam na ciąg dalszy! :)
_natalia_ - 26.08.2010 14:43
Podoba mi się. Tylko szkoda że tak mało tekstu.:) Czekam na kolejny odcinek :D
Searle - 26.08.2010 18:36
Podobnie jak Liv też zauważyłam, że jest to jakby relacja z Twojej gry. Nie wiesz, co nastąpi - po prostu czekasz na to jaką niespodziankę sprawi Ci gra i jak się potoczą losy Twoich bohaterów :)
Calikiem fajnie. Szkoda tylko, że na razie nie ma jakiegoś głównego wątku.
Ale z tego Roberta chudzielec :D
sing - 26.08.2010 22:17
hyh dzieki wielkie. powiem wam szczerze, ze to jest w polowie prawda. mam z gory juz przewidziane co z kazdym sie stanie, tylko bardzo rzadko ingeruje w to gra ;) dzieki za wszystkie komentarze, prosze o kolejne ;d
Kamis - 28.08.2010 09:40
No fajnie, ciekawie. Ale.. chmurki? :( Dobra, czekam na next :P
Chryzantem Złocisty - 28.08.2010 15:36
masz extra grafikę i ciekawy styl pisania.wydaje się,że opisujesz losy swoich przyjaciół,a jednak nie narzucasz prywatnych przemyśleń i wniosków. zaglądam tutaj w oczekiwaniu na nowy odcinek :P
sing - 31.08.2010 12:32
czemu tak malo komentujecie?
Odcinek 3
- Ahah, jesteś świetna! - Wiem, wiem. Słuchaj Xavier, ja będę już leciała, mam jeszcze do sporządzenia kilka umów na ten tydzień.- Alice pocałowała umięśnionego mężczyznę w czoło- wpadnij jutro do mnie. - Jak się szybko uwinę z robotą to na pewno. - Trzymam Cię za słowo! I nie zapomnij żebym Ci oddała tą książkę, którą mi polecałeś. - Dobra, spokojna głowa. Nie zapomnę.- uśmiechnął się Xavier i przytrzymał rękę Alice na pożegnanie. Alice wyszła z piętrowego domu i szła sama ciemną ulicą. Światła z pokoi odbijające się w oknach muskały jej twarz brzoskwiniową barwą. Powietrze było wyjątkowo ciepłe, ochładzał je mały wiatr, który co chwila rozwiewał Alice włosy. Gdy zbliżała się do swojego domu, ujrzała jak Lilly siedzi koło basenu, nie wchodziła nawet do środka tylko od razu poszła spytać co się stało.
- Lilly co jest? - Nie nie, nic. Wszystko w porządku. - Na pewno? - Tak, spoko. Nie przejmuj się. A Ty gdzie teraz byłaś? U Xaviera pewnie? – uśmiechnęła się pod nosem rudowłosa dziewczyna. - No tak, naprawdę jest bardzo sympatyczny. Brzydko tylko się ubiera, dzisiaj miał na szyi taką obrzydliwą pieszczochę … - Fuuuj – od razu zareagowała Lilly - Ale nie zmienia to faktu, że jest wspaniałym mężczyzną. – powiedziała Alice i obydwie wymieniły się ciepłymi spojrzeniami. – A jak tam Beau? - No wiesz co, właśnie zaraz przychodzi. Muszę z nim poważnie porozmawiać. - I dobrze! Od razu wiedziałam, że nie pasujesz do takiego pierdzącego w stołek starucha! Lilly nagle wyszła, poszła do toalety i zaczęła intensywnie myśleć. Co teraz będzie? Co z nią będzie? Alice siedziała nadal na dworze, wchodził Roukey razem z Robertem. - Tort idzie! – krzyknął głośno Robert. No tak, dzisiaj były urodziny Roukiego. - Roukey sto lat!! – krzyknęła Alice i przytuliła go po przyjacielsku. Robert wręczył Alice trąbkę i oboje zaczęli świętować. Roukey miał pomyśleć życzenie. Pozwólcie, że go teraz nie zdradzę. Dla jego i Waszego dobra.
- No dmuchaj! – krzyknął Robert. Gdy płomienie zgasły wszyscy zaczęli bić brawa i się uśmiechać. We trójkę ciepło się przytulili. Lilly krzyknęła z okna w garażu: - Roukey! Prezent zostawiłam Ci na biurku! Roukey poczuł się trochę urażony, nie było Lilly przy ważnej dla niego chwili, z młodego dorosłego stał się dojrzałym mężczyzną. Potraktowała go jak zwykłego znajomego, nie zważając na to, ile wspólnie lat byli przy sobie i siebie wspierali. Tymczasem w garażu trwała gorąca dyskusja.
- Jak to możliwe? – spytał Beau. - Mnie się pytasz? Jeny, nie wiem co teraz zrobimy, słuchaj. Będziesz przy mnie? Beau w tym momencie chciał się przenieść na jakąś inną planetę, najchętniej na Marsa. Chciał zostawić wszystko. Uczucie do Lilly paliło go od środka, to nie była w tym momencie miłość. To był destrukcyjny płomień. - Słuchaj, nie wiem. Pogadajmy o tym jutro? Dobra? - Wy*******aj stąd! Lilly w tym momencie trzasnęła drzwiami, nie wypowiadając żadnego przyzwoitego słowa. Pomyślała: „No tak, wszyscy są tacy sami”. Ten wieczór mijał wyjątkowo długo. Alice spała na kanapie, upiła się tak, że nie chciało jej się dojść do własnego łóżka. Roukey zasnął na swoim łóżku w nowych spodniach od Marks & Spencer , Lilly poszła spać do łóżka w samych łzach, tylko Robert spał tak jak dotychczas. Chciał bowiem ogłosić jutro, o wstąpieniu do klubu ogrodnika. Od samego rana pielęgnował rośliny i warzywa, tak by po południu być gotowym by oficjalnie stać się częścią lokalnych pasjonatów.
Udało mu się, tylko jemu z wszystkich domowników. Popołudnie minęło szybko, wieczorem wszyscy wracali do domu po ciężkiej pracy. Roukey nie był w humorze. Nie chciał rozmawiać o sobie, o swojej pracy, o swoich kolegach. Wstydził się? Być może … Ale to dzisiaj inna osoba powinna się wstydzić najbardziej …
- Będzie wszystko dobrze … na pewno. Zobaczysz maleńki albo maleńka. Jak będziesz dziewczynką będziesz miała na imię Jane, a jak chłopcem to nie wiem. Zobaczymy, dobrze?
rudzielec - 31.08.2010 13:05
Się porobiło! Ciekawe jak to będzie dalej <myśli> No nic, czekam na kolejny odcinek! ;)
I nie przejmuj się komentarzami, w miarę rozwoju opowiadania powinno ich przybywać, niektórzy nawet tyle nie mieli na początku! :)
Searle - 01.09.2010 17:27
Serwujesz nam zaskakujące zwroty akcji :)
Jednak jak dla mnie wszystko toczy się za szybko.
Przyczepię się, że na początku za często powtarzasz Alice i Alice - warto było by zamieni to imię jakimś innym słowem dla urozmaicenia tekstu :)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshakyor.htw.pl
|
|